KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
125.70 km 50.00 km teren
07:13 h 17.42 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

HARPAGAN H-46 TR100

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 20.10.2013 | Komentarze 4

Dojechaliśmy w piątek, już po zmroku, znaleźliśmy sobie miejsce na legowisko na sali gimnastycznej, szybkie zakupy i można chłonąć atmosferę imprezy. Byłem pełen obaw co do organizacji dla takiej ilości startujących, a było ich ponad 1000 !!, ale było wzorowo, nie ma się do czego przyczepić. O 21.00 obejrzeliśmy start trasy mieszanej gdzie startował nasz kolega Krzysiek, zimno...brrr, zapowiada się zimna noc. Po powrocie na salę spotkaliśmy znajomych z Rajdu Wyszehradzkiego, jakieś piwo, rozmowy, na sali cały czas ruch, dojeżdżają kolejni uczestnicy. Zasnąć było ciężko, spać też, cały czas coś się dzieje wokół, a po 4tej zaczynają dzwonić pierwsze budziki ludzi startujących na rowerową dwusetkę. Czasu na przygotowanie do wyjazdu mieliśmy mnóstwo, więc wszystko na spokojnie, a wizyta na zewnątrz upewniła mnie tylko że dobrze zrobiłem zabierając ze sobą jedynie zimowe ubranie... mgła, biała trawa i zamarznięte samochody.

