Info

Więcej o mnie. GG: 5934469


Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień17 - 0
- 2024, Sierpień6 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj18 - 0
- 2024, Kwiecień25 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty33 - 0
- 2024, Styczeń27 - 0
- 2023, Grudzień25 - 0
- 2023, Listopad25 - 0
- 2023, Październik22 - 0
- 2023, Wrzesień30 - 0
- 2023, Sierpień31 - 0
- 2023, Lipiec32 - 0
- 2023, Czerwiec32 - 0
- 2023, Maj37 - 0
- 2023, Kwiecień31 - 0
- 2023, Marzec30 - 0
- 2023, Luty30 - 0
- 2023, Styczeń29 - 0
- 2022, Grudzień27 - 0
- 2022, Listopad26 - 0
- 2022, Październik33 - 0
- 2022, Wrzesień27 - 0
- 2022, Sierpień33 - 0
- 2022, Lipiec35 - 4
- 2022, Czerwiec38 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień31 - 0
- 2022, Marzec36 - 3
- 2022, Luty27 - 0
- 2022, Styczeń28 - 0
- 2021, Grudzień31 - 0
- 2021, Listopad23 - 0
- 2021, Październik33 - 0
- 2021, Wrzesień29 - 0
- 2021, Sierpień30 - 0
- 2021, Lipiec29 - 0
- 2021, Czerwiec34 - 4
- 2021, Maj35 - 2
- 2021, Kwiecień26 - 3
- 2021, Marzec37 - 0
- 2021, Luty34 - 1
- 2021, Styczeń38 - 0
- 2020, Grudzień32 - 1
- 2020, Listopad27 - 2
- 2020, Październik29 - 0
- 2020, Wrzesień25 - 0
- 2020, Sierpień23 - 4
- 2020, Lipiec35 - 2
- 2020, Czerwiec33 - 2
- 2020, Maj30 - 2
- 2020, Kwiecień32 - 10
- 2020, Marzec27 - 0
- 2020, Luty30 - 0
- 2020, Styczeń20 - 3
- 2019, Grudzień25 - 4
- 2019, Listopad36 - 4
- 2019, Październik32 - 0
- 2019, Wrzesień28 - 0
- 2019, Sierpień23 - 3
- 2019, Lipiec23 - 0
- 2019, Czerwiec24 - 3
- 2019, Maj29 - 2
- 2019, Kwiecień28 - 3
- 2019, Marzec23 - 0
- 2019, Luty34 - 0
- 2019, Styczeń34 - 5
- 2018, Grudzień29 - 2
- 2018, Listopad31 - 0
- 2018, Październik25 - 1
- 2018, Wrzesień24 - 7
- 2018, Sierpień26 - 3
- 2018, Lipiec27 - 0
- 2018, Czerwiec26 - 3
- 2018, Maj29 - 4
- 2018, Kwiecień27 - 0
- 2018, Marzec34 - 4
- 2018, Luty40 - 1
- 2018, Styczeń35 - 1
- 2017, Grudzień33 - 2
- 2017, Listopad35 - 1
- 2017, Październik26 - 0
- 2017, Wrzesień26 - 2
- 2017, Sierpień25 - 6
- 2017, Lipiec31 - 2
- 2017, Czerwiec23 - 0
- 2017, Maj28 - 4
- 2017, Kwiecień26 - 6
- 2017, Marzec30 - 1
- 2017, Luty21 - 9
- 2017, Styczeń24 - 13
- 2016, Grudzień34 - 3
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 0
- 2016, Wrzesień23 - 11
- 2016, Sierpień25 - 4
- 2016, Lipiec37 - 3
- 2016, Czerwiec24 - 12
- 2016, Maj33 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 19
- 2016, Marzec30 - 6
- 2016, Luty30 - 0
- 2016, Styczeń30 - 15
- 2015, Grudzień33 - 4
- 2015, Listopad16 - 0
- 2015, Październik30 - 3
- 2015, Wrzesień31 - 5
- 2015, Sierpień27 - 19
- 2015, Lipiec31 - 27
- 2015, Czerwiec36 - 7
- 2015, Maj34 - 10
- 2015, Kwiecień24 - 6
- 2015, Marzec30 - 11
- 2015, Luty25 - 7
- 2015, Styczeń28 - 13
- 2014, Grudzień29 - 10
- 2014, Listopad31 - 10
- 2014, Październik25 - 11
- 2014, Wrzesień29 - 6
- 2014, Sierpień28 - 23
- 2014, Lipiec38 - 21
- 2014, Czerwiec30 - 23
- 2014, Maj35 - 8
- 2014, Kwiecień31 - 16
- 2014, Marzec27 - 18
- 2014, Luty30 - 9
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień26 - 5
- 2013, Listopad34 - 7
- 2013, Październik32 - 11
- 2013, Wrzesień29 - 10
- 2013, Sierpień40 - 5
- 2013, Lipiec18 - 10
- 2013, Czerwiec26 - 12
- 2013, Maj25 - 17
- 2013, Kwiecień25 - 21
