KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

>150

Dystans całkowity:6415.18 km (w terenie 188.00 km; 2.93%)
Czas w ruchu:267:46
Średnia prędkość:23.96 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:8831 m
Maks. tętno maksymalne:175 (94 %)
Maks. tętno średnie:144 (77 %)
Suma kalorii:45267 kcal
Liczba aktywności:37
Średnio na aktywność:173.38 km i 7h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
172.00 km 0.00 km teren
06:30 h 26.46 km/h:
Maks. pr.:50.99 km/h
Temperatura:
HR max:161 ( 86%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kolejne gminobranie

Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 08.05.2012 | Komentarze 2

Kolejny raz wpatruję się w prognozę, jest okazja na pogodny dzień to wykorzystuję zaległy urlop. Jedna z tras zaplanowanych jeszcze zimą.

Ruszam tradycyjnie rano - o 5.50. Droga do Augustowa jest mi dobrze znana, jedzie się trochę ciężko, bo raz że pod słońce, dwa że na termometrze tylko 2 stopnie, trzy że mokro od ustępującej mgły i cztery że dmucha lodowatym powietrzem z północy prosto w twarz. Jadę spokojnie, spore odcinki na małej tarczy pilnując wskazań pulsometru. Za Augustowem zaczyna się nieznane...ale...jakże piękny kawałek. Mijam kanał Augustowski, kawałek za nim kanał bystry (dużo ładniejszy ale już na fotkę nie chciałem stawać bo było zimno), a potem wspaniała droga przez puszczę augustowską. Samochodów prawie wcale, asfalt równiutki, słonko świeci, dookoła las, śpiew ptaków i szum gum...i tak przez 30 kilometrów...żadnej wioski po drodze...tylko ja,droga i piękny gęsty ciemny las. B O M B A.
kanał augustowski © dodoelk

jezioro Sajno © dodoelk

postój na siku, przy okazji można oprzeć rower o tablicę z nazwą Gminy © dodoelk

W Lipsku zaleciałem na chwilę pod widoczny z oddali kościół, myślałem że może jakąś ławkę znajdę chwile odpocząć, ale tylko cyknąłem fotkę, podniosłem nieco siodło, bo coś mnie pod oboma kolanami bolało i pociąłem dalej.
Neogotycki kościół w Lipsku © dodoelk

Droga już nie taka równa, lasu brak, za to wiatr zaczyna współpracować. Na uwagę zasługuje masa kapliczek we wsiach, po dwie, trzy gdzieniegdzie, i to takie murowane, niektóre nawet z plastikowymi dzwiami. Niestety miałem problem z telefonem, kolejny raz się zaczął wieszać, więc zdjęć nie ma. Inną niespotkaną do tej pory przeze mnie rzeczą są ławeczki przy samej jezdni pod każdym domem, sporo zajętych przez siedzące babcie a było jeszcze rano, koło 10tej.
Przed Sokółką robię tankowanie bidonów i pierwszą dłuższą przerwę, z widokiem na położony na górce kościół. To 115 kilometr.
Sokolany - sporo schodów wiedzie na górę... © dodoelk

W Sokółce na chwilę zajeżdżam pod sławny z rzekomego cudu Kościół św. Antoniego
Kościół św. Antoniego w Sokółce © dodoelk


Dalej bardzo ruchliwą DK 19, z masą ciężarówek i miejscami kiepską nawierzchnią, za to tutaj wieje już porządnie i prosto w tyłek więc jedzie się przyjemnie. Przed samym Wasilkowem nawet pościgałem się z operatorem 3CX'a, tutaj osiągam maxa prędkości i tętna. Stąd już rzut beretem do końca trasy, przejeżdżam przez miasto i zatrzymuję się na Rynku Kościuszki. Jest 12.30, dystans 163,3 km, czas jazdy 5h50min, średnia 28,01.
Rynek Kościuszki - koniec mojej dzisiejszej podróży © dodoelk

Jako że było jeszcze koło 2 h do pociągu pokręciłem się spacerowym tempem po centrum i poopalałem trochę w oczekiwaniu na pociąg.
park przed pałacem Branickich © dodoelk

pałac Branickich © dodoelk


Zaliczone gminy: Płaska, Sztabin, Lipsk, Dąbrowa Białostocka, Czarna Białostocka, Wasilków.

Fajna trasa, na pewno odcinek do Lipska do powtórnego przejechania, podróż spokojnym tempem więc większego zmęczenia brak, ale dystans też niezbyt długi. Chyba trzeba będzie nową sztycę nabyć, bo już około 1 cm ponad MAX wystaje.
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
186.19 km 0.00 km teren
06:56 h 26.85 km/h:
Maks. pr.:48.47 km/h
Temperatura:11.0
HR max:166 ( 89%)
HR avg:137 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

wyprawa po gminy

Środa, 18 kwietnia 2012 · dodano: 18.04.2012 | Komentarze 1



Pierwszy (z wielu mam nadzieję) wypadów aby wypełnić białe plamy na liście gmin. W trzech na północy, przy rosyjskiej granicy jeszcze nie byłem.

Rano drapałem się w głowę myśląc jak się ubrać, o siódmej było równe zero. Postanowiłem zgrzać się niż zmarznąć (co rzadko mi się zdarza, przeważnie wybieram odwrotnie). Ruszam o 7.50 - piękne słońce, niebo bezchmurne, nie wieje prawie nic. Do Olecka sprawnie, ale spokojnie, założyłem że będę jechał wg pulsometru, ustawiając granicę na 150 starałem się jej nie przekraczać. Potem miałem ominąć DK 65 jadąc w prawo w kierunku Filipowa i wracając w Kowalach Oleckich, ale ostatecznie pojechałem prosto. Bałem się tej drogi, dlatego zawsze jej unikałem, ale przynajmniej od Olecka ruch nie był duży, a jakość asfaltu przyzwoita.
Tutaj znika już typowy dla moich okolic las, teren jest odsłonięty, pojawiają się super widoki z pofalowanym krajobrazem, sporo widocznych wokół wiatraków - znaczy się dmucha tutaj.
Pierwsze wiatraki na trasie, to te mniejsze © dodoelk

W Gołdapi zajeżdżam do centrum, jest remont, układają kostkę, wiec przysiadam na schodach z widokiem na Magistrat.
czarny w Gołdapi na Plcu Zwycięstwa © dodoelk

Magistrat - centrum Gołdapi © dodoelk

Robię piętnastominutową przerwę na posiłek, po czym ruszam w kierunku Pięknej Góry. Kusiło mnie żeby podjechać, ale ostatecznie sobie darowałem wiedząc że jeszcze ponad setka przede mną.
Piękna Góra widok jeszcze z Gołdapi, w tle wiatraki już te dużego kalibru © dodoelk

Piękna Góra, podjazd na szczyt a po lewej wyciąg narciarski © dodoelk

DW 650 jest w przebudowie, są fragmenty zrobione, kilka w trakcie prac z ruchem wahadłowym i parę kilometrów świeżo sfrezowanej nawierzchni (oj wytrzęsło mnie nieźle). Do tego zaczyna wiać, jedzie się lekko, ale wiem że znakiem tego za chwilę będzie bolało. Zarzucam więc plan dojazdu do Węgorzewa, już tam byłem i na gzipiesie sprawdzam możliwość skrótu.
Gmina Budry zaliczona © dodoelk

Ostatnia gmina zaliczona, zmieniam kierunek na Kruklanki i tak jak się spodziewałem zaczyna wiać w twarz. Pojawiają też się lasy, więc jest trochę schronienia. Drogi przeważnie w dobrym i przeciętnym stanie, potwierdza się zasada że gminne są w lepszym stanie jak te główne. We wsi Kuty zajeżdżam na chwilę zrobić fotkę Kościołowi, który położony jest na skarpie nad samym jeziorem. W lesie widać wiosnę, podłoże fioletowe od przylaszczek.
Kościół w miejscowości Kuty © dodoelk

Ze 30 stopni w lewo od poprzedniego zdjęcia, las, podłoże fioletowe od przylaszeczek i w tle fajne jeziorko © dodoelk

Widok na chyba największe na trasie jezioro - Gołdapiwo (fajna nazwa) © dodoelk

Drugą przerwę robię w Kruklankach pod Centrum Kultury z widokiem na XVI wieczny kościół.
Kruklanki - odpoczynek pod GOK z widokiem na XVIw. kościółek © dodoelk

Dalej już znajome tereny, jedzie się ciężko pod wiatr, do tego jest mi za gorąco w kurtce a tyłek i ręce zaczynają się odzywać (dziś o dziwo nie bolał kark). Do domu docieram o 15.40.

Jak na razie kondycji na dłuższą wycieczkę w pojedynkę brak. Zrobię trochę przerwy od szosy, czas podszlifować technikę w lesie, w końcu zrobiło się sucho.
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
162.19 km 0.00 km teren
05:46 h 28.13 km/h:
Maks. pr.:54.82 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nic nowego

Piątek, 23 marca 2012 · dodano: 23.03.2012 | Komentarze 4

Trasa miała być inna, ale musiałem malucha do przedszkola odstawić i nie wyszedł wcześniejszy wyjazd- to nic, załatwimy to kiedy indziej. Plan B to objazd okolicy, tak aby wiatr jak najdłużej współpracował. Widziałem przed wyjazdem że będzie wiało i wcale nie będzie lekko.

Ruszam równo o ósmej, chłodnawo, tylko 6 stopni. Dwie bluzy z długim rękawem, czapa pod kask i spodnie z membraną i powiem że wcale nie było za ciepło. Początek pod wiatr, pojechałem zmierzyć się z okolicznymi górkami w które trasa do Staświn mocno obfituje. Za Zelkami trafiam na mgłę, w Ełku już jej nie było, pozostawiła po sobie tylko mokre asfalty. Zrobiło się bardzo zimno, stuprocentowa wilgoć potęgowana wiatrem. Średnia do Wydmin 26,7 km/h. Dalej długi, prawie 70 km odcinek z wiatrem w plecy aż do Suwałk, niestety kiepska końcówka, co dwa metry poprzeczne pęknięcia w asfalcie dały się w znaki rękom i tyłkowi. W międzyczasie wychodzi słonko i temperatura skacze do 17 stopni. Suwałki mijam nie zajeżdżając do centrum, tam i tak nie ma nic wartego uwagi. Po dwóch godzinach odpoczynku, bo na luzie jadąc średnia wzrosła do 30,3 km/h, zaczyna się walka z wiatrem. Do Raczek nawierzchnia ułożona chyba tą samą techniką jak od strony Bakałażewa bo są identyczne poprzeczne pęknięcia, oczywiście po zimie razem z dziurami. W Raczkach około 15 minut przerwy, zjadłem, ale dalej jedzie się strasznie ciężko. Między Cimochami a Milewem można było chwilę odsapnąć, tutaj akurat ten który dziś karty rozdawał współpracuje. Końcówka dalej ciężka, doszedł delikatny ból tyłka i mocny ból pleców. Nakląłem się co nie miara, spróbowałem nawet położyć się na 10 minut na ławce przystanku PKS, jednak niewiele to dało. Do domu dojechałem o 14.30. zje..ny jak koń po westernie.

Na drodze sporo żab, jeziora jeszcze nie puściły, ale bajorka w lasach i na polach już tak. Chyba więcej widziałem tych rozjechanych jak skaczących. Zdjęć nie zrobiłem, gdy stanąłem cyknąć fotkę żurawiom niestety zwiały. Miałem 4 przygody z psami, postanowiłem przetestować taktykę przeczytaną gdzieś na jakimś forum, a mianowicie zamiast dawać w pedał jak zawsze, zwalniałem, prawie zatrzymując się. TO DZIAŁA, mieli rację ci, którzy twierdzili że psy mają instynkt gonienia dla samego gonienia. Gdy zatrzymywałem się, zawracały na swoje posesje.
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
186.62 km 1.00 km teren
06:21 h 29.39 km/h:
Maks. pr.:45.32 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

późnowrześniowe gminobranie

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 4

Znowu naszedł dzień którego szkoda marnować. Chłopaki z którymi ostatnio w niedzielne poranki jeździłem od dziś przestawili się na jazdę na MTB zamiast szosy. Wolałem jednak zrealizować plan który przyszedł mi do głowy jakoś w lipcu po przeczytaniu w gazecie artykułu o kanale mazurskim. Niby bardzo blisko od miejsca gdzie mieszkam ale jakoś o tym wielkim przedsięwzięciu Niemców w okresie przedwojennym nie słyszałem. Po drodze chciałem też zahaczyć o Mamerki, czyli bunkry kwatery głównej wojsk niemieckich.
Trasa wygląda tak:



Wyruszam rano, 6:35 czyli razem ze wstającym właśnie słońcem, które mam cały czas za plecami więc nie oślepia. Dojazd do Orzysza idzie bardzo opornie, nogi jak klocki, do tego dosyć zimno (9stopni). Po opuszczeniu Orzysza mijają mnie trzy rajdowe samochody, coś wczoraj mi w ucho wpadło na temat Rajdu Polski, ale nie spodziewałem że to tutaj się odbywa. Parę kilometrów dalej przy drodze stoi Hołowczyc rozmawiający przez telefon, jadę dalej nie zatrzymując się, bez sensu byłoby zawracać tylko po to żeby zrobić zdjęcie z naszym Europosłem. Droga do Giżycka w miarę przyjemna, robi się cieplej, a noga zaczyna podawać. Miasto mijam obwodnicą kierując się w stronę Węgorzewa, gdzie nigdy do tej pory nie byłem. Widoki prześliczne, górki podobne do tych ze środowej wycieczki, jesienne lasy skąpane w promieniach słońca a na deser asfalt gładki jak stół, czego więcej chcieć od życia :)


W Węgorzewie robię króciutki przystanek na wyjęcie batoników z plecaka i wcinam je już po drodze. Gdy docieram do śluzy w Leśniewie na liczniku jest już prawie stówka, kawałek leśną, drogą kilka fotek, rozmowa z miłym człowiekiem na temat tych budowli i czas wracać do domu.




Kilka kilometrów dalej docieram do Mamerek, ale bunkrów nie oglądam. Po pierwsze bilet kosztuje 10 PLN, a mój cały majątek to 15 PLN :) poza tym musiałbym się włóczyć po lesie z rowerem i po trzecie czas nagli. Tak więc nowiutką "Schetynówką" śmigam do Sztynortu (chyba zacznę jeździć gminnymi drogami bo ich stan jest o nieeeeeeebo lepszy od dróg krajowych i wojewódzkich). Tu zahaczam o pałac(w remoncie) i port.







Dalej niezwykle urocze miejsce na moście nad jeziorami Kirsajty i Dargin. Rower na żaglówkę z chęcią bym zamienił :)


widok na jezioro Kirsajty, a dalej Mamry

jezioro Dargin

cóż to za pływająca machina?

Do tej pory nie forsowałem tempa, średnia była coś ponad 28 km/h, ale zaczęła się droga z wiatrem i po super asfalcie, więc trójka z przodu gości na liczniku cały czas. Drugi przystanek na trasie robię w Kruklanach, bardzo urocza miejscowość i chwilę dalej przy jeziorze Sołtmany







W Wydminach ludzi więcej niż na odpuście, sądząc po rejestracjach samochodów i po znakach przy drodze to kibice, którzy przyjechali na rajd. Z Wydmin droga już bardzo znajoma, równe trzy dychy do domu, wiatr w plecy - zleciało szybciutko. Powrót o 14:15, nawet niezbyt zmordowany wróciłem.

Nowe gminy: Pozezdrze, Węgorzewo, Srokowo, Kruklanki.
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
156.79 km 0.00 km teren
06:43 h 23.34 km/h:
Maks. pr.:50.44 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ryn-Mikołajki

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 4

Do Rynu wybierałem się od dawna, zawsze coś jednak na przeszkodzie stawało. Piękną pogodę trzeba było wykorzystać, a że żona narzekała że jeżdżę sam wybraliśmy się razem. Stwierdziła że da radę. Trasa początkowo miał przebiegać ciut inaczej, tzn dojazd do Rynu a potem przez Giżycko do domu, ale po drodze stwierdziła że w Giżycku rowerem była a w Mikołajkach nie. Z perspektywy czasu jednak droga była dla niej zbyt długa. Trasa ostatecznie wyglądała tak:



Start. 8.12, pochmurno, 15 stopni, w lesie było mi zimno w nogi. Po jakiejś godzince słonko w końcu zaczęło świecić, zrobiło się ciepło. Do Orzysza poszło szybko, potem odcinek kiepskiej drogi. Krótki postój przy kanale Szymońskim łączącym jeziora Szymoneckie i Szymon.

Przed samym Rynem droga jest naprawdę koszmarna, takiego asfaltu jeszcze nie widziałem. W Rynie wjeżdżamy na górę na której stoi zamek-hotel...



...potem na chwilę nad jezioro Ryńskie, gdzie zapada decyzja o jeździe do Mikołajek a nie Giżycka. Jeszcze krótki przystanek po drugiej stronie jeziora na równie koszmarnym asfalcie jak tym którym wjeżdżaliśmy,ale za to z jakim widokiem...

W Mikołajkach tradycyjnie wiszącym mostem do portu...

...tutaj długi przystanek na obiad i 64 km ciężkiej drogi do domu. Podsumowując: pogoda super, droga w większości całkiem znośna, niestety przeskok ze 100 km które żona przejeżdżała, na odcinek o połowę jeszcze dłuższy był zbyt duży.


aaaaaa bym zapomniał o obrazku który zauważyłem gdy zbieraliśmy się już do wyjazdu:
Kategoria >150, z Gosią


Dane wyjazdu:
168.00 km 7.00 km teren
06:51 h 24.53 km/h:
Maks. pr.:52.30 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

lajt

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 2

Dziś jak przed tygodniem w grupie. Nie jest nas tak dużo jak ostatnio, część wyjechała na maraton MTB do Skarżyska-Kamiennej. Nie jest zimno, ale mocny wiatr sprawia uczucie chłodu, do tego ciemne chmury. Nastroje są dobre, wszyscy twierdzą że padać nie będzie, ale dla wszystkiego mamy pojeździć tylko "dookoła komina".

Ruszmy parę minut po 8mej. Obwodnica i potem w kierunku Olecka. Chmury rozchodzą się, wychodzi słoneczko, więc można przejechać coś dłuższego. Skręcamy na Malinówkę, a po dojeździe do skrzyżowania grupa decyduje że jedziemy w prawo. Mówiłem że tam nie ma asfaltu, ale nic to, jakoś fragment pomiędzy Sajzami a Połomem szutrowej drogi pokonaliśmy. Dalej zaczynają się górki, można się trochę pościgać :) Po dojeździe do Chełch przystanek. Część grupy wraca do domu, wśród tych wracających niestety wszyscy mocni. Do wyboru miałem albo w miarę mocną setkę, albo lajtową dłuższą trasę. Wybrałem spokojny i dłuższy wariant ze względu na krajobrazy. W okolicach Ełku jest ładnie, kto był nie zaprzeczy, ale tereny na północ od Olecka to po prostu bajka. Górki, lasy, małe jeziorka, przez chwilę krajobraz wyglądał jak żywcem skopiowany z pulpitu Windows'a XP.
Planu wycieczki jako takiego nie było, rodził się po prostu przy każdym skrzyżowaniu, jedynym celem było chyba obejrzenie jeziora Okmin. Stąd już wracamy do domu, chociaż padł też plan dojazdu do Suwałk. Tempo spokojne, w grupie na pięć osób dwie na MTB, i pan Edward, który ma pond 60 lat.



Ogólnie super wycieczka, wspaniałe krajobrazy, możliwość spokojnej rozmowy podczas jazdy i test nowego siodła przy okazji (jest dobrze dopiero po jakichś 5 godzinach jazdy zacząłem odczuwać tyłek) do tego trzy fragmenty szutrowych odcinków, może to nie francuski klasyk, ale zawsze jakaś odmiana...
Kategoria >150


Dane wyjazdu:
167.32 km 0.00 km teren
05:34 h 30.06 km/h:
Maks. pr.:47.02 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

z grubej rury czyli grunt to dobrze zacząć urlop

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 2

wyjazd 3:58. Zimno, momentami w lesie termometr pokazywał 9,5 st.C. Wiatr spory od samego rana. Pochmurno, słońce zaczęło świecić dopiero na drodze pomiędzy Piszem a Rucianym-Nidą. Pierwszy przystanek około szóstej w porcie.
Port w Rucianym-Nidzie © dodoelk

Port w Rucianym-Nidzie © dodoelk

Po wyjeździe z Rucianego zakręciłem się trochę na rondzie i zamiast na Piecki pojechałem w stronę Szczytna. Coś mi nie pasowało i włączyłem automapę na komórce, no i Hołek powiedział "zawróć w lewo". No bomba, prawie 10 km nadłożyłem drogi. Stan dróg do tego miejsca był bardzo przyzwoity, ale dojazd do Mikołajek już taki miły nie był. Droga w kratkę, trochę równego trochę dziur, w gęstym lesie (miejscami bardzo ciemno) i dzięki temu prawie bez wiatru.
W Mikołajkach przejechałem wiszącym mostem...
Wiszący most - Mikołajki © dodoelk

...zatrzymałem się na chwilę w porcie jachtowym...
Port jachtowy w Mikołajkach © dodoelk

... i pojechałem do spożywczaka dołożyć węgli do pieca. Oczywiście zamotałem się tak, że znowu z pomocą Hołka musiałem kierować się aby powrócić do DK16. Jej stan miejscami woła o pomstę do nieba, na szczęście ta część trasy była z wiatrem. Od Orzysza spory ruch ciężarówek i małych samochodów też, zawsze jeździłem tędy albo wcześnie rano albo w weekendy, więc zazwyczaj było tu dużo puściej.

powrót 10:00. Piękne słońce, wiatr już dmie naprawdę mocno, temperatura 21 st.C

mapka

AGV CAD = 66
Kategoria >150