KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

z Gosią

Dystans całkowity:33009.82 km (w terenie 2079.60 km; 6.30%)
Czas w ruchu:1986:22
Średnia prędkość:17.36 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:53110 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:315060 kcal
Liczba aktywności:688
Średnio na aktywność:51.66 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
23.50 km 0.00 km teren
05:46 h 4.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Śnieżka, Mały Staw, Wang

Wtorek, 20 sierpnia 2019 · dodano: 31.08.2019 | Komentarze 0

Ruszamy spod domu, nie miałem świadomości że zanim dotrzemy na szlak przejdziemy miastem ze 3 kilometry i zrobimy w pionie ponad 200 metrów. Jest trochę po 7mej rano, więc jest pusto, co mnie bardzo cieszy. Super ścieżka po skałkach z widokami na Karpacz i Jelenią Górę. Zdobywamy Śnieżkę, tutaj już sporo ludzi, ale jeszcze bez tłumów. Pogodę mamy idealną, zero wiatru i niecałe 20 stopni. Od teraz już w zasadzie cały czas w dół i powoli zaczynają się pojawiać problemy z kolanami. Sprawy nie ułatwia też szlak który jest cały z kamienia, gdy tylko się da staram się iść po miękkim. Zejście od Małego Stawu już bolesne, trochę przerwy na zwiedzanie kościoła Wang i końcówka to już noga za nogą.

Wygląda na to że plan spędzenia drugiej części urlopu na rowerze właśnie się posypał. Super

IMG-20190820-102859555-HDR
Kategoria z buta, z Gosią


Dane wyjazdu:
545.70 km 0.00 km teren
23:33 h 23.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kórnicki Maraton Turystyczny

Sobota, 3 sierpnia 2019 · dodano: 06.08.2019 | Komentarze 0

Ruszamy z pierwszej grupy, zaraz po starcie nierówny asfalt i z uchwytu wypada Garmin. Gdy dojeżdżamy na rynek w Kórniku naklejam taśmę na uchwyt i od tej pory jest OK. Startujemy spokojnie, nie ma co szarżować, wiem że Gosia bardzo często mocno zaczynała, a po tym płaciła za to skurczami. Trzeba dodać, że formy żadnej, od ostatniej trzysetki minęły 2 miesiące, a po drodze były raptem dwie setki.

Dołączamy się na chwilę do szybszych grup, odpuszczając w porę, gdy robiło się jej za szybko. Zajeżdżamy do toalety na stacji paliw, przy okazji woda i zimna cola. Jest nieźle, wiatr popycha, nie jest gorąco, bo na niebie sporo chmur, Gosia wygląda dobrze, a moje kolana milczą. W Trzeboszu zbaczamy na chwilę rzucić okiem na ładny pałac, mijamy Wąsosz i kawałek dalej znów robimy krótką pauzę pod sklepem na odpoczynek i kolejną zimną colę. Niedaleko stąd do pierwszego punktu z jedzeniem, w Karczmie przy Klasztorze Cystersów, na którym dostajemy pyszne pierogi. Posiedzieliśmy niecałe pół godzinki i trzeba ruszać dalej.

Przed startem zaplanowałem sobie 4 skoki w bok po gminy, zaraz mam pierwszy z nich, po Środę Śląską. Dobrze że to tylko kilkaset metrów bo nawierzchnia była koszmarna, ale zawsze może być gorzej, bo gdy wróciłem na główną gonić małżonkę natknąłem na się chamski bruk. Bomba. Od tych nierówności poluzował mi się uchwyt na telefon (Garmina ma Gosia) Niestety mocowanie jest na TORX, a klucza takiego ze sobą nie mam. Nicto, chowam telefon do kieszeni i za Jaworzyną Śląską znów urywam się Gosi, bo w planie jest  gmina Świdnica. Po drodze sporo warsztatów samochodowych, ale pora już taka że wszystko zamknięte. Gdy wracam na trasę widzę na poboczu dostawczaka, który mijał mnie chwilę temu, pytam chłopaka czy nie ma może przypadkowo ze sobą narzędzi. Chwilę pogrzebaliśmy w skrzynce i voilà - znaleziony. Ruszam z kopyta już z trasą przed oczami gonić małżonkę, którą spotykam chwilę dalej pod sklepem. Kolejna cola i ruszamy, zaczynają się góry.

Początkowo łagodnie i z przerwą na zaporze na Bystrzycy, potem piękna wąska droga w górę. Było gdzie się zmęczyć, czekam na Gosię, która niestety momentami musi rower prowadzić. Na szczycie widzę, że ma dość. Kawałek zjazdu i znowu w górę. Nie jest już tak stromo, ale żona zupełnie nie ma siły, odpoczywamy chwilę, potem już jej nie zostawiam i gdy Ona maszeruje ja idę obok. Znów kawałek w dół i ostatni fragment wspinaczki. Pojawiają się skurcze, więc trzeba łyknąć saltstick'a, i powolutku toczymy się do góry. W nagrodę piękny dłuuuuugi zjazd, bardzo przyjemny i bezpieczny, bo bez dużych nachyleń. Znów zostawiam Gosię samą i ruszam żwawym tempem w stronę Bielawy. Szybko tam, szybko z powrotem i szybko na drugą michę do Dzierżoniowa. Pyszna zupa w chrupiącym chlebie, do tego kawa i toaleta. Nadchodzi noc, ale postanawiamy na razie się nie ubierać.