Start równo oo 8.30, ruszamy jako jedni z pierwszych. Podążamy za grupką kilku gości, za szybko przecięliśmy rzeczkę i aby się nie cofać paręset metrów z buta pieszym szklakiem pchając rowery pod niezłe górki. W końcu dotarliśmy do drogi prawie przy samym PK nr. 8. Dalej podążamy już w grupie, PK jest blisko i bardzo prosty, znajduje się pod mostem, ale po drodze była kolejna skucha bo wyjechaliśmy w miejscowości Bądki zamiast w połowie drogi Bądkami a Krzykosami. Cały czas mgła, widać tarczę słońca ale jakoś nie może się przebić. Pchaniem roweru spociłem się w zimowym wdzianku, na zjazdach jest zimo, suwak w kurtce cały czas góra-dół, góra-dól. Asfalt do Cygan, chcę przycisnąć aby nadrobić stracony czas, ale trzy dychy na prostej drodze to dużo za szybko dla reszty. Wkurza mnie ten fakt, ale jadę z brygadą, chłopy bardziej w nawigacji obyci, dopiero początek imprezy a już jedna poważna pomyłka była. Punkt 9 odnaleziony bez problemu, zresztą w przeciwnym kierunku jadą już ludzie którzy go zaliczyli więc wiemy że jedziemy dobrze. Powrót tą samą drogą, w Otłowcu zostawiamy chłopaków i ciśniemy asfaltem przez Gardeję, przed nami kilka osób, a że jest już blisko kolejnego punktu jedziemy z nimi. Grupa którą zostawiliśmy pojechała na skróty i znowu się spotkaliśmy. Kolejny raz skończyła się droga i było trochę przełajów z pchaniem roweru po chaszczach, ale nie było takiej tragedii jak na początku. Ludzie którzy jechali z nami na punkcie nr. 11 zostali dłużej, a my ruszyliśmy na południe aby potem jechać asfaltem do drogi DW523, a nie wracać po śladach. Przez chwilę z dwoma zawodnikami, potem z ludźmi którzy cofnęli się i mieli bliżej niż my. Nie trafiamy na zjazd nad jezioro Rozany gdzie był kolejny punkt, ale nadrobiliśmy tylko z 300-400 metrów. Punkt 3 bardzo uroczy, jezioro, ognisko ale tylko odbicie czipa i jedziemy dalej. W Rozajnach na chwilę do sklepu, a Wandowie trafiamy na grupę z którą jechaliśmy jak się później okazało już do mety. W końcu wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Na punkt nr. 6 wjechaliśmy lekko dookoła (nie po mojej myśli), w opisie widniał jako "skraj lasu". Napatoczył się gość, który widział namiot z góry, wie gdzie jest, tylko drogi brak... :) Więc kolejny przełaj... Znowu tylko piknięcie czipa i ruszamy dalej, drogą którą ja wybrałbym na dojazd do tego punktu, no cóż... Dalej na wschód do Morawy, w peletonie są oprócz Gosi jeszcze dwie dziewczyny i znowu jest problem z tempem. Na PK 7 trafiamy bez problemu, potem trochę nas za bardzo na wschód zniosło i wyjechaliśmy prawie w Prabutach. Cofamy się asfaltem, przekraczamy rzekę, ale błędnie oceniliśmy swoje położenie. Do punktu rzut beretem, a zrobiliśmy niezłą pętlę tracąc przy tym mnóstwo czasu na jazdę i ocenę gdzie my wogóle jesteśmy, po drodze spotkaliśmy grzybiarza który nas na dobry trop naprowadził. Na 5-tym punkcie zabawiliśmy ciut dłużej, z 5 minut, dziewczyny były już zmęczone więc ruszyliśmy sami. Jechało się fajnie, w końcu swoim tempem, ale co z tego gdy skończyła się droga...jakaś grupa pojechała na zachód ale kierunek zupełnie nie pasował więc zawróciliśmy po drodze napotykając znajomych z niedawnej jazdy. Kierunek północ, ale drogi brak, zostały tylko jej pozostałości, tak więc tym razem pchaliśmy rowery po polu. Kolejny punkt (4) nieźle w lesie zabunkrowany, ale w miękkiej ziemi sporo śladów rowerowych więc wiemy że dobrze pojechaliśmy. Droga do dychy banalnie prosta, sam punkt praktycznie przy samej drodze. Jest 15.10, dwa punkty do zaliczenia i ponad dwie godziny na ukończenie - powinno się udać. Na brukowej drodze odkręciła mi się śrubka mocująca mapnik, więc musiałem go zdjąć, dojazd do PK 12 bez problemu - nawigacyjnie i kondycyjnie - przynajmniej dla mnie, reszta ekipy na górkach wysiada, dziewczyny jadą już ostatkiem sił (mam na myśli dziewczyny z Kościerzyny, bo Gosia trzyma się bardzo dobrze). Ostatni punkt jest bardzo blisko Kwidzyna, dojazd krajówką, wychodzę na czoło, ale tempo 22 km/h na asfalcie jest za mocne ... nosz ... jak tu żyć ... :D Na osłodę zostało mi podziwianie widoku doliny Wisły i męczące co rusz oglądanie się do tyłu. Na zjeździe z krajówki dziewczyny postanawiają jechać dalej, bo była też opcja odpuszczenia przez nie ostatniego punktu, trafiamy kolejny raz bez pudła (PK nr 1), tym razem sporo ludzi tu błądziło próbując się dostać z przeciwnej strony. Końcówka w sporym peletonie, co ciekawe razem z grupką z którą zaczęliśmy i zostawiliśmy po czterech punktach. W samym mieście jedna z dziewczyn została w tyle, czekałem na nią aby się nie zgubiła i na metę wpadłem praktycznie ostatni. Teraz trochę boli fakt że straciłem przez to może 5, może 10 miejsc...w brevetach jeździ się inaczej.. nie ma sprintów na finiszach. Nieoficjalnie jeszcze 28-te miejsce z kompletem PK i czasem 8:11:20, Gosia 23-cia, 7 sekund przede mną, do tego jest pierwszą kobietą :) super.

