KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
68.80 km 0.00 km teren
03:05 h 22.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Wyspa Róż

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 13.09.2014 | Komentarze 0

Miało być coś dłuższego, szosowego w weekend, ale Gosia zrezygnowała, mi samemu się też już nie chce, chyba nadszedł koniec sezonu.

Wyspa Róż.
Miejsce to po głowie chodziło już od jakiegoś czasu, dwa tygodnie temu też się tam wybieraliśmy, ale przydarzyła się awaria. Szybki obiad i ruszamy. Cieplutko, prawie nie wieje, początek tak jak rano i znowu ciężko mi się kręci. Na liczniku prawie dwie dychy, w końcu docieramy do lasu, trochę z buta przeczesując runo. Jeden podgrzybek, ale sądząc po ilości ludzi w lesie i tym co mają w koszykach grzybów jest zatrzęsienie. Jest decyzja, jutro zamiast na rower jedziemy na grzyby. Wracając do wycieczki. Sama wyspa to teren prywatny, na mostku atakuje nas pies, nie ma szans na zwiedzanie. Szkoda, super miejscówka, ktoś ma świetną lokalizację do życia, las, woda dookoła, zero cywilizacji. W bidonach susza, kasy zero, mus wracać. Znowu dopada mnie to dziwne uczucie w kolanie które towarzyszyło mi przed BB Tourem i w jego trakcie, rozciągam, naciskam, na chwilę przechodzi. Wracamy krajówką, terenem byłoby sporo górek i piachu, dużo więcej wysiłku i czasu.




Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
102.20 km 0.00 km teren
06:49 h 14.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Abentojra

Sobota, 6 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 0

Start późno, z jednej strony dobrze, bo można jeszcze rano dojechać, ale nam - którzy są na miejscu dłuży się niesamowicie.


Takie mieliśmy warunki lokalowe. Czad. Materace, skórzane kanapy, kominek (co prawda palić w nim nie można było)...


Wreszcie oprawa, rozdanie map i ruszamy spokojnie, jadąc na drugą stronę DK51 - do lasu miejskiego w dużej grupie. W samym lesie peleton się dzieli, w końcu jedziemy sami singlem wzdłuż Łyny. Jest uroczo, ale też niebezpiecznie, koło mi się osunęło na skarpie i tylko cudem w dół nie poleciałem.


Singiel nad Łyną. Jest trochę niebezpiecznie, Gosia daje z buta, ja po zjechaniu w przepaść też... :)

Punkt nr 15, był podobno zaznaczony w innym miejscu, ale ktoś przed nami już go znalazł, na szczycie górki wiec szukać nie musieliśmy, trzeba było tylko rowery na plecach na tą górkę wnieść. Do mostka (PK nr.6) blisko, odnajdujemy bez problemu, znów trafiamy tutaj na sporą grupkę. Z punktu ruszamy za miejscowymi, bo słyszę "wiemy gdzie jechać", a że jadą szybciej zaraz się zgubiliśmy. Zeszło pewnie ze 20-30 minut, pchania rowerów po pokrzywach i suchych gałęziach. Ręce i nogi pocięte, do tego potknąłem się o jakąś gałąź i przywaliłem kolanem w rower. Bomba, jakby z kolanami problemów nie miał...
Wracamy, odnajdujemy punkt "18" - stopa zeppelina, ciekawe, było tu kiedyś lądowisko tych podniebnych olbrzymów. Trafiamy na Dareckiego z synem i jedziemy wspólnie.  "11" znajdujemy wspólnymi siłami szukając "drzewa na ścieżce", dalej jest mostek, śliczny fragment przy Łynie, widać już jesień tutaj.






