KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
04:00 h 3.75 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Nadnarwiańskie i Nadbiebrzańskie łąki

Niedziela, 31 maja 2020 · dodano: 01.06.2020 | Komentarze 0

Planowana od długiego czasu wycieczka nad Biebrzę i Narew. Kolejny dzień odpoczynku od roweru, za to spędzony z rodziną i znajomymi w całości na łonie przyrody.

Z plecami nie najgorzej, ćwiczenia i masaże trochę pomogły, chodzić się da.
Kategoria z buta, z Gosią


Dane wyjazdu:
27.29 km 0.00 km teren
01:20 h 20.47 km/h:
Maks. pr.:32.76 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:135 m
Kalorie: 738 kcal
Rower:żwirek

z Gosią po pracy

Czwartek, 28 maja 2020 · dodano: 29.05.2020 | Komentarze 0

Ciepło, zrzucam nogawki i długi rękaw, w cieniu lekko chłodno, bo się wiatr niestety rozdmuchał. Lecimy leśne kółeczko przez Lipińskie, cisza, spokój i śpiew ptaków - tutaj mogłoby moje biurko stać :)

Kategoria <50, dom/praca, z Gosią


Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
01:30 h 18:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

konwalie

Niedziela, 24 maja 2020 · dodano: 25.05.2020 | Komentarze 0

Pół dnia padało, ale w końcu przestało, więc trzeba było ruszyć tyłek. Na rower nie mam ochoty, Gosia też, więc idziemy na spacer do lasu nazbierać konwalii, kwiatki te od zawsze kojarzą mi się z Dniem Matki. Przy okazji trafiłem na Gamę z Mamrami.


IMG-20200524-175146140-BURST009
Kategoria z buta, z Gosią


Dane wyjazdu:
348.50 km 0.00 km teren
14:33 h 23.95 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podlasie. Tatarska Jurta.

Sobota, 23 maja 2020 · dodano: 24.05.2020 | Komentarze 0

Sam nie jechałem (choć pewnie kilka razy by się udało), bo wycieczkę na tatarskie jedzenie miałem obiecaną szanownej małżonce. Wreszcie się udało, pozostało ustalić plan. Ja muszę w końcu pyknąć przynajmniej trzy stówy, Gosi to zdecydowanie za dużo na dzień dzisiejszy, więc posiłkujemy się podwózką pociągiem.

Budzik na 2.30, o 3.00 ruszam. Na niebie już brzask, wiatr którego miało nie być wcale jest mocno odczuwalny i widoczny na jeziorze. Zimno, trochę mgieł przy zbiornikach wodnych, kawałek cieplejszego otoczenia w Grajewie, a potem zjazd z każdą chwilą. Za Rudą wstaje słońce, staję nad Biebrzą w gęstej mgle na fotkę i kolejne już sikanie, na termometrze -1. Mgieł już dalej nie ma, temperatura rośnie powolutku, z każdym kilometrem bliżej Białegostoku rośnie też ruch samochodowy. Staję na czwarte już sikanie, chyba przeziębiłem pęcherz tymi czterema godzinami zimnicy. Docieram na dworzec z myślą o kawie, bo zostało trochę czasu do przyjazdu pociągu, ale jest on nadal w remoncie, obsługa podróżnych odbywa się w kontenerach. Nicto, napiję się wody z bidonu. Dwadzieścia minut wygrzewam się na słońcu, wreszcie przyjemnie, można się przebrać do jazdy w cieplejszych warunkach.

Dociera Gosia, wsiadamy na rumaki i jedziemy do centrum. Kiedyś spędziłem tu sporo czasu, sporo rzeczy się zmieniło, na pewno wypiękniały odnowione kamienice. Wyjeżdżamy w kierunku Supraśla, tutaj też nowa droga i naprawiona asfaltową rowerówka. W Supraślu byłem wielokrotnie, nie kręcimy się, ot tylko rut okiem. Fajną, choć już trochę podniszczoną drogą przez Puszczę Knyszyńską docieramy do Majówki i mamy przed sobą 40 km DK65 do granicy w Bobrownikach. Wiatr według prognoz miał być minimalny z kierunków zmiennych, tak też w sumie jest, tyle że mam wrażenie iż ciągle jest niesprzyjający. Po drodze Królowy Most z kultowego filmu, misiaków z suszarką nie było, było za to kilka fajnych hopek. Pamiętam tutaj gigantyczne kolejki do granicy, dzisiaj to "tylko" 4 kilometry. Wredna szutrówka do Łużan w dużej części zamieniła się na piękny gładki asfalt, zostało jedynie 2,5 km, ale widać że prace trwają więc to tylko kwestia czasu. Docieramy wreszcie do miejsca docelowego - Tatarskiej Jurty.

