KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189058.27 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.65 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2020

Dystans całkowity:1761.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:85:00
Średnia prędkość:20.72 km/h
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:55.04 km i 2h 39m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
41.80 km 0.00 km teren
01:47 h 23.44 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy plus

Czwartek, 30 kwietnia 2020 · dodano: 02.05.2020 | Komentarze 0

W lesie trochę zimnawo, niecałe 4 stopnie. Niestety deszczu było niewiele i nadal jest piaskownica.
Po pracy jadę na stary cmentarz w Szeligach i wracam do domu.





Kategoria dom/praca, <50


Dane wyjazdu:
13.70 km 0.00 km teren
00:35 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Środa, 29 kwietnia 2020 · dodano: 30.04.2020 | Komentarze 0

Trochę popadało, bez szału niestety, za to mnie udało się dojechać na sucho do pracy. 

Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
47.60 km 0.00 km teren
02:10 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy plus

Wtorek, 28 kwietnia 2020 · dodano: 29.04.2020 | Komentarze 0

Cieplutko w porównaniu do wczorajszego poranka (+6),  tyle że pochmurno i wietrznie. Postanawiam zacząć odwiedzać wszystkie zapomniane mniej lub bardziej okoliczne cmentarze. Zarówno te miejscowej ludności przed wojną jak również te wojenne z 1914 roku. Na początek dwa w dawnej wsi Szyba, która dziś jest częścią miasta oraz trzeci w Mrozach Wielkich.

Po pracy jadę odwiedzić kolejny. Dojazdu od strony szosy nie ma, bo w tym miejscu powstało składowisko materiałów do budowy VB. Musiałem się tam dostać od strony lasu co nie było proste, bo trzeba było się przedostać przez wycinkę, a potem bardzo zarośniętą drogę. Miejsce cmentarza na OSM niestety bardzo nieaktualne, wobec czego czekał mnie spacer po chaszczach. Zrobiłem pierwsze sferyczne zdjęcie na Street View, niestety jak to za pierwszym razem, wyszło słabo. Zostało już mało czasu, więc na kolejny już nie zaglądam, będzie na następny wyjazd. Mam dość piaskownicy w lesie, może wreszcie popada solidnie.

























Kategoria dom/praca, <50


Dane wyjazdu:
57.60 km 0.00 km teren
02:31 h 22.89 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy plus

Poniedziałek, 27 kwietnia 2020 · dodano: 28.04.2020 | Komentarze 0

Zaczynam od okrążenia Ełckiego, bo dawno nie byłem, potem miał być las. Szybko jednak się z pomysłu wycofuję, bo w cieniu ledwie trochę powyżej zera. W mieście dużo cieplej, więc kręcę się po ulicach.
Po pracy jadę na godzinkę do lasu. Przyjemnie ciepło, prawie bez wiatru, cisza i spokój. Za to na promenadzie nad jeziorem dzikie tłumy, prawie jak w niedzielne letnie popołudnie.


Kategoria dom/praca, >50


Dane wyjazdu:
78.00 km 0.00 km teren
03:33 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Trochę z Gosią, trochę sam.

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 0

Miał być dłuższy wypad, ale się żonie odwidziało, bo za zimno. Ruszam sam bez celu z ustalonym czasem powrotu. Trochę kopnego piachu po drodze było, kaczeńce na Młyniku, fajny singiel przy torach i odkryte potencjalne miejsce na zimowe morsowanie nad jeziorem Sawinda Wielka. Z Gosią "Selmęt" w wersji terenowej, pomijając tę bardziej piaszczystą część. Pogoda denerwująca, bo ciepło i zimno (za sprawą wiatru) zarazem. Po galęziach docieramy na zbiorową mogiłę z czasów pierwszej wojny, odkrytą dzięki wycince drzew pod S61. Pewnie ją przeniosą gdzieś, bo wypada dokładnie na środku przyszłej VB.
Niestety nadal z kolanem sytuacja bez zmian, na rowerze OK, po zejściu dyskomfort. Nie chciałem brać żadnych prochów, ale chyba zrobię kilkudniową kurację.

