KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189391.06 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.60 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

>150

Dystans całkowity:6415.18 km (w terenie 188.00 km; 2.93%)
Czas w ruchu:267:46
Średnia prędkość:23.96 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:8831 m
Maks. tętno maksymalne:175 (94 %)
Maks. tętno średnie:144 (77 %)
Suma kalorii:45267 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:173.38 km i 7h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
162.70 km 0.00 km teren
09:51 h 16.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Harpahan H-58 Bożepole Wielkie

Sobota, 19 października 2019 · dodano: 21.10.2019 | Komentarze 0

Noc jak zwykle słaba, budziłem się ze 100 razy. Szybkie śniadanie, ubieranie i można przypinać numer do roweru. Dogaduję się z Tomkiem i ruszamy razem, ja dwie Gośki, Tomek i znamy mi już z Abentojry Grzesiek. Nie mam czołówki, więc do pierwszego punktu tylko jadę, mapy nie widząc. Szybko robi się jasno, można gasić światło i w końcu uczestniczyć w nawigacji. Całkiem sprawnie idzie podejmowanie grupowych decyzji, praktycznie zero błądzenia, pomijając jeden punkt gdzie ewidentnie był błąd na mapie. W lesie jest zupełnie inaczej niż na Mazurach, są grzyby, duże kałuże i sporo błota. Na jednej z kolein Gosia wywraca się, na szczęście ląduje na miękkim. Z kompletem punktów meldujemy się w bazie trochę po 7miu godzinach. W sumie niezły wynik. 

W bazie szybka szama, kawa i lecimy dalej, już bez drugiej Gosi, która jak się okazało jechała turystycznie, poza konkursem. Na dzień dobry Jelenia Góra, podjechałem całkiem sporo, pomijając fragment piachu i tam gdzie odrywało mi przednie koło. Gosia na górze mówi o rezygnacji, boli ją dłoń i bark po upadku. Tomek też zostaje mocno w tyle, jest świeżo po chorobie i chyba jednak nie do końca się wyleczył. Kolejny dłuuuugi ale lżejszy podjazd, na punkcie zlokalizowanym na mostku rozdzielamy się. Gosia z Tomkiem wracają do bazy, ja z Grześkiem jedziemy jeszcze coś upolować. Choć ochoty to już nie mam. Miałem za to ochotę (jeśli już mi się nigdzie nie spieszy) na gorącą kiełbę z ognia, ale po dotarciu na PK2 po ognisku pozostał tylko szary popiół i obsługa sprawiająca wrażenie że są tam za karę. Nicto, zjadłem zimną i czas wracać po drodze zgarniając jeszcze jeden punkt. Na metę docieramy prawie 2,5h przed końcem limitu czasu. 

Sportowego zacięcia nie było, aby myśleć o zaliczeniu wszystkiego pierwszą pętlę trzeba byłoby zrobić z godzinę szybciej. Wykonalne, ale jadąc w mocnej grupie i tnąc mocno wszystkie postoje. A tak... czy będę dwudziesty, czy czterdziesty nie ma żadnego znaczenia. Jechałem dopóki mi się chciało.Pogoda łaskawa, pokropiło tylko troszkę, wiatr odczuwalny ale nie zabijający chęci jazdy. Piękne tereny, na pewno do kolejnej tu wizyty za jakiś czas.
Gosia całkiem niechcący zajęła 2 miejsce, poziom dziewczyn w tej edycji był bardzo mierny.


IMG-20191020-164704371

Kategoria >150, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
157.90 km 0.00 km teren
06:32 h 24.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Wigry

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · dodano: 16.08.2019 | Komentarze 0

Mieliśmy ruszać na Podlasie, ale Gosia wstała z bólem pleców i wyjście na rower odpuszcza. Trzeba było opracować plan awaryjny. Już od jakiegoś czasu miałem chęć ruszyć na objazd Wigier, tak bardzo mi się tam w ubiegłym roku podobało. Tylko szosą czy terenem? Terenem.

Staruję pustym miastem o 7.30, w lesie zimno (12 stopni), na słońcu przyjemnie, więc wiatrówkę zdejmuję. Szesnastka pusta, wiatr lekko popycha, super. Przed Kalinowem postanawiam sprawdzić terenowo-kostkowy skrót koło cmentarza, całkiem niezły, ale za wiele drogi się tam nie oszczędzi. Ciśnienie podnosi mi jakiś burak z Pucka mijając mnie wypasionym SUVem dosłownie 10 centymetrów. Oj gdybym cIĘ wtedy dorwał...Całe szczęście dalej jadę już po lokalnych zadupiach. Nadal pusto, drogi dobre lub bardzo dobre, same fajne szutry oraz leśne drogi i jestem w Gawrych Rudzie. Tu pojawia się turystyczna komercja. Uciekam stąd czym prędzej na puściutki (kilku biegaczy tylko) przejazd kładką nad Czarną Hańczą, potem super singiel wzdłuż Wigier. Zbliżając się do Klasztoru coraz większy ruch, tego się spodziewałem, bo dziś jest Jarmark, na którym występować będzie także mój zespół. Niestety jeszcze ich nie ma, a czekać w tłumie i zapachu smażonej kiełbasy nie mam ochoty.

Kawałek GreenVelo, sporo rowerów na szlaku i poza nim, wszak tereny bardzo atrakcyjne. Skręcam na wieżę widokową, piękny widok na południową część jeziora i trzeba rozejrzeć się za sklepem. Znajduję go niedaleko, w Atenach, fajna miejscówka, ale 6 km fatalnego asfaltu, brrrr. Wciągam colę i big milka. Niechętnie ruszam dalej, bo w cieniu było tak fajnie, a mnie czeka jeszcze 60 km walki z wiatrem. Umordowałem się porządnie...

Trasa wokół Wigier jest super, jezioro jest piękne, a tereny malownicze. Na pewno jeszcze się tam wybiorę, tylko może już na spokojnie, pomijając 100 km jakie trzeba dołożyć aby tam dojechać i wrócić. Muszę także zmienić siodło w rowerze. Na 50-60 km nie ma problemu, ale chcąc jechać jakąś dłuższą wycieczkę dupa będzie miała problem. W zasadzie od połowy trasy nie mogłem sobie znaleźć miejsca na siodełku, ciągle coś przeszkadzało.

IMG-20190815-101926732

IMG-20190815-102130618

IMG-0082

IMG-0091

IMG-0097

IMG-0076

IMG-0095

Kategoria >150


Dane wyjazdu:
165.70 km 0.00 km teren
06:05 h 27.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Żmudne kilometrów zbieranie

Czwartek, 7 marca 2019 · dodano: 08.03.2019 | Komentarze 0

Wolne wziąłem wcześniej, załatwiłem sprawy z samego rana i można było ruszać. Wieje bardzo mocno, więc rezygnuję z dłuższej trasy. Jest ku temu więcej powodów, głownie bolące plecy i obite kilka dni wcześniej kolano, udo i łokieć. Zdejmuję w końcu szosę z wieszaka, dziwnie tak jakoś, strasznie wąska kierownica...Stopni 5, ani zimno ani ciepło, w sumie to przed wyjazdem zastanawiałem jak się ubrać. Ostatecznie jadę w wersji zimowej i to był dobry wybór. W Mrozach wyjeżdżam na otwarty teren i zaczyna się wpier..., gdy jest centralnie pod jest tylko ciężko, ale boczny potrafi przestawić rower. Latam na linii Kopijki-Prostki, fragment w lesie jest ulgowy, więc wykorzystuję go częściej. Do stówki szło nieźle, pomijając momenty elektrycznego bólu w pośladku i lewym udzie. Potem już zaczyna się trening, mam dość, mus tylko dokręcić do 120, wykonać plan minimum i wracać. Na odcinku z solidną wichurą w plecy trochę odżywam, mam jeszcze dwa łyki więc skręcam na drogę do nadleśnictwa. Tutaj kilka rundek i zupełnie wyzuty z sił jadę do domu.

Odkąd sięgam pamięcią, zawsze ten pierwszy wypad był straszny, więc nie ma się co dziwić. Może gdyby tak nie wiało, aż tak mocno zmęczony bym nie wrócił. Najważniejsze że zrobione podwaliny do kolejnych wyjazdów, mus zająć się plecami i szukać najbliższego pogodowego okienka.

Kategoria >150


Dane wyjazdu:
187.50 km 0.00 km teren
09:25 h 19.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Harpagan H-56 Kwidzyn

Sobota, 20 października 2018 · dodano: 22.10.2018 | Komentarze 0

Cała trasa pokonana razem z Andrzejem, Pawłem i Dareckim. Dużo asfaltów, punkty bardzo łatwe, tylko z jednym trzeba się było trochę pomęczyć. Do 10tej zimno w palce u nóg, koło południa wyszło słońce, ale co chwila chowało się za chmurami, więc zimno/ciepło było na przemian. W pewnym momencie Gosia stwierdza że ma dość, a że taki mieliśmy plan (jechać dopóki sprawia to przyjemność) dziękujemy kolegom za wspólne kilometry i już po ciemku wracamy do bazy.

Gdybym nastawił się na zdobycie wszystkiego byłaby duża szansa na tytuł. Tempo jazdy było marne, sam pojechałbym sporo szybciej i mniej czasu tracił na punktach. No ale plan był inny i został wykonany w 100 %.

















Kategoria >150, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
184.50 km 0.00 km teren
07:31 h 24.55 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

igraszki z wiatrem

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 0

Mieliśmy ruszyć wieczorem, tak aby wiatru uniknąć i ewentualnie skorzystać z jego pomocy w końcówce. Byliśmy już na zewnątrz z rowerami kiedy się mocno rozpadało... W sumie niedługo potem z zachodu szła niezła burza, na którą na pewno byśmy się nadziali. Trzeba więc trochę plany zweryfikować, bo tylu kilometrów ile chcieliśmy zrobić się już nie da.

Ruszamy chwilę przed świtem, wieje ale da się jechać, męczące są jedynie mocne podmuchy. Stajemy na pauzę na moście w Pięknej Górze i ustalamy że jedziemy do Kętrzyna i wracamy. Wiatr się z każdą chwilą rozkręca, przed Kętrzynem wieje już naprawdę mocno. Po nawrotce w uszach cisza, jaka ulga...

Gosia postanawia jednak wydłużyć nieco trasę i pojechać na Wilkasy i Szymonkę. Dla mnie bomba. Trzeci raz w ciągu miesiąca tu jestem. Kilka minut przerwy na kawę i pączka, trochę walki z bocznymi podmuchami i wreszcie kierujemy się na wschód. Zdejmujemy nogawki, bo zrobiło się ciepło, rozciągam się bo niepokojąco odzywa się lewe kolano. Gosia więcej dokręcać nie chce, z moich wyliczeń wynika że zabraknie jakieś 15 km do dwóch setek. Cały czas czuję to kolano, jest tak jak na MRDP. Gdy jest lekko nie czuję nic, ale na każdym podjeździe odzywa się niestety. Odkładam więc na bok myśl o dokrętkach, a w domu rzucam się na wałek - dawno nie korzystałem.

Kategoria >150, z Gosią


Dane wyjazdu:
182.00 km 0.00 km teren
06:32 h 27.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

plany były inne...

Niedziela, 13 maja 2018 · dodano: 14.05.2018 | Komentarze 0

...ale się posypały.
Ruszam sam trochę po 6tej. Chciałem zajechać nad Ublik Mały, ale wtedy by mi zegar tykał nad głową, więc wizytę tamże odkładam na następny raz. Zjeżdżam tylko z serpentynki przed Pamrami i wracam do domu na śniadanie i po Gosię. Wspólne jedziemy na zbiórkę, choć wiem że może być ogień i po kilku kilometrach zostaniemy sami. Jednak jedziemy wspólnie, czekając na dziewczyna na pagórkach, tempo zacne, zważywszy na wiatr w twarz. Dawno się tak nie napracowałem będąc na czele peletonu. W Augustowie mały popas, potem oglądamy walkę na trasie maratonu MTB, dopingując kolegów i walcząc z latającymi krwiopijcami. Powrót bajkowy, bo wiatr w końcu oddał to co wcześniej zabrał.

Kategoria >150, z Gosią


Dane wyjazdu:
178.40 km 0.00 km teren
07:11 h 24.84 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

turystyka z Małgorzatą

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 24.07.2017 | Komentarze 0

Planów było kilka, ale wybraliśmy ten najkrótszy. Gosi rekordowy dystans w tym roku to jakieś 150 km zrobione w kwietniu. Od tamtej pory żadnej nawet 50tki...
Ruszamy trochę po 5tej, już spory ruch w mieście. Droga do Orzysza mija bardzo szybko, kilka razy się pytałem czy aby za szybko nie jedziemy, ale to chyba zasługa wiatru w plecy. Mocno nie wiało, ale zawsze coś. Słońce chowa się za chmury, w sumie to dobrze, bo przez cały czas będziemy mieli idealną do jazdy temperaturę rzędu 22-23 stopni. Wreszcie kończy się krajówka, odbijamy na Wejsuny. Super droga przez Puszczę Piską, kiedyś już tam byłem i na pewno jeszcze wrócę. Urocza trasa do Mikołajek, zawsze byłem tutaj na początku wiosny, teraz jakaś masakra. Sznury aut, cała Polska się chyba na Mazury zwaliła - a jest 8ma rano...Niedziela. W Mikołajkach robimy przerwę na bułę i pepsi pod Królem Sielaw, odwiedzamy port i trzeba się ewakuować. Zaczyna się robić gęsto. Niestety gęsto test także na drodze do Giżycka, gęsto jest w Rydzewie, spokojniej robi się dopiero za Wydminami. Po jakichś 110 km żaba zaczyna marudzić, wiedziałem że ten moment nastąpi i byłem nań gotowy. Robimy jeszcze przerwę na lody w Wydminach, wiatr odbiera z nawiązką to co rano dał. Końcówka to już tempo ślimacze, Gosia stwierdza że się cieszy nie porywając się na dystans 200+ ze sporo większą ilością podjazdów.

Jeśli chodzi o mnie, to trening toto żaden. Czas ucieka, może jeszcze ze dwie trzysety udałoby się przejechać.




Kategoria z Gosią, >150


Dane wyjazdu:
179.00 km 0.00 km teren
06:53 h 26.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dokrętka

Sobota, 17 czerwca 2017 · dodano: 20.06.2017 | Komentarze 0

Z powodu rezygnacji z trasy we czwartek mus był złapać gdzieś brakujące kilometry. Piątek w większości przespałem (z przerwami na jedzenie), zadek potraktowany pantenolem, a kolana zimnymi okładami.

Ruszamy chwilkę po 5tej, bez planu, Czasu mamy na maksymalnie do 13tej. Jako że tyłek i dłonie jeszcze do siebie nie doszły, nie chcę dziurawych dróg. Postanawiam ruszyć na Marchewki i tak też jedziemy. Plany weryfikuje jednak wiatr, okazuje się że na linii Kopijki-Prostki będzie boczny, postanawiamy tam też się kręcić. Na drugim dojeździe do Prostek zaczyna kropić, na trzecim przez jakieś 2-3 minuty zlało nas dokumentnie. Po głowie chodzi wycof, ale spoglądam na radar i widzę że chmurę mamy już za sobą. Dużym plusem deszczu jest fakt, że tyłek przestałem czuć wogóle (jak na BBT). Poza rundami tam i spowrotem robimy po jednym wypadzie na Tamę i wokół Regielskiego oraz przerwy na pierwsze i drugie śniadanie w piekarni w Prostkach.Pod koniec znowu przypomniał o sobie zadek, ale nie było tragedii, za to z kolanami było bardzo dobrze, czułem jedynie w momencie gdy mocniej przyciskałem.




Kategoria >150


Dane wyjazdu:
151.80 km 0.00 km teren
05:49 h 26.10 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

pierwsza szosa

Niedziela, 5 marca 2017 · dodano: 06.03.2017 | Komentarze 0

Ruszamy przed siódmą, zaraz za miastem słyszę, że coś szoruje w kole. Przy składaniu zapomniałem o podkładce i opona lekko trze o widełki. Gosia zostaje, ja cofam się do domu, dorzucam brakującą podkładkę i wracam do małżonki. Jest zimno, jakieś 3 na plusie, sikać się chce non stop. W okolicy Klus wreszcie przebija się słońce i powoli temperatura rośnie, całkiem przyjemnie bo wieje minimalnie (jeszcze). Między Bemowem a Drygałami spory kawałek nowego dywaniku, w końcu zniknęły straszne dziury w wiosce. Odbijamy po kilka kilometrów w stronę Białej Piskiej, tutaj już wiatr czuć, dobrze że jest boczny. Przerwa na wafelka i powrót do miasta, na chwilę na Baranki i rozdzielamy się. Gosia zmierza do domu mając jakieś 90 km w nogach, (na pierwszy raz wystarczy), a ja mocniejszym tempem jadę do Kalinowa.

