KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189058.27 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.65 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:2005.33 km (w terenie 90.50 km; 4.51%)
Czas w ruchu:76:19
Średnia prędkość:26.28 km/h
Maksymalna prędkość:52.69 km/h
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:173 (93 %)
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:58.98 km i 2h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.08 km 2.00 km teren
01:37 h 23.55 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Sudokrem faktycznie działa cuda z tyłkiem:) Dojazd do pracy w "cywilnych" gaciach więc trochę czułem, za to wieczorem wybrałem się na krótki tlenik już w "pampersie" i było super. W dzień duszno, wieczorem przez godzinę jechałem w deszczu, ale było przyjemnie.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
7.20 km 0.00 km teren
00:20 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

z pracy

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Powrót z roboty. Moment gdy wsiadłem na rower zweryfikował miejsca które dostały najmocniej na weekendowej wycieczce. Boli tyłek i lewy nadgarstek, ale sudokrem podobno czyni cuda...
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
613.00 km 0.00 km teren
22:15 h 27.55 km/h:
Maks. pr.:51.58 km/h
Temperatura:37.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

brevet 600 km

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 12



Na start zdecydowałem się z tydzień przed, miałem sześćsetki w tym roku nie jechać. Wybrałem się z żoną, co prawda z kontuzjowaną nogą, więc pojeździć sobie za dużo nie mogła. Na miejsce dotarliśmy wieczorem, rozbiliśmy namiot i poszliśmy się wykąpać w rzece, niezwykle urocze miejsce w lesie. Potem ognisko, kiełbaski, rozmowy i spać - wszak rano trzeba wstać. Nie wyspałem się wcale, nie ma się co dziwić, pod namiotem nie spałem z 15 lat, zresztą wszyscy powstawali wcześniej. Śniadanie, szykowanie do drogi i o 8.00 ruszamy pilotowani przez strażacki wóz bojowy OSP Lubomino. Po drodze mam standardowo problem z sensorem od licznika, więc musiałem grupę gonić, dzięki temu miałem dobrą rozgrzewkę. Parę słów pod remizą w Lubominie i ruszamy - ja w pierwszej piętnastoosobowej grupie.

Od początku dosyć mocne tempo, jadę z Jarkiem z postanowieniem że będziemy się trzymać razem w miarę możliwości. Grupa rozrywa się na coraz mniejsze kawałki, Jarek został trochę w tyle, zwolniłem nieco aby na niego poczekać, ale po chwili podjąłem decyzję że jednak dociągnę do mocniejszej grupy i powiozę się z nimi. Jechało mi się świetnie, jednak na dużej tarczy od razu zaczynał mnie łapać ból nogi. Po drodze niewiele widziałem dookoła, jedyne co zapamiętałem to fajne krajobrazy w okolicy Reszla, pozakrywane dachy domów bo nawałnicy jaka przeszła nad Bisztynkiem kilkanaście dni wcześniej i przepiękne sanktuarium s Świętej Lipce. Na stację w Kętrzynie wjechaliśmy o 11.30 w grupie bodajże sześcioosobowej.

Dalej również tempo podobne, cały czas sporo górek, takich jakich na Mazurach wiele, z nimi nie mam żadnych problemów, za to pojawia się problem z nogą, która coraz bardziej zaczyna mnie boleć do tego łapią mnie skurcze za łydkę, na szczęście krótkie. Koło Srokowa mam dość, fakt że jadę cały czas na końcu, ale wiatr tam też mnie dosięga (całą trasę mamy wiatr w twarz), do tego temperatura 37 stopni i mocne tempo. W głowie rodzi mi się plan, że dociągnę do Węgorzewa, zwolnię i poczekam na Grzegorza lub Jarka. Za Węgorzewem zostało nas już tylko trzech, z tyłu został Marcin, (Paweł i Piotrek zostali jeszcze wcześniej), a moje postanowienie zostania w tyle przesunęło się o kilka kilometrów, miałem dociągnąć z Czarkiem i Maćkiem do Pozezdrza. Poinformowałem chłopaków, że nie dam rady jechać 35 km/h pod wiejący w twarz wiatr, a on postanowili zwolnić. Zatrzymaliśmy się w sklepie w Pozezdrzu, gdzie minął nas Marcin jadący kawałek za nami. Potem już znanymi mi ścieżkami, zacząłem także wychodzić na zmiany bo tempo było dla mnie odpowiednie. Na drugim PK w Starych Juchach byliśmy o 15.12. Posiedzieliśmy parę minut, gdy zbieraliśmy się do wyjazdu dojechał Marcin i Piotrek, Marcin zrobił tylko zakupy i dalej jechaliśmy już we czwórkę, Paweł z Piotrkiem zostali na stacji.

W Ełku zajechaliśmy nad jezioro (ze 300 metrów od miejsca gdzie mieszkam), po drodze myślałem gdzie by tu zajechać się wykąpać, aby nie zbaczać za bardzo z drogi i nie musieć się po szutrach przebijać. Kąpiel, a w zasadzie obmycie się się bardzo nam pomogły, żar był straszny.

Kolejny przystanek w Boguszach, niedaleko od PK, ale woda szybko się kończy, poz tym Czarek miał problemy żołądkowe. Za Grajewem robi się płasko, a ja dostaję porządnego kopa i sporą część trasy jadę z przodu, wiatr trochę osłabł, zrobiło się chłodniej i do tego było kilka leśnych fragmentów. Następny przystanek przed Mońkami, dużo żeśmy nie ujechali ale postój był potrzebny. W końcu zjadłem coś nie słodkiego, bo widok batoników przyprawiał mnie już o mdłości. Po drodze kilkakrotnie Marcin zostawał w tyle, a my na niego czekaliśmy, wtedy wiedziałem już że za dnia do Białegostoku nie dojedziemy. Na punkt w Klepaczach dotarliśmy o 21.23. Wykąpałem się, przebrałem, zjadłem ale o spaniu nie było mowy, poleżałem w sumie może z godzinę. W międzyczasie dojechało sporo osób, chyba około połowy wszystkich uczestników. Po przygotowaniach do jazdy nocnej wyruszyliśmy o 23.45

To była moja pierwsza nocna jazda. Przeważnie jechaliśmy dwójkami, trzymałem się raczej z tyłu, nie na kole. Przyjemny chłodek po całym dniu w upale, wypoczynek się przydał, jechało się miło. Znowu Marcin miał mnóstwo kryzysów, zaczął zasypiać po drodze, mnie i Maćka kryzys dopadło gdzieś koło Łomży, było już jasno. W Myszyńcu gdzie byliśmy o 6.56 zaczęły mnie nachodzić myśli o zostaniu na ławce pod stacją na chociaż 5 minut snu. Skończyło się na wizycie w sklepie, zjedzeniu w zasadzie na siłę bo głodny wcale nie byłem i zamknięciu oczu na jakieś 2 minutki. Gdzieś przed Szczytnem zatrzymaliśmy się pod wiejskim sklepem, chłopcy poszli na zakupy a ja walnąłem się na trawę, chyba udało mi się na chwilę zasnąć, chociaż tego nie pamiętam, bo gdy ruszyliśmy znowu odżyłem. Dalej przyjemna droga, trochę górek i pełno zakrętów, wiatr w plecy - ciśniemy. Miałem problem z taką jazdą. Na dużej tarczy jechać nie mogłem, bo momentalnie zaczynała mnie boleć noga, na małej z kolei musiałbym mieć kadencję dobrze ponad 100 obr/min aby utrzymać tempo. Tym razem to ja zostaję, z tym że nie na górkach, bo tutaj jest cały czas dobrze, a na prostej lub na zjazdach, na szczęście siłę do jazdy mam, a senność odpuściła. Gdy wyjeżdżaliśmy z Olsztyna zadzwoniłem do żony, miała po nas wyjechać z dwoma innymi Panami. Faktycznie spotkaliśmy się w Dobrym Mieście, trochę zwolniliśmy bo to już wszak koniec trasy, zostało jakieś 15 km do celu. Najlepsze rozegrało się na ostatnich kilometrach...znienacka zerwał się wiatr, zaczęło strasznie lać. Zwolniłem, bo bałem się że będzie ślisko ale jechałem dalej, bo i tak byłem przemoczony. Po jakiejś minucie dmuchnęło tak ze niemal spadłem z roweru, zatrzymałem się a ze 2 metry przede mną z drzewa spadła spora gałąź, miałem szczęście... Do deszczu doszedł też grad, więc odwróciłem się tyłem mając ze 2 minuty masażu pleców, gdy troszkę przestało wiać ruszyłem dalej i po jakimś kilometrze, o godzinie 12.50 byłem na miejscu.

