Info
Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/hWięcej o mnie. GG: 5934469
odwiedzone gminy
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień17 - 0
- 2024, Sierpień6 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj18 - 0
- 2024, Kwiecień25 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty33 - 0
- 2024, Styczeń27 - 0
- 2023, Grudzień25 - 0
- 2023, Listopad25 - 0
- 2023, Październik22 - 0
- 2023, Wrzesień30 - 0
- 2023, Sierpień31 - 0
- 2023, Lipiec32 - 0
- 2023, Czerwiec32 - 0
- 2023, Maj37 - 0
- 2023, Kwiecień31 - 0
- 2023, Marzec30 - 0
- 2023, Luty30 - 0
- 2023, Styczeń29 - 0
- 2022, Grudzień27 - 0
- 2022, Listopad26 - 0
- 2022, Październik33 - 0
- 2022, Wrzesień27 - 0
- 2022, Sierpień33 - 0
- 2022, Lipiec35 - 4
- 2022, Czerwiec38 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień31 - 0
- 2022, Marzec36 - 3
- 2022, Luty27 - 0
- 2022, Styczeń28 - 0
- 2021, Grudzień31 - 0
- 2021, Listopad23 - 0
- 2021, Październik33 - 0
- 2021, Wrzesień29 - 0
- 2021, Sierpień30 - 0
- 2021, Lipiec29 - 0
- 2021, Czerwiec34 - 4
- 2021, Maj35 - 2
- 2021, Kwiecień26 - 3
- 2021, Marzec37 - 0
- 2021, Luty34 - 1
- 2021, Styczeń38 - 0
- 2020, Grudzień32 - 1
- 2020, Listopad27 - 2
- 2020, Październik29 - 0
- 2020, Wrzesień25 - 0
- 2020, Sierpień23 - 4
- 2020, Lipiec35 - 2
- 2020, Czerwiec33 - 2
- 2020, Maj30 - 2
- 2020, Kwiecień32 - 10
- 2020, Marzec27 - 0
- 2020, Luty30 - 0
- 2020, Styczeń20 - 3
- 2019, Grudzień25 - 4
- 2019, Listopad36 - 4
- 2019, Październik32 - 0
- 2019, Wrzesień28 - 0
- 2019, Sierpień23 - 3
- 2019, Lipiec23 - 0
- 2019, Czerwiec24 - 3
- 2019, Maj29 - 2
- 2019, Kwiecień28 - 3
- 2019, Marzec23 - 0
- 2019, Luty34 - 0
- 2019, Styczeń34 - 5
- 2018, Grudzień29 - 2
- 2018, Listopad31 - 0
- 2018, Październik25 - 1
- 2018, Wrzesień24 - 7
- 2018, Sierpień26 - 3
- 2018, Lipiec27 - 0
- 2018, Czerwiec26 - 3
- 2018, Maj29 - 4
- 2018, Kwiecień27 - 0
- 2018, Marzec34 - 4
- 2018, Luty40 - 1
- 2018, Styczeń35 - 1
- 2017, Grudzień33 - 2
- 2017, Listopad35 - 1
- 2017, Październik26 - 0
- 2017, Wrzesień26 - 2
- 2017, Sierpień25 - 6
- 2017, Lipiec31 - 2
- 2017, Czerwiec23 - 0
- 2017, Maj28 - 4
- 2017, Kwiecień26 - 6
- 2017, Marzec30 - 1
- 2017, Luty21 - 9
- 2017, Styczeń24 - 13
- 2016, Grudzień34 - 3
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 0
- 2016, Wrzesień23 - 11
- 2016, Sierpień25 - 4
- 2016, Lipiec37 - 3
- 2016, Czerwiec24 - 12
- 2016, Maj33 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 19
- 2016, Marzec30 - 6
- 2016, Luty30 - 0
- 2016, Styczeń30 - 15
- 2015, Grudzień33 - 4
- 2015, Listopad16 - 0
- 2015, Październik30 - 3
- 2015, Wrzesień31 - 5
- 2015, Sierpień27 - 19
- 2015, Lipiec31 - 27
- 2015, Czerwiec36 - 7
- 2015, Maj34 - 10
- 2015, Kwiecień24 - 6
- 2015, Marzec30 - 11
- 2015, Luty25 - 7
- 2015, Styczeń28 - 13
- 2014, Grudzień29 - 10
- 2014, Listopad31 - 10
- 2014, Październik25 - 11
- 2014, Wrzesień29 - 6
- 2014, Sierpień28 - 23
- 2014, Lipiec38 - 21
- 2014, Czerwiec30 - 23
- 2014, Maj35 - 8
- 2014, Kwiecień31 - 16
- 2014, Marzec27 - 18
- 2014, Luty30 - 9
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień26 - 5
- 2013, Listopad34 - 7
- 2013, Październik32 - 11
- 2013, Wrzesień29 - 10
- 2013, Sierpień40 - 5
- 2013, Lipiec18 - 10
- 2013, Czerwiec26 - 12
- 2013, Maj25 - 17
- 2013, Kwiecień25 - 21
- 2013, Marzec24 - 10
- 2013, Luty30 - 4
- 2013, Styczeń38 - 1
- 2012, Grudzień25 - 4
- 2012, Listopad29 - 0
- 2012, Październik31 - 7
- 2012, Wrzesień29 - 7
- 2012, Sierpień31 - 8
- 2012, Lipiec34 - 33
- 2012, Czerwiec35 - 20
- 2012, Maj36 - 10
- 2012, Kwiecień30 - 13
- 2012, Marzec27 - 29
- 2012, Luty42 - 39
- 2012, Styczeń42 - 20
- 2011, Grudzień28 - 5
- 2011, Listopad30 - 3
- 2011, Październik34 - 4
- 2011, Wrzesień57 - 26
- 2011, Sierpień55 - 14
- 2011, Lipiec41 - 24
- 2011, Czerwiec55 - 18
- 2011, Maj57 - 36
- 2011, Kwiecień52 - 21
- 2011, Marzec50 - 3
- 2011, Luty29 - 5
- 2011, Styczeń3 - 0
- 2010, Listopad12 - 1
- 2010, Październik32 - 0
- 2010, Wrzesień43 - 1
- 2010, Sierpień3 - 0
it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii
>150
Dystans całkowity: | 6415.18 km (w terenie 188.00 km; 2.93%) |
Czas w ruchu: | 267:46 |
Średnia prędkość: | 23.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.21 km/h |
Suma podjazdów: | 8831 m |
Maks. tętno maksymalne: | 175 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (77 %) |
Suma kalorii: | 45267 kcal |
Liczba aktywności: | 37 |
Średnio na aktywność: | 173.38 km i 7h 14m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
165.10 km
110.00 km teren
09:58 h
16.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Harpagan H-49 Kaliska
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 2
Docieramy na spokojnie z Krzyśkiem, na sali jeszcze pustki mamy więc super miejscówkę pod ścianą. Ruszamy "w miasto" coś zjeść, na małe zakupy i na spokojnie obserwujemy przyjeżdżających ludzi. O 21.00 startuje Krzysiek na TM150, życzymy mu powodzenia, wracamy na salę, browarek, chwil kilka rozmów i w kimę. Jeszcze nigdy nie spało mi się tak dobrze na sali podczas imprezy, po prostu system OFF/ON. Rano śniadanko, kawa, dopinanie bagażu na drogę, z ubraniem nie było problemów, bo zabrałem tylko wersję zimową.Do tej pory jeździliśmy we dwójkę z Gosią, tym razem z nami jest jeszcze Mariusz, to jego pierwszy start. Żadnych założeń nie mam, będę trzymał tempo Gosi, a że będzie ono mierne wiem. Wg lekarza do siebie powinna dojść po dwóch tygodniach...minęło 3 dni, poza tym maksymalny dystans w tym roku to 80 km i to na szosie. Nicto. Damy radę. Na dokładkę na starcie pada, może niezbyt mocno, ale jest dołująco. Strategię ustala Gosia z Mariuszem, ruszamy więc na północ. Generalnie punkty wchodzą w miarę sprawnie, dużych skuch nie było. Drogi super, ubite szutry i leśne dukty, chyba przechwaliliśmy trasę, bo potem nie było już tak pięknie. Jakoś nie mam ochoty na studiowanie mapy i dociekanie jak byłoby lepiej.
Deszczu coraz mniej, pojawia się sporo słońca, ale także dużo zimnego wiatru, typowy kwiecień, w sumie padało kilka razy, w tym raz mocno (koledzy na trasie mieli grad - my na szczęście nie doświadczyliśmy). Z ubraniem trafiłem dobrze, nie przegrzałem się, no może chwilowo w pełnym słońcu. Na około 60-tym kilometrze odzywa się lewe kolano, porozciągałem się na punkcie i jest trochę lepiej. Jakieś 20km później Gosia zalicza pierwszy zgon. Wszystko się zgadza, dobiła do granicy. Teraz już zaczyna się trening, bo ten zaczyna się dopiero w momencie gdy masz już dość. Nadkładamy trochę drogi i jedziemy przez miejscowość Osie, tam kilka minut pit-stopu, uzupełniamy bidony i udało się przekonać Gosię do dalszej jazdy (chciała asfaltami do bazy zjeżdżać). Zaczynają się kiepskie drogi, zwalniamy, Gosia dużo idzie z buta, zadyszka, wiem że jest ciężko. Odpuszczamy już wszystko co się da i zbieramy tylko te punkty które są po trasie do bazy. Zapas czasu kurczy się w oczach, nie za bardzo jest gdzie odpocząć, gdy wyjeżdżamy z ostatniego punktu mamy 45 minut do limitu, wiatr centralnie w twarz i całkiem spore górki. 7 km i pół godziny. Mariusz odjeżdża, ja turlam się z małżonką, często z prędkością sporo poniżej 15 km/h. Gosia spada z koła, choć ja wolniej jechać już nie potrafię. Co chwila zerkam na zegarek, jest na styk. Na metę docieramy ostatecznie minutę i kilka sekund po czasie, 2 punkty w plecy.
Było naprawdę ciężko. Tak wycieńczonej żaby jeszcze nie widziałem, ale dała radę. Ogólnie trasa raczej prosta, piaski po deszczu spokojnie do przejechania, tylko jak to na harpaganie mapa sobie - życie sobie. Może następnym razem wybierzemy się oddzielnie? Sam w grupie 2-3 osób mógłbym przejechać sporo szybciej - tylko pytanie czy mi się będzie chciało ścigać? Poza tym czuję trasę w kolanach, a przecież jechałem na totalnym luzie, więc jadąc mocniej mógłbym zrobić sobie krzywdę.
Po imprezie kolejna impreza, piwko i rozmowy do północy. Kwintesencja tego typu wyjazdów. Reset wykonany.
zdjęcia
Gminy: Kaliska, Zblewo, Storogard Gdański (obszar wiejski), Lubichowo, Skórcz (obszar wiejski), Osiek, Warlubie, Osie, Śliwice, Osieczna, Stara Kiszewa.