IMG-0064

IMG-0067

IMG-0072


Kategoria z Gosią, >50


Dane wyjazdu:
10.80 km 0.00 km teren
02:25 h 13:25 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

spacerologia

Sobota, 25 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 0

Zamiast roweru spacer po lesie z Magdą i Gosią. Całkiem przyjemnie pomijając zimny północny wiatr, miło się z kimś wreszcie spotkać.

IMG-20200425-112043279-HDR
Kategoria z Gosią, z buta


Dane wyjazdu:
200.30 km 0.00 km teren
07:21 h 27.25 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie...

Piątek, 24 kwietnia 2020 · dodano: 24.04.2020 | Komentarze 4

Tak mnie jakoś na szanty naszło. Giżycko, Sztynort...czemu nie...

Puszczę Augustowską jako trzecią do kolekcji muszę niestety odłożyć, ze względu na pogodę, a konkretnie kierunek wiatru. Dymać 100 km pod ten huragan to żadna przyjemność. Znów trzeba się na zachód wybrać, ale najlepiej w trochę inne rejony niż do tej pory. Prognoza wieściła bardzo ciepłą noc, miało był minimalnie 5 stopni o świcie i słaby wiatr na dzień dobry. Wyruszam przed 5tą, faktycznie nie wieje, co najlepiej widać na toni jezior, natomiast co do temperatury to...Może w Ełku (w samym mieście) te 5 stopni było, bo na łąkach było dużo zimniej, minimalnie ciut ponad zero. Cieplejsze rękawiczki i ochraniacze na buty zostały w domu, a przydałyby się bardzo. Doturlałem się do Giżycka, niestety przed miastem oraz już będąc na ulicach trafiam na poranny szczyt komunikacyjny, na szczęście po siódmej ruch się uspokoił. Staję na siku i rozciąganie, lewe kolano w porządku, to dobrze bo obawiałem się że będzie słabo, wieczorem i dziś po wstaniu odczuwałem mały dyskomfort. Powoli zaczyna rozkręcać się wiatr, szybko też robi się cieplej, wychodzi słonko (świt był mocno zachmurzony) i robi się przyjemnie. Wojewódzka 592 w coraz gorszym stanie, nie ma jeszcze biedy, ale dobrze już niestety nie jest. Przed Starą Różanką staję rozebrać się, zamiast buffa zakładam na twarz numer startowy z BBT z przyszytymi gumkami i miękkim drucikiem jako nosek. Da się w tym oddychać nawet jadąc na większych obrotach, ale ogólnie spuszczam go na szyję wciągając tylko przy przejeździe przez większe miejscowości. Aż do Przystani, czyli jakieś 25 km mam asfaltową rowerówkę, niby fajnie, niby z boku szosy, ale... Projektant nie pomyślał puszczając ją tuż przy drzewach, że mają one system korzeniowy, po jakichś dwóch latach droga powybrzuszana, popękana, nie da się po tym jechać. Dochodzą do tego krawężniki co chwila oraz brak niwelacji terenu, droga wznosi się łagodnie obok, a DDR ma spadki i wzniosy rzędu 10%. W sam raz na wypad z sakwami... 

Mijam Leśniewo, Mamerki, nie zatrzymuję się dziś w żadnym ciekawym miejscu. Tym razem to nie wycieczka krajoznawcza, a szosowy trening. Staję tylko na chwilę na Moście Sztynorckim i pamiętnej plaży z PTJ nad j. Dargin. Wrzucam pod rękę paliwo w postaci chipsów, bo HIT-y się skończyły. Rozciąganko, niestety już tak dobrze nie jest, czuję kolano przy ruszaniu i większym obciążeniu, przy normalnej jeździe jest w porządku. Zastanawiałem się jak wygląda nawierzchnia do Pozezdrza, kiedyś (nie byłem tutaj pewnie ze 4 lata) był dramat, teraz jest kawałek lotniska, ale dobry kilometr mega dziur jeszcze pozostał. Dobrze że wiatr popycha przez większość czasu, rozkręca się z minuty na minutę, są odcinki gdy boczne porywy mocno spychają. Jazda na lemonce raczej w grę nie wchodzi, zbyt to niebezpieczne. 