Przed nami Ślęża i przełęcz Tąpadła, kiedyś już tu byłem i pamiętam że było dosyć ciężko, ale wtedy to była końcówka górskiej trasy. Tym razem idzie nieźle, nawet Gosia po odpoczynku wjechała z uśmiechem na twarzy. Na szycie przebieralnia, ja nadal postanawiam jechać na krótko (dziwne toto, bo zazwyczaj zmarźlak byłem - może to przez większą niż dotychczas warstwę tłuszczyku - bo w tym roku mam jakieś 5 kg więcej niż zazwyczaj). Objeżdżamy Wrocław, lokalnymi drogami o różnej jakości, dobrze że tych złe fragmenty nie ciągnęły się długo. Potrzebna jest toaleta, szukamy najpierw na stacji kolejowej ale o północy zamknięta na głucho, dobrze że kawałek dalej jest stacja LOTOS. Trwa przerwa techniczna, 10 minut czekania przed nami, ale za to jest kawa i hot dog. 

Wracamy na trasę. Pogoda super, zupełnie nie jest zimno, wiatru prawie wcale, a jeśli już powieje to lekko z boku. Mnie się spać nie chce zupełnie, ale Gosia zasypia, robimy więc 10 minut drzemki. Zaraz potem ja ruszam po 4tą gminę, więc jest szansa trochę pojechać szybciej. Przed Trzebnicą super widok na nocny Wrocław. Odpoczynek na przystanku pomógł tylko na chwilę, bo jakąś godzinę później znów trzeba było się zatrzymać. Zaczyna świtać, trwa to długo zanim słonko się zza horyzontu wyłoniło, niedaleko już do kolejnej stacji. Biorę kawę i hot doga, posiedzieliśmy trochę na krawężniku i mus ruszać. Cofam się jeszcze po energetyka, bo czuję że mnie kryzys niedługo tez dopadnie. Tak się tez dzieje, Gosia dzięki słońcu odżyła, a mnie zaczyna mulić. Wciągam mózgojeba i jest lepiej. 

Końcówka była straszna. Dawno mi się tak nie dłużyło, zaczęło się robić ciepło i wietrznie. Ostatnie kilometry centralnie pod wiatr, robimy jeszcze przerwę na lody w Zaniemyślu. Na metę docieramy około 10.30, czyli całkiem przyzwoicie. Jestem zadowolony bardzo z Gosi, że dała radę, choć w górach było naprawdę źle. Noc też była ciężka, tak samo jak końcówka pod mocny wiatr. Rzadko jeździmy razem, bo tempo mamy różne, tym razem od startu do mety wspólnie, bez żadnych zgrzytów.

Jeśli chodzi o mnie, to góry weszły fajnie, choć było kilka momentów gdzie było grubo. Prawe kolano w porządku, natomiast od jakiegoś już czasu czuję jakiś dyskomfort w lewym, nachodzi toto falami, raz jest, raz znika - dziwne. Jechałem na pół gwizdka, poza momentami gdy skakałem w bok, dzięki temu na mecie nie byłem wcale zmęczony, raczej znużony godzinami na rowerze. To była ostatnia impreza ultra w tym roku, ale jako że zdrowie jest mam w planie jeszcze kilka dłuższych wypadów zrobić.

zdjęcia



Zaliczone gminy - 34: Kórnik, Śrem, Krzywiń, Osieczna, Krzemieniewo, Poniec, Bojanowo, Wąsosz, Wińsko, Wołów, Prochowice, Malczyce, Środa Śląska, Wądroże Wielkie, Udanin, Jaworzyna Śląska, Świdnica (obszar wiejski), Świdnica (teren miejski), Walim, Pieszyce, Bielawa, Dzierżoniów, Żórawina, Siechnice, Czernica, Długołęka, Trzebnica, Zawonia, Milicz, Jutrosin, Kobylin, Pogorzela, Borek Wielkopolski, Dolsk.
Kategoria >300, z Gosią


Dane wyjazdu:
136.60 km 0.00 km teren
05:26 h 25.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spacerek na lody

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 29.07.2019 | Komentarze 0

W prognozach przelotne opady, ale jest ciepło więc nawet jak trafimy to krzywdy nam toto nie zrobi. Większym problemem będzie raczej mocny wschodni wiatr. Tak też jest, pierwsze pięć dych na dużym luzie popychani co i rusz mocnymi podmuchami. Po prawej widać opady, za chwilę tam skręcimy i przekonamy się czy faktycznie tak jest. Krótka pauza na batonika i siku, gdy ruszamy wiatr spycha na środek drogi. Szczęśliwie trwa to tylko chwilę, a zaraz po tym trafiamy na mokry asfalt, który suchy robi się przed samym Giżyckiem. Postój na lody przy obrotowym moście, za długo siedzieliśmy, bo ruszać się nie chce. W Kożuchach zerwany asfalt, więc po kamykach, ale to dobrze, bo było tam słabo z nawierzchnią. Krótki postój w Wydminach na colę i wodę i trzeba ruszać dalej. Całe szczęście już tak mocno nie dmucha, w ogólnym rozrachunku wiatr więcej dał niż zabrał. Do domu docieramy już w szarówce.