Dane wyjazdu:
193.42 km
0.00 km teren
08:16 h
23.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
nocą
Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 0
Pierwszy dłuższy wyjazd po wypadku, pierwszy na szosie. Ruszamy przed 19tą, gorąco, spory wiaterek i duży ruch na szesnastce. Koło Żarnowa uwieczniam zachód słońca, powoli spada temperatura i cichnie wiatr. Postój na ORLENie w Augustowie, potem kostka w centrum dająca się Gosi mocno we znaki, ludzi nieprzebrane tłumy - wszak jest summer saturday night :) Zapalamy światła i długi, prosty, leśny fragment do Sejn (niedawno jechany na sześćsetce w przeciwnym kierunku). Mi jest przyzwoicie, ale Gosia cierpi z powodu temperatury, ciągle jest jakieś 25 stopni na termometrze. W Sejnach zatrzymujemy się pod Bazyliką, bramka była otwarta więc połaziliśmy trochę dookoła i ruszamy dalej. Na wylocie zonk, asfalt zwinęli...zawracamy, kręcimy się, w końcu znajdujemy znak objazdu przez Murowany Most do Krasnopola, fajnie - kiedyś tamtędy jechałem - jest świetny asfalt. W Krasnopolu krótki postój pod kościołem, kolejne 20 km do Suwałk to wahadła, jazda głównie po sfrezowanym asfalcie lub ubitej nawierzchni pod asfalt. Zjazd nad Wigry, do klasztoru odpuszczamy, dał się mocno we znaki ten fragment. W Suwałkach szukamy czynnej stacji, kawa, prince polo, niezwykle uroczy nocą Park Marii Konopnickiej i kolejne wykopki na wylocie w stronę Ełku. W maju tam się też przebijaliśmy, miałem nadzieję że może już skończyli...taa....nadzieja...Dalej już sprawnie, temperatura wreszcie komfortowa także i dla Gosi, momentami na łąkach nawet można poczuć się jak w klimatyzowanym miejscu, mgieł na szczęście minimalna ilość. Końcówka już prawie po jasności, choć do domu dotarliśmy jeszcze przed świtem.Udało się przejechać zaplanowany dystans, z Gosią jest na szczęście wszystko OK. Kondycja jest w miarę w porządku, choć kilometrów w tym roku zdecydowanie brakuje. Jechała cały czas swoim tempem, w większości obok siebie rozmawiając przejechaliśmy trasę, problem tylko z temperaturą, oby za 3 tygodnie nie było już takich upałów. Zapomniałem zabrać aparatu, a szkoda...kilka kiepskich zdjęć mobilem tylko zrobiłem.
Dane wyjazdu:
158.10 km
50.00 km teren
09:14 h
17.12 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Harpagan H47 Bożepole Wielkie
Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 2
Dojechaliśmy samochodem w piątek koło dwudziestej z Krzyśkiem który godzinę później wystartował na trasie mieszanej 150 (dla mnie kosmos - zrobić 50 km z buta w nocy i potem za dnia jeszcze setkę rowerem), a my spokojnie przygotowaliśmy sobie miejsce do spania. Po 22 dojechała Marzena z Krzyśkiem i w sumie po chwili tylko rozmowy poszliśmy spać.Krzychu na starcie TM150.
Noc oczywiście ciężka, budziłem się sto razy, od 4.30 zaczął się harmider, przed 5 wstaliśmy. Niby 1,5 godziny, ale oczywiście spóźniliśmy się na start ze 2-3 minuty. Ruszamy inaczej niż większość, zgodnie z planem który brzmiał " Jedziemy nad morze, zrobić fotkę, zaliczamy co się da po drodze tam i co się da w drodze powrotnej ".
Na początek "6", Zaraz po zjeździe z asfaltu błoto i zamiast jechać - pchamy, potem fajny podjazd wąwozem. Jak było w górę to musi być też szybko w dół, zbyt fajnie, bo za chwilę zorientowaliśmy się skręt że punkt minęliśmy. 2 km spowrotem pod górę nie chciało mi się kręcić, więc szóstkę odpuszczamy. W Zalewie kolejna skucha, pojechaliśmy na wschód zamiast na północ, aby się nie wracać "16" atakujemy od południa. Po drodze Góra Pomorska, leśny podjazd ponad 12% i trafiamy na... zamkniętą bramę. Noszku... Wzdłuż siatki trochę podjeżdżając, trochę pchając, do tym razem otwartej bramy do szkółki leśnej. Spotykamy gościa który też punktu szuka, twierdzi że to nie w środku, pojechaliśmy więc za nim. Po chwili postanawiam wrócić, wjeżdżam do środka i jest !!! 8.20. Bomba. 1 godzina i 50 minut na znalezienie pierwszego punktu i 23 przejechane kilometry. Całe szczęście od tej chwili szło już zdecydowanie lepiej. Dogoniliśmy człowieka który zmierzał w tym samym kierunku. Zawsze dobrze powieźć się trochę na kole, tutaj długi fragment asfaltów, nie wiem gdzie jestem bo skończyła mi się mapa, a bez sensu byłoby się zatrzymywać aby ją przełożyć. Ostatecznie zatrzymuję się na szczycie podjazdu asfaltem za Rybnem (miał ponad 8%) przekładam mapę czekając na Gosię i kolegę. Jedziemy wzdłuż zbiornika wodnego elektrowni wodnej w Żarnowcu, odbijamy na punkt "11", który okazuje się banalnie prosty. Nawrotka, wracamy pod zbiornik, przez głowę mi przeszło aby wejść na wieżę widokową, ale żaba nie chciała, zresztą z drugiej strony też trochę szkoda czasu było. Dalej najlepszy zjazd na trasie, od 117 m.n.p.m zlatujemy na metrów 9, wzdłuż jak się później okazało rur doprowadzających wodę z górnego zbiornika do turbin w dole (na zdjęciu tego niestety nie widać).
