KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189391.06 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.60 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1923.87 km (w terenie 25.00 km; 1.30%)
Czas w ruchu:73:45
Średnia prędkość:26.09 km/h
Maksymalna prędkość:45.90 km/h
Suma podjazdów:246 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:76.95 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.70 km 0.00 km teren
00:35 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Poniedziałek, 20 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 0

Nad jeziorem w obie strony, gorrrrąco. Lekko, noga nie boli przy jeździe wcale.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
398.00 km 0.00 km teren
15:20 h 25.96 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rajd Wyszehradzki

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 8

Początkowo miałem startować z kolegami w grupie Randonneurs Polska, ale nie wdając się w szczegóły wyszło tak że wystartowaliśmy pod szyldem Kadra MASTERS PZKOL.

Startujemy jako dziewiąta grupa, na początek spory podjazd, potem dziurawy zjazd, na którym Jarek zakończył swoją przygodę z rajdem przebijając na raz obydwie dętki na jednej dziurze. Tempo jak dla mnie kosmiczne, peletonik jedzie cały czas około 40 km/h. Po prawej fajny widok na Dunaj, ale nie ma czasu się rozglądać. Za chwilę dochodzi nas ekipa CORRATEC TEAM, nasza grupa rwie się na dwie części, ci mocniejsi pognali za nimi, a my zostaliśmy z tyłu. Potem prawie 100 km po płaskim do pierwszego punktu jechaliśmy z Węgrami z TriGranit. Z tym że ostatnie kilometry do punktu jechałem już cały czas z tyłu, wioząc się za grupą tylko aby dotrwać do checkpointa. Tam wcale się nie spiesząc ubrałem nogawki, wziąłem z samochodu plecak i dynapack'a, udzieliłem wywiadu :) i sam ruszyłem w noc. Kawałek za Nitrą pojawiają się błyski na niebie i bardzo porywisty wiatr, czuję że może być ciekawie za chwilę, ale jadę swoje. Gdy zatrzymałem się na chwilę zmienić baterię w latarce trafiłem na Węgra jadącego samotnie, ale z samochodem, załapałem się z nim, potem złapaliśmy Marcina i Łukasza z ULTRATEAM i spory kawałek jechaliśmy we czwórkę. Z 5 minut ostrych opadów i w sumie jakieś 1,5 h mżawki. Na jakimś zjeździe Marcin złapał gumę, dobrze że w samochodzie była duża pompka więc poszło sprawnie. Chłopcy z ULTRATEAM zostali, jechałem dalej z Węgrem, ale w Prievidzy podziękowałem mu za współpracę, musiałem chwilę odsapnąć i zjeść coś normalnego, bo od słodyczy robiło mi się niedobrze. Za miastem rozpoczął się podjazd, na początku niewinnie, obserwowałem wysokość na GPS, bo i tak nic więcej widać nie było :) Potem pojawił się znak 12% i wiedziałem że za chwilę będzie ciekawie, ale nic - cisnę. Dojechałem mniej więcej do 700 m.n.p.m. i spotkałem Maćka prowadzącego rower, okazało się że miał problem z łańcuchem i prawie godzinę spędził na naprawie. Weszliśmy z buta te prawie 100m do góry, jakie brakowało do szczytu, wiedziałem po odprawie że będzie dziurawy zjazd, ale takiej rzeźni się nie spodziewałem. Udało się może ze 300-400 m zjechać i niestety trafiłem... przymusowy postój na zmianę dętki, potem przed Ziliną Maciek też trafił na jakąś dziurę. Byliśmy głodni wściekle, zero wody, trochę poratowali nas panowie z wozu technicznego jakiejś ekipy. Mieliśmy nadzieję że w dużym mieście coś będzie w nocy otwarte, a tu dupa - policjanci mówią że może coś na granicy - ile do granicy? 40 jakieś !!! no pięknie toż to z 1,5 h jazdy !!!. Po drodze dostajemy jeszcze trochę wody (prywatnej) od policjantów zabezpieczających trasę. Na kolejnym 12% podjeździe już nie staram się na siłę wjechać, ale i tak zaczyna mnie boleć lewa noga, w dziwnym miejscu bo z przodu na piszczeli tuż nad kostką. Na zjeździe ból ustępuje, ale tylko na chwilę, bo zaraz jest kolejny podjazd, może już nie tak stromy ale boli jak cholera. Wpychamy rowery z buta na górkę, na granicy nie ma dosłownie nic, gość z obsługi dał nam po kawałku kiełbasy, opchaliśmy się wafelkami i ruszyliśmy w dół do Czech. Drogi tutaj zdecydowanie lepsze, na Słowacji jest podobnie jak w Polsce, a może wręcz jeszcze gorzej. Ból nie ustępuje, gdy próbuję jechać bardziej na prawą nogę zaraz zaczyna mnie boleć kolano. W Ostravicach wreszcie znaleźliśmy otwarty sklep, zjedliśmy w końcu coś normalnego, zadzwoniłem do Jarka który powiedział że ma być autobus jadący na końcu i może mnie z punktu w Cieszynie zabrać. Po drodze cały czas spore hopki, boli jak cholera i tutaj podejmuję decyzję że odpuszczam, od Cieszyna jeszcze 130 km, lepiej na pewno nie będzie a może być już tylko gorzej. Kondycyjnie było OK, ze snem też żadnych problemów, wydaje mi się że te 5h bym z Maćkiem przekręcił jeszcze. Na puncie spędziłem ponad 2 h czekając na autobus, okazało się że był, ale pojechał inaczej. Wkurw niesamowity, ładnie mnie Lang wycyckał. Cudem przekonałem kierowcę busa żeby zabrał mnie z rowerem, ale udało się jakoś do Krakowa dotrzeć. Przejazd przez miasto okropny, nie miałem już GPS, bo na puncie pożyczyłem chłopakowi z dziewczyną, znajomości miasta zero, korki straszne, ale się udało na Błonia dostać.