- 2013, Marzec24 - 10
- 2013, Luty30 - 4
- 2013, Styczeń38 - 1
- 2012, Grudzień25 - 4
- 2012, Listopad29 - 0
- 2012, Październik31 - 7
- 2012, Wrzesień29 - 7
- 2012, Sierpień31 - 8
- 2012, Lipiec34 - 33
- 2012, Czerwiec35 - 20
- 2012, Maj36 - 10
- 2012, Kwiecień30 - 13
- 2012, Marzec27 - 29
- 2012, Luty42 - 39
- 2012, Styczeń42 - 20
- 2011, Grudzień28 - 5
- 2011, Listopad30 - 3
- 2011, Październik34 - 4
- 2011, Wrzesień57 - 26
- 2011, Sierpień55 - 14
- 2011, Lipiec41 - 24
- 2011, Czerwiec55 - 18
- 2011, Maj57 - 36
- 2011, Kwiecień52 - 21
- 2011, Marzec50 - 3
- 2011, Luty29 - 5
- 2011, Styczeń3 - 0
- 2010, Listopad12 - 1
- 2010, Październik32 - 0
- 2010, Wrzesień43 - 1
- 2010, Sierpień3 - 0
it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii
z Gosią
Dystans całkowity: | 33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%) |
Czas w ruchu: | 1986:22 |
Średnia prędkość: | 17.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.20 km/h |
Suma podjazdów: | 53110 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 159 (85 %) |
Suma kalorii: | 315060 kcal |
Liczba aktywności: | 688 |
Średnio na aktywność: | 51.66 km i 2h 53m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
221.50 km
6.00 km teren
09:15 h
23.95 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Podlasie
Niedziela, 24 maja 2015 · dodano: 25.05.2015 | Komentarze 0
Do tej trasy przymierzaliśmy się bodajże trzy razy w ubiegłym roku. Zawsze coś stało na przeszkodzie, to kontuzja kostki Małgosi, to bardzo mocny wiatr i coś tam jeszcze czego już nie pamiętam. Niedziela była wolna, pogoda też całkiem niezła, ciepła bezwietrzna noc ,a potem lekki wiatr z północy. Takie są prognozy.Budzik dzwoni o 1.50 godzinę później jesteśmy już w trasie. Ale żeby nie było tak słodko po wyjściu na zewnątrz pada deszcz. Może nie duży ale wg. prognoz miało nie padać. Popadało ze dwadzieścia minut, potem po mokrym mniej więcej do Kalinowa. Gasimy latarki na chwilę nawet pojawia się słoneczko. Od samego początku jedzie się ciężko, niby nie wieje, asfalt w porządku, a czuję się jakbym jechał na hamulcu. Gosia ma to samo. O co chodzi? Augustów mijamy, potem fajny fragment przez puszczę augustowską, prosta droga przez las z małymi hopkami i śpiewem ptaków. Zaczyna mi dokuczać kolano,na liczniku 60 km. Pięknie. Korzystając z sikisutopa rozciągam się, w czasie jazdy poprawiam spodenki i kolana już nie czuję. Wystarczy skórę trochę na kolanie przesunąć aby przestało dokuczać. Ciekawe. Już jakiś czas temu to zauważyłem, szkoda że są też takie dni, na które ten patent nie działa. Za to mam problem z tyłkiem, od piątku w sumie. Ka kości kulszowej czyli w miejscu styku z siodłem wyrosło mi jakieś paskudztwo. Dwa dni traktowania detreomycyną zdecydowanie pomogło, ale dzisiejszy wyjazd to na pewno ukręcenie łba całej kuracji. W sumie wiedziałem ze tak będzie już przed startem. Na razie nie jest źle, wystarczy znaleźć pozycję odpowiednią i się nie wiercić :)