Nasz chwilowy kolega odjechał, już go nie goniliśmy. "piątkę" od południa, to chyba był dobry wybór bo nie zabłądziliśmy i droga była przyzwoita. Jest 9.30, czyli 3 h i 46 km za nami . Na "13" mała skucha, kawałek po błocie (za wcześnie skręciliśmy), ale szybko naprawiony błąd więc nie bolało. Sam punkt na szczycie górki z "diabelskim kamieniem", podjazd po korzeniach - zaliczony :) Żaba odhaczała obecność bez roweru, został parę metrów niżej, bo było naprawdę stromo.
Zaczyna być zimno, pomimo faktu że w końcu wyszło słońce, ciągnie chłodem od morza i pojawił się też wiejący wiaterek. Dalej asfalt do miejscowości Dębki, typowo turystycznej, ale teraz ludzi zero, za to widać przygotowania do sezonu. Nie lubię turystyczniej komercji jakiej mam w okolicy wiele, za to sama miejscowość bardzo ładna. Zatrzymujemy się na mostku na rzece Piaśnica, widać stąd morze więc w końcu mamy cel naszego wyjazdu. Miejsce cudowne, mgła, biały piasek, delikatny szum morza, rzeka leniwie doń wpływająca i ZERO ludzi :) Szkoda że jest tak zimno i nie mamy więcej czasu...
Powrót. Cel osiągnięty.
Kawałek mamy do "siedemnastki", trafiamy bez problemu, tutaj też spotykamy kolejnych zawodników. Narada co do strategii, mamy 11.10 i 69 km czyli ponad 7 h. jeszcze. Odpuszczamy morze, gdyby nie było tak zimno pojechalibyśmy na zachód wzdłuż brzegu. Strasznie kiepską drogą docieramy do Wierzchucina, czas na kawę, za którą w zastępstwie posłużył energetyk. Na słońcu gorąco, ale zaraz po wyjeździe daje znać o sobie wiatr od morza. Przejeżdżająca ciężarówka zrobiła niezły przeciąg, najedliśmy się strachu bo zamachało nami ostro. Zaraz z asfaltu zjechaliśmy, pchani tym wiatrem po betonowych płytach wzdłuż jeziora Żarnowieckiego docieramy na "jedynkę". Punkt umieszczony bez sensu nad brzegiem jeziora, za wałem, którego ścianą była betonowa płyta, w sam raz podłoże na wycieczkę w sztywnych butach SPD...
Dalej długi przelot asfaltem, ja po energetyku mam moc, niestety jadąc 25-27 km/h Gosia na kole się nie utrzymuje i muszę zwalniać. Pierwszej drogi prowadzącej na "15" nie było, albo mi umknęła, docieramy kolejną. Punkt malowniczo położony nad jeziorem Choczewskim, odpoczywamy chwilę na pomoście razem z głodnym łabędziem, łasym na jedzone przez zawodników bułki. Na punkcie sporo ludzi, większość z rowerowej setki. 12.38 i 91 km w nogach.
Dojazd do "7" ciężki, droga jest ale błoto po osie, czasem można bokiem objechać ale większość z buta.
W końcu normalna droga, jest punkt, "pik pik" i dalej w drogę. Na podjeździe przed Dąbrówką (jakieś 6%) żaba zgłasza że ją boli kolano, podnosimy trochę siodło, każę jej nie cisnąć, tylko młynek na podjazdach. "dwójka" trafiona bez problemu. W Chynowie przerwa pod sklepem na uzupełnienie napitków oraz bułkę z kiełbasą (chyba będzie powoli nowa tradycją - trzeci pod rząd wyjazd), bo słodkie już nie wchodzi. "14" dosyć trudna, trochę podpowiedział nam spotkany "setkowicz" wracający z punku, resztę pojechaliśmy po śladach. 14.52 i 121 przejechanych kilometrów. Wyjazd trochę niefortunnie, powinniśmy zawrócić, a tak nadłożyliśmy trochę drogi, szczęśliwie że asfaltem. W tych okolicach bardzo dużo piechurów, co chwila pada "cześć" mijanym grupkom :) "Szóstkę" którą ominęliśmy rano tym razem zaatakowaliśmy od północy. Także i tym razem nie obeszło się bez małych problemów, które rozwiązaliśmy tak że Gosia pojechała w jedną, ja w drugą stronę...komunikacja telefoniczna :)... i kolejny punkt nasz. Wracamy tak jak zaczynaliśmy, po swoich śladach, to kolejna wtopa, bo raz że niedaleko była droga asfaltowa, to i trafiliśmy na błoto od którego zaczęliśmy tą edycję Harpagana.
Kawałek ruchliwą krajówką, tragiczny asfalt za Strzebielinem, dający się we znaki długi podjazd, punkt ("10") bardzo prosty, choć opis nijak się do niego miał (zresztą nie ten jeden). Jest 16.35, jeszcze prawie 2h. Pojawia się propozycja zaliczenia "18", Gosia chce zjechać bo jest stąd rzut beretem do bazy, a ja pociąłbym jeszcze na "czwórkę". Wracając do trasy...pokluczyliśmy trochę po lesie (gubiąc się oczywiście) tak a by mieć jak najlepszy wyjazd na kolejny punkt. Czadowy zjazd na koniec, momentami -15%, ze 2 minuty bez kręcenia z wiatrem we włosach :).