Dwa lata temu był tutaj pożar, w starym obiekcie nie byłem, jedynie tędy przejeżdżałem. Zamawiamy obiad, deser i kawę, wszystko było naprawdę pyszne - polecam, a sam na pewno jeszcze zajrzę, bo choć jadę tę trasę po raz czwarty, czy piąty nadal mnie tutaj ciągnie. Podczas godzinnej przerwy trochę marznęliśmy, siedzimy w cieniu a mocno wieje, czas się ruszyć. W Krynkach objeżdżamy słynne rondo, nawigacja pokazuje - "piątym zjazdem na Jurowlany", wszystkich zjazdów jest 12. Gładkie asfalty, zero ruchu, dookoła mnóstwo pagórków i tereny nieskażone jakimkolwiek przemysłem. Lasy, pola, małe wymierające wioski, piękna drewniana architektura, którą można znaleźć tylko tutaj. Po prostu inny świat. 

Skończyła się woda, dobrze że zaraz jest Kuźnica, bo w mijanych wsiach nie ma żadnych sklepów. Piwo bezalkoholowe wlewam w siebie na raz, poprawiam colą i drożdżówką i z pełnym brzuchem ruszamy dalej. Pogoda jest w miarę łaskawa, niecałe 20 stopni, słońce delikatnie zamulone więc nie grzeje, a wiatr skutecznie chłodzi. Ciągle wieje w pysk. Odzywa się niestety prawe kolano, z nim był spokój od lutego, ale w sumie spodziewałem się, że na tym wyjeździe wyjdą wszystkie zdrowotne dolegliwości. Rozciąganie trochę pomaga, podjazdy robię na młynku i jakoś to idzie. Gosia już mocno zmęczona, trzeba zrobić kolejną przerwę na odpoczynek i coś do zjedzenia. Siadamy na ławce w parku w Lipsku, cola, buława i ustalamy że następny przystanek robimy pod Zygmuntem, małymi kroczkami łatwiej głowę oszukać.

Na drodze spory ruch, kolana czuję na przemian, raz prawe, raz lewe, całe szczęście las daje jako taką osłonę przed wiatrem. Po godzince z hakiem siadamy pod Zygmuntem, chwila odpoczynku z lodami w ręku. Została końcówka, jeżdżony dziesiątki razy odcinek z Augustowa, pod koniec nawet wiatr w końcu umilkł, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Zmęczony przesadnie nie jestem, nie było forsownego tempa, dużo szybciej pojechałem samotny początek, niż fragment pokonany razem. Poza kolanami, które jakoś mocno nie dokuczały (po prostu dawały o sobie znać), wszystko w jak najlepszym porządku, szkoda że po zimowej przerwie znowu się do dłużej jazdy trzeba przyzwyczajać. Muszę chyba coś zmienić w ustawieniach, znaleźć w końcu przyczynę tych dolegliwości, chyba że po prostu "ten typ już tak ma"...


1 2 3 4 5 6
7
8 9 10 12 11

13 14


Kategoria >300, z Gosią


Dane wyjazdu:
28.85 km 0.00 km teren
01:28 h 19.67 km/h:
Maks. pr.:39.96 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:259 m
Kalorie: 850 kcal
Rower:żwirek

Przewietrzyć głowę

Niedziela, 10 maja 2020 · dodano: 11.05.2020 | Komentarze 0

Przesadziłem wczoraj, ale tak to jest jak się człowiek zerwie z łańcucha po dwóch miesiącach izolacji. Z planowanej szosowej setki niestety nici, ale głowę trzeba przewietrzyć, coby szybciej szkodliwe substancje wyparowały. Gosia ustala plan, na początek odkrywamy terenowy dojazd do Oracz, po drodze zupełnie przypadkowo trafiamy na kolejny stary cmentarz. Bardzo zarośnięte miejsce, widoczne jedynie dwa groby. Potem Młynik, kaczeńce już się kończą, za to wreszcie jest pięknie i zielono. Na koniec Mleczno i drugi stary cmentarz, tym razem bardzo duży, mogiły w różnym stanie, ich liczba to dobrze ponad 50. To że jest zaniedbany, zapomniany jeszcze mogę zrozumieć, ale to że ktoś zrobił tam wysypisko śmieci - to kompletna granda.






Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
157.00 km 0.00 km teren
06:52 h 22.86 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spacerek nad Biebrzę

Piątek, 1 maja 2020 · dodano: 02.05.2020 | Komentarze 0

Trasa już od dawna chodziła mi po głowie, ostatnie wydarzenia w BPN tylko tę chęć wzmocniły. Ustalamy wyjazd na piątek pierwszomajowy, prognoza się trochę zmienia w międzyczasie, będzie mocniej wiało. Co tam. Damy radę.

Wstajemy normalnie bez zrywania się w środku nocy, spokojne śniadanko i wio. Myślałem że na drogach będzie pusto, ale ruch zadziwiająco duży, gdzie ci ludzie jadą rano w wolny dzień? Wieje solidnie, z lemondki nie bardzo można skorzystać bo asfalty w stanie słabym aż do wsi Pomiany. Skręcamy z głównej, odtąd zaczyna się fragment zupełnie dla mnie nowy, jedynie może kilometr drogi w Tajnie Starym kiedyś zaliczyłem. Asfalty przyzwoite, teren zupełnie płaski i mocno odkryty, więc się wiatr ma gdzie rozpędzać. Zaliczmy dwie śluzy na Kanale Augustowskim (Sosnowo i Dębowo), a potem mamy dosyć długi bo sześciokilometrowy fragment szutrówki wzdłuż Biebrzy. Wg informacji które wyszukałem przed startem miało tego być trochę mniej, szczęśliwie udało się bez żadnych strat w postaci dziurawych dętek ten odcinek pokonać. Widzę że żona ledwie żyje, wymęczona wiatrem i koszmarną tarką pod kołami, oznajmiam że w Goniądzu robimy dłuższą przerwę. Na osłodę mamy asfaltową rowerówkę przy mocno zdewastowanej drodze wojewódzkiej. W miasteczku jest otwarty spożywczak, niestety nie ma zbytniego wyboru, pozostaje seven day's z jogurtem i cola. Trochę odpoczęliśmy, jedziemy na platformę widokową, tutaj w oddali sporo spalonych łąk widać. Stad już z wiatrem prosto do domu, planowałem trochę kluczenia bocznymi drogami aby uniknąć DK65, ale przesadnie dużego ruchu nie ma więc jedziemy nią aż do Ełku.

Jakoś specjalnie zmęczony trasą nie byłem, tempo było bardzo niskie, ale w sumie miał to być spacer a nie wyścigi. Dopadło mnie raczej znużenie. Po drodze pewnie z setka bocianów i mnóstwo plakatów z urzędującym długopisem, wiadomo już skąd się to poparcie bierze...
























Kategoria >150, z Gosią


Dane wyjazdu:
78.00 km 0.00 km teren
03:33 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Trochę z Gosią, trochę sam.

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 0

Miał być dłuższy wypad, ale się żonie odwidziało, bo za zimno. Ruszam sam bez celu z ustalonym czasem powrotu. Trochę kopnego piachu po drodze było, kaczeńce na Młyniku, fajny singiel przy torach i odkryte potencjalne miejsce na zimowe morsowanie nad jeziorem Sawinda Wielka. Z Gosią "Selmęt" w wersji terenowej, pomijając tę bardziej piaszczystą część. Pogoda denerwująca, bo ciepło i zimno (za sprawą wiatru) zarazem. Po galęziach docieramy na zbiorową mogiłę z czasów pierwszej wojny, odkrytą dzięki wycince drzew pod S61. Pewnie ją przeniosą gdzieś, bo wypada dokładnie na środku przyszłej VB.
Niestety nadal z kolanem sytuacja bez zmian, na rowerze OK, po zejściu dyskomfort. Nie chciałem brać żadnych prochów, ale chyba zrobię kilkudniową kurację.