Wieczorem mała imprezka przy piwku, na tomboli oboje z Gosią wylosowaliśmy nagrody, a żaba odebrała dodatkowo ciężką jak cholera statuetkę z literką "H" :)
Podsumowując - świetna impreza, super organizacja, super ludzie, nie ma się do czego przyczepić. Wróciłem bogatszy w doświadczenie, była duża szansa zająć lepsze miejsce, jadąc szybciej zyskałbym spokojnie ponad pół godziny. Wybraliśmy setkę tak aby mieć rozeznanie jak do Harpagana podejść, setka była prosta, natomiast zaliczenie wszystkich punktów na królewskim dystansie faktycznie zasługuje na tytuł HARPAGANa. Zobaczymy za rok, a może na wiosnę...kto wie...

tutaj trasa:


a tutaj kilka fotek
Kategoria >100, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
22.50 km 0.00 km teren
00:56 h 24.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nocny rower

Środa, 16 października 2013 · dodano: 16.10.2013 | Komentarze 0

Krótki wypad po zapadnięciu zmroku, przewietrzyć się trochę, bo cały tydzień nie było kiedy. Zero wiatru, ale momentalnie po zachodzie słońca zrobiło się zimno, do tego zero chmur i pełnia księżyca na niebie. Na chwilę zgasiliśmy światła i śmiało poza lasem możnaby jechać przy samym świetle księżyca. Po zawinięciu spowrotem w Kałęczynach coraz gęstsza mgła, miejscami praktycznie "mleko". Nie dokręcamy już nigdzie bo zimno w ręce i nogi.
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
35.53 km 0.00 km teren
01:27 h 24.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nocny rower

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 2

Kolejna jazda po zmroku, tym razem z Gosią. Kierunek ten sam, z tym że znowu jedną wioskę dalej - do Wiśniowa. Tym razem trochę dmuchało, pod koniec zaczęło być zimnawo.


Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
85.39 km 0.00 km teren
04:11 h 20.41 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

niedzielna zbiórka

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 1

Plan na dziś był zupełnie inny, mieliśmy jechać na Mamerki, śluzę Leśniewo i zahaczyć po drodze o puszczę Borecką. Jednak wyszło inaczej, pojechaliśmy na tradycyjną niedzielną zbiórkę.

Sporo nieznanych wcześniej szlaków po drodze, nigdy nie byłem w Gołubiach na przykład... Fajny leśny odcinek do Stacz, potem asfalt przez Sypitki do Wiśniowa (był niezły ogień pod koniec), pokrzepienie pod sklepem i przez Dąbrowskie do "wytwórni". Wyjeżdżamy głównym wyjściem, jak nigdy, zawsze używaliśmy wjazdu od strony torów, potem chwila na ustalenia co dalej.



Ostatecznie ruszamy na "bagienko", okazuje się jednak że nie ma przejazdu więc musieliśmy zawrócić. Po drodze fajne single z górkami i kupą gałęzi na drodze. Dalej przecinamy Prostki i lecimy na Ostrykół, tereny już znajome. Za Lipińskimi znowu spory kawałek szybszej jazdy, trochę krew się w żyłach zagotowała, w tym roku nie miałem okazji pojeździć za bardzo na wysokich obrotach. Jeszcze wizyta na myjni i rozjazd do domu już tylko z Gosią, bo po drodze chłopaki poodbijali każdy w swoją stronę.
Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
83.25 km 30.00 km teren
03:37 h 23.02 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

ósemki wśród jezior

Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 06.10.2013 | Komentarze 3

Po wczorajszym mrozie rano ubrałem się za ciepło, trochę się po drodze gotowałem. Pierwsze dwie godziny w pełnym słońcu, piękna jesień zarówno w lasach jak i na polach, no i oczywiście na jeziorach.


Najpierw rozgrzewka w lesie "Mleczno", fajna górka na dzień dobry, potem szybki zjazd, trochę błota i wybojów na drodze do Malinówki. Dalej asfalt do Starych Juch, za wioską skręcamy na Orzechowo, a na końcu jeziora Szóstak rozdzielamy się. Koledzy pojechali do Puszczy Boreckiej, ja zostałem z Gosią w grupie która kieruje się już w stronę domu. W Puszczy byliśmy w ubiegłym roku. szkoda, ale dziś nie mogliśmy wybrać się na dalszą wycieczkę.