Kwintesencja.
Chyba dobrze że mieliśmy największa górkę na "fajrant", większość od niej zaczynała - bez rozgrzewki byłby zgon. Patrząc na zegarek wiem że już dalej raczej marne szanse zdążyć, więc jedziemy na spokojnie, bez spiny. Ponad godzina czasu, do mety z 5-6 kilometrów. Wpychanie rowerów po schodach nie było lekkie, sam widok ze szczytu nie był też nagrodą, sporo przesłaniają drzewa.
W dół.
W życiu nie zjeżdżałem z takiej góry jeszcze, Gosia wogóle rower sprowadzała !!!!, klocków zużyłem podczas trasy tyle co w domu przez cały rok chyba:). Dalej już wspomniane 5 km do mety, docieramy o 17.46, 45 minut przed czasem mając przejechane 158 km.
W nieoficjalnych jeszcze wynikach jestem na 64 miejscu, za to żaba kolejny raz przywlokła ze sobą do domu kawał żelastwa w kształcie litery H :) Dałoby się urwać pewnie z godzinę, plus czas jaki pozostał do limitu i zaliczyć jeszcze jeden, dwa punkty kontrolne. Ale albo jazda z językiem w szprychach, albo dobra zabawa.... Impreza super, było parę niedociągnięć, ale ogólnie zalety bardzo przeważają. Świetne trasy, krajobrazy, doskonała pogoda, prawie bez wiatru i ze świecącym słonkiem. Super ludzie, wieczorne pogaduchy przy piwku...
(mówiłem że jak Gośka zrobi zdjęcie to nie wyjdzie...to i tak jest to najlepsze :P)
Edycja jesienna będzie na pewno kolejnym punktem w tegorocznym kalendarzu.
Dane wyjazdu:
176.60 km
0.00 km teren
07:24 h
23.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Śniardwy
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 1
Drobna modyfikacja trasy sprzed miesiąca, tak aby zajechać nad Śniardwy. Pochmurno, słońce trochę błysnęło zaraz po świcie, minus 2, kierunek wiatru stały tylko raz wiał, raz była cisza.Przed Orzyszem przerwa na rozciąganie na przystanku PKS. Dalej jedziemy 16tką, w Okartowie odbijamy na Nowe Guty. Fajna droga tylko strasznie kiepski asfalt. Fotka tytułowego jeziora i dalej w stronę Pisza, do Rucianego jedziemy przez Wejsuny.
Kolejna fajna droga, tutaj już super nawierzchnia, zero ruchu, dookoła Puszcza Piska i ładnie w las wkomponowane małe jeziorka.
Po drodze krótka przerwa na kanapkę i kolejną porcję rozciągania. Ruciane mijamy, kolejny foto stop nad strumykiem, stąd już blisko do Mikołajek. Wiszącym mostkiem na Plac Wolności, małe conieco i jedziemy dalej.
Tutaj żaba zaczyna marudzić, w nogach setka, na tablicy przy drodze widać "Ełk-64", ona chce do domu... udało się wynegocjować powrót przez Rydzewo odpuszczając okrążenie Niegocina jeszcze (przecież w Giżycku byłam tydzień temu... :) ). Pisałem że DW643 mógłbym jeździć przynajmniej raz w tygodniu - i się udało :). Ostatnio w OSM rysowałem gminę Miłki (jeszcze nie skończona), jest okazja sprawdzić jak jest naprawdę, na mapach satelitarnych wszystko widać z góry przecież. Od Rydzewa zaczynają się górki, bo do tej pory było ich niewiele, fajny zjazd i podjazd w okolicy nadajnika TV. Kolejny popas w Miłkach, skrótem do 656, kolejne górki, i w domu :)
Dane wyjazdu:
188.57 km
0.00 km teren
06:46 h
27.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Tour de Śniardwy & Niegocin
Piątek, 7 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 7
Trasa podobna do tej z ubiegłego roku.Za Piszem chodziło mi po głowie aby skręcić na Wejsuny, kiedyś jechałem tam autem i pamiętam że było uroczo, ale wtedy było zielono...Jadę więc krajówką, spory ruch, szczególnie dużo ciężarówek. W Rucianym foto stop z widokiem na port i zamarznięte jezioro Guzianka i tym razem skręcam obejrzeć miasteczko, bo zawsze przejeżdżałem tylko koło portu.
Dalej w stronę Ukty, za Nową Uktą zaczyna się cel mej podróży, uroczy las, z tym że...ładnie jest tutaj jak jest zielono... Chwila przy strumyku w rezerwacie przyrody Krutynia Dolna. W Mikołajkach chwila przerwy, przy Królu Sielaw, wyciągam batona z plecaka i ruszam dalej, przez kilka minut nawet świeciło słoneczko :)
Dalej w stronę Giżycka, mając cały czas jeziora po prawej stronie. W samym mieście robię postój na kanapkę przy obrotowym moście, zmarzłem przez te kilka minut więc dalej w drogę, już w stronę domu.
Mocno nie wiało, ale odtąd cały czas w twarz, do tego zaczynałem już odczuwać zmęczenie. Jadę odkrytą na street view drogą przez Kruklin, omijając w ten sposób ruchliwą i z kiepską nawierzchnią krajówkę. Droga całkiem niezła, choć momentami trochę dziur było - ale jeździło się gorszymi, więc tak nie boli, jak człowiek ma porównanie :) W Wydminach druga kanapka i tankowanie bidonu, zaczyna mnie boleć kolano (dla odmiany to drugie) więc je oszczędzam, tym samym upada pomysł dokręcenia do dwóch setek.
