KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.45 km 0.00 km teren
01:31 h 24.69 km/h:
Maks. pr.:38.16 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:202 m
Kalorie: 1129 kcal
Rower:żwirek

spacerek w wiatrem i pod wiatr

Środa, 22 lipca 2020 · dodano: 23.07.2020 | Komentarze 0

Wieje okrutnie, ale żona na szosie nie siedziała ponad miesiąc, a w sobotę impreza na wyjeździe, wiec trzeba się ruszyć. Miał być Połom, ale zawracamy wcześniej, bo już późno, a w domu chleba brak :) Tak to jest, jak dzieci nie ma i nie ma się kim wysłużyć...

Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
124.30 km 0.00 km teren
05:54 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:45.36 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:835 m
Kalorie: 3559 kcal
Rower:żwirek

Objazd fragmentu trasy Great Lakes Gravel, z Gosią i Tomkiem.

Niedziela, 19 lipca 2020 · dodano: 20.07.2020 | Komentarze 0

Początkowo chciałem pyknąć jakieś 150 km na szosie, ale pomyślałem że można to zamienić na terenowe 120 i w zasadzie wyjdzie na to samo. Przy okazji upiekę dwie pieczenie: sprawdzę nieznane mi drogi którymi ma przebiegać Great Lakes Gravel oraz objadę kolejną cześć starotorza Orzysz - Gizycko. Proponuję wyjazd Tomkowi, rano mam info że wstał i jedziemy razem. A jest głębokie rano, bo start ustalony na 5.15.

Na jeziorze lusterko, za miastem trochę klimatycznych mgiełek, ale słońce szybko je rozbija. Ze względu na wczesną porę do Stradun docieramy krajówką, choć i tak jest na niej ruch, potem można już jechać obok siebie i trochę pogadać. Z asfaltowej drogi przez las skręcamy w teren, była chwila niezdecydowania, wypiąłem lewą nogę, ale przechył był na prawą i wyszarpując but z pedała uderzam kolanem w kierownicę. Pięknie, boli mocno, oby się nic poważnego nie stało, bo z kolanami przecież jest ciągle nieciekawie. Trochę lasu, potem chyba najgorszy asfalt w okolicy i fajna szutrówka do Szczecinowa. Dalszą część znam, poza świetną drogą do Gawlik Wielkich, rzadko się zdarza taka fajna droga prowadząca przez pole z nasadzonymi gęsto drzewami dającymi 100% cienia. Wiedziałem że w lasach pod Wyminami będzie piach, tak też jest, dobrze że w kratkę, są też odcinki ubite. Po drugiej stronie jeziora Wydmińskiego już kiedyś jechałem, także przyjemna droga, tak samo jak gruntówka z Kruklina do Siedlisk. Tamże zajeżdżamy do sklepu na colę i drożdżówkę, robi się coraz cieplej.

Druga część to trasa poprowadzona po części po starej linii kolejowej. Zaczyna się przyjemnie, potem małe zdziwienie bo jedziemy przez pole kukurydzy, na szczęście jest twardo i równo, tylko jak będzie tu we wrześniu? Starotorze nie wszędzie jest przejezdne, pierwszy fragment był w miarę w porządku, ale odcinek za Staświnami jest koszmarny. Czy na pewno ktoś objeżdżał tą trasę? Na maraton MTB byłoby w porządku, ale na jazdę gravelem być może nocą - no way !!! Dziury, kamienie, cegły, błoto i trawa po pas, poza tym tory były ciut obok, położone w wykopie, a trasa to typowa droga dojazdowa dla rolnika. Za to kolejny odcinek Miłki - Wyszowate jest super, ubite podłoże zagęszczone kamyczkami. Tutaj kończy się objazd trasy, trzeba wracać do domu.

Powrót narysowałem "palcem po mapie", niestety droga zupełnie się na rower nie nadaje, nic tam nie jeździ, trawa powkręcała się chyba wszędzie, w tarcze hamulcowe, korby i kasety. Dodatkowo na wylocie lądujemy u chłopa na podwórku, dobrze że był wyrozumiały, a po obejściu nie biegały sobie psy :) Dalej już skrótem do Wydmin na obiecane małżonce lody, a po odpoczynku już w gorącej atmosferze, słońce zrobiło swoje.

