KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
356.20 km 0.00 km teren
15:03 h 23.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

na Roztocze się toczę...

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 0

Wstępny zarys powstał rok temu. Na pierścień po raz kolejny jechać nam się nie chciało, zresztą z kameralnej imprezy zrobiła się masówka, a tego nie lubię. Dogadany termin, zaproszeni znajomi, ostatecznie zjawia się na miejscu u Mariusza 6 osób. Już w dniu dojazdu kombinujemy jak będzie z pogodą, słońca nie zgasimy, ale front idący z zachodu da się wyprzedzić. Na miejscu zapada decyzja, że startujemy około północy, kładę się na jakieś pół godzinki około 22giej.

Zasnąć nie zasnąłem, tyle że poleżałem sobie, wstajemy, jemy śniadanie (w środku nocy), zbieramy się powoli, wszak to żadna impreza, wyjedziemy kiedy wszyscy będą gotowi. Ruszam na krótko, jest "na styk", sporo mgieł, więc gdy pada decyzja o sikaniu ubieram się. Już po jasności docieramy do Sandomierza, chwila na rynku i szukamy otwartej stacji. Kawa i dość długa przerwa. Spać się chce...

Zaczyna się gorąc, dotaczamy się do Kraśnika i robimy kolejną długą przerwę pod sklepem. Gdy ruszamy z cienia bucha gorącem, a jest dopiero chwila po 8mej. Czeka na nas seria hopek, a przed Szczebrzeszynem kilka soczystych podjazdów. Czuję się lepiej niż na podróżniku w ubiegłym roku, teraz się nie odwodniłem, ale dobrze nie jest. Ostatnia górka przed Szczebrzeszynem w pełnym słońcu w samo południe, przelała czarę goryczy. Nasze zwłoki lądują w knajpie, w oczekiwaniu na obiad ucinam sobie krótką drzemkę (choć do końca nie jestem pewien czy zasnąłem). Wspólnie podejmujemy decyzję o skróceniu tej farsy, zajeżdżamy tylko po fotkę z chrząszczem. Przez chwilę od wyjazdu przez myśl mi jeszcze przechodziła dalsza jazda, ale szybko mi przeszło. Decyzja o powrocie do Lublina była trafiona, Gosię zaczęło boleć kolano, a Wojtek miał problemy z żołądkiem. Przed samym Lublinem widzimy burzę, na deszcz nie trafiliśmy, ale upieprzyliśmy się bardzo od mokrego asfaltu. Nie chce mi się liczyć wizyt w sklepach i stacjach po drodze, ani tego ile litrów wypiłem - było tego naprawdę dużo.

W Lublinie już nigdzie nie zajeżdżamy, czekamy tylko na pociąg. Godzina drogi i ostatnie 21 km od Dęblina na miejsce startu na kołach. Tam prysznic, grill, piwko i chwilę po północy idę spać.

Pozostaje mały niedosyt, nie udało się przejechać zaplanowanej trasy, ale decyzja o skróceniu była jak najbardziej słuszna. Gdyby była to impreza to pewnie bym jechał dalej, ale miał to być spokojny, turystyczny przejazd z grupą znajomych. Pomijając upał było super, dawno się tyle nie naśmiałem. No i będzie kolejna okazja do wizyty na Roztoczu, ale na pewno nie latem...

Gmin 26: Garbatka- Letnisko, Policzna, Zwoleń, Ciepielów, Tarłów, Ożarów, Dwikozy, Zawichost, Annopol, Gościeradów, Trzydnik Duży, Wilkołaz, Zakrzówek, Zakrzew, Bychawa, Wysokie, Turobin, Goraj, Radecznica, Szczebrzeszyn, Tułów, Krzczonów, Jabłonna, Głusk, Lublin, Ściechów.

kilka fotek

Kategoria >300, z Gosią


Dane wyjazdu:
45.40 km 0.00 km teren
01:49 h 24.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

krótko

Niedziela, 12 czerwca 2016 · dodano: 13.06.2016 | Komentarze 0

Jedziemy na zbiórkę, jest tylko Henio na MTB, więc po chwili rozmowy ruszamy sami. Nie było czasu na noc dłuższego, zresztą chęci też nie... W słońcu przyjemnie, gdy zachodziło - zimno.

Konie i bocian © dodoelk

Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
37.00 km 0.00 km teren
01:30 h 24.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dojazdy

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · dodano: 07.06.2016 | Komentarze 0

Dom - PKP Ełk,
Kielce PKP - baza maratonu,
Baza - Mąchocice (po piwo)
Baza - Mąchocice (po piwo)
Baza Maratonu - Kielce PKP
PKP Ełk - Dom
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
535.20 km 0.00 km teren
23:04 h 23.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Podróżnika

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 07.06.2016 | Komentarze 2

Do Kielc dojeżdżamy pociągiem, po drodze dosiada się Jacek, a potem Tomek, droga mija szybko na rozmowie. Jest wcześnie, kręcimy się po mieście, obiad, kawa, fotki, potem dojazd do bazy maratonu. Jadę jeszcze do wioski po piwo na wieczór, jest ognisko, kiełbaski, kupa znajomych. Spać idziemy wcześnie, zasypiam momentalnie i budzę się wyspany już o 5tej w sobotę.