Kategoria >150
Dane wyjazdu:
181.90 km
0.00 km teren
06:45 h
26.95 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Tour de Śniardwy & Niegocin
Środa, 24 kwietnia 2013 · dodano: 24.04.2013 | Komentarze 7
Kolejny trening. Wczoraj kombinowałem jak by tu trasę obmyślić aby wiatr jak najmniej przeszkadzał. Zawsze rano wieje słabiej, więc w głowie urodził się pomysł wyjazdu jeszcze w nocy, przy okazji będzie kolejne doświadczenie do nocnych jazd w zaczynającym się sezonie.
Wyjazd 3.32, drogowcy malują pasy na Wojska Polskiego. Za miastem gdy kończy się oświetlenie pojawia się zachodzący księżyc w pełni, więc nie jest do końca ciemno. Ruch minimalny, za to wyprzedzające mnie ciężarówki ładnie drogę doświetlają. Wiatr niestety daje się we znaki, prędkość oscyluje między 23-25 km/h pomimo faktu że jadę praktycznie cały czas przez las. Przed Orzyszem jest już na tyle jasno że gaszę światło, a kawałek za miastem zdejmuję je z kierownicy bo trochę mi przeszkadza. Chwilkę później tak jak wczoraj obserwuję wschód słońca nad jeziorem Kocioł.
Fajna droga do Rucianego, choć to dalej walka z wmordewindem, do tego zaczął się poranny ruch. W Rucianym-Nidzie tylko fotka z drogi, mijam miasteczko kierując się na Uktę.
Droga z Ukty do Mikołajek to chyba najprzyjemniejsza część wycieczki. Gęsty las po obu stronach i sporo nowego asfaltu. Zastanawiałem się czy po drodze śnieg jeszcze zobaczę, i okazuje się, że jak najbardziej:
W Mikołajkach zawijam tylko na chwilę na ryneczek, wcinam kanapki i ruszam dalej na dalszą walkę z bocznym tym razem wiatrem.
Dmucha coraz mocniej, teren odkryty, momentami ciężko utrzymać rower. W Woźnicach tankuję bidony, starczyło jak zawsze na równą setkę :) Potem ciut lepiej bo las z lewej (od strony wiatru) i jeziorami po prawej więc jest na czym oko zawiesić.
Bogaczewo - po drugiej stronie jeziora - Rydzewo.
Wilkasy
W Giżycku kolejny raz kusi Twierdza Boyen, ehh muszę w końcu tutaj wpaść...ale nie zatrzymuję się wcale, przystaję tylko na fotkę przy obrotowym moście (tradycyjnie) i w porcie.
Miasto przemierzam normalnie - asfaltem, od zeszłego roku ul. Warszawską po remoncie wytapetowali znakami B-9. Tym razem nie skręcam na Wydminy, ale jadę kawałek dalej i do domu odbijam dopiero w Staświnach. Wiadomo czemu...bo na tej drodze są najlepsze górki w okolicy :) Tak więc na koniec trochę przewyższeń, po głowie chodzi mi jeszcze dokręcenie do równej dwusetki, ale ostatecznie odpuszczam. Do domu dotarłem równiutko o 11.00.
Od jakiegoś 150 kilometra zaczął boleć kark, po drodze trochę bolały mnie łydki, jutro ma padać więc chyba sobie odpocznę.
Kategoria >150
Dane wyjazdu:
167.61 km
0.00 km teren
06:11 h
27.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
treningowo do Kolna
Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 7
Pierwszy z serii treningów "wysiedzeniowych". Trasa ustalona aby wiatr współpracował na powrocie, nie chciałem na początek przeszarżować, gdy mając setkę w nogach w perspektywie zostanie 70 pod wiatr. Trzeba przygotować tyłek, plecy, ręce i przede wszystkim nogi pod wielogodzinne wyjazdy.Wyszło więc tak, tam i spowrotem...
Wyjazd dosyć późno, bo po 8mej, nie wiem czy zimno, zależy do czego to odnieść - było jakieś 6 stopni. Zimowe spodnie, a góra jak w niedzielę - bluza i wiatrówka, do tego lekkie długopalczaste rękawiczki. Było w sam raz.
Do Orzysza trasa znana na pamięć, trochę zagotowałem się na górkach w okolicy Buniaków, ale zawsze tak było:) W stronę Pisza zaczyna się walka z wmordewindem, trochę osłony daje las. Dalej przejazd przez Pisz nie zważając na zakazy jazdy dla rowerów (ścieżki pokryte piaskiem i oczywiście z kostki). Kawałek za miastem sikustop, cykam fotę, zdejmuję wiatrówkę i ogarniam sprawy dzwoniącego non stop telefonu na plecach...ehh te służbowe komórki...
Dalej jest ciężko, tętno 160, prędkość 22-23 km/h ale przede mną perspektywa nagrody jaka mnie czeka gdy będę tędy wracał. W Kolnie na chwilę przystanąłem w parku, zjadłem snickersa i 2 banany i po chwili ruszyłem w drogę powrotną.