Przed Wysokimi spotykam kolegów z niedzielnej zbiórki, machamy tylko sobie i cisnę dalej. Rzut oka na mapę i kilometry, przypominam sobie o planie odwiedzenia wsi Dorsze. Wiem ze street view że asfalt jest, tylko w jakim stanie? Początkowo jest super - z wiatrem i sporo w dół. Potem to trzeba odpracować, bo wiatr już się mocno rozkręcił, asfalty tragiczne, chyba więcej tu nie zajrzę. Znajduję jeszcze sporo śniegu, staję na fotkę, bo i tak muszę siknąć i wyprostować się trochę. Plecy zaczynają dokuczać, odzywa się tyłek, ale siła jest - to dobrze, bo stąd jeszcze trzy dychy walki z wiatrem. Gdy dojeżdżałem do miasta zaczynały mnie podmuchy przestawiać, robi się niebezpiecznie, bo ruch spory na krajówce.

IMG 20170305 120415 1
Kategoria >150, z Gosią


Dane wyjazdu:
171.60 km 0.00 km teren
06:36 h 26.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

za zimno na coś więcej

Środa, 16 marca 2016 · dodano: 16.03.2016 | Komentarze 1

W niedzielę nie było czasu na nic więcej, lukam więc w prognozę i widzę że środa ma być bez deszczu i ze słabym wiatrem. Zaklepuję więc na ten dzień urlop. Muszę iść z synem na badanie, więc nie mogę ruszyć skoro świt, szkoda, bo z każdą chwilą ma się wzmagać siła wiatru. Ruszam o 8mej, pięknie, słonecznie, większość aut z wyskrobaną dziurką na przedniej szybie, trochę przymroziło. W lesie trochę ślisko, ale już w Sędkach słońce chowa się za chmurami, a w jego miejsce pojawia się On. Zimny, upierdliwy, nieczuły na moje prośby (najpierw) i groźby (potem). Wieje. 
Pierwszą przerwę robię w Wieliczkach, rozciągam się , obniżam ciut, ciut siodło, bo czuję mocno ścięgno za lewym kolanem - pomaga. Generalnie nie jest źle, chociaż zaczyna mi być zimno w stopy, to uczucie towarzyszy mi już do końca. Od Raczek miła zmiana, wrzucam na dużą tarczę i frunę czasem tylko dokręcając - tak to można jechać :) Jechać do centrum Augustowa czy olać, jadę - jest z wiatrem. Pod Zygmuntem wyciągam Snickers-a, on znowu nie chce...jak co roku. Kolejne rozciąganie i w drogę. Lekko nie będzie. Gdy wyjeżdżam z miasta wiem że plan zrobienia 200 km legł w gruzach, gdy wrócę prosto do domu będzie tylko 130. Trzeba kombinować, tych kilka kilometrów pod nieźle dało w kość, skręcam na Łabętnik. Fajna droga, kupa krótkich hopek, asfalt położony kilka lat temu już niestety mocno spękany. Do Borzym po dziurach i pod, przemilczę ten fragment. Jakoś turlam się do Wiśniowa, tu trzeba podjąć decyzję. Albo wracać do domu centralnie pod, albo przesunąć agonię o 10 km i jechać do Prostek. Wybieram to drugie. W Prostkach czuję że mam siłę, plecy nie bolą, może by tak jeszcze coś się udało...Odwiedzam więc piekarnię kupując prowiant. Krajówką jeżdżę bardzo rzadko z powodu dużego ruchu, tak też było teraz. Do tego był jeszcze On, jak wampir wysysający całą frajdę z jazdy. Ciężka to była dycha, a ile brzydkich słów po drodze padło...Gdy w Nowej Wsi wjeżdżam do lasu czuję się tak jakbym puścił hamulec, prawie 140 km na liczniku, w sumie młoda jeszcze zośka, gdzieś trzeba dokręcić. Jazda po mieście o tej porze to nie jest dobry pomysł, więc w las, tam jest przecież piękna droga do Nadleśnictwa. Kolejne rozciąganie, plecy dają znać już o sobie, zjadam drugą bułkę i robię 10x 2,5 kilometrowe wahadło. Tak to można jeździć....
Do domu wracam z czerwoną twarzą, widać można się opalić także bez słońca :) Zmarzłem w stopy, na szczęście w stopniu akceptowalnym, plecy odezwały się zdecydowanie później niż ostatnio, trzeba ćwiczyć dalej. Jeden na plusie przy północnym wietrze to nie jest pogoda na coś więcej. W prognozie pogoda była zdecydowanie lepsza, cóż, trzeba jeszcze poczekać.
Jak co roku, snickers z Zygmuntem © dodoelk

Kategoria >150