Udało się!!! Przejechałem 600 km i to wcale nie wlokąc się, a w pierwszej grupie ze "starymi wyjadaczami", uczestnikami Bałtyk-Bieszczady i Paris-Brest-Paris. Ogólnie dobrze jechało mi się w grupie, była pełna współpraca, brak zgrzytów, żadnych defektów i wypadków. Miałem po drodze kilka kryzysów, ale udało się je pokonać, zresztą wszyscy je mieli...Generalnie jest tak jak Jarek kiedyś mówił: po dwusetnym kilometrze zmęczenie jest cały czas takie samo, wystarczy jeść, pić, zdrzemnąć się na chwilę i kręcić swoje - dystans nie gra roli. Część trasy przebiegała w moich okolicach i dobrze ją znałem, na część nie zwracałem uwagi, bo jadąc w grupie nie ma takiej możliwości lub była noc. Jadąc samemu, tak jak zawsze zobaczyłbym więcej - ale na Warmię warto się wybrać. Będzie okazja pojechać jeszcze raz w tamte okolice, na spokojnie, z aparatem. Zostało też trochę gmin do zaliczenia jeszcze, a co do tych zaliczonych to doszły:

Lubomino, Lidzbark Warmiński, Kiwity, Bisztynek, Reszel, Srokowo, Grajewo, Goniądz, Mońki, Choroszcz, Turośl Kościelna, Łapy, Sokoły, Kulesze Kościelne, Rutki, Nowogród, Zbójna, Łyse, Myszyniec (pierwszy raz w w. Mazowieckim), Rozogi, Świętajno, Szczytno, Pasym, Purda, Dywity, Dobre Miasto,

Kilka zdjęć zrobionych przez żabcię:

CAD AVG = 82
Kategoria >300, zawody


Dane wyjazdu:
10.44 km 0.00 km teren
00:23 h 27.23 km/h:
Maks. pr.:33.70 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do pracy

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 0

Poranny standard, przyjemnie bo jeszcze nie gorąco, zero wiatru i trochę pochmurno.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
38.45 km 6.00 km teren
01:28 h 26.22 km/h:
Maks. pr.:33.10 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 27.07.2012 | Komentarze 0

Również była chwila przed robotą, to pokręciłem. Początek promenadą, potem Regielnica, Kałęczyny, Regiel, "autostrada" i "górną drogą" do szosy na Szeligi, lasem do obwodnicy, runda po strefie i wpadłem prosto za biurko...
Pochmurno, duszno i praktycznie bez wiatru - nie wiem co lepsze, to coś - czy pełne słońce...bo i jedno i drugie dobre na rower nie jest.
Powrót standardowo, nad jeziorem trochę chłodniej.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
34.23 km 0.00 km teren
01:19 h 26.00 km/h:
Maks. pr.:37.30 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 0

Dziś troszkę dłużej rano. Promenadą do końca, Brany, Nowa Wieś (przy Emeraldzie), jezioro tatarskie, znów promenada i otwartą już dla ruchu obwodnicą do roboty.
jezioro Tatarskie Duże © dodoelk

Powrót standard, gorąco...
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
34.03 km 0.00 km teren
01:30 h 22.69 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

Rano jeszcze przyjemnie, zapowiada się upalny letni dzień - szkoda że w robocie. Trasa jak zawsze, z tym że dziś pojechałem wzdłuż rzeki a potem przez osiedle "Zatorze"
przyjemna cisza rano nad jeziorem, zapowiada się upalny dzień © dodoelk

Po robocie do teściów, fajny fragment przez las do Przykopki, trochę przycisnąłem, powrót z synkiem na rowerze więc już lajtowo.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
21.50 km 0.00 km teren
01:05 h 19.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

Spacerkiem nad jeziorem, potem wzdłuż torów. Powrót z żabcią, bo zajechała do mnie na fajrant.
Kategoria dom/praca, z Gosią


Dane wyjazdu:
225.89 km 1.50 km teren
07:53 h 28.65 km/h:
Maks. pr.:52.69 km/h
Temperatura:
HR max:174 ( 93%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

wypełnić białą plamę

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 2

Drażniła mnie ta biała plama na mapie zaliczgmine.pl w samym rogu naszego kraju. W końcu przestało padać, więc można było wyruszyć, poza tym przydałby się dłuższy trening przed następnym weekendem.