"19" też się naszukaliśmy, to brzeg jeziora, wlazłem jednym butem w wodę i trochę potem chlupało, całe szczęście jest super ciepło, momentami wręcz gorąco. Boję się trochę o wodę, mam tylko litr ze sobą, Gosia jakieś 1,75 i niewiele już zostało. Darecki od samego wyjazdu ma problem z rowerem - pęknięta rama. O ile na początku było jeszcze OK, dalej już jadąc za nim widać jak koło z tyłu się chybocze. Dosyć długi przelot na "12", sam punkt to przyczółek nieistniejącego mostu, do znalezienia banalnie prosty. Z "9" też chyba problemów nie było, dalej już blisko do "3", sam krzyż przejechalibyśmy gdyby nie Darecki. Wracamy do Bukwałdu, PK 1 wydaje się prosty, ale tutaj dróg w rzeczywistości zdecydowanie więcej niż na mapie. Najpierw przestrzelamy sporo na południe,  wracamy, wbijamy się na zachód, ale też nie to, kolejna droga parę metrów dalej już jest tą której potrzebujemy. Do "10" blisko, tam punkt żywieniowy więc piję to co mi zostało, Gosia też ma już sucho. Na punkcie bułeczki (chyba z 15 zjadłem bo smaczne były :P i z 5 w kieszeń powędrowało, woda, banan, spędziliśmy jakieś 10 minut pewnie. 








Przed PK nr 10 dosyć długi podjazd, podjechałem sobie szybciej i czekam. Najpierw Gosia...

...potem Łukasz...

... i Darecki

Ruszamy, na mapie widać łatwą drogę, przed samą "13" jest szeroki szutrowy zjazd - wszyscy przestrzelili z Gosią na przedzie :), to nie tam !!! wołam z tyłu !!!. Czeszemy okolicę w poszukiwaniu punktu, Darek coś tam próbuje kleić z rowerem, niewiele to daje bo jedzie coraz wolniej, wiem że to kwestia czasu aż mu się rama do końca rozwali. Szkoda chłopa. Żegnamy się i jedziemy dalej już sami. Pytam się małżonki czy da radę przyspieszyć, mówi że tak, ale po liczniku widać że jedziemy dalej tak samo. "2" prosta, "8" niedaleko, tylko znowu trochę po lesie trzeba było połazić. Wkraczamy na tereny znane z MazurskichTropów, pojawiają się przydrożne kapliczki, kolejny punkt na niezwykle uroczej Pasłęce, w opisie jest "most", ale punktu nie ma...Gosia wyczaiła go pod mostem :)






Zerkam na zegarek i ilość kilometrów, zostało niecałe 4 h, a na liczniku mamy jakieś 60 km i 5 PK do zdobycia. Powinno się udać, ale o dobrym wyniku raczej nie ma mowy, gdy wjeżdżamy na asfalt pytam się czy damy radę pociągnąć trochę. Gdy widzę że przy 25 km/h żaba odpada, odpuszczam i więcej do szybszej jazdy nie zachęcam. Kolejny punkt to ambona na szczycie wzniesienia, Gosię zostawiam na dole a sam cisnę się podstemplować (mam nadzieję że tak strasznie regulaminu nie złamaliśmy, była jakieś 100 metrów od punktu w linii prostej i ze 30 m niżej), niech dziewczyna odsapnie, bo widzę że jest już zmęczona, a sięgając po coś do plecaka wyczuwam że wszystko wewnątrz jest mokre.

Ambona na szczycie.

Dalej zaczyna się piaskownica. MASAKRA. Jakieś 10 km piachu, piachu, piachu. Mi jeszcze idzie całkiem nieźle, choć nigdy do tej pory tyle na malutkiej tarczy się jeszcze nie najeździłem. Gosia większość pcha, jest sporo podjazdów, pojawiają się skurcze...ehh. Patrzę po mapie i nie ma żadnej alternatywy, krajówką jechać nie możemy przecież.


Kapliczka w środku lasu.

Na środku drogi sobie rosły, pozbierałbym na zupę, ale są inne priorytety na dziś ....


Piaskownica.

PK 7.

PK 7 na  brzegu jeziorka znaleźliśmy, potem decyzja czy najpierw "4" czy "16". Ostatecznie jedziemy nad jezioro, alby nie jechać potem przez miasto. Fajny singiel przy brzegu, docieramy na cypel, wszystko gra, tylko punktu brak. Dociera jeszcze dwóch kolegów, czeszemy wspólnie brzeg jeziora... punktu nie ma. Żadnych konfetti także. Cykamy selfie z jeziorem w tle, koledzy już kończą i jadą do bazy przez miasto, a my po śladzie wracamy do wsi Łupstych. Został ostatni, sporo czasu i jakieś 20 km do setki, punkt łatwy.Gosia chyba czuje koniec bo jedzie coraz szybciej. Chwilę z dwójką miejscowych, jedziemy DW 527 do Gutkowa i tutaj zaczyna się problem. W mieście kompletnie nie wiem gdzie jesteśmy. Jest przejazd kolejowy, zawsze to jakiś punkt odniesienia, kupujemy zimną colę w sklepie (kompletnie sucho miałem w bidonie od godziny) i jedziemy na Redykajny.  Robimy sporą pętlę, częściowo tak samo jak jechaliśmy rano. Wreszcie wbijamy się znowu w las miejski, trochę na czuja, a gdy mijamy park linowy w końcu wiem gdzie jesteśmy (w sumie to Gosia wie gdzie jesteśmy), przecinamy krajówkę, a stąd już rzut beretem do bazy. Wyszło chyba 8h 28 min, 2 godziny postojów, choć odpoczynek był tylko na punkcie żywieniowym, reszta naleciała na szukaniu lampionów i zatrzymywaniu się nad zgłębianiem drogi. Wyszło całkiem nieźle, biorąc pod uwagę obecną kondycję małżonki, ja sam urwałbym może godzinę z tego, nie więcej. Gosia zajęła 3 miejsce, ja 10. Zrobienie trasy w 6h05min (tyle ile mieli zwycięzcy) daleko poza moim zasięgiem. Ogólnie trasa fajna, (poza piachem który był skumulowany praktycznie w jednym miejscu), dosyć łatwa, górek mało, a sztywna była tylko jedna. 


Po imprezie plenerowej kolejna impreza tym razem pod dachem, niewielu nas było, za to zabawa była przednia. Dawno się tak nie uśmiałem, kto nie był nich żałuje ;) To właśnie kwintesencja takich wyjazdów, wyrwać się od szarej codzienności, pojeździć w ciekawych miejscach, poznać ludzi. Taki reset daje siłę na zmaganie się z rzeczywistością, odliczam już dni do kolejnego wyjazdu - tym razem do Supraśla. Tam dopiero będzie można się umordować - TAK, TAK, tego mi się chce !!!!


Kategoria >100, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
7.50 km 0.00 km teren
00:33 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

na Starówkę

Piątek, 5 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 1

Zrzuciliśmy graty w bazie, tylko zmiana butów i w cywilnych ubraniach pojechaliśmy na starówkę. Mocno szaro, na powrocie już ciemno, latarka została w plecaku więc w większości po chodnikach. Aparatu wogóle zapomnieliśmy wziąć, a ten w telefonie to niestety porażka. 
 




Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
00:57 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

pech

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 01.09.2014 | Komentarze 0

Odkręciło się jakimś cudem kółko od przerzutki, udało się poskładać tak aby do domu wrócić. Z wyjazdu niestety nici, szkoda...

Rower do gruntownego remontu, do wymiany cały napęd włącznie z korbą, problem z linką od tylnej przerzutki.
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
31.80 km 0.00 km teren
01:35 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

stare śmieci

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 30.08.2014 | Komentarze 0

Kolejny dzień w aucie, do tego się nachodziłem i mnie znowu piszczel napier...boli. Całe szczęście rodzina w komplecie. 

Wieczorkiem, powrót już w szarówce. Bunelka, Mącze, Maleczewo, Żabie Oczko, przy starym tartaku, autostrada do nadleśnictwa i Szeligi "górą". Super jest w lesie, dawno tych miejsc nie odwiedzaliśmy, teraz na pewno będzie częściej. Na rowerze jest OK, wniosek że tylko siedzieć i jeździć rowerem mogę - od poniedziałku do pracy i powiem że się z tego faktu cieszę, wszystko wróci do normy.
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
24.60 km 0.00 km teren
01:04 h 23.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

w las

Piątek, 29 sierpnia 2014 · dodano: 29.08.2014 | Komentarze 3

Po kolejnym dniu w aucie i oczekiwaniu na szpitalnej ławce zrobiliśmy z Gosią małą rundkę szutrówką do Regla. Tempo mocniejsze niż turystycznie. Chyba trzeba szosę powoli na bok odstawić, może jeszcze jedną, dwie trasy przy sprzyjającej pogodzie zrobię. Zostały trzy terenowe imprezy w tym roku i wypadało by się do nich trochę przygotować, poza tym jesień to najpiękniejsza pora roku w lesie. 
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
101.40 km 0.00 km teren
04:04 h 24.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

w grupie

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 17.08.2014 | Komentarze 2

Zgodnie z założeniami. Na lekko, z tyłu peletonu - przegadałem całą trasę. Mocny, zimny wiatr - wyjazd "na długo" okazał się strzałem w 10, nawet w słońcu nie było ciepło. Z kolanem w porządku, wg założeń oszczędzałem się. Dobrze też z Gosią, nic nie bolało, poza tym że formy brak.

Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
204.10 km 0.00 km teren
07:40 h 26.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dwa kółka

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · dodano: 12.08.2014 | Komentarze 1

Planów było kilka, dłuższych i krótszych, trochę pokrzyżowała je pogoda. Wyruszyliśmy chwilę po 5tej, miejscami jeszcze mokro po wczorajszych deszczach, z zamiarem okrążenia Śniardw. Na zachmurzonym niebie zamiast słońca świetnie widoczny superksiężyc.



Fajny chłodek, człek się do tropików przyzwyczaił więc jadę początek w rękawkach i nogawkach. Wiatr kręci, raz wieje, raz nie, choć przez długi czas nie było go wcale. To jednak nie był Gosi dzień, od samego początku problemy, ciągnie się ból jeszcze po wypadku (choć podczas ostatniej dwusetki było w porządku). W Piszu podejmujemy decyzję o powrocie do domu, jakieś plany odbicia gdzieś na bok chodzą mi po głowie, ostatecznie wracam razem z małżonką. Po drodze miałem problem z prawym kolanem, w sumie to już od paru dni podczas siedzenia miałem to samo uczucie. Rozciąganie trochę pomaga, ale nie jest dobrze.



Postanawiam jednak wyjechać na drugą pętlę i ewentualnie zawrócić gdyby było gorzej. Tempo zdecydowanie szybsze, jadę swoje i nie muszę się do Gosi dostosowywać. Trasa po okolicznych pagórkach, przede mną wielkie czarne chmurzysko, nicto jadę - przecież nie będzie padać :) Jakoś strasznie nie zmokłem, mocno padało tylko minutkę, a ja jak raz trafiłem na przystanek :)



Kawałek krajówką, potem już w stronę domu, robi się coraz bardziej mokro, była tutaj niezła ulewa. Mokro/sucho/mokro/sucho praktycznie do samego domu, na końcówce wychodzi słońce i zaczyna się pogoda taka jak przez ostatnie tygodnie. A już było tak przyjemnie... Jest już po południu a dalej wiatru nie ma, rzadko zdarzają się takie dni, podczas postojów cisza jak makiem zasiał, przerywana tylko cykaniem świerszczy.



Wyjechałem w trzecim komplecie ubrań który planuję ze sobą wziąć, chciałem zobaczyć jak gacie przejdą próbę dłuższej wycieczki. No i poobdzierałem sobie tyłek, przynajmniej wiem teraz co ze sobą zabrać i jak podzielić przepaki.

Kategoria z Gosią, >200


Dane wyjazdu:
39.30 km 0.00 km teren
01:33 h 25.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

takie tam

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 11.08.2014 | Komentarze 2

Plan nocnego startu się posypał, kolega zrezygnował, ja ciśnienia nie miałem, a Gosia po decyzji rezygnacji z udziału w BB Tour też trenować już nie musi. Takie życie, człowiek planuje cały rok, albo i dłużej a potem są sprawy ważne i ważniejsze...
Nie samym rowerem człowiek żyje, więc weekend z dzieciakami, które zazwyczaj rodziców mało w wolnym czasie oglądają.

Co do wyjazdu to takie tam - ot okrążenie Selmentu po raz enty, bez historii za to ze świetną pogodą. 

Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
24.70 km 0.00 km teren
01:11 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

test

Czwartek, 7 sierpnia 2014 · dodano: 07.08.2014 | Komentarze 0

Dalej przyjemny chłodzik. Pod domem linia graniczna suchego i opadów, na południe w deszczu, zawróciliśmy na promenadę i potem kawałek w stronę Woszczel (sucho zupełnie). Do domu zmienić siodło i dalszy testowy odcinek do Szarejek. Trochę lepiej, ale problem cały czas jest... jakieś pasmo nieszczęść spływa na małżonkę...cały czas wiatr w oczy...urok jakiś czy co ?

Kategoria <50, z Gosią