Spokojne śniadanie, zastanawiam się jak się ubrać, a że jest chłodno ubieram długi rękaw. Startuję w 3ciej grupie, Gosia 5 minut po mnie. Zjeżdżam w dół i czekam na następną grupę. Jest małżonka, można ruszać. Tempo spokojne, jest kilka górek, parę osób wyprzedzamy, parę osób nas wyprzedza. Chwilę jedziemy z trzysetkowiczami: Moniką i Tomkiem, ale są dla nas zbyt szybcy. W końcu kształtuje się grupa w której przemierzamy większość trasy: Gosia, ja, Paweł (pabloxt) oraz Piotrek (pz28). W Pacanowie fotka z Koziołkiem i dosyć długa wizyta w sklepie. Przejeżdżamy na drugą stronę Wisły, zaraz mamy pierwszy PK. Na rynku w Szczucinie puszczamy sms-y i robimy postój pod miejskim szaletem. Za chwilę Paweł ma awarię, strzeliła mu szprycha w kole, całe szczęście że nie od strony kasety, ma ze sobą zapasową więc można ją wymienić. Wyszło słońce, dobrze że jest las i kawałek cienia, zdejmuję długi rękaw. Droga do Pilzna mija szybko, średnią mamy prawie 29 km/h, lepiej niż się spodziewałem, ale zaraz zaczynają się górki. Mówię Gosi, żeby nic na siłę nie podjeżdżała i tak robi. Zaczynają się pierwsze spacery, czekam na resztę grupy na szczytach w cieniu. Także górskie zjazdy są dla niej nowością, u nas na Mazurach są dużo, dużo, spokojniejsze. Piszemy drugiego sms-a, zjazd niestety dziurawy Gosia gubi latarkę, dobrze że nie trzeba było wysoko się cofać. Słońce mocno przygrzewa, woda znika w ekspresowym tempie, robimy dłuższą przerwę w wiejskim sklepie, jest wygodna, zacieniona  wiata. Chleb, kiełbasa, pomidory - jest przyjemnie, ale trzeba jechać dalej. Do 3-go PK niedaleko. Podjazd pod zamek rzeźnicki, teraz to i ja zsiadam i prowadzę razem ze wszystkimi (nie mam licznika z altimetrem, ale podobno było dwadzieścia kilka procent). Fotka zamku, zachód słońca i meldujemy się na punkcie. Kapitalna obsługa, wcinamy makaron, ciasto, tankujemy bidony i przygotowujemy się do nocnej jazdy. Świetny był stamtąd widok na Krosno, szkoda że nie przyszło mi do głowy zdobienie zdjęcia. Przed nami jeszcze około 100 km górek. Tym razem i ja daję z buta, po co się szarpać i czekać po ciemku na górze. Gosia zamula strasznie, łykamy specyfik który zawsze działał w takich momentach, tym razem nie działa... Aby nie ryzykować zwiedzamy kilka przystanków PKS, a potem jeszcze stację benzynową, już po jasności. Paweł postanawia odpocząć dłużej i od tej pory kontynuujemy jazdę we trójkę. Obserwując innych uczestników maratonu, chyba każdy miał senne kryzysy. Docieramy w końcu do Sandomierza, znowu zaczyna robić się gorąco. Gosia kolejny raz śpi, tym razem sporo, jakieś 20 minut, ciężko było ją dobudzić. Ostatnie 90 km. Niestety zerwał się wiatr, całą noc była cisza, wiatr oczywiście czołowy, choć na szczęście niezbyt mocny. Znowu wysychamy, jest niedzielny poranek, wszystko zamknięte. Już na suchara znajdujemy w końcu otwarty sklep, znowu zestaw: bułka, kiełbasa i pomidor. Przed Świętą Katarzyną łapię gumę, Piotrek jedzie dalej, Gosia zostaje ze mną. Walczę dosyć długo z dętką, miejsce wklejenia wentyla jest szerokie i sztywne, opona nie chce wskoczyć w obręcz. Wyprzedza nas w tym czasie 7 osób, w tym dwie dziewczyny, na szczęście wynik sportowy wogóle nas nie interesuje. Kończymy z czasem 29h20min. 


