KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189058.27 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.65 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
613.00 km 0.00 km teren
22:15 h 27.55 km/h:
Maks. pr.:51.58 km/h
Temperatura:37.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

brevet 600 km

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 12



Na start zdecydowałem się z tydzień przed, miałem sześćsetki w tym roku nie jechać. Wybrałem się z żoną, co prawda z kontuzjowaną nogą, więc pojeździć sobie za dużo nie mogła. Na miejsce dotarliśmy wieczorem, rozbiliśmy namiot i poszliśmy się wykąpać w rzece, niezwykle urocze miejsce w lesie. Potem ognisko, kiełbaski, rozmowy i spać - wszak rano trzeba wstać. Nie wyspałem się wcale, nie ma się co dziwić, pod namiotem nie spałem z 15 lat, zresztą wszyscy powstawali wcześniej. Śniadanie, szykowanie do drogi i o 8.00 ruszamy pilotowani przez strażacki wóz bojowy OSP Lubomino. Po drodze mam standardowo problem z sensorem od licznika, więc musiałem grupę gonić, dzięki temu miałem dobrą rozgrzewkę. Parę słów pod remizą w Lubominie i ruszamy - ja w pierwszej piętnastoosobowej grupie.

Od początku dosyć mocne tempo, jadę z Jarkiem z postanowieniem że będziemy się trzymać razem w miarę możliwości. Grupa rozrywa się na coraz mniejsze kawałki, Jarek został trochę w tyle, zwolniłem nieco aby na niego poczekać, ale po chwili podjąłem decyzję że jednak dociągnę do mocniejszej grupy i powiozę się z nimi. Jechało mi się świetnie, jednak na dużej tarczy od razu zaczynał mnie łapać ból nogi. Po drodze niewiele widziałem dookoła, jedyne co zapamiętałem to fajne krajobrazy w okolicy Reszla, pozakrywane dachy domów bo nawałnicy jaka przeszła nad Bisztynkiem kilkanaście dni wcześniej i przepiękne sanktuarium s Świętej Lipce. Na stację w Kętrzynie wjechaliśmy o 11.30 w grupie bodajże sześcioosobowej.

Dalej również tempo podobne, cały czas sporo górek, takich jakich na Mazurach wiele, z nimi nie mam żadnych problemów, za to pojawia się problem z nogą, która coraz bardziej zaczyna mnie boleć do tego łapią mnie skurcze za łydkę, na szczęście krótkie. Koło Srokowa mam dość, fakt że jadę cały czas na końcu, ale wiatr tam też mnie dosięga (całą trasę mamy wiatr w twarz), do tego temperatura 37 stopni i mocne tempo. W głowie rodzi mi się plan, że dociągnę do Węgorzewa, zwolnię i poczekam na Grzegorza lub Jarka. Za Węgorzewem zostało nas już tylko trzech, z tyłu został Marcin, (Paweł i Piotrek zostali jeszcze wcześniej), a moje postanowienie zostania w tyle przesunęło się o kilka kilometrów, miałem dociągnąć z Czarkiem i Maćkiem do Pozezdrza. Poinformowałem chłopaków, że nie dam rady jechać 35 km/h pod wiejący w twarz wiatr, a on postanowili zwolnić. Zatrzymaliśmy się w sklepie w Pozezdrzu, gdzie minął nas Marcin jadący kawałek za nami. Potem już znanymi mi ścieżkami, zacząłem także wychodzić na zmiany bo tempo było dla mnie odpowiednie. Na drugim PK w Starych Juchach byliśmy o 15.12. Posiedzieliśmy parę minut, gdy zbieraliśmy się do wyjazdu dojechał Marcin i Piotrek, Marcin zrobił tylko zakupy i dalej jechaliśmy już we czwórkę, Paweł z Piotrkiem zostali na stacji.