Po powrocie kontaktuję się z organizatorem, trasa została już zmieniona. Wypadł asfalt Połom-Gorłówko, za to będzie szutrowa tarka przez Zawady, nie ma też tej polnej drogi która mi się tak podobała, a także odcinka wzdłuż starotorza, trasa prowadzi po drugiej stronie krajówki - przez Marcinową Wolę - to akurat jest na plus.






Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
05:00 h 15:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Białowieża

Niedziela, 12 lipca 2020 · dodano: 13.07.2020 | Komentarze 0

Białowieża tym razem nie rowerowo, a rodzinnie z buta.
Kategoria z buta, z Gosią


Dane wyjazdu:
40.67 km 0.00 km teren
01:59 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:211 m
Kalorie: 1113 kcal
Rower:żwirek

spacerek z Małgosią

Czwartek, 2 lipca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 0

Ruszamy na dwie godzinki. Najpierw Bunelka i Mącze, jest ciepło, ale jeszcze nie gorąco, może za sprawą mocnego wiatru. Sporo poziomek przy drodze, ale nie ma czasu stanąć i pozbierać więcej. W Nowej Wsi wjeżdżamy w Bor Ełcki, ale warunki są bardzo słabe, mnóstwo wielkich kałuż. Lipińskie odpuszczamy, tylko główne szutrowe drogi i powrót do domu.



Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
105.34 km 0.00 km teren
04:40 h 22.57 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:639 m
Kalorie: 3088 kcal
Rower:żwirek

słonko, fiatki i stare cmentarze

Niedziela, 21 czerwca 2020 · dodano: 22.06.2020 | Komentarze 0

Ruszamy dosyć późno, bo po siódmej, z jednej strony można było dłużej pospać, a z drugiej niestety jechać w wyższej temperaturze. Trochę bez sensu ruszyliśmy przez Olsztyńską, bo trafiamy na mega kałuże, trzeba było jechać od początku asfaltami. Do Orzysza jeszcze całkiem nieźle, słońce nie zabija, chociaż jest sporo wilgoci w powietrzu. Tam pierwszy dzisiaj cmentarz wojenny, a dalej kolejny raz super droga do Cierzpięt, gdzie odwiedzamy kolejny . Podobno gmina Orzysz ma się zająć się jego restauracją. Dalej szutrówką do Marcinowej Woli, piękny widok na Buwełno, a we wiosce kolejny tym razem duży cmentarz. Chwila odpoczynku na ławeczce, bo już gorąco się zrobiło. Droga dalej w remoncie, niewiele się zmieniło od mojej ostatniej tu wizyty jakieś 5-6 tygodni temu. Świetne widoki na gruntowym zjeździe spod nadajnika TV w Miłkach, stajemy na polu chabrów i maków - cudnie. Kawałek dalej mamy kolejny cmentarz, ale nie jest to niestety wojenny. To stary cmentarz ewangelicki, na którym odbywają się także współczesne pochówki, jeszcze żyją tutaj potomkowie dawnych Mazurów. Stąd pozostaje już tylko wrócić do domu zaliczając przerwę w Wydminach. Lody z drożdżówką i zimną colą w cieniu - tego było nam trzeba, choć po małżonce widać trud trasy, może nie dystansu co warunków cieplnych. 





Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
01:40 h 4.80 km/h:
Maks. pr.:36.36 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:111 m
Kalorie: 707 kcal
Rower:

popodglądać młode perkozy

Wtorek, 16 czerwca 2020 · dodano: 17.06.2020 | Komentarze 0

Jak co roku na początku czerwca ruszamy z Gosią na jezioro obejrzeć młode perkozy. Trochę jesteśmy spóźnieni, bo jakoś wcześniej się nie składało.