Podsumowanie.
Cele założone udało się osiągnąć w całości. Jazda na spokojnie tempem żony, kolan nie czułem wcale, przeciąganie podczas jazdy i wkładka foliowa na krzyżu wyeliminowały jakiekolwiek bóle w dole pleców. Jedyne co mi dolegało do nadgarstki, nie mogłem za bardzo z lemondki korzystać, bo od razu odjeżdżałem od reszty. Kolejny raz jechałem z telefonem zamiast garmina, to nie to samo, ale da się. Gosia także ruszała pełna obaw, jest w trakcie kuracji synocromem, wysiłek w tym momencie nie jest wskazany, na szczęście też kolana ja nie bolały. Super impreza,świetnie zorganizowana, fajna choć bardzo trudna trasa. Mam nadzieję pojawić się na kolejnej edycji za rok.

zdjęcia

Gminy: Kielce, Masłów, Górno, Daleszyce, Raków, Staszów, Rytwiany, Oleśnica, Pacanów, Szczucin, Radgoszcz, Radomyśl Wielki, Czarna, Pilzno, Skrzyszów, Ryglice, Tuchów, Rzepiennik Strzyżewski, Szerzyny, Jodłowa, Brzostek, Frysztak, Wojaszówka, Korczyna, Haczów, Nozdrzec, Iwierzyce, Sędziszów Małopolski, Grębów, Gorzyce, Sandomierz, Obrazów, Wilczyce, Wojciechowice, Waśniów, Nowa Słupia, Pawłów, Bodzentyn.
Kategoria >300, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
23.40 km 0.00 km teren
01:12 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

poranek z Gosią

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 28.05.2016 | Komentarze 0

Miała być szosa, ale pogoda za oknem nie nastrajała optymistycznie. Wstajemy później z planem spotkania się o 8mej na zbiórce. Jest kilka minut zapasu, robimy małą pętelkę do szkółki leśnej. Nie wziąłem rękawiczek i marznę w dłonie, dół na krótko ale tutaj jest dobrze. Na miejscu zbornym nikogo nie ma, ani ja ani Gosia nie mamy chęci na dalszy wypad, jedziemy więc tylko na Szeligi i wracamy do domu.
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
284.00 km 0.00 km teren
10:52 h 26.13 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Grunwald z Gosią i Darkiem

Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 23.05.2016 | Komentarze 1

Od trzech lat Gosia miała ten wyjazd obiecany, zawsze coś stawało na przeszkodzie. Ostatni raz próbowaliśmy dwa tygodnie temu, dojechaliśmy tylko ciut za Pisz. W tygodniu proponuję wyjazd Darkowi, chętnie się zgodził, bo mu też kilometrów w tym roku brakuje.

Ruszamy pół godziny po północy, jak zwykle tłumy pijanej młodzieży. Zero wiatru, 10 stopni i piękny księżyc w pełni - jasno jak w dzień. Na łąkach mgły, po kilku kilometrach staję, aby założyć wiatrówkę, od razu lepiej i już sikać co chwilę się nie chce. Mocne tempo, mniej więcej do Pisza, średnia dobijała do 30. Czuję powoli ścięgno za lewym kolanem, jak tak dalej pójdzie zacznie boleć. Od tej pory jedziemy wolniej, Gosia wyraźnie osłabła, trzymamy jej tempo. Cały czas w lesie, cały czas krajówki z praktycznie zerowym ruchem, wiatru brak - warunki na rower idealne. Planowałem postój w Szczytnie, ale wodę mamy, jedziemy więc dalej. Gosia zaczyna się wlec, pytam się jej co się dzieje, ma kryzys i to taki że pyta "którędy najbliżej na PKP". Stajemy na słońcu, które wstało kilka minut wcześniej, kanapka, wafelek i trochę kofeiny ewidentnie pomogło. Pierwszy raz tędy jadę rowerem, jezior i lasów widziałem już bez liku, ale te okolice są śliczne, jest tu jakiś inny Mazurki klimat.  Po wodę stajemy w Olsztynku, rozbieram się trochę, Gosia daje ulgę bolącym plecom leżąc na ławce. Stąd na pola Grunwaldu rzut beretem, robimy kilka zdjęć, rozbieramy się, bo już jest cieplutko. Zostawiam towarzyszy aby zaliczyć gminę Lubawa, teraz stwierdzam że bez sensu się napracowałem, bo Lubawa ma także obszar miejski, więc i tak trzeba będzie jeszcze raz tu zajechać. Piękne widoki na Wzgórza Dylewskie, niestety mamy też jedyny (10 km) odcinek dziurawej drogi. W Ostródzie Gosię dopada kolejny kryzys, patrzę na rozkład jazdy pociągów, do najbliższego jakieś 3h, do Olsztyna tylko 40 km. Wafelek, kofeina po raz drugi i jedziemy dalej. Strasznie duży ruch na "16", tym razem Darek od nas odjeżdża, zajechać na chwilę do Gietrzwałdu, my tą część wycieczki odpuszczamy, zamiast tego Gosia kolejny raz kładzie się na przystanku PKS. Ostatnia dyszka z nowymi siłami, często tak jest, że Gdy małżonka zobaczy metę, odchodzi marudzenie, zmęczenie i posępna mina. 