Wracając do trasy. W Lipsku nie jedziemy wojewódzką na Dąbrowę jak zawsze, ale wypatrzoną ma street view drogą po wiochach. To był strzał w dziesiątkę. Takich chałup jak w Nowym Dworze nie ma chyba nigdzie więcej. W ogóle klimat Podlasia jest świetny, tutaj czas zatrzymał się dawno. Zapomniane przez Boga wioski, gospodarstwa nad samą granicą (wychodzisz z chałupy - a tu słup graniczny), piękne niczym nie skażone krajobrazy. Miód. Zdjęć nie robiłem, chłonęliśmy wszystko wzrokiem. To już mój czwarty przejazd tą trasą i na pewno nie ostatni. Warto. Poza widokami, setkami góreczek i unikalną architekturą - są tutaj tez wspaniale drogi. Nic tylko jechać.
Krótki przystanek w Kuźnicy na drożdżówkę, w Krynkach trochę dłuższy popas, na chwilę przy meczecie w Kruszynianach i 6 km szutrówki. Dobijamy do krajówki, standardowy ogonek ciężarówek czekających na odprawę graniczną. Chmury w końcu się rozeszły, może to ta pogoda tak nas wpływała, bo radości z samej jazdy nie mieliśmy wcale. Mieliśmy zajechać jeszcze do Supraśla ale tyłek tak już mi się dawał we znaki ze odpuściliśmy. Pewnie za sprawą tego że zrobiło się nie ciepło, a od razu gorąco, wszak było południe i pełne słońce.
Przez miasto głównie na stojaka, nie dałem rady już w siodle siedzieć, zaliczamy jeszcze piękny Pałac Branickich, lody, kawę i pociągiem wracamy do domu.
kilka fotek - ale żeby zobaczyć kwintesencję całej trasy trzeba ją po prostu przejechać
Dane wyjazdu:
36.30 km
0.00 km teren
01:50 h
19.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
trzeci
Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0
Trzeci dziś raz. Z małżonką po okolicznych lasach, krótka wizyta u teściów.Dane wyjazdu:
56.10 km
0.00 km teren
02:13 h
25.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Podwieczorek z Gosią
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 17.05.2015 | Komentarze 0
Kolejny raz szansa na wyjazd jest tylko w sobotni podwieczorek. Tym razem też krótko i lekko. Gdy się zbierałem zaczęło mnie pobolewać kolano, na szczęście po kilku kilometrach przeszło. Mieliśmy jechać do Woźnej Wsi, ale skusił nas świetny asfalt w prawo więc pojechaliśmy do Prostek (dystans mniej więcej ten sam). Po drodze do lasu na konwalie :) W tamtą stronę z kończącym właśnie wiać wiatrem, potem zdechł i wracaliśmy już w zupełnej ciszy. Szkoda że nie było opcji na rowerową nockę - bo byłoby super.Dane wyjazdu:
20.00 km
1.00 km teren
01:00 h
20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Podwieczorek z Gosią
Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 0
Zrobiło się tak ładnie, że żal za dupę ściskał. Gosia mówiła coś o wyjściu pobiegać, ale po co biegać gdy się ma rower ... ?? Zjadłem i zebraliśmy się na godzinkę. Cieplutko w końcu, wiatr ucichł. Promenadę odpuszczamy, tak jak rano wokół Ełckiego (po drodze spotykamy Tomka zamieniając kilka słów), terenowo do Baran i przez strefę i cmentarz do domu. Tempo spacerowe.Dane wyjazdu:
93.60 km
0.00 km teren
03:32 h
26.49 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Augustów
Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 2
Wyruszyliśmy około 18tej, zero wiatru, ciepło - jakieś 15 stopni, ale jadę "na długo". W Augustowie pod Zygmunta, zamiast tradycyjnego snickersa wcinamy po świderku i wracamy pod zachodzące oślepiające słońce. Super końcówka - bezwietrzna noc na rowerze. Gosia po zaliczonej tydzień temu trasie ewidentnie jest w dużo lepszej formie, to dobry prognostyk na nadchodzący sezon, bo tamten był niestety kiepski.