Kategoria z Gosią


Dane wyjazdu:
281.98 km 0.00 km teren
11:58 h 23.56 km/h:
Maks. pr.:54.72 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1979 m
Kalorie: 8677 kcal

Niestety pogoda pokrzyżowała plany

Czwartek, 11 czerwca 2020 · dodano: 12.06.2020 | Komentarze 0

Pogoda za oknem strasznie niestabilna. W ostatni czwartek z powodu możliwych burz z wyjazdu zrezygnowałem, następne dni to siedzenie z nosem w prognozie pogody. Byłem już strasznie nabuzowany, ale wielokrotnie widziane okienko pogodowe, po kilku godzinach było już tylko wspomnieniem. Każde kolejne przeliczenie w prognozach zmieniało się diametralnie, do tego każdy portal pokazywał co innego. Od tego wszystkiego tylko głowa boli. Jeśli nie muszę to unikam burz, dwa razy będąc na rowerze o mały włos nie skończyło się tragicznie, więcej losu kusić nie będę.

Wypatrzyłem szansę na czwartek, co prawda z prawdopodobieństwem, ale po południu. Trasa ustalona, zrobiłem listę zadaszonych przystanków autobusowych i innych miejsc gdzie się można skryć, tak na wszelki wypadek. Ustalamy wyjazd pod powrotny pociąg dla Gosi, można się spokojnie wyspać, bo start dopiero koło siódmej. Noc niestety bardzo słaba, ledwie zasnąłem przyszła burza z porywistym wiatrem, nie spałem ze dwie godziny. Rano jest jeszcze bardzo mokro, w cieniu chlapie spod kół przez dobre dwie godziny od wyjazdu. Wieje lekko, początkowo ze zmiennych kierunków, czasami pomaga. Do Bakałarzewa w miarę sprawnie, choć spodziewałem się, że uda się jechać szybciej, no nic, trzeba brać to co jest aktualnie pod nogą małżonki. Do Suwałk już ciężko, zrobiło się gorąco, a wiatr się w końcu zdecydował i zaczął wiać ze wschodu. To dobrze, ale jeszcze nie teraz. Przystanek chciałem zrobić gdzieś za miastem, ale wyszło inaczej, stajemy pod sklepem gdzieś na jednym z osiedli.

Zimna cola, drożdżówka oraz chwila w cieniu i trzeba ruszyć tyłek. Bardzo lubię odcinek do Rutki, jest uroczy, ale dziś jest masakryczny ruch na drodze. Zjechała się cała Polska, jakiś dramat. Od Rutki Tartak zaczyna dmuchać w plecy, o tak, to jest dobre, ale niestety w ten sposób wiatr zupełnie nie chłodzi. Podjazd pod Rowelską Górę wchodzi super, głownie za sprawą wiatru, nie robię go na wynik, więc w połowie czekam na Małgosię. Za chwilę mamy Wiżajny, tu zaplanowaliśmy kolejny postój. Lody, zimny radler 0%, kolejna cola i woda do bidonu, ależ się nie chce z cienia wychodzić.

Na niebie sporo chmur, gdy słonko przykryją temperatura spada poniżej 30, da się żyć. Ogólnie nie lubię ciepła, zdecydowanie wolę jazdę przy 10 stopniach niż 25 lub więcej, a Gosia odczuwa to jeszcze bardziej. Widzę jak się kobieta męczy, a przed nami jeszcze szmat drogi. Trójstyk granic odpuszczamy, byliśmy tu kilka razy, kulminacja ruchu drogowego w okolicy mostów w Stańczykach. Masakra jakaś -więcej warszawiaków niż w Warszawie. Obiecuję postój w Gołdapi i jakoś się tam doturlaliśmy. Kolejna zimna cola, klimatyzowany sklep, ja się stąd nie ruszam...

Kawałek za rynkiem na drogowskazie widać "Ełk", Gosia chce tam jechać, stajemy na naradę.
- Którędy to?
- No, najkrótszą drogą to będzie - Kowale, Olecko, Gąski...
- Nie, tędy na pewno nie pojadę.