W Ełku zajechaliśmy nad jezioro (ze 300 metrów od miejsca gdzie mieszkam), po drodze myślałem gdzie by tu zajechać się wykąpać, aby nie zbaczać za bardzo z drogi i nie musieć się po szutrach przebijać. Kąpiel, a w zasadzie obmycie się się bardzo nam pomogły, żar był straszny.

Kolejny przystanek w Boguszach, niedaleko od PK, ale woda szybko się kończy, poz tym Czarek miał problemy żołądkowe. Za Grajewem robi się płasko, a ja dostaję porządnego kopa i sporą część trasy jadę z przodu, wiatr trochę osłabł, zrobiło się chłodniej i do tego było kilka leśnych fragmentów. Następny przystanek przed Mońkami, dużo żeśmy nie ujechali ale postój był potrzebny. W końcu zjadłem coś nie słodkiego, bo widok batoników przyprawiał mnie już o mdłości. Po drodze kilkakrotnie Marcin zostawał w tyle, a my na niego czekaliśmy, wtedy wiedziałem już że za dnia do Białegostoku nie dojedziemy. Na punkt w Klepaczach dotarliśmy o 21.23. Wykąpałem się, przebrałem, zjadłem ale o spaniu nie było mowy, poleżałem w sumie może z godzinę. W międzyczasie dojechało sporo osób, chyba około połowy wszystkich uczestników. Po przygotowaniach do jazdy nocnej wyruszyliśmy o 23.45

To była moja pierwsza nocna jazda. Przeważnie jechaliśmy dwójkami, trzymałem się raczej z tyłu, nie na kole. Przyjemny chłodek po całym dniu w upale, wypoczynek się przydał, jechało się miło. Znowu Marcin miał mnóstwo kryzysów, zaczął zasypiać po drodze, mnie i Maćka kryzys dopadło gdzieś koło Łomży, było już jasno. W Myszyńcu gdzie byliśmy o 6.56 zaczęły mnie nachodzić myśli o zostaniu na ławce pod stacją na chociaż 5 minut snu. Skończyło się na wizycie w sklepie, zjedzeniu w zasadzie na siłę bo głodny wcale nie byłem i zamknięciu oczu na jakieś 2 minutki. Gdzieś przed Szczytnem zatrzymaliśmy się pod wiejskim sklepem, chłopcy poszli na zakupy a ja walnąłem się na trawę, chyba udało mi się na chwilę zasnąć, chociaż tego nie pamiętam, bo gdy ruszyliśmy znowu odżyłem. Dalej przyjemna droga, trochę górek i pełno zakrętów, wiatr w plecy - ciśniemy. Miałem problem z taką jazdą. Na dużej tarczy jechać nie mogłem, bo momentalnie zaczynała mnie boleć noga, na małej z kolei musiałbym mieć kadencję dobrze ponad 100 obr/min aby utrzymać tempo. Tym razem to ja zostaję, z tym że nie na górkach, bo tutaj jest cały czas dobrze, a na prostej lub na zjazdach, na szczęście siłę do jazdy mam, a senność odpuściła. Gdy wyjeżdżaliśmy z Olsztyna zadzwoniłem do żony, miała po nas wyjechać z dwoma innymi Panami. Faktycznie spotkaliśmy się w Dobrym Mieście, trochę zwolniliśmy bo to już wszak koniec trasy, zostało jakieś 15 km do celu. Najlepsze rozegrało się na ostatnich kilometrach...znienacka zerwał się wiatr, zaczęło strasznie lać. Zwolniłem, bo bałem się że będzie ślisko ale jechałem dalej, bo i tak byłem przemoczony. Po jakiejś minucie dmuchnęło tak ze niemal spadłem z roweru, zatrzymałem się a ze 2 metry przede mną z drzewa spadła spora gałąź, miałem szczęście... Do deszczu doszedł też grad, więc odwróciłem się tyłem mając ze 2 minuty masażu pleców, gdy troszkę przestało wiać ruszyłem dalej i po jakimś kilometrze, o godzinie 12.50 byłem na miejscu.

Udało się!!! Przejechałem 600 km i to wcale nie wlokąc się, a w pierwszej grupie ze "starymi wyjadaczami", uczestnikami Bałtyk-Bieszczady i Paris-Brest-Paris. Ogólnie dobrze jechało mi się w grupie, była pełna współpraca, brak zgrzytów, żadnych defektów i wypadków. Miałem po drodze kilka kryzysów, ale udało się je pokonać, zresztą wszyscy je mieli...Generalnie jest tak jak Jarek kiedyś mówił: po dwusetnym kilometrze zmęczenie jest cały czas takie samo, wystarczy jeść, pić, zdrzemnąć się na chwilę i kręcić swoje - dystans nie gra roli. Część trasy przebiegała w moich okolicach i dobrze ją znałem, na część nie zwracałem uwagi, bo jadąc w grupie nie ma takiej możliwości lub była noc. Jadąc samemu, tak jak zawsze zobaczyłbym więcej - ale na Warmię warto się wybrać. Będzie okazja pojechać jeszcze raz w tamte okolice, na spokojnie, z aparatem. Zostało też trochę gmin do zaliczenia jeszcze, a co do tych zaliczonych to doszły:

Lubomino, Lidzbark Warmiński, Kiwity, Bisztynek, Reszel, Srokowo, Grajewo, Goniądz, Mońki, Choroszcz, Turośl Kościelna, Łapy, Sokoły, Kulesze Kościelne, Rutki, Nowogród, Zbójna, Łyse, Myszyniec (pierwszy raz w w. Mazowieckim), Rozogi, Świętajno, Szczytno, Pasym, Purda, Dywity, Dobre Miasto,

Kilka zdjęć zrobionych przez żabcię:

CAD AVG = 82
Kategoria >300, zawody



Komentarze
RamzyY
| 06:28 poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | linkuj Łapy czują się zaszczycone ;)
artd70
| 09:18 środa, 15 sierpnia 2012 | linkuj Bravo! Szacun :)
memento
| 11:51 wtorek, 14 sierpnia 2012 | linkuj Grubo. Gratuluję.
grigor86
| 11:37 piątek, 3 sierpnia 2012 | linkuj Ty cyborgu!!!!!!!!!!!! :-) Gratulacje i podziwka
dodoelk
| 09:11 czwartek, 2 sierpnia 2012 | linkuj tak, to czas samej jazdy, czas brutto to prawie 27 godzin

w ubiegłym roku najlepszy czas to 23:07 (brutto) ale były inne warunki, z tym że ja takiego czasu bym nie wykręcił, po cichu liczyłem na 26h, ale jechałem w grupie i wyszło tak jak wyszło.
PAWSOL
| 07:35 czwartek, 2 sierpnia 2012 | linkuj Gratuluję!! Ten czas, który podałeś to chyba czas przejazdu netto.
RoboD
| 05:32 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj Szalejesz :-O Gratulacje!
cmabarowa
| 20:10 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj naaaaaajs :) ja co roku zwiększam sobie dystans o 50 km w tym roku zrobiłem 350km czyli za rok 400 za dwa lata 450 za trzy 500 za cztery 550 a za pięć lat 600 nooo to jeszcze tylko 5 latek :D i też machnę ;P podziwiam bo średnia jak na taki dys. bardzo dobra :) pozdrawiam i bezpiecznych dróg życzę .
dater
| 08:15 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Powaliło mnie na kolana, jak zobaczyłem Twój dystans na głównej :) Jednak to zrobiłeś! Gratuluję i wielki szacun. Zmotywowałeś mnie do moich czterech stówek, bo już powoli odpuszczałem ten plan. Pojadę, abym tylko wyleczył kontuzje, bo miałem kraksę na Mazovii w Supraślu :(
DareckiEB
| 21:20 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Szacun :) Gratuluję!
audi80s
| 17:49 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Gratuluję sukcesu.
czegevara
| 15:21 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj To żeś Panie pojechaaałłłł!:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa sciam
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]