Zygmunt od tyłu© dodoelk

Zamiast tradycyjnego snickersa z Zygmuntem - świderki© dodoelk
Dane wyjazdu:
496.10 km
0.00 km teren
17:20 h
28.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Piękny Wschód
Sobota, 2 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 6
Dojechaliśmy w piątek, na spokojnie. Wieczorem odprawa, zmieniono godziny startu, bo początkowo mieliśmy startować o 10tej. Wieczorem kolacja, pogaduchy i koło 22giej spać.Rano dalej myślałem jak się ubrać, deszcz z prognozy zniknął ale noc miała być zimna. Przepak zorganizowany w ostatniej chwili i w sposób taki że możnabyło podać graty, natomiast nie można ich już potem odebrać. Nicto, nie ubieram się na zimowo, najwyżej zmarznę w nocy. Startujemy w ostatniej chyba grupie, ekipa z którą zawsze mi się dobrze jeździło (chłopaki z Sierpca, Jarek, Mariusz) i Gosia która ma w planie powieźć się do pierwszego dużego PK.
Poranek chłodnawy, jedziemy pod lekki wiaterek, asfalty w kratkę, te gorsze wcale nie są takie złe jak mi się wydawało w piątek jadąc nimi autem. Kilometry szybko mijają, średnia cały czas rośnie, jest płasko jak na stole i robi się coraz cieplej. Od jakiegoś 30km odzywa się lewe kolano, w zasadzie nie liczyłem że uda się przejechać tą imprezę bez żadnych dolegliwości. Na pierwszym punkcie (Mostów) łapię bułkę, pieczątka w karcie, banan w kieszeń, na rozciąganie nie było czasu. To samo na drugim puncie (Sarnaki) - tylko pieczątka i jedziemy dalej, za chwilę ma być duży punkt z jedzeniem. W tym miejscu było kilka górek, Gosia została z tyłu, plan swój wykonała i od tego momentu jedzie sama.
W tym momencie wymieszały się na trasie dwie albo trzy grupy, jest nas sporo. Na puncie (Zajazd Leśny) dowiadujemy się że na jedzenie trzeba trochę poczekać, a wody panie przygotowanej nie mają - więc tylko pieczątka i jedziemy dalej. Gdy ruszamy na punkt wjeżdża małżonka, to ostatni raz kiedy się na trasie widzimy. Wiatr już wieje konkretnie, całe szczęście w dobrym kierunku. Wodę tankujemy pod sklepem w Konstantynowie, zdążyłem nawet siknąć :), natomiast siku-pauzę w lesie wykorzystałem w końcu na rozciąganie. Dolegliwości kolanowe ustąpiły, może dlatego że było z wiatrem, nie wiem tego do końca...ale to miło nic nie czuć. Mijamy Janów Podlaski (trzeba tu będzie na spokojnie kiedyś zawitać), dalej po równym asfalcie lecimy w okolicach 4dyszek do Terespola. Tu kolejny PK, buła, druga w kieszeń, też zabawiliśmy tylko chwilkę. Droga wzdłuż granicy to niestety TRAGEDIA. Slalom między dziurami, nie da się jechać na kole, najlepsza opcja to jazda środkiem, całe szczęście ruch na drodze minimalny. Krótkie odcinki równego dają możliwość odpoczynku nadgarstkom, tyłkowi i bolącym plecom. Jedynie Kodeń to miejsce warte powtórnego spokojnego odwiedzenia, no chyba że mi jeszcze coś umknęło, jazda grupą nie sprzyja podziwianiu okolicy. W Sławatyczach trochę dłuższa przerwa na stacji paliw, buła, banan, nawet zdążyłem się porozciągać. Dalej dziury, dziury, dziury, wraca dolegliwość w lewym kolanie i niestety boli coraz mocniej. Docieramy do drugiego dużego punktu. Do jedzenia jest bigos, nie powiem, bardzo smaczny, ale to nie jest jedzenie dla nas. Smaruję kolano i tyłek, biorę cieplejsze ubranie z przepaku, ale na ubieranie się jest jeszcze za wcześnie. Dalej kiepskie drogi, każdy pierdzi po kapuście :) kolano dokucza coraz mocniej, odliczam kilometry do następnego punktu. Na zmiany staram się nie wychodzić, a jeśli już to zdecydowanie krótsze i spokojniejsze niż dotychczas. Tutaj mam kryzys, standardowe myśli o skończeniu trasy, ale dobrze wiem że zdecydowanie najłatwiej i najprościej jest jechać dalej i trzymać się grupy.