Turlamy się więc dalej, a mi w głowie kiełkuje plan. Mianowicie - wracamy do domu, prysznic, porządna szama i zrzucenie niepotrzebnie wiezionego bagażu. Jest mi wszystko jedno, czy pojadę trasę Kętrzyn-Bartoszyce-Biskupiec i szesnastką do domu, czy zrobię dwa razy Ełk-Augustów. Ważny jest wynik. Małgosi kilometrowo wyjdzie to samo, wrócić do domu, czy jechać do Kętrzyna i tłuc się stamtąd pociągiem. Po minie małżonki widzę że ziarno padło na podatny grunt, niestety mamy przed sobą dobre 15 kilometrów wrednej nawierzchni.
Jeśli chodzi o mnie to czuję się świetnie, nic mi nie dolega, lewe kolano w porządku. Obawiałem się pleców, bo znów mnie coś rąbnęło kilka dni wcześniej, ale jest super. Temperatura powoli zaczyna spadać, choć jest dopiero 18ta, także wiatr powoli gaśnie.

W Kruklankach jestem w tym roku chyba szósty czy siódmy raz, ale dotychczas tylko przelotem, tym razem stajemy na lody i kolejną colę. Stąd do domu już rzut beretem, nie wiem czy za sprawą niższej temperatury, czy zbliżającej się wizji domu Gosia jedzie szybciej :) Na ostatnim postoju zerkam w prognozy, żadnych burz nie zapowiadają, ale dla wszystkiego rzucam jeszcze okiem na radar. Dzień dobry... Od Białorusi nadciąga opad wieloskalowy, z burzami na czele zmierzającymi centralnie na Ełk. Pięknie, kuźwa, pięknie. Bokiem nie pójdzie, jeśli chmura sięga od Wilna po Katowice...

Jadę i myślę co dalej. Jeśli będzie szło wolno, to zjem, przebiorę się w czyste i wyskoczę jeszcze na dwie godzinki. Energia mnie rozpiera, czuję się świetnie, chęć do jazdy wielka, a zmęczenia prawie nie ma. Srali muchy, będzie wiosna... Burzowe chmury na horyzoncie widać już w Wydminach, za Juchami są sporo bliżej, a przed samym Ełkiem na niebie zaczyna pojawiać się granat. Postanawiam jednak odpuścić, nie będę ryzykował zdrowia i życia, gdy nie muszę. Na imprezie gdy trzeba dotrzeć do celu, gdy zegarek tyka jest inaczej,  jest motywacja. Teraz nic nie muszę.

Padać zaczęło jakieś pół godziny po dotarciu do domu, burza nie była tak gwałtowna jak dzień wcześniej, na szczęście .Gdyby zastała mnie w trasie nie byłoby (poza ulewnym deszczem), z nią większego problemu. Ale kto mógł to przewidzieć? Postanawiam dokręcić jutro brakujący dystans, nie będę się pałował po nocy jeżdżąc po kałużach, ruszę jutro rano po normalnie. Wiem że trzysta i dwieście to nie to samo co pięćset, ale niech się chociaż w statystykach dystans zgadza. Jak zawsze pozostaje  niedosyt, niestety podjęte po drodze decyzje (takie a nie inne), sprawiły że tak się skończył ten dzień. Nie zostawię tego tak, gdy tylko pojawi się okazja i będą możliwości ruszę w trasę przejechać pół tysiaka na raz.




Kategoria >200, z Gosią


Dane wyjazdu:
85.33 km 0.00 km teren
04:00 h 21.33 km/h:
Maks. pr.:45.72 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:573 m
Kalorie: 2463 kcal
Rower:żwirek