IMG-20190727-201420239

Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
98.50 km 0.00 km teren
03:42 h 26.62 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

poszukiwanie rozwiązania

Niedziela, 14 lipca 2019 · dodano: 15.07.2019 | Komentarze 0

Gosia chciała ruszyć do Giżycka, ale ja miałem obawy przed długą trasą. Proponuję jej oddzielne przejażdżki, Ona Giżycko, ja (jak się uda) - seta pod domem. Opcja ta jednak nie przeszła i ruszamy razem na trasę "zobaczy się po drodze". Zakładam na nogi nowo nabyte nakolanniki z widnstoperem.

Od samego początku czuję jakąś taką pełność w kolanie, jest z lekkim wiatrem w plecy więc jakoś mocno toto nie przeszkadza. W Wiśniowie nie odbijamy nad Selmęt tylko jedziemy do Prostek. U mnie ani lepiej ani gorzej, ale Gosia ma ponaciągane ścięgna w prawej nodze. Prawdopodobnie efekt całego tygodnia prób tanecznych. Pytam co dalej i choć serce jej się rwie do jazdy decyzja może być tylko jedna - wracamy. Zastanawiam się co zrobić ze sobą, cały czas dyskomfort, ale wiadomo że może się toto w ból przerodzić. Ostatecznie zostaję na kilometrowym wahadle poszukać rozwiązania.
Szukam bolesnych punków na prawym udzie, wbijam kciuk i obserwuję efekty. Ciekawe toto jest, bo po przyciśnięciu jednego miejsca przesuwa się także odczucie z kolana. Wreszcie znajduję jeden z punktów, tam podczas ostatniego zabiegu u fizjoterapeuty miałem niezły ból. Okazuje się że pewnie jeszcze trzeba nad nim popracować. Przechodzi jak ręką odjął :)
Ruszam na obwodnicę, robię dwie rundy i jest prawie dobrze. Prawie, bo przez moment się zapomniałem i mocno przycisnąłem pod górkę.

Czeka mnie jeszcze tydzień przymusowej przerwy od roweru, kolano od zginania odpocznie. Trzeba skończyć łykać przeciwzapalne pigułki, pojęczeć z bólu na wałku i po powrocie zrobić kolejny test.


Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
58.50 km 0.00 km teren
02:54 h 20.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

spacerek z Małgosią

Niedziela, 7 lipca 2019 · dodano: 08.07.2019 | Komentarze 0

Terenowy spontan. Początek z wiatrem, więc miło i przyjemnie. Gosia w Zawadach chce już wracać, więc opcja lasem do Krzywego i Cisów odpada. Niestety dmucha już mocno, a mnie odzywa się kolano, widać za wcześnie stwierdziłem że wszystko jest w porządku.

Kolejny tydzień odpoczynku od kręcenia i może w weekend jakaś testowa setka. Lipiec będzie bardzo nędzny...

Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
94.00 km 0.00 km teren
03:40 h 25.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Do Zygmunta na lody

Czwartek, 20 czerwca 2019 · dodano: 21.06.2019 | Komentarze 0

Wstyd się przyznać, ale pół roku minęło prawie, a ja nie byłem jeszcze w Augustowie. Prognozy głosiły deszcz rano, ale gdy wstaliśmy było sucho a na radarach nic nie wieściło opadów. Po 7mej całkiem przyjemnie, lekki wiatr i 20 stopni, na szesnastce pustki. Całkiem sprawnie dotarliśmy pod Zygmunta, włoskie lody (jakoś mnie chęć naszła) i chwila na ławce w cieniu. Ruszać się nie chce, ale cóż zrobić, do domu jakoś trzeba wrócić. Gosia strasznie zamula, raz że zrobiło się gorąco, dwa że na każdej góreczce czuje jeszcze zmęczone po niedzielnej orientacji nogi. Mnie też męczy taka jazda, ale cóż zrobić i tak czasem musi być...





Kategoria >50, z Gosią


Dane wyjazdu:
89.60 km 0.00 km teren
05:00 h 17.92 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Zorientuj się na Ełk, z Gosią i Tomkiem

Niedziela, 16 czerwca 2019 · dodano: 17.06.2019 | Komentarze 0

Starty są indywidualne, co 30 sekund, startujemy pierwsi. Punkty do zaliczenia w kolejności, to sporo upraszcza sprawę, choć wiedziałem, że będzie łatwo jest bardzo łatwo. Na trasie robią się pociągi po 10 osób, gdzie nawiguje jedna, a większość jadących nawet mapy nie widzi. Nicto, jedziemy swoje. Sporo znanych miejsc, ