KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
535.20 km 0.00 km teren
23:04 h 23.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Podróżnika

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 07.06.2016 | Komentarze 2

Do Kielc dojeżdżamy pociągiem, po drodze dosiada się Jacek, a potem Tomek, droga mija szybko na rozmowie. Jest wcześnie, kręcimy się po mieście, obiad, kawa, fotki, potem dojazd do bazy maratonu. Jadę jeszcze do wioski po piwo na wieczór, jest ognisko, kiełbaski, kupa znajomych. Spać idziemy wcześnie, zasypiam momentalnie i budzę się wyspany już o 5tej w sobotę.

Spokojne śniadanie, zastanawiam się jak się ubrać, a że jest chłodno ubieram długi rękaw. Startuję w 3ciej grupie, Gosia 5 minut po mnie. Zjeżdżam w dół i czekam na następną grupę. Jest małżonka, można ruszać. Tempo spokojne, jest kilka górek, parę osób wyprzedzamy, parę osób nas wyprzedza. Chwilę jedziemy z trzysetkowiczami: Moniką i Tomkiem, ale są dla nas zbyt szybcy. W końcu kształtuje się grupa w której przemierzamy większość trasy: Gosia, ja, Paweł (pabloxt) oraz Piotrek (pz28). W Pacanowie fotka z Koziołkiem i dosyć długa wizyta w sklepie. Przejeżdżamy na drugą stronę Wisły, zaraz mamy pierwszy PK. Na rynku w Szczucinie puszczamy sms-y i robimy postój pod miejskim szaletem. Za chwilę Paweł ma awarię, strzeliła mu szprycha w kole, całe szczęście że nie od strony kasety, ma ze sobą zapasową więc można ją wymienić. Wyszło słońce, dobrze że jest las i kawałek cienia, zdejmuję długi rękaw. Droga do Pilzna mija szybko, średnią mamy prawie 29 km/h, lepiej niż się spodziewałem, ale zaraz zaczynają się górki. Mówię Gosi, żeby nic na siłę nie podjeżdżała i tak robi. Zaczynają się pierwsze spacery, czekam na resztę grupy na szczytach w cieniu. Także górskie zjazdy są dla niej nowością, u nas na Mazurach są dużo, dużo, spokojniejsze. Piszemy drugiego sms-a, zjazd niestety dziurawy Gosia gubi latarkę, dobrze że nie trzeba było wysoko się cofać. Słońce mocno przygrzewa, woda znika w ekspresowym tempie, robimy dłuższą przerwę w wiejskim sklepie, jest wygodna, zacieniona  wiata. Chleb, kiełbasa, pomidory - jest przyjemnie, ale trzeba jechać dalej. Do 3-go PK niedaleko. Podjazd pod zamek rzeźnicki, teraz to i ja zsiadam i prowadzę razem ze wszystkimi (nie mam licznika z altimetrem, ale podobno było dwadzieścia kilka procent). Fotka zamku, zachód słońca i meldujemy się na punkcie. Kapitalna obsługa, wcinamy makaron, ciasto, tankujemy bidony i przygotowujemy się do nocnej jazdy. Świetny był stamtąd widok na Krosno, szkoda że nie przyszło mi do głowy zdobienie zdjęcia. Przed nami jeszcze około 100 km górek. Tym razem i ja daję z buta, po co się szarpać i czekać po ciemku na górze. Gosia zamula strasznie, łykamy specyfik który zawsze działał w takich momentach, tym razem nie działa... Aby nie ryzykować zwiedzamy kilka przystanków PKS, a potem jeszcze stację benzynową, już po jasności. Paweł postanawia odpocząć dłużej i od tej pory kontynuujemy jazdę we trójkę. Obserwując innych uczestników maratonu, chyba każdy miał senne kryzysy. Docieramy w końcu do Sandomierza, znowu zaczyna robić się gorąco. Gosia kolejny raz śpi, tym razem sporo, jakieś 20 minut, ciężko było ją dobudzić. Ostatnie 90 km. Niestety zerwał się wiatr, całą noc była cisza, wiatr oczywiście czołowy, choć na szczęście niezbyt mocny. Znowu wysychamy, jest niedzielny poranek, wszystko zamknięte. Już na suchara znajdujemy w końcu otwarty sklep, znowu zestaw: bułka, kiełbasa i pomidor. Przed Świętą Katarzyną łapię gumę, Piotrek jedzie dalej, Gosia zostaje ze mną. Walczę dosyć długo z dętką, miejsce wklejenia wentyla jest szerokie i sztywne, opona nie chce wskoczyć w obręcz. Wyprzedza nas w tym czasie 7 osób, w tym dwie dziewczyny, na szczęście wynik sportowy wogóle nas nie interesuje. Kończymy z czasem 29h20min. 


Podsumowanie.
Cele założone udało się osiągnąć w całości. Jazda na spokojnie tempem żony, kolan nie czułem wcale, przeciąganie podczas jazdy i wkładka foliowa na krzyżu wyeliminowały jakiekolwiek bóle w dole pleców. Jedyne co mi dolegało do nadgarstki, nie mogłem za bardzo z lemondki korzystać, bo od razu odjeżdżałem od reszty. Kolejny raz jechałem z telefonem zamiast garmina, to nie to samo, ale da się. Gosia także ruszała pełna obaw, jest w trakcie kuracji synocromem, wysiłek w tym momencie nie jest wskazany, na szczęście też kolana ja nie bolały. Super impreza,świetnie zorganizowana, fajna choć bardzo trudna trasa. Mam nadzieję pojawić się na kolejnej edycji za rok.

zdjęcia

Gminy: Kielce, Masłów, Górno, Daleszyce, Raków, Staszów, Rytwiany, Oleśnica, Pacanów, Szczucin, Radgoszcz, Radomyśl Wielki, Czarna, Pilzno, Skrzyszów, Ryglice, Tuchów, Rzepiennik Strzyżewski, Szerzyny, Jodłowa, Brzostek, Frysztak, Wojaszówka, Korczyna, Haczów, Nozdrzec, Iwierzyce, Sędziszów Małopolski, Grębów, Gorzyce, Sandomierz, Obrazów, Wilczyce, Wojciechowice, Waśniów, Nowa Słupia, Pawłów, Bodzentyn.
Kategoria >300, z Gosią, zawody



Komentarze
starszapani
| 19:06 sobota, 11 czerwca 2016 | linkuj Miło było Was poznać, chociaż niewiele słów zamieniliśmy. Proszę pogratulować Małżonce i pozdrowić serdecznie :)
Kot
| 18:13 środa, 8 czerwca 2016 | linkuj Widzę, że Gosia też swoje przeszła na tym maratonie. Było pięknie, ale i ciężko.
Fajnie było się z Wami spotkać i spędzić na spokojnie trochę czasu przy obiedzie :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ejezd
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]