Ublik kolejny raz

Niedziela, 7 czerwca 2020 · dodano: 08.06.2020 | Komentarze 0

Sobota była lekko zakrapiana, ale bez przesady, więc dało się na rower wsiąść. Planów nie było, ot pokręcić się ze 3-4 godzinki i raczej w terenie niż na szosie. Po głowie chodziła Biebrza, ale ostatecznie ruszamy w przeciwną stronę - do Orzysza. Od startu jest bardzo ciepło, na horyzoncie burzowe chmury, nic to najwyżej nas trafi. Popadało trochę w okolicy Skomacka, na polnych drogach trochę kałuż, ale nie jest najgorzej. Chcąc uniknąć leśnej piaskownicy, jedziemy aż do krajówki asfaltem, cofamy się do Orzysza i wbijamy na szlak prowadzący po zwiniętych torach. W Ubliku w stronę jeziora, oglądamy pałac, bramę cmentarną i wracamy na starotorze. Tym razem schodzimy z bardzo stromego nasypu nad jezioro Zielone - już wiem czemu się tak nazywa, w słońcu ma cudny turkusowy kolor. Przepust pod nasypem jest duży, spokojnie da się kajakiem przepłynąć, ciężka wspinaczka, bo ziemia jest wilgotna i jedziemy dalej. Trasa skończy się w Konopkach Wielkich, jest tu zniszczony most, więc trzeba dostać się na dół. Pod sklepem podejmujemy decyzję o powrocie i po posileniu się lodami, colą i drożdżówką asfaltami wracamy do domu.
Pogoda ciężka do jazdy, duszno, na liczniku prawie trzy dychy, niby żaden dystans, ani forsowne tempo,a jesteśmy mocno sponiewierani. A może to przez wczorajsze piwo i boczek?
  
20200607094019  IMG-20200607-110033978-HDR IMG-20200607-112855654-HDR IMG-20200607-111421783-HDR IMG-20200607-111337854 IMG-20200607-111448961

 IMG-20200607-115735942-BURST001  IMG-20200607-112756692-HDR IMG-20200607-110535164-HDR IMG-20200607-110339911-HDRIMG-20200607-112848896

Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
93.78 km 0.00 km teren
03:12 h 29.31 km/h:
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:691 m
Kalorie: 3330 kcal

mocny początek na czwartkowej ustawce, a potem spacerek z Gosią

Czwartek, 4 czerwca 2020 · dodano: 05.06.2020 | Komentarze 0

Ponad 20 osób, grubo, całe wieki w grupie nie jeździłem. Wiem że będzie ogień, ale nie zamierzam się szarpać, szkoda kolan, założenie mam takie, że całość przejadę na małej tarczy z przodu. Rozgrzewka do połowy Grabnika, tam pierwsze mocniejsze depnięcie i tak na każdej górce po drodze. Trzymam się cały czas czuba, ale jadę na końcu grupy, wiem że "Hejbuty" zrobią ostateczną selekcję. Tak się tez dzieje, odpuszczam w połowie, ze 2-3 kilometry sam, potem w trójkę. Gdy czub już wraca, ja także robię nawrotkę, podczepiam się i kontynuuję tak jak wcześniej jazdę na końcu do pierwszej górki. Odpadam, kilka chwil później łapię kolejną grupę, ale tylko na chwilę, gdyż z przeciwka jedzie Gosia.

Nie umawialiśmy się, ot rzuciłem że jak ma chęć to może w tę stronę wyjechać. Kolejna nawrotka, znów "Hejbuty", tym razem na spokojnie, a potem kierujemy się już w stronę Wydmin. Czuję lewe kolano, za Wężówką staję na rozciąganie i po kilku chwilach przechodzi. 

Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
42.77 km 0.00 km teren
01:37 h 26.46 km/h:
Maks. pr.:46.44 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:175 m
Kalorie: 1317 kcal
Rower:żwirek

wietrzenie głowy

Wtorek, 2 czerwca 2020 · dodano: 03.06.2020 | Komentarze 0

Mocno wieje ale przecież to żadna przeszkoda, poza tym trzeba w końcu zobaczyć czy przy dłuższej jeździe nie zaczną boleć plecy. Jest OK, trochę się trzeba było z wiatrem siłować, ale także dało się lecieć bez wysiłku.

Gosia rower odpuściła na rzecz leśnego biegania, jadę z nią - tyle że zamiast biegania mam spacer. Niespieszna rundka wokół Żabiego Oczka, nigdy mi się tu nie znudzi, po prostu kocham to miejsce.



Kategoria <50, z buta, z Gosią