IMG-0064

IMG-0067

IMG-0072


Kategoria z Gosią, >50


Dane wyjazdu:
10.80 km 0.00 km teren
02:25 h 13:25 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

spacerologia

Sobota, 25 kwietnia 2020 · dodano: 27.04.2020 | Komentarze 0

Zamiast roweru spacer po lesie z Magdą i Gosią. Całkiem przyjemnie pomijając zimny północny wiatr, miło się z kimś wreszcie spotkać.

IMG-20200425-112043279-HDR
Kategoria z Gosią, z buta


Dane wyjazdu:
124.00 km 0.00 km teren
05:09 h 24.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jagodne z Gosią

Czwartek, 23 kwietnia 2020 · dodano: 23.04.2020 | Komentarze 0

Plan na dziś miałem inny, ale okazało się że Gosia w końcu może wziąć dzień urlopu. Taki lajf, że ja na przymusowym, a małżonka ma w pracy orkę. Najdłuższa trasa w tym roku to 66km wykręcone jeszcze przed wirusową sraczką, czas się szarpnąć na coś więcej. Trasa ułożona pod kierunek wiatru i tak żeby choć jej część była dla mnie w tym roku nieprzejechana. 

Dmucha dość solidnie, do Orzysza duży ruch, głownie ciężarowy, potem zdecydowanie spokojniej. W końcu mam lemondkę z której sporo korzystam, żona natomiast korzysta z mojego koła. Kilometrów w nogach mało, ale widać wyraźne efekty jeżdżenia wirtualnych podjazdów w domu, takiego tempa na górkach nie było chyba nigdy. Super jak zawsze droga wzdłuż Szymoneckiego i Jagodnego, na drodze pusto i cicho. Wiosną jest tutaj cisza, zamiast napieprzającej zewsząd muzyki, ryczących silników w Beemkach z rejestracjami zaczynającymi się o litery "W" i śmiechów napitej młodzieży. Na moście pomiędzy Jagodnym a Bocznym zrzucam wiatrówkę i rękawiczki, w końcu będziemy mieli z wiatrem, a i na termometrze pojawiło się wyczekiwane więcej niż 10 stopni. Po drodze do Miłek  znów wypatrzyłem ślady nieistniejącej już linii kolejowej Orzysz - Giżycko, dalej odwiedzamy stary wojenny cmentarz (nie zajeżdżałbym gdybym był sam, bo stare cmentarze zamierzam metodycznie zaliczać w nieodległej przyszłości) Popychani wiatrem szybko jesteśmy z powrotem w domu, droga bez żadnej historii.

Kolano bez zmian, może ciut lepiej niż ostatnio, wszak było zdecydowanie wolniej gdybym jechał sam. Stówka zaliczona, jeśli będą warunki i czas to trzeba będzie się pokusić o dłuższą trasę.













Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
44.00 km 0.00 km teren
02:12 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Podlać marchewkę, ale kluczy od działki żeśmy zapomnieli ;)

Niedziela, 19 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 0

Jedziesz ze mną na działkę? W sumie byłem już z chomikiem umówiony, trasa wybrana, tylko spodnie na tyłek włożyć... Jadę. Jadę oczywiście, zawsze to na powietrzu a nie pod dachem. 
Niby w słońcu jest 10 stopni, ale wiatr skutecznie chłodzi. Po drodze Gosia !! proponuje wydłużenie drogi o dojazd do budowanego węzła "Wysokie" na VB. Jasne, już dawni chciałem tam się wybrać. Wiatr jest raczej sprzyjający, więc idzie lekko, zresztą jadąc z żoną i tak mam spacer. Kilka fotek do forum SSC i wracamy, ale tym razem bocznymi drogami. W pamięci mieliśmy błoto pomiędzy Szczudłami a Legą jakiego doświadczyliśmy tam ze 4-5 lat temu, ale przecież jest susza. Faktycznie jest całkiem przyjemna  polna droga. Działkę odpuszczamy, bo okazuje się że klucze zostały w domu, całkiem przypadkiem. Zamiast tego odwiedzamy przydrożny stary cmentarz dawnych mieszkańców Chełch, tutaj o dziwo żyją jeszcze potomkowie pochowanych tam ludzi i o część grobów ktoś jeszcze dba.

Kategoria <50, z Gosią