KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189058.27 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.65 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:19963.35 km (w terenie 853.00 km; 4.27%)
Czas w ruchu:861:19
Średnia prędkość:23.18 km/h
Maksymalna prędkość:74.52 km/h
Suma podjazdów:23419 m
Maks. tętno maksymalne:180 (96 %)
Maks. tętno średnie:173 (93 %)
Suma kalorii:134746 kcal
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:350.23 km i 15h 06m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
31.50 km 0.00 km teren
05:16 h 10:01 km/h:
Maks. pr.:3:56 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:195 m
Kalorie: 1875 kcal
Rower:

Ełcka Zmarzlina 2023

Piątek, 6 stycznia 2023 · dodano: 09.01.2023 | Komentarze 0

Impreza MUST BE w kalendarzu, tym bardziej że trasę buduje Jarek, więc wiadomo że łatwo nie będzie. Przygotowany jestem słabo, praktycznie zero biegania przez problem z kręgosłupem, liczę się z tym że kolejne dni trzeba będzie trochę pocierpieć. Całe szczęście że jest lux pogoda, wczoraj cały dzień padał deszcz i było + 6, natomiast koło północy było już poniżej zera, a rano gdy startowaliśmy na termometrze -6. Elegancko, tylko trochę krótko.

Jedziemy autobusem do Lipińskich, tam jest start. Krótka analiza mapy z której widać, że jest w zasadzie tylko jeden wariant na pokonanie całej trasy. Będą w takim razie pociągi na trasie, no nic, może potem się trochę w ludziach przerzedzi. Obieram wariant dookoła na pierwszy PK, chyba zbyt zachowawczo, bo rowy melioracyjne widoczne na mapie są spokojnie do przejścia. Tak więc mamy już sporą stratę, na łące widać jak wszyscy nas wyprzedzili. Niestety na tych łąkach z Gosią nie byliśmy, czekały odpowiedniej czyli mroźnej pogody, gdybyśmy ten teren znali, pewnie tak jak większość poszlibyśmy na azymut. Dalej dziki tłum wzdłuż dużego rowu, gdzie się da wyprzedzamy. Potem zrobiło się już luźniej, punkty odnalezione bez większych problemów. W pewnym momencie trafiamy na grupę w której jest dziewczyna, Gosia oznajmia że nie może dać się wyprzedzić i włącza się jej tryb pościgowy. Uczciwie stawiam sprawę, że ja nie dam rady, jeśli chce to możemy się rozdzielić. Jest mi zdecydowanie za szybko, ciągle podbiegamy, ale tempo marszu jest stanowczo za wysokie. Creme de la creme to PK nr 4. Jest położony na brzegu jeziorka/stawu po środku podmokłej łąki. Z mapy wynika że las jest podmokły, postanawiam więc iść na azymut łąką, ale tam jest również mokro. Nicto, trzeba będzie lasem spróbować. Idziemy po ścieżkach zwierząt to i rusz skacząc po kępach i omijając stojącą wodę. Prawa noga mokra do pół łydki. Punkt znaleziony, wycofujemy się po śladzie, co było błędem, bo raz że dużo dłuższą drogą, dwa, że dojście na punkt było możliwie praktycznie na sucho. Ale kto to mógł wiedzieć... Zaczyna boleć mnie kolano i biodro, ale na szczęście przy podbiegach nie jest gorzej. Ciągle mijamy się z poprzednio widzianą grupą i Gosi włącza się ściganie, sorry ja nie dam rady. Na PK przy torach trzeba przeprawić się przez szeroki rów z wodą, jest prowizoryczny mostek zrobiony z patyków. Lewa noga ześlizguje się po mokrym drzewie i teraz chlupie już w obu. Było jeszcze trochę zamieszania przy ostatnim PK, wcześniej już patrząc na mapę podejrzewałem, że nie będzie łatwo. Siatkę i rów znaleźliśmy, ale PK brak, pewnie leży po drugiej stronie ogrodzonego młodniaka. Tyle że siatka ciągnie się w nieskończoność i trzeba się przez choinki przedzierać. Gosia zarządza skok przez płot. Bardzo mądra decyzja, czemu ja na to nie wpadłem... Po dwukrotnym sforsowaniu siatki punkt znaleziony bez problemu, teraz już tylko ewakuacja na metę. Rozdzielamy się, małżonka pobiegła, a ja idę powłócząc nogami, bo dość już mam od jakiegoś czasu.

Wyprzedziła mnie o ponad 4 minuty, była 5 OPEN !!! a ja 13.

Nie spodziewałem się że tak dobrze wypadniemy. Trasa premiowała dobrą nawigację, a nie prędkość przemieszczania się, było trudno, było ciężko, ale warto było. Gosia zgarnia jedynki we wszystkich 3 kategoriach (open, weteran i ełczanka), a ja 2 miejsce wśród ełczan. Gdybym dał radę pobiec końcówkę razem, także byłbym pierwszy.
Kategoria z buta, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
32.35 km 0.00 km teren
05:22 h 9:57 km/h:
Maks. pr.:4:02 km/h
Temperatura:20.0
HR max:175 ( 94%)
HR avg:130 ( 69%)
Podjazdy:289 m
Kalorie: 2676 kcal
Rower:

Zorientuj się na EGO. Etap III - pieszy

Sobota, 1 października 2022 · dodano: 03.10.2022 | Komentarze 0

Na początku jak zwykle wtopa, tym razem kąpiel w bagnie. Prawa noga weszła do pół uda, a potem upadek na plecy (drzewko które miało służyć za podparcie złamało się). Kolejne PK już łatwo, choć było kilka błędów. Trzeba się cały czas pilnować, wystarczy na chwilę się zamyślić (były długie przebiegi pomiędzy punktami) i okazuje się że droga która jest na mapie fizyczne nie istnieje lub jest obecnie w terenie coś czego kiedyś nie narysowano. W dobrym momencie zarządziłem odwrót, bo końcowe kilometry już na ostatnich nogach...Może dlatego że przez cały czas trzymałem mocne marszowe tempo w granicach 9.00-9.30.
Kategoria z buta, zawody


Dane wyjazdu:
9.17 km 0.00 km teren
01:39 h 10:47 km/h:
Maks. pr.:4:14 km/h
Temperatura:17.0
HR max:174 ( 93%)
HR avg:139 ( 74%)
Podjazdy:182 m
Kalorie: 993 kcal
Rower:

Zorientuj się na Ełk

Niedziela, 18 września 2022 · dodano: 19.09.2022 | Komentarze 0

Przez okno widzę gęstą mgłę, więc wiadomo że będzie ciekawie, jeszcze bardziej niż mogłoby być. Ostatnio kręciłem się w tym rejonie, a las przy leśniczówce Mleczno był w planie na najbliższe dni, więc w sumie ucieszyłem się że tutaj odbędzie się marsz na orientację. Wiadomo że dróg widocznych na mapie może nie być, bo tak właśnie było gdy jakieś dwa tygodnie temu oglądałem teren z pozycji roweru. Szybko w butach zaczyna chlupać, ale gdy spodnie także przemokły na wylot było już wszystko jedno. Przez pierwszą godzinę zrobiliśmy 4 km, z tym że większość po krzakach, malinach, zrębach i bagnach. Tam gdzie się dało stosujemy podbiegi po 100 kroków aby się nie zarżnąć. Było kilka małych wtop, ale ogólnie w miarę bezbłędnie. W sumie obraliśmy dobrą taktykę, że 2 łatwe punkty łykniemy w drodze powrotnej. Docieramy ze sporym zapasem czasu nie zaliczając 5 punktów - zawody rozgrywane były w formule rogagingu, czyli trzeba było zaliczyć jak najwięcej punktów w limicie 2 godzin. Gdyby drogi które kiedyś istniały były faktycznie drogami pewnie pokusilibyśmy się jeszcze o jeden, może dwa punkty.


Kategoria z buta, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
30.10 km 0.00 km teren
06:03 h 12:03 km/h:
Maks. pr.:4:43 km/h
Temperatura:28.0
HR max:158 ( 84%)
HR avg:115 ( 61%)
Podjazdy:534 m
Kalorie: 2316 kcal
Rower:

Mazurskie Tropy 2022

Sobota, 11 czerwca 2022 · dodano: 13.06.2022 | Komentarze 0

Przepisałem się z TR130 na TP25, bo nie dam rady rowerem takiego dystansu w terenie pokonać. Zamiast tego startujemy rodzinnie, bez biegania, szybkim marszem. Trasa super, bardzo wymagający teren, ciekawe punkty, choć jeden nie znaleziony.

https://www.strava.com/activities/7291587570
Kategoria z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
301.19 km 0.00 km teren
11:12 h 26.89 km/h:
Maks. pr.:58.92 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1493 m
Kalorie: 9982 kcal
Rower:żwirek

Maraton Podróżnika 2022 (300 km)

Sobota, 4 czerwca 2022 · dodano: 06.06.2022 | Komentarze 0

Kilka dni przed startem przepisałem się na trasę 300 km i zdecydowałem że pojadę gravelem. Jest dużo wygodniejszy niż szosa, tyle że ciężki i wolny. Na wyniku mi nie zależy, jak kręgosłup się da we znaki, to najwyżej będę co chwila robił przystanki. Postanawiam także podczas jazdy używać stymulatora TENS, w normalnym życiu pomaga, liczę więc że na rowerze również przyniesie ulgę.

Na początku co i rusz jakieś przetasowania, ktoś jedzie szybciej, ktoś wolniej, podczepiam się pod różne grupy, jeśli jest za szybko odpadam i jadę sam. Póki co jest super, słońce przymulone, przyjemne 18 stopni i lekki wiatr w twarz. Odbijam po dwie gminy (po pierwszą jak się okazuje nie musiałem, bo i tak zgarnąłem ją w drodze powrotnej z maratonu). Łapię się na koło grupy 500 km, wieje coraz mocniej, więc postanawiam podwieźć się do rozjazdu obu tras, zawsze to lżej. Włączam prąd, faktycznie pomaga - po głowie chodzą myśli że jednak mogłem jechać dłuższą trasę. Niestety jazda w tej grupie jest zdecydowanie za szybka, nie dam rady jechać rowerem ważącym prawie 20 kg na oponach 40c takim tempem, do tego odzywa się lewe kolano. Odpuszczam i jadę chwilę sam, a niedługo potem przy drodze widzę stojących kolegów i panią sprzedającą drożdżówki. Spadło w sam raz bo i tak miałem stawać napełnić bidon, a do jedzenia (oprócz słodyczy) nic nie miałem, bo kanapki zostały w lodówce... Pyszne ciepłe jeszcze ciasto, zimna woda i chwila odpoczynku, zdecydowanie pomogły. Sporą część trasy w grupie gdzie już tempo jest odpowiednie, podczas postoju na stacji i wizycie w toalecie elektrody niestety odkleiły się i z przeciwbólowego prądu nie będę już mógł korzystać. Dobrze nie jest, myśli o pięćsetce odchodzą, zamiast tego mus sięgnąć po pigułki. Po skręcie na południe jest odczuwalnie lżej, do tego nie ma już szybkiej jazdy, chyba wszyscy czują dystans w nogach. Odliczam czas do przystanku w Mylofie, a w głowie siedzi smażony pstrąg. To chyba najważniejsza rzecz dla której w ogóle tu przyjechałem, bo tak czysto racjonalnie płowieniem był odpuścić ten start. Ryba jak zwykle pyszna poprawiona colą, można jechać dalej. Ostatnie kilometry na przemian sam i z kolegą Tomkiem.

Noga jest, pleców brak. Po odpoczynku jest dobrze, niestety kolano ciągle czuję, znów mnie poniosło i teraz za te błędy trzeba będzie pocierpieć. Nie wiem co będzie dalej. Pewnie za jakiś czas spróbuję jeszcze pojechać jakąś dłuższą (200-400 km trasę). Za dwa tygodnie mam rehabilitację - liczę na to że pomoże i będę mógł normalnie funkcjonować.

IMG-20220604-202326393  IMG-20220604-112921220-HDR  IMG-20220604-163706659-HDR


Zaliczone gminy: Koronowo, Gostycyn, Sępólno Krajeńskie, Kamień Krajeński, Chojnice (teren miejski), Chojnice (obszar wiejski), Cekcyn, Lniano, Świekatowo.
Kategoria >300, zawody


Dane wyjazdu:
177.17 km 0.00 km teren
08:35 h 20.64 km/h:
Maks. pr.:56.03 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2051 m
Kalorie: 6053 kcal
Rower:żwirek

Sudovia Gravel. DNF. Kręgosłup na więcej nie pozwolił...

Piątek, 20 maja 2022 · dodano: 26.05.2022 | Komentarze 0

Ruszałem pełen obaw, ale z nastawieniem że jadę całą trasę. Z jednej strony stopa, gdzie z rany ropa wyciekała jeszcze do wczoraj no i kręgosłup. Ostatnio (odpukać) jest całkiem nieźle, jedynie poranna sztywność, która z czasem mija. Start dosyć późno, mam stosunkowo blisko, więc można się spokojnie wyspać i dojechać.

Początkowo niebo jest zachmurzone, wieje niezbyt mocno, więc pierwsze kilometry wchodzą bardzo dobrze. Tomek ma problem z bagażnikiem, ale udało się naprawić trytytką. Przyjemny fragment trasy wokół Wigier, większość trasy znam. Wychodzi słońce, wraz z nim wzmaga się wiatr, czyli jest dokładnie tak jak miało być. Zatrzymujemy się w sklepie na colę, w bidonach jeszcze dużo, więc wody nie dolewam. Jakieś 2 godziny później bardzo tego żałuję. Z nieba leje się żar, a po początkowym dosyć płaskim fragmencie pozostały wspomnienia. Co i rusz na liczniku pojawia się więcej niż 10%. Zatrzymujemy się przy budowanym domu, prosimy o wodę i dzięki temu można dalej kręcić. Odliczam już kilometry do przystanku w Smolnikach, sklep będzie na pewno, ale liczę na otwartą knajpę. JEST !!! są kartacze, wiec nie ma się co zastanawiać (co prawda nie taki dobre jak te domowe, ale nie ma co wybrzydzać). Chwila odpoczynku w cieniu, do tego zimne bezalkoholowe. Super.
Niestety zaraz po starcie czuję raz, a chwilę później drugi mocne kłucie w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. Tak mocno nie bolało już dawno, staram się wybierać dziury i więcej jechać stojąc. To niestety ma spory wpływ na nie do końca sprawną stopę (boli przy kręceniu na boki), ehh. Nie przejadę pozostałych 250 km na stojąco. Po równym pewnie by się udało, ale nie w terenie. Za chwilę mamy Rutkę Tartak, a stamtąd wygodny powrót do bazy asfaltem.
Żegnam się więc z Tomkiem i wracam po gładkim na start, jechało się całkiem nieźle, choć coś tam ćmiło cały czas. Jak zawsze w przypadku wycofu czuję się fatalnie, serce rwie się do drogi, a rozum je hamuje.

Decyzja była słuszna, godzina powrotu do domu w aucie był koszmarem, kolejnych kilka dni również. Nadszedł czas wreszcie dojrzeć do decyzji o zakończeniu kariery ultra, a na pewno w wersji terenowej. Już od dobrych 3 lat coraz mniej mi się chce, osiągnąłem sporo, a na więcej nie ma co liczyć. Kolejny BBT czy inny coroczny klasyk...po co? nie chce już mi się. Niedługo szosowa pięćsetka, zobaczymy co powie kręgosłup na jazdę po (mam nadzieję) równym asfalcie.


Kategoria >150, zawody


Dane wyjazdu:
23.29 km 0.00 km teren
03:08 h 8:04 km/h:
Maks. pr.:4:18 km/h
Temperatura:15.0
HR max:174 ( 93%)
HR avg:141 ( 75%)
Podjazdy:174 m
Kalorie: 1802 kcal
Rower:

Zmarzlina Północy 2022

Sobota, 26 lutego 2022 · dodano: 01.03.2022 | Komentarze 0

Ostatnia impreza piesza, zimowy sezon marszowy tym samym się kończy. 
Startuję sam, Gosia niestety na jakiś czas jest wyłączona z wszelkich aktywności. Plan jest prosty - nie pchać się w podmokły teren, nawet jeśli będzie to dłuższa droga. Pomiędzy punktami szybki marsz poprzetykany fragmentami podbiegów. Założenia zrealizowane w 100%, buty suche, jedynie upieprzone w rozmokłej ziemi kiedy ciąłem przez pole na azymut. Trasa bardzo łatwa, punkty widoczne z daleka, dzięki temu ci którzy używali więcej mięśni niż głowy byli w lepszym położeniu. 13 miejsce, czas całkiem niezły, ale ze sporym niedosytem.

IMG-20220226-121418375-HDR

IMG-20220226-114548328-HDR

IMG-20220226-103407264-HDR

IMG-20220226-092845721

IMG-20220226-094532572-HDR
Kategoria z buta, zawody


Dane wyjazdu:
27.36 km 0.00 km teren
04:00 h 8:46 km/h:
Maks. pr.:4:13 km/h
Temperatura:12.0
HR max:179 ( 96%)
HR avg:143 ( 76%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: 2166 kcal
Rower:

Zmarzlina 2022

Sobota, 8 stycznia 2022 · dodano: 10.01.2022 | Komentarze 0

Kolejna zmarzlina przeszła do historii. Poszło nieźle, 27 km w trochę ponad 4 godziny. Standardowa wtopa zaraz po starcie, wiedzeni owczym pędem ładujemy się w bagno, a przecież dobrze znam te tereny... Dalej już w miarę bezbłędnie, jeden z punktów zdobywamy dookoła, nie chcieliśmy ryzykować, bo na drodze był całkiem szeroki strumyk (jak się później okazało dało się go przekroczyć suchą nogą). Całość trasy oprócz przedzierania się po krzakach i ostrożnie stawianych kroków na bagienkach pokonana w dobrym tempie, w odcinkach szybkiego marszu poprzeplatanych podbiegami. 




Kategoria z buta, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
525.19 km 0.00 km teren
19:27 h 27.00 km/h:
Maks. pr.:62.64 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2665 m
Kalorie:17994 kcal

Kórnicki Maraton Turystyczny 2021

Sobota, 7 sierpnia 2021 · dodano: 16.08.2021 | Komentarze 0

Startuję sam, bo Gosia z udziału musiała niestety zrezygnować. Początkowo planowałem pojechać na spokojnie robiąc kilka skoków w bok po gminy, ale przed startem trzeba było jednak zaliczanie gmin odpuścić. Zapowiadano burze w nocy i nad ranem, więc plan przekształcił się w "skończyć jak najszybciej". Ruszam w drugiej grupie pięćsetkowej, nieco spóźniony, bo pomagałem koledze Darkowi z wymianą linki przerzutki. Grupę swoją doganiam i na ostrym starcie jesteśmy w komplecie.
Od początku ostre tempo, dla mnie stanowczo za mocno, ale trzymam się grupy. Sam za dużo nie pracuję, a jeśli ktoś chce tak (momentami 35 km/h pod wiatr) jechać to przecież nie będę mu żałował. Szybko mijamy grupę 300km i niedługo potem dochodzimy także startującą 10 minut wcześniej grupę 500km. Łączymy się, wspólnie kilka kilometrów, część osób odpada, w Górze szybka wizyta w sklepie po wodę, tak szybka, że nie zdążyłem się porozciągać. Tą samą grupą docieramy do pierwszego punktu żywnościowego. Wciągam zupę i schabowego i ruszamy dalej, już bez jednej osoby.

Z mojej grupy startowej nie ma już dawno nikogo, nie mam pojęcia po co było tak cisnąć na początku, aby po 1/3 trasy zostać daleko w tyle. Po jakimś czasie dogania nas Tomek (kończyłem z nim Kórnik w zeszłym roku) z kolegami, więc wiem że lekko nie będzie. Odzywa się kolano, rozciągam podczas jazdy i jest lepiej, typowy objaw zbyt mocnej jazdy. Zastanawiam się co robić dalej, bez sensu jest się zarżnąć, bo od razu po maratonie jadę na tydzień urlopu w góry. Postanawiam dociągnąć na drugi punkt i dopiero podjąć decyzję, wtedy już będzie więcej wiadomo, bo przed nami najbardziej wymagający odcinek. Dobrze że pod górę każdy jedzie swoim tempem, nie jest gorzej niż do tej pory.

Na zaporze robimy fotki i trzy osoby się gubią nie zjeżdżając na drugi punkt z jedzeniem. Tomek jedzie ich gonić, dojeżdża Wilk, który robi tutaj tylko krótką przerwę. Ruszam sam, zaliczam kultowy most na jeziorze Pilchowickim, a potem piękny zjazd w dół. Tutaj podejmuję decyzję że jednak jadę dalej, gdy kręcę na spokojnie z kolanem nic się nie dzieje. Dojeżdża Marcin, spod stacji rusza Wilk, więc przez chwilę we trójkę, ale spory odcinek przejechałem tylko z Michałem rozmawiając.

Staję na stacji w Jaworze, Wilk jedzie dalej, spotykam tutaj zagubione wcześniej osoby wraz z Tomkiem. Szybki hot-dog, woda i łapię się z chłopakami. Przystanek robimy w Wąsoszu, na niebie widać flesze zwiastujące nadchodzącą burzę, nicto, przecież tak miało być. Tak się też dzieje, zrywa się mocny wiatr, spychający z drogi, szczęśliwie trafiamy na przystanek, na którym przeczekujemy mocny deszcz. Jakiś czas później przeczekujemy drugi mocniejszy strzał, a na stacji w Dolsku trzeci. Stąd już tylko po mokrym rzut beretem na metę.

Kolano wygląda w porządku, podczas jazdy dokuczało tylko przy większym wysiłku, po skończeniu nie boli przy chodzeniu po schodach. Całe szczęście, dobrze że się nie wycofałem w Jeleniej Górze, podjęta decyzja była trafna. Kondycyjnie w porządku, pewnie gdybym pojechał po swojemu nie działoby się nic i przy okazji nie zostałoby tych kilka gminnych dziur na mapie. Nie wiem czy to nie będzie ostatni dłuższy wyjazd w tym roku.

 



Zaliczone gminy - 24: Czempiń, Kościan (obszar wiejski), Śmigiel, Rydzyna, Góra, Jemielno, Rudna, Grębocice, Polkowice, Lubin (obszar wiejski), Chocianów, Chojnów (obszar wiejski), Chojnów (teren miejski), Zagrodno, Złotoryja (obszar wiejski), Pielgrzymka, Lwówek Śląski, Wleń, Jeżów Sudecki, Ruja, Kunice, Ścinawa, Gostyń, Piaski
Kategoria >300, zawody


Dane wyjazdu:
457.32 km 0.00 km teren
14:46 h 30.97 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1810 m
Kalorie:16097 kcal

Maraton 24h

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 0

Niestety nie poszło. Przyjechałem poprawić życiówkę (610km), płaskie, gładkie asfalty, powinno się udać. Do szczęścia potrzeba jeszcze zgranej grupy... Trafiłem niestety do miejscowych ścigantów, po dwusetce miałem średnią 32,7 i ponad godzinę przerw. Za szybko i za dużo czasu poszło przez palce. Zapas skromny, ledwie 10 km, ale niby ciągle była szansa. Tą szaleńczą jazdę przypłaciłem niestety bólem kolana na podjazdach i problemami jelitowymi.
Kolejnych kilka kółek trochę spokojniej, kolano przeszło, sraczka niestety nie. Już wiem że planu się nie uda wykonać, kładę się koło pierwszej w nocy, ale ze spania nici, ot podrzemałem jakieś dwie godziny. Jedno kółko sam, nawet nieźle było, kolejne w parze, już mocniejszym tempem. Wszystko znów wraca, na wyniku mi nie zależy, a nie ma sensu się katować, więc podejmuję decyzję o zakończeniu jazdy. 


Kategoria >300, zawody