Nie wiem co z nogą będzie, mam nadzieję że to tylko ból przeciążeniowy, boli nadal przy chodzeniu. Trzeba odpocząć, a przed następnym wypadem w góry odpowiednio mięśnie wzmocnić. Do takiego wyzwania nie byłem przygotowany, i to czego się najbardziej obawiałem ziściło się. Ale jak miało być jeśli w górach byłem pierwszy raz w życiu rowerem ?
Kategoria >300, zawody


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:00 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

przed wyjazdem

Środa, 15 maja 2013 · dodano: 20.05.2013 | Komentarze 0

Wyjechałem aby zobaczyć jak się sprawują nowe buty, przy okazji jeszcze mała regulacja tylnej przerzutki. W butach jest super, ale źle ustawiłem bloki, bo po jakimś czasie od powrotu obie nogi w tym samym miejscu mnie bolały. Czasu na poprawki brak - więc zmuszony jestem jechać w starych.
Kategoria <50


Dane wyjazdu:
21.40 km 0.00 km teren
00:53 h 24.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 0

Wczoraj rower odpuściłem zamieniając go na spacer. Dziś po mieście runda na luzaku i takoż po pracy.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
321.83 km 0.00 km teren
11:53 h 27.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na Kresowy do Olsztyna i nazad

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 3




Ostatni trening przed wyjazdem na rajd wyszehradzki. Wyjechałem tak aby dotrzeć już w czasie trwania maratonu, jakieś 5 po 5tej. Na wylocie z miasta musiałem się zatrzymać bo zimno było niesamowicie. Droga do Orzysza jak zawsze fajna, zaraz miastem mijają mnie koledzy. Po bodajże 5-tym sikustopie na niecałe 50km trasy zdjąłem rękawki a wrzuciłem na siebie wiatrówkę i od tej pory było już OK. Pisz mijam odkrytym na mapie skrótem, potem jak zawsze przyjemna droga do Rucianego.



Od Rucianego mam kawałek nieznanej mi (rowerowo) trasy, jest super, cały czas przez las, drogi równe, choć było kilka kawałków fatalnych, m.in w miejscowości Zgon. Całe szczęście ruch zerowy więc wioskę przejeżdżam "po angielsku" bo po lewej stronie jakby mniej dziur i łat w asfalcie. W Babietach po wyjściu zza zakrętu zaskoczył mnie znak 8%, może i faktycznie tyle było, ale podjazd miał max 100m długości. Przed Szczytnem, w Starych Kiejkutach przejeżdżam obok Ośrodka Kształcenia Kadr Wywiadu gdzie podobno było tajne więzienie CIA.







Szczytno mijam bez zatrzymania, mam jeszcze trochę wody a jedzie się fajnie, ehh gdyby jeszcze nie ten zimny północny wiatr byłoby super. W stronę Olsztyna droga już raz przejechana w czasie ubiegłorocznej sześćsetki Tutaj ruch jest już spory, wcześniej od Pisza do Szczytna minęło mnie chyba 5 beczkowozów z mlekiem i może z 10 osobówek. Za to dalsza droga z punku widzenia roweru po prostu cudna, cały czas lewo-prawo-góra-dół. Zajeżdżam na chwilę do Pasymia, zrobiłem kółko w centrum i odwiedziłem spożywczaka.







Do Olsztyna wjechałem po równych sześciu godzinach od wyjazdu, przebiłem się przez dziurawe drogi zaliczając wszystkie możliwe czerwone światła po drodze. Przy stacji PKP zjadłem najlepsze zapiekanki - takie jakie były kiedyś, ze 20 lat temu i dotarłem pod leśny stadion gdzie odbywał się maraton. Zaczął padać deszcz, postałem dobre pół godziny przy trasie, zrobiłem kilka fotek, potem przeniosłem się na metę, zjadłem, pogadałem i wyruszyłem o 13.15.

Drogi mokre, ale już nie pada, za to strasznie chlapie spod kół samochodów, dopiero przed Biskupcem zrobiło się sucho, nawet momentami wyglądało słoneczko. Potem kilka kilometrów jazdy wzdłuż budowy nowej szesnastki, dopada mnie kryzys psychiczny, ehh jak to ogarnąć ?? Zatrzymują się na jakimś przystanku PKS, wciągam buławę z serem, poprawiam bananem i po jakichś 10 minutach ruszam dalej. Wiatr niby niewielki, niby boczny ale cały czas czuję go na twarzy.
Gdy mam już mniej niż 100 km do domu kryzys przeszedł, mijam Mrągowo, parę kilometrów dalej zatrzymuję się w sklepie na loda i tankowanie bidonów. Liczę czas i niestety nie mogę sobie na jakieś dłuższe postoje pozwolić, nie mam światła ze sobą więc muszę cisnąć. Fotka w Mikołajkach i odliczanie kilometrów na kiepskiej jakościowo drodze do Orzysza.





W końcu jestem, stąd to już nawet na rzęsach dojadę :), zaraz za miastem gdy miałem dokładnie trzy setki na liczniku mijają mnie chłopaki, docieram do domu o 19.20.

Kategoria >300


Dane wyjazdu:
42.00 km 10.00 km teren
02:02 h 20.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 0

Wpis zaległy, do i z roboty jakoś dotarłem, a potem z żoną się poszwendaliśmy przez Bunelkę, Mącze, Mąki, Maleczewo i Barany.
Kategoria z Gosią, dom/praca


Dane wyjazdu:
15.37 km 0.00 km teren
00:42 h 21.96 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Piątek, 10 maja 2013 · dodano: 10.05.2013 | Komentarze 0

Rano spokojowo promenadą, znowu bez wiatru wcale, nie mogło być tak wczoraj? Powrót inaczej, bo było kilka spraw do załatwienia.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
201.59 km 0.00 km teren
07:28 h 27.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

trójstyk granic + trochę górek

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 3

Wycieczka ta od jakiegoś czasu chodziła mi już po głowie. Trasę tą przejechałem juz raz, to była moja pierwsza dwuseta, z tym że wtedy pokonałem ją w przeciwnym kierunku.