Ruszam dosyć późno, chwilę przed szóstą kierując się w stronę Suwałk. Droga poszła sprawnie, dosyć ciepło (13 stopni), trochę pochmurno i z delikatnym wiatrem który nie mógł się zdecydować z którego kierunku ma wiać. Kiepski kawałek nawierzchni od Raczek, ale o tym wiedziałem, dlatego jadę tędy rano a nie wracam, pamiętam jak w zeszłym roku podczas pierwszej dwusetki mocno mnie wymęczył. W Suwałkach nie zatrzymuję się, pokręciłem się trochę po centrum tylko.
Pamiętam, że podczas ubiegłorocznej dwusetki były super widoki, jadę więc w stronę Rutki-Tartak a nie bezpośrednio do Szypliszek.
kawałek za Suwałkami © dodoelk

Fajna droga do Jeleniewa, wychodzi słońce, robi się cieplej, ale zaczyna wiać.
okolice Jeleniewa © dodoelk

drewniany kościółek w Jeleniewie © dodoelk

Zaczynają się niesamowite widoki, zdjęcia piękna tych krajobrazów nie oddają, trzeba tam po prostu pojechać.
okolice Jeleniewa © dodoelk

okolice Jeleniewa © dodoelk

okolice Jeleniewa © dodoelk


okolice miejscowości Gulbieniszki © dodoelk


Dalej zaczyna się las, więc widoków takich już nie ma, za to droga jest jak z bajki. Super podjazdy i szybkie zjazdy, najlepszy podjazd na koniec na wyjeździe z Rutki-Tartak w stronę Szypliszek. Widoki się kończą, za to wiatr zaczyna wiać w plecy, można więc odpocząć. Za chwil kilka jestem w Szypliszkach, mijam drogę do granicy litewskiej (korciło mnie troszkę czy się za granicę nie wybrać) i skręcam w stronę Puńska.
Puńsk. W okolicy mieszka sporo litwinów, stąd dwujęzyczne tablice z nazwą miejscowości. © dodoelk

Miejscowość nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia, więc ją tylko mijam, wracam na drogę 651, ale po kilku km zjeżdżam w stronę Krasnopola. Fajnym asfaltem przez las, jest mokro, niedawno musiało padać. Przed samym Krasnopolem mijam grupę dzieci na rowerach, fajny widok, jakieś 20 szt dziesięciolatków w kaskach na małych rowerkach. Pomachaliśmy sobie, fajnie - rośnie młode pokolenie rowerzystów. W Krasnopolu zajeżdżam do sklepu, mało piłem po drodze i dopiero skończyły się bidony. Kawałek dalej wjeżdżam do Sejn, fajne miasteczko z XIX wieczną zabudową, nie zatrzymuję się jednak, zaczyna mnie łapać ból w lewej nodze, a do domu jeszcze setka. Trochę zwalniam, do tego mam teraz pod wiatr, coraz częściej jadę na małej tarczy. Dojeżdżam do szesnastki, ruch spory ale da się komfortowo jechać. Krótki foto-stop w Gibach:
sporo starych drewnianych domów na trasie było © dodoelk

drewniany kościół w Gibach, trafiłem chyba na odpust © dodoelk

stragany pod kościołem po drugiej strony drogi © dodoelk

Zaczyna się Puszcza Augustowska, las trochę chroni przed wiatrem, droga przyzwoita, a że nie przyciskam noga już nie boli. Dojeżdżam do Przewięzi, sporo turystów, niestety nie załapałem się na otwieranie wrót śluzy.
śluza w Przewięzi © dodoelk

Stąd już rzut beretem do Augustowa, chciałem zajechać nad Nettę, ale przegapiłem zjazd więc odpocząć postanowiłem "pod Zygmuntem". Na rynku tłum niesamowity, a wśród nich dwóch chłopaków z teamu "Augustowianka". Zamieniłem kilka słów, wcześniej ucinając pogawędkę ze starszym panem na temat klasyków (starych szosówek), co zdarza mi się stosunkowo często. Po jakichś 10 minutach ruszam, nie jadę przez Rajgród jak to było w planie, bo ruch ciężarówek spory, wracam szesnastką do domu.

Wymęczyła mnie trochę ta trasa, myślałem że będzie lepiej, niezbyt dobry to prognostyk przed następnym weekendem kiedy to mam w palnie wykręcić życiówkę, ale zobaczymy. Pogoda dopisała, nie złapał mnie deszcz, tylko wiatr trochę wymęczył.
AVG CAD = 81, czas brutto 8h35min
Zaliczone gminy: Szypliszki, Puńsk, Krasnopol, Sejny, Giby.
Kategoria >200


Dane wyjazdu:
30.03 km 0.00 km teren
01:09 h 26.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 0

Dziś chwilę wcześniej wyjechałem, postanowiłem pojechać dookoła jeziora. Powrót standardowo.
Kategoria dom/praca