Super panorama na jezioro, jadąc dalej mamy je cały czas w dole po prawej stronie. Wracamy do Starych Juch, odbijamy na Zawady Ełckie, popas pod sklepem i dalej jeden z lepszych leśnych kawałków w okolicy, ze śliczną w tym miejscu rzeką Ełk. Asfalt do Malinówki, odcinek świeżo wyremontowanej drogi z mostem we wsi i znowu mocna końcówka przy leśniczówce Mleczno. Nie wyjechałem się za bardzo, szkoda że nie dało się pojechać z chłopakami ciut dalej...
Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
66.14 km 30.00 km teren
03:05 h 21.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

jesień czas zacząć

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 0

Na zbiórce meldujemy się szosówkami, ale jesteśmy jedyni na cienkich kołach. Chłopaki mówią że w lesie jest spoko, nie chce mi się wierzyć po tym co było tydzień temu, a do tego przez te siedem dni codziennie coś padało. Ostatecznie wracamy do domu, zmieniamy rowery na MTB i ruszamy w stronę Orzysza. Kawałek asfaltem do Mołdzi, potem pierwsze kałuże, ale faktycznie nie ma tragedii. Dalej znanymi trasami do Pistek, potem na Zdedy i fajnym lasem do Bemowa. Tam grupa się podzieliła, część z przodu, część została z tyłu. W Klusach krótka narada, ustalamy że wracamy już w stronę Ełku, ale odbiliśmy jeszcze do Rożyńska (jak ja kocham bruk w tej wiosce), końcówka tak jak początek, ale już zupełnie lajtowo.
Kategoria z Gosią, >50


Dane wyjazdu:
15.00 km 7.00 km teren
01:00 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

na grzyby

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0

Nie pamiętam już kiedy ostatni raz byłem na grzybach, gdy jest wolny dzień zazwyczaj wsiadam na rower i jadę gdzieś dalej. Dziś też opcją był wyjazd na MK do Augustowa, ale postanowiliśmy wziąć starszego syna i pojechać rowerami w okoliczne lasy nazbierać trochę grzybków. Mega kałuże i sporo błota, ale tak jak wczoraj, po wejściu na ściółkę jest w porządku. Co do grzybów to niestety nie zdążą rosnąć...jest ich mniej niż zbierających. "Na zupę" nazbieraliśmy w sumie :P.

Powrót ? Oczywiście w deszczu, przecież dawno nie padało...w mordę.

Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
39.80 km 0.00 km teren
01:54 h 20.95 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0

O dziwo nie pada :) to dobrze bo buty jeszcze po wczorajszym dojeździe do pracy nie doschły. Mokro więc chodnikami. Gdy wracałem widziałem błękit nieba, a podczas obiadu wyszło słońce, pierwszy raz od chyba dwóch tygodni !! Więc spowrotem na rower :) Regiel i po lesie, kilka kroków w poszukiwaniu grzybów. Nawet strasznie mokro na ściółce nie jest, za to kałuż i błota na drogach nie brakuje.
Kategoria dom/praca, z Gosią


Dane wyjazdu:
210.94 km 180.00 km teren
11:05 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Zażynek 2013 - Supraśl

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 3

Na ten dzień czekałem od roku, nie do końca się udało, ale cóż ... nie zawsze musi być super.

Jedziemy wspólnie z małżonką, która w terenie takiego dystansu jeszcze nie zaliczyła. Nauczony doświadczeniem z zeszłego roku wyposażeni jesteśmy w porządne latarki, mapnik, kompas i kanapki na drogę :) coby mnie głód gdzieś w nocy w lesie nie dopadł :p

Na miejscu jesteśmy koło 10tej, rozbijamy obozowisko, odprawa, przebieranie, witanie znajomych i nieznajomych i tradycyjnie w samo południe start. Pierwsze kilometry bardzo spokojnie, nikt nie goni, trasa prosta nawigacyjnie. W pierwszą większą kałużę (padało 2 dni wcześniej praktycznie non stop) wjeżdżam po osie, więc napęd mam załatwiony praktycznie od startu, rzęzi coś non stop. Jedzie mi się przyzwoicie, rozmawiamy, podziwiamy widoki pięknej Puszczy Knyszyńskiej. W międzyczasie dojeżdża z tyłu Stasiej, jedzie chwilę z nami, potem tradycyjnie odjeżdża. Po jakimś czasie znowu pojawia się z tyłu :) i tak jeszcze raz :) Zmęczenia nie czuję wcale, tempo spokojne, nic nie boli na szczęście, dystansu praktycznie wcale nie nadłożyliśmy, błędów w nawigacji udało się uniknąć. Pierwszą pętlę kończymy o 17.18. Jako że na obiad jeszcze za wcześnie coś tam zjedliśmy, wyposażamy się w oświetlenie i przed 18tą wyjeżdżamy. Po wyjeździe czuję że mam mało powietrza z tyłu, ale da się jechać. Na jakimś stopie dopompowuję tylko i na jakiś czas jest w porządku. Po dwudziestukilku kilometrach mamy pitstop pod domem Krzyśka, bo trasa wiedzie akurat tędy. Znowu tylko dymam kółko na sztywno. Były dwie skuchy w nawigacji, dosyć spore, bo nadrobiliśmy jakieś 12 km w sumie. Pogoda generalnie łaskawa, ciepło jakieś 12-13 stopni, trochę mgiełka gdzieniegdzie zaczyna się pojawiać, ale na końcówce zaczęło niestety mżyć. Przed Studziankami Gosia zgłasza kontuzję kolana, dojeżdża z bólem do punktu i kończy uczestnictwo. Mnie też nie jechało się dobrze, podczas jazdy nic nie bolało (oprócz rąk które dostały nieźle w kość), natomiast po zejściu z roweru już tak ...dziwne...


kilka fotek

Ostatecznie postanawiam też odpuścić trzecią setkę, trochę z lenistwa, trochę z obawy przed tym że może w końcu też podczas kręcenia zacząć boleć. Szkoda trochę niezaliczonego dystansu, gdybym musiał to skończyłbym pewnie, a tak jechałem dotąd dopóki mi się chciało, skończyła się przyjemność i dałem sobie na spokój. Nie muszę sobie nic udowadniać, przyjechałem tu się dobrze bawić i tą cześć planu udało się zrealizować w 110 %.
Kategoria >200, z Gosią


Dane wyjazdu:
100.18 km 0.00 km teren
03:28 h 28.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

grupowo

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 1

Piękna pogoda, choć ciągnie chłodem na początku. Jedziemy szosą rajgrodzką, po trzydziestce Gosia zawraca do domu. Na szutrze kolega Sławek łapie gumę, a ja odkrywam że też mam mało powietrza z przodu, ale jakoś da się jechać. Na odcinku do Bargłowa z nowym asfaltem było trochę ścigania, popas pod sklepem (pompuję kółko) i ruszamy na Rutki. Potem nawrotka i kolejna porcja szybszej jazdy, na zakręcie czuję że mam już bardzo miękko z przodu, więc zatrzymuję się dobić trochę powietrza. Gdy ruszam parę metrów z przodu widzę stojących chłopaków - był szlif po asfalcie :/ Jedno kolano, jeden łokieć, manetka i scentrowane koła - dobrze że nic poważniejszego się nie stało. Za Borzymami na przejeździe bardzo powoli, ale i tak mi koło dobija, więc w końcu decyduję się zmienić gumę, zostaję z tyłu sam, poszło sprawnie całe szczęście. Chłopaki czekają na moście w Piasanicy, stamtąd jedziemy już do domu, standardowo mocniejszy akcent z tablicą "Ełk", rozprowadziłem peleton do jakichś 43 km/h, ze 300 m przed kreską czterech wyskoczyło, wygrał Mario machając rowerem na boki jak rasowy sprinter :p


W innych butach i spodenkach tylko lekki dyskomfort na początku, po godzinie już nie czułem żadnych nieprzyjemności z tyłu kolan. Oszczędzałem się tylko na podjazdach, na prostych było w porządku, przy momentami bardzo mocnym tempie.
Kategoria >100, z Gosią