Wstałem o 5.00, wyszykowałem się i pół godzinki później wyjechałem. Fajnie, przyjemnie i jeszcze chłodno, wiaterek wieje i na dodatek popycha. Do Suwałk przyjemnie, z małym incydentem, kolejny raz koleś chciał mnie zabić idąc na czołówkę, tak się zastanawiam, może kiedyś nie zjeżdżać od razu z asfaltu a odbić do osi drogi ?? ciekawe co zrobi ?? W Suwałkch jestem koło 8mej, stojąc na światłach czuję już żar lejący się z nieba, gdy jadę jest w porządku, ale trzeba było ręce i twarz kremem z filtrem posmarować...
Za miastem krótki sikustop i przełożenie batonów do kieszonki, wciągam od razu dwa szykując siły na pierwsze podjazdy. Widoki super, co prawda nie przystawałem, ale mam kilka ujęć z poprzednich razów w tym miejscu.
W Rutce odbijam w prawo dobrze pamiętając fajną górkę na wylocie w stronę Szypliszek, wjeżdżam, robię nawrót, ehh szkoda że droga dziurawa i kończy się rondem, bo możnaby się bardziej rozpędzić :) Kilka km dalej w tle widać górkę - cel podróży. Oczywiście nie jest to żadna góra w górskim tego słowa ujęciu, ale w okolicy nic lepszego nie ma...





... na szczycie kilka wiatraków. Mijam Wiżajny, po drodze cały czas jakieś hopki, wiatr się wzmógł, ostro dmucha w lewy bok, dobrze że droga praktycznie pusta i w niezłym stanie, bo trochę mną rzucało (trzeba było się nie cieniować przed sezonem :P) Zalatuję na trójstyk granic Polski, Litwy i Rosji, akurat jest jakaś parka, więc cykają mi fotkę. Jest chwila przerwy więc wcinam kanapkę i kilka minut wiszę na telefonie (ehh te służbowe komórki).



Na zjazd nad mosty w Stańczykach się nie zdecydowałem, dwa lata temu były tam niezłe dziury a teraz to po prostu porażka, tankuję tylko bidony w pobliskim sklepie i wcinam loda, w cieniu oczywiście.

Od tego miejsca zaczyna wiać w twarz, nie było w tym nic złego gdyby nie fakt że droga to jakaś masakra - dziury, pozaklejane dziury, fałda na fałdzie, nie można złapać żadnego rytmu. Od Filipowa kawałek względnej drogi i dalej walka z gównianym asfaltem aż do Serdanek. Olecko omijam "moją obwodnicą", docieram do Wieliczek i robię pauzę na przystanku PKS. Bolą mnie plecy, dziwne, ostatnio odbyło się bez żadnych boleści, leżąc na plecach jem drugą buławę wsłuchując się w wycie wiatru. Do Wysokiego dalej wieje centralnie w ryj, za to droga nie jest najgorsza, więc można spuścić głowę, wrzucić małą tarczę i odliczać kilometry do 16. Faktycznie po skręcie da się już jechać szybciej niż 20-22 km/h, przed miastem kalkuluję kilometry i wychodzi mi że do dwóch setek muszę ciut dokręcić, jadę więc swoją standardową drogą do/z roboty.
Kategoria >200


Dane wyjazdu:
47.70 km 0.00 km teren
01:46 h 27.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

Cieplutko, pierwszy raz wyruszam od razu na krótko, dziś już wieje od samego startu. Początek jak ostatnio z tym że w Szarejkach jadę w prawo liznąć choć trochę górek (jutro też mam taki plan z tym że będzie ich zdecydowanie więcej). Poszło zadziwiająco dobrze, pewnie za sprawą popychającego wiatru. W Bajtkowie już wykopki - drogowcy doszli do wioski, są już nawet chodniki :) Kolejne wahadło w Rostkach, zakręt będzie dużo łagodniejszy niż obecnie. Generalnie zostało jakieś 6 km drogi do zrobienia, podobno już w sierpniu da się przejechać do samej Białej Piskiej.

Powrót promenadą.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
33.70 km 0.00 km teren
01:16 h 26.61 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 0

Znowu rano nic nie wiało, lekko za to zmarzłem w ręce bo rękawiczki zostały w domu. Wokół jeziora + promenada. Powrót standardowo asfaltem.

Kategoria dom/praca