W Kruklankach jestem czwarty raz w niewielkim odstępie czasu, końcówka jak wczoraj bez historii, albo cztery dychy bez kręcenia, albo walka z bocznymi podmuchami. W Ełku dokręcam brakujące do dwóch setek kilometry, po zejściu z roweru czuję już lekki ból w kolanie. Ehh. Udało się wreszcie zaliczyć dwie setki, późno co prawda, ale nie było wcześniej ciśnienia, bo i po co? Gdyby świat toczył się normalnym torem to jutro startowałbym w pierwszej tegorocznej pięćsetce, a tak to nie wiadomo czy jakakolwiek impreza wogóle się w tym roku odbędzie. 







Dane wyjazdu:
124.00 km 0.00 km teren
05:09 h 24.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jagodne z Gosią

Czwartek, 23 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 0

Plan na dziś miałem inny, ale okazało się że Gosia w końcu może wziąć dzień urlopu. Taki lajf, że ja na przymusowym, a małżonka ma w pracy orkę. Najdłuższa trasa w tym roku to 66km wykręcone jeszcze przed wirusową sraczką, czas się szarpnąć na coś więcej. Trasa ułożona pod kierunek wiatru i tak żeby choć jej część była dla mnie w tym roku nieprzejechana. 

Dmucha dość solidnie, do Orzysza duży ruch, głownie ciężarowy, potem zdecydowanie spokojniej. W końcu mam lemondkę z której sporo korzystam, żona natomiast korzysta z mojego koła. Kilometrów w nogach mało, ale widać wyraźne efekty jeżdżenia wirtualnych podjazdów w domu, takiego tempa na górkach nie było chyba nigdy. Super jak zawsze droga wzdłuż Szymoneckiego i Jagodnego, na drodze pusto i cicho. Wiosną jest tutaj cisza, zamiast napieprzającej zewsząd muzyki, ryczących silników w Beemkach z rejestracjami zaczynającymi się o litery "W" i śmiechów napitej młodzieży. Na moście pomiędzy Jagodnym a Bocznym zrzucam wiatrówkę i rękawiczki, w końcu będziemy mieli z wiatrem, a i na termometrze pojawiło się wyczekiwane więcej niż 10 stopni. Po drodze do Miłek  znów wypatrzyłem ślady nieistniejącej już linii kolejowej Orzysz - Giżycko, dalej odwiedzamy stary wojenny cmentarz (nie zajeżdżałbym gdybym był sam, bo stare cmentarze zamierzam metodycznie zaliczać w nieodległej przyszłości) Popychani wiatrem szybko jesteśmy z powrotem w domu, droga bez żadnej historii.

Kolano bez zmian, może ciut lepiej niż ostatnio, wszak było zdecydowanie wolniej gdybym jechał sam. Stówka zaliczona, jeśli będą warunki i czas to trzeba będzie się pokusić o dłuższą trasę.













Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
12.10 km 0.00 km teren
02:30 h 12:23 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Na odpoczynek najlepszy jest spacer po lesie. Bez maski !!!

Środa, 22 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 0

Kolejna puszcza musi poczekać, nie chcę przeginać z kolanem. Jest tak jak ostatnio, na rowerze OK, ale po zejściu je czuję. Rano pomalowałem pokój i miałem wolne, więc trza iść do lasu. Rowerem fajnie, ale z buta jeszcze lepiej. Parkuję pod sklepem, 200 metrów i można ściągać z twarzy maskę. Chciałem już dawno obejść/przebiec całą "rundkę" i tak też robię, co prawda w przeciwnym kierunku względem strzałek. Po drodze trafiam na tlące się jeszcze ognisko w środku lasu, sądząc po ilości śmieci i pustych butelek musiała być niezła libacja. Debilizm pełną gębą, odnośnie palenia ognia w czasie suszy i zostawiania śmieci po sobie. Na ścieżce puściutko, mijałem się tylko z jednym panem, słonko, lekki wietrzyk i cisza !!!. Tego mi trzeba do życia.






Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
166.70 km 0.00 km teren
07:12 h 23.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Wiartel, Krutynia, Łuknajno. Puszcza Piska.