Nie zdążyliśmy niestety zjeść, bierzemy na wynos, kolejka po bilety na dworcu taka jak z filmów Barei. 

zdjęć kilka




zaliczone gminy: Grunwald, Dąbrówno, Ostróda (teren miejski)
Kategoria >200, z Gosią


Dane wyjazdu:
113.80 km 0.00 km teren
04:37 h 24.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

prawie połowa...

Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 09.05.2016 | Komentarze 0

Kolejny raz się nie udało. Na Grunwald już w zeszłym roku ze trzy razy się wybieraliśmy, ciągle coś...Tym razem udało się przynajmniej wyjechać.

Budzik dzwoni o północy, ze dwie godziny snu złapane, śniadanie, jesteśmy spakowani, więc wystarczy się ubrać. Odbieram wiadomość, że kolega który miał z nami jechać, że jechać nie może, no cóż... Gosia twierdziła dzień wcześniej ze w 30 minut na spokojnie zdąży, wpinamy buty pod blokiem o 0.47 :) trochę się obsunęło.... 

Jakoś tak dziwnie. Ani ciepło, ani zimno, wiatru zero, na ulicach spory ruch, mam nadzieję że ci z asfaltu nie są pijani tak jak ci z chodników. Jedzie się świetnie, choć z każdą chwilą myślę częściej o założeniu wiatrówki, w końcu staję gdzieś w okolicy Klus. Gosia nadaje niezłe tempo, pytam się jej czy ma świadomość jak szybko jedzie i że to dopiero początek. Zaraz za Piszem staję po raz czwarty na sikanie, zimno, choć termometr przy drodze pokazywał 9 stopni. Ruszamy, Gosia oznajmia:
- ciekawe jak mi pójdzie egzamin z wuefu w poniedziałek.
Ja pierdzielę. Egzamin. Zupełnie nie połączyłem ze sobą faktów. Trzy stówy dzień wcześniej to nie jest dobry pomysł. Kawałek jeszcze jedziemy, rozważając co dalej, ostatecznie podejmujemy decyzję o powrocie. Nie mam żadnego ciśnienia ani na trening, ani na Grunwald, będzie jeszcze ku temu okazja. Włączamy tryb turystyczny, na niebie pierwsze zorze, cudne mgły, po przejechaniu których trafiamy na świt. W domu jesteśmy przed 6tą, jem drugie śniadanie, nastawiam budzik i walę w kimono.







Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
47.20 km 0.00 km teren
02:02 h 23.21 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lajcik z Gosią

Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 0

Trzeba było rowery umyć z lubelskiego piasku. Jedziemy na zbiórkę, a nóż ktoś bedzie...jest całkiem spora grupa ale wszyscy na MTB. Chwilę pogadaliśmy, przejechaliśmy razem niecały kilometr i musimy się rozdzielić. Planu nie było, wiec na szybko - Selment. Ciepło, bezwietrznie, cicho. Super.

Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
59.50 km 25.00 km teren
02:47 h 21.38 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Spokojnie

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 18.04.2016 | Komentarze 0

Nie planowaliśmy na dziś nic więcej, wstaniemy jak wstaniemy i się zobaczy. Dawno mi się tak ciężko nie wstawało, podniosłem się dopiero gdy małżonka była prawie gotowa, dzięki temu udało się uniknąć czekania. Jedziemy na zbiórkę, tempo ostre bo późno, byliśmy 2 minuty po czasie, ale jeszcze zdążyliśmy. Fajna ekipa, będzie lajtowo, sportowcy pojechali na maraton MTB. Wytwórnia, Sypitki i powrót. Sporo terenu ale z plecami odpukać wszystko w porządku.
Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
34.50 km 0.00 km teren
01:40 h 20.70 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

poranek z Gosią

Niedziela, 20 marca 2016 · dodano: 20.03.2016 | Komentarze 0

Dziś nie musimy się nigdzie spieszyć, prognoza pogody jednak optymizmem nie pachnie. Ta zmienia się co chwila, w piątek miała być lampa, zero wiatru i mróz, w sobotę zwrot o 180 stopni. Nie nastawiam się na nic, wstanę i zobaczę. 

Ulice mokre, ale przesychają, zbieramy się więc powoli. Do zbiórki chwila czasu, kręcimy się więc trochę po lesie. Ekipa tym razem skromna, chcą jechać na "rundki", ale ja się w teren nie wybieram, odłączamy się z Gosią. Robimy rundę wokół Regielskiego, dmucha coraz mocniej, zaczyna padać. Taka to wiosna nam nadeszła.
Kategoria <50, z Gosią