Pisałem coś o nagrodzie? Taaaaak, tak chcę zawsze :) cztery dyszki na liczniku, cisza w uszach, a tętno 130 :)Droga do Pisza mija momentalnie, choć zaczynam czuć ból pleców i lewego łokcia, także lewe kolano się odzywa (kontuzja ciągnie się od zeszłego roku), całe szczęście nie boli, po prostu je czuję. Kawałek za Piszem wizyta w sklepie, tankuję bidony - tutaj ciekawostka - nie wiem czy to przez fakt że rama jest mała, czy tak niemieccy inżynierowie wymyślili, ale na rurze podsiodłowej duży jednolitrowy bidon się nie mieści...Kolejny kawałek dalej robię fotę tak jak w 2011 i 2012 roku w tym samym miejscu, z tym że wtedy były to majowe wycieczki do Pisza. Teraz jestem tu wcześniej i na dłuższej trasie.
Cały czas czuję ból w części krzyżowej kręgosłupa, tyłek w porządku, to dobrze bo obawiałem się nowego siodła. Od Orzysza wiatr już tak nie pomaga, w lesie czuć zdecydowanie że jest chłodniej, śnieg jeszcze z tydzień poleży nawet jak będzie tak ciepło jak dziś.
Rower pasuje idealnie, "S" wcale nie jest za mały, super tłumi dziury w asfalcie, niby czarny też jest karbonowy ale różnica jest wielka. Trening udany, myślałem że bardziej wymordowany wrócę, trochę bolało to i tamto, ale po to właśnie pojechałem aby się organizm do jazdy przyzwyczaił i żeby bóle pojawiały się trochę później niż wcześniej.
Kategoria >150
Dane wyjazdu:
185.65 km
0.00 km teren
06:31 h
28.49 km/h:
Maks. pr.:48.24 km/h
Temperatura:15.0
HR max:153 ( 82%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czarny - sprzedany
Kółko przez puszczę augustowską
Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 0
Miałem już długich tras w tym roku nie robić, ale chęć była silniejsza... :)Wyjechałem dosyć późno 5.50, pochmurno, całe szczęście niezbyt zimno (12 stopni), wiartu praktycznie brak. Do Augustowa trasa znana na pamięć, zaczęły zbierać się stalowe chmury które towarzyszyły mi przez całą wycieczkę. Jadę cały czas na blacie, inaczej niż ostatnio, a noga na szczęście nie boli. W Augustowie przejeżdżam przez pusty jeszcze rynek, potem nad Nettą i DK 16 przez las kieruję się do sanktuarium w Studzienicznej. Tutaj także jeszcze pusto, wszedłem na chwilę do drewnianego kościółka, zajechałem na wyspę, zjadłem kanapkę i ruszam w stronę Przewięzi. Zaraz za śluzą którą obserwowałem 2 tygodnie temu skręcam w las. Robi się cicho, ruchu praktycznie zero, drogi przyzwoite - tylko ja, zieleń asfalt i te ciemne chmury nademną... Zwiedziłem śluzy króre były przy szosie, przynajmniej trzy zostały niezaliczone, trzebaby jechać tam szutrówkami lub leśnymi drogami. Kawałek trasy pokrywał się z Brevetową trzysetką, więc ją już znałem, a odcinek od Lipska do Augustowa także jest mi znajomy i pamiętam że też mi się podobał. Dziś z Augustowa wróciłem przez Rajgród, po drodze widziałem kilka mokrych fragmentów asfaltu, a sam wpadłem przed samym Ełkiem na 2-3 minuty mżawki (nawet nie zatrzymywałem się aby się ubrać).
parę fotek
Kategoria >150
Dane wyjazdu:
153.14 km
20.00 km teren
07:26 h
20.60 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Puszcza Borecka i Park Miniatur w Gierłoży
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 1
W końcu udało się zwiedzić chociaż trochę Puszczę Borecką i nawet dotrzeć spory kawałek dalej.Pogoda nie nastrajała optymistycznie, cała trasa pod wiejący silnie wiatr z zachodu, początkowo zimno i wśród czarnych, szybko biegnących po niebie chmur. Tempo rekreacyjne, wszak nie jadę sam, ale Gosia dzielnie się z tyłu trzymała na kole chroniąc się przed wiatrem. Podczas wolnej jazdy można wiele interesujących rzeczy dostrzec na trasie pokonywanej dziesiątki razy, których się wcześniej nie widziało :) W Wydminach robimy krótki postój pod sklepem, następny również króciutki w Sołtmanach aby sprawdzić drogę.
Sołtmany - w tle jezioro o tej samej nazwie© dodoelk
szukam drogi...© dodoelk
wjeżdżamy do Puszczy Boreckiej© dodoelk
uśmiechnięta żaba na rowerze© dodoelk
Wjeżdżamy do puszczy zaraz za miejscowością Jurkowo. Super las, gęsty, ciemny, inny niż w okolicy. Dużo drzew liściastych, grabów i dębów co się w lasach rzadko zdarza. Fajnym asfaltem docieramy najpierw nad jezioro Wolisko a chwilę potem do Stacji Hodowli Żubrów.
ależ On jest wielki z bliska, a jaką ma fajną kudłatą mordkę...© dodoelk
tego chyba nie trzeba opisywać...© dodoelk
...dobrze posiedzieć tfu...postać przy żubrze...© dodoelk
Chwilę odpoczęliśmy, zjedliśmy i ustaliliśmy że pojedziemy do Kętrzyna (plan B był inny, przez Węgorzewo do Mamerek i koniec podróży w Giżycku). Jedziemy jeszcze na chwilę do Czerwonego Dworu, kawałek po śladach wracamy się i opuszczamy puszczę, jedyny w regionie kawałek zachowanego lasu pierwotnego. BYŁO WARTO. GORĄCO POLECAM.
czarna struga, kilkanaście kilometrów dalej zmieni nazwę na rzekę Ełk, swoją drogą ciekawy bursztynowy kolor wody w promieniach słońca© dodoelk
Czerwony Dwór, ciekawy malutki kościółek w kształcie kwadratu© dodoelk
Dalej kolejny krótki przystanek w Jeziorowskich na małe zakupy z super widokiem na jezioro Gołdapiwo. W Kruklankach nie zatrzymujemy się wcale, mnóstwo turystów to nie jest to...Dalej fajną drogą do Pozezdrza i Sztynortu. Tutaj spory ruch samochodów głownie z literką "W" jako pierwszą na tablicy rejestracyjnej. Sztynort mijamy jeszcze szybciej niż Kruklanki, tłum niesamowity, jedyną rzeczą godną uwagi jest pałac, niestety zniszczony, zresztą widziałem go w ubiegłym roku, pod koniec września był tutaj błogi spokój.
przystanek w Jeziorowskich© dodoelk
jezioro Dargin© dodoelk
na moście...po lewej j. Dargin...© dodoelk
...na tym samym moście z tym że po prawej...w oddali j. Mamry© dodoelk
Dalej we znaki dał się prawie 5-cio kilometrowy odcinek brukowanej drogi, gdzie nas nieźle wytrzęsło, a gdy się skończyła dziurawy asfalt pod kołami był jak zbawienie :)
Bunkrów w Gierłoży nie zwiedzaliśmy, byłem tutaj kilka razy. W zasadzie nie ma co zwiedzać, są tu taj przecież tylko ruiny. Co innego rzut beretem dalej - w Mamerkach gdzie są zachowane w całości, ale po raz kolejny nie udało się tam dotrzeć. No cóż, będzie cel na kolejną wycieczkę. Muzeum miniatur Warmii i Mazur to całkiem fajny pomysł, część budowli widziałem, części nie, a były też interesujące o których istnieniu nie miałem pojęcia, tu po raz kolejny - będzie cel na następne wycieczki.
park miniatur© dodoelk
Święta Lipka© dodoelk
park miniatur© dodoelk
park miniatur© dodoelk
śluza Leśniewo© dodoelk
w tle zamek w Malborku© dodoelk
dwa nagie miecze....© dodoelk
Dojechaliśmy do Kętrzyna, byłem tutaj dawno i wcale dobrze miasta nie wspominam, ale jest ładnie. Albo wypiękniało, albo podczas moich wizyt w młodości zwracałem na co innego uwagę. Pokręciliśmy się trochę po mieście, poczekaliśmy na pociąg i w ten sposób dotarliśmy do domu.
Kętrzyn. ratusz.© dodoelk
Kętrzyn. Pod ratuszem w centralnym punkcie pomnik Wojciecha Ketrzyńskiego.© dodoelk
To druga stopięćdziesiątka małżonki, przejechana w bardzo spokojnym tempie z wieloma przystankami. Forma rośnie :)
Dane wyjazdu:
153.53 km
0.00 km teren
05:27 h
28.17 km/h:
Maks. pr.:60.21 km/h
Temperatura:25.0
HR max:175 ( 94%)
HR avg:144 ( 77%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: kcal
Rower:czarny - sprzedany
Niedoszłe Stańczyki
Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 0
Planowałem na dziś "Stańczyki", ale nie wyszło...Po kolei.
Chciałem pojechać tylko z Darkiem, ale skończyło się na tym że jedziemy normalnie na miejsce niedzielnej zbiórki, a potem się zobaczy (wyjechałem trochę wcześniej to zrobiłem jeszcze małą rundkę po mieście). Tylko sześciu nas było, reszta pojechać miała na jakiś wyścig w Prostkach (pierwsze słyszę o jakimś wyścigu), kierownik - pan Edward zarządził kierunek Augustów. Tak więc kalkulujemy trasę - Lipsk i powrót - nie, Suwałki - tak, a potem się zobaczy.
Początek bardzo spokojny, do Kalinowa nawet 25km/h na liczniku nie było, tam się rozdzielamy, Edward z Adasiem jadą na setę do Augustowa, a my (ja, Dario, pan Jurek i Tomek na góralu) suniemy do Cimoch a potem do Suwałk. Fajna jazda, pięciokilometrowe mocne zmiany, wiatr za bardzo nie przeszkadza, tylko te pęknięcia na asfalcie... Chłopcy na dwusetkę (i to po dobrych górkach) się jednak nie decydują i wcale im się nie dziwię, jeśli nawet sety w tym roku nie przejechali. Suwałki mijamy bokiem, przy zalewie, i dalej z wiatrem spokojny, szybki lot do Filipowa.
Tutaj to wieje...wiatraków na horyzoncie pewnie z setka© dodoelk
ekipa pod wiatrakiem© dodoelk
Wiedzieliśmy że przed samym miasteczkiem jest niezła górka więc każdy nastawił się na szybki zjazd (60,21 km/h). Pod sklepem przystanek na bolero i drożdżówkę, i decyzja że wracamy do domu, opcja jazdy do Kowal odpadła.
w przerwie na siku - fajny strumyk wypływający z j. Garbas© dodoelk
Tak więc dosyć kiepską drogą docieramy do Olecka, tradycyjnie na lody. Powrót pod wiatr DK65 z bardzo dużym ruchem i strasznymi koleinami, pan Jurek odpada za Gąskami i dalej już we trójkę wjeżdżamy do miasta. Z Dariem dokręcamy jeszcze do stu pięćdziesięciu po obwodnicy.
Kategoria >150