Wtorek, 21 kwietnia 2020 · dodano: 21.04.2020 | Komentarze 0

Kolejny dzień urlopu i kolejna Puszcza. Plan ułożony jakiś czas temu trochę modyfikuję, w taki sposób aby po drodze odwiedzić miejsca w których wcześniej nie byłem najlepiej drogami wcześniej nie używanymi. 
Ruszam wcześniej, przed 7mą, bo jest zdecydowanie cieplej niż wczoraj, 6 stopni już na starcie. Nie marznę wcale, może dlatego że wiatru brak, a to co czasem dmuchnie zdecydowanie popycha. W Drygałach byłem sto razy, nic nowego, ale stamtąd już można ruszyć w nieznane. Zaczyna się przedsmak tego co mnie dziś czeka. Cztery kilometry kopnego piachu, kilka razy muszę podprowadzić bo nie ma szans przejechać, przynajmniej nie tym rowerem. Rozbieram się, jest już bardzo ciepło, a dopiero trochę po ósmej. Kawałek asfaltu, a potem aż do Łupek piach i/lub szutrowa tarka. Na osłodę spory kawał równego do Pisza i piękna asfaltowa rowerówka aż do do skrętu na Wiartel. Fajną miejscówkę ma tam miejscowa OSP :)

Znów ponad dycha terenowej jazdy, znów piach i tara, nie mam szczęścia do nawierzchni dróg tym razem. Przed Rucianym staję na szamę i rozciąganie, dalej całkiem spory fragment krajówką, tutaj właśnie nastąpiła zmiana trasy, bo chcąc jechać terenem musiałbym objechać jeziora Nidzkie i Zamordeje nadkładając sporo drogi. Poza tym w Turośli i Karwicy już w zeszłym roku byłem.

Docieram w końcu do miejscowości Krutyń, rzekę widzę już wcześniej bo płynie wzdłuż drogi. Schodzę bliżej młynu na rzece, urocze miejsce, a potem wbijam na singiel biegnący przy samej wodzie. Pięknie. Cisza, szum wody i ZERO CZŁOWIEKÓW !!! Ścieżka mocno techniczna, sporo korzeni, zwalonych drzew, a biegnie przy samiuśkiej wodze, jadę nią trochę i odbijam pod górę. Pięknie, ale niebezpiecznie, dodatkowo co chwila trzeba schodzić, na spacer tutaj niestety nie przyjechałem, a do domu jeszcze kawał drogi. Piękny asfalt do Mikołajek odpuszczam, zamiast niego jadę nad jezioro Mikołajskie, do miejsca kursowania promu. To kolejny fragment gównianego podłoża, pierwszy raz dziś z ust padają niecenzuralne słowa. Odliczam czas  do Mikołajek, wiem że drogę do promu sprawdziłem i raczej się na niej więcej nie pojawię, ciekawe co będzie dalej...

Mikołajki puściutkie, zresztą o tej porze roku tak jest zazwyczaj, chociaż wszędzie po drodze w turystycznych miejscach jakieś prace trwają. Niby wszystko zamknięte, ale widać właściciele liczą na to że sezon się niedługo zacznie, wszak za kilka dni majowy weekend...Zaraz za miastem kończy się asfalt i zaczynają się kolejne bluzgi, tym razem oprócz pieprzonej tarki są też dłuuuugie fragmenty bruku którego nijak nie da się ominąć. Dodatkowo rozkręcił się wiatr, a ja mam "pod". Zmęczyłem te dobre 10 km gównianej drogi tylko po to, aby trafić na najbardziej dziurawy asfalt po którym miałem nieprzyjemność jechać w tym roku. Wiatr w pysk. Aby do krajówki.

Wreszcie jest, do domu koło 40 km, gdzie jedynym zmartwieniem jest już tylko północny zimny wiatr. Robię tylko małą pauzę w Wierzbinach na colę, wody miałem pod dostatkiem, nie chciałem nigdzie zajeżdżać, ale zimna cola chodziła za mną już od kilku godzin. Docieram mocno styrany, w zasadzie terenowymi odcinkami, które dały mocno popalić plecom, dłoniom i tyłkowi. Po gładkim nawet pod wiatr jechało się przyzwoicie, brakowało jedynie lemondki, a kładzenie przedramion na kierownicy do bezpiecznej jazdy nie należy. Odstawiam na jakiś czas stalowe kowadło, zatęskniłem za jazdą po gładkim :)





















Kategoria >150