Od Zosina w końcu równa droga, Hrubieszów wita nas zachodem słońca, punkt w ośrodku sportu. Ubieramy się na nockę, gorąca herbatka, bigos zmusza do wizyty w toalecie na tak zwaną "dwójkę". Podnoszę ciut siodło, łykam pigułę i wyruszamy w szarówkę. Wiatr zniknął, to bardzo dobra wiadomość, bo gdyby był - byłby twarzowy, piguła i/lub podniesienie trochę pomogło, ale ból nie ustąpił. Zaczynam jechać "na prawą nogę", co skutkuje jedynie tym że prawe kolano również zaczęło boleć - najgłupsza rzecz jaką zrobiłem - więcej takiego błędu nie popełnię. Przed Chełmem grupka nam się rozerwała, ja docieram w tej pierwszej części, okazuje się że skróciliśmy nieco trasę, większość była w nawigację wyposażona, a nikt nie zauważył, po prostu jechaliśmy po znakach - na Chełm. Siłę do jazdy mam, tempo ani razu nie było za mocne. Również dosyć długi postój, gorąca herbatka, batony, bułki i kolejna piguła.
Robi się zimno, trzeba się zbierać. Odliczam już kilometry do końca, zmęczenie mnie dopadło, całe szczęście chyba tabletka zadziałała, bo przez chwilę bolało jakby mniej. W Urszulinie już w miarę krótki postój (stacja paliw), ostatni na trasie, łykam kolejną porcję leków przeciwbólowych, zastanawiam się czy przypadkiem nie przekroczyłem dawki, ale ulotki nie mam - więc nie wiem. Zjeżdżamy z krajówki, 39 km do końca. Ból ustąpił, ale wiem że i tak trzeba nie ma co szaleć, wiozę się na kole kolegów. Zimnoo, zimnoooooo, momentami zamglenia, na termometrze pojawiło się zero. Końcówka zadziwiająco szybka, chłopaki poczuli koniec :)
Na mecie ciepłe jedzonko, medal, dyplom, fota...żegnam się z kolegami...do następnego razu, choć zastanawiam się czy lepszą opcją byłoby jednak jeździć wolniej. Zobaczymy...Dojazd do hotelu po półgodzinnej przerwie tragiczny, przeraźliwe zimno i ból kolan.
Kilka fotek
Ogólnie impreza fajna. Organizacja jak na pierwszy raz bardzo dobra, oczywiście było parę niedociągnięć jak: brak jedzenia na punkcie, bigos (po którym każdy miał problemy żołądkowe), za duży format karty brevetowej i opisu trasy. Jakość dróg niestety tragiczna, raczej więcej się na imprezę nie wybiorę - jeśli będzie cykliczna. Bardzo dobre tempo, pogoda dopisała, żebym jeszcze mógł się cieplej na noc ubrać było super. Jedzenia było w bród, punkty gęsto, support także dobry (pomijając wpadki). Także ograniczenie przerw (było tylko jakieś 2 godziny) wpłynęło na bardzo dobry czas - 19 godzin i 12 minut.
Gmin - 39 - Parczew, Milanów, Komarówka Podlaska, Drelów, Międzyrzec Podlaski (obszar wiejski), Międzyrzec Podlaski (miasto), Huszlew, Olszanka, Łosice, Platerów, Sarnaki, Konstantynów, Janów Podlaski, Rokitno, Terespol (obszar wiejski), Terespol (miasto), Kodeń, Sławatycze, Hanna, Włodawa (obszar wiejski), Włodawa (miasto), Wola Uhruska, Ruda-Huta, Dorohusk, Dubienka, Horodło, Hrubieszów (obszar wiejski), Hrubieszów (miasto), Uchanie, Białopole, Żmudź, Kamień, Chełm (obszar wiejski), Chełm (miasto), Wierzbica, Cyców, Urszulin, Stary Brus, Sosnowica, Dębowa Kłoda.
Dane wyjazdu:
30.00 km
20.00 km teren
01:33 h
19.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
krótko
Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 0
Miałem dziś wcale nie wyjeżdżać, ale obudziło mnie świecące w oczy słońce i pojechaliśmy na zbiórkę.Czas operacyjny - max 2 godziny.
Plan - Młynik. Strumyk i kaczeńce. W ubiegłym roku przegapiliśmy ten moment.
Na zjeździe Gosia zalicza wywrotkę, na szczęście niegroźną. Resztę ekipy zostawiamy, raz że musimy już wracać, dwa że tempo jest małżonce stanowczo zbyt mocne. Zajeżdżamy do celu wycieczki, piękny widok jak zawsze, szkoda że nie było słońca. Na powrocie nie udało się wstrzelić w odpowiednią drogę i na Konieczkach kończymy nie w tym miejscu w którym chcieliśmy.

Żaba. W nowej koszulce :)© dodoelk

Ja też przyszpanowałem :) Ciężko zrzucić kilogramy po zimie...idzie jak po grudzie© dodoelk

Kaczeńce. Taki widok tylko wiosną© dodoelk
Dane wyjazdu:
165.10 km
110.00 km teren
09:58 h
16.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg
Harpagan H-49 Kaliska
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 2
Docieramy na spokojnie z Krzyśkiem, na sali jeszcze pustki mamy więc super miejscówkę pod ścianą. Ruszamy "w miasto" coś zjeść, na małe zakupy i na spokojnie obserwujemy przyjeżdżających ludzi. O 21.00 startuje Krzysiek na TM150, życzymy mu powodzenia, wracamy na salę, browarek, chwil kilka rozmów i w kimę. Jeszcze nigdy nie spało mi się tak dobrze na sali podczas imprezy, po prostu system OFF/ON. Rano śniadanko, kawa, dopinanie bagażu na drogę, z ubraniem nie było problemów, bo zabrałem tylko wersję zimową.Do tej pory jeździliśmy we dwójkę z Gosią, tym razem z nami jest jeszcze Mariusz, to jego pierwszy start. Żadnych założeń nie mam, będę trzymał tempo Gosi, a że będzie ono mierne wiem. Wg lekarza do siebie powinna dojść po dwóch tygodniach...minęło 3 dni, poza tym maksymalny dystans w tym roku to 80 km i to na szosie. Nicto. Damy radę. Na dokładkę na starcie pada, może niezbyt mocno, ale jest dołująco. Strategię ustala Gosia z Mariuszem, ruszamy więc na północ. Generalnie punkty wchodzą w miarę sprawnie, dużych skuch nie było. Drogi super, ubite szutry i leśne dukty, chyba przechwaliliśmy trasę, bo potem nie było już tak pięknie. Jakoś nie mam ochoty na studiowanie mapy i dociekanie jak byłoby lepiej.
Deszczu coraz mniej, pojawia się sporo słońca, ale także dużo zimnego wiatru, typowy kwiecień, w sumie padało kilka razy, w tym raz mocno (koledzy na trasie mieli grad - my na szczęście nie doświadczyliśmy). Z ubraniem trafiłem dobrze, nie przegrzałem się, no może chwilowo w pełnym słońcu. Na około 60-tym kilometrze odzywa się lewe kolano, porozciągałem się na punkcie i jest trochę lepiej. Jakieś 20km później Gosia zalicza pierwszy zgon. Wszystko się zgadza, dobiła do granicy. Teraz już zaczyna się trening, bo ten zaczyna się dopiero w momencie gdy masz już dość. Nadkładamy trochę drogi i jedziemy przez miejscowość Osie, tam kilka minut pit-stopu, uzupełniamy bidony i udało się przekonać Gosię do dalszej jazdy (chciała asfaltami do bazy zjeżdżać). Zaczynają się kiepskie drogi, zwalniamy, Gosia dużo idzie z buta, zadyszka, wiem że jest ciężko. Odpuszczamy już wszystko co się da i zbieramy tylko te punkty które są po trasie do bazy. Zapas czasu kurczy się w oczach, nie za bardzo jest gdzie odpocząć, gdy wyjeżdżamy z ostatniego punktu mamy 45 minut do limitu, wiatr centralnie w twarz i całkiem spore górki. 7 km i pół godziny. Mariusz odjeżdża, ja turlam się z małżonką, często z prędkością sporo poniżej 15 km/h. Gosia spada z koła, choć ja wolniej jechać już nie potrafię. Co chwila zerkam na zegarek, jest na styk. Na metę docieramy ostatecznie minutę i kilka sekund po czasie, 2 punkty w plecy.
Było naprawdę ciężko. Tak wycieńczonej żaby jeszcze nie widziałem, ale dała radę. Ogólnie trasa raczej prosta, piaski po deszczu spokojnie do przejechania, tylko jak to na harpaganie mapa sobie - życie sobie. Może następnym razem wybierzemy się oddzielnie? Sam w grupie 2-3 osób mógłbym przejechać sporo szybciej - tylko pytanie czy mi się będzie chciało ścigać? Poza tym czuję trasę w kolanach, a przecież jechałem na totalnym luzie, więc jadąc mocniej mógłbym zrobić sobie krzywdę.
Po imprezie kolejna impreza, piwko i rozmowy do północy. Kwintesencja tego typu wyjazdów. Reset wykonany.
zdjęcia
Gminy: Kaliska, Zblewo, Storogard Gdański (obszar wiejski), Lubichowo, Skórcz (obszar wiejski), Osiek, Warlubie, Osie, Śliwice, Osieczna, Stara Kiszewa.
Dane wyjazdu:
80.60 km
0.00 km teren
03:15 h
24.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
z Gosią
Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 11.04.2015 | Komentarze 0
Gdy wszedłem do domu usłyszałem, żebym coś zjadł i idziemy zaraz na rower. Umawiałem się z Tomkiem na jakąś setkę z ogonkiem trochę później, ale cóż, żona każe więc jadę:) Celu brak, najpierw przez Szerejki do Nowej Wsi - lewo/prawo? Jedziemy pod wiatr w stronę Białej Piskiej z zamiarem jazdy przez poligon, ale do głowy przychodzą Marchewki. To lepszy wybór, bo będzie więcej z wiatrem. Gosia bez formy, a nie chcę jej przeciągnąć za mocno, w sumie i tak jedziemy jej tempem. Trochę nierówności, ale też dużo gładkiego, do Kopijek czas minął jak z bicza strzelił. W Wiśniowie do sklepu, miałem zajawkę na oranżadę, wspomnienie smaku z dzieciństwa... nie było to to oczywiście, ale chęć na jakiś czas zaspokojona. "Naciągam" małżonkę na objazd Selmentu, to tylko raptem 7-8 km więcej niż prosto do domu. Jak na razie to najdłuższa trasa w tym roku, na dzisiejszy dzień w sam raz, dalej byłoby już ciężko.Oststecznie z Tomkiem nie udało się zgrać, miałem chęć jeszcze dokręcić jakieś 5 dyszek, ale zawinąłem do domu razem z Gosią.
Dane wyjazdu:
42.20 km
0.00 km teren
01:40 h
25.32 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Selment z Gosią
Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 29.03.2015 | Komentarze 0
Pogoda była super, za to nie było ani zdrowia (u mnie) ani czasu (u Gosi) - znowu pracująca niedziela. Chłopaki pojechali na setkę z ogonkiem, chętnie bym się zabrał, ale postanowiłem dać kolanom odpocząć. Dobrze zrobiłem, bo tylko gdy obciążenie było większe, od razu pojawiał się dyskomfort. W większości na Gosiowym kole, okrążyliśmy Selment i tyle.Szkoda trochę tego ładnego dnia, bo żaba w tym roku prawie na rowerze nie jeździła, ma może w sumie ze 300 km w nogach, a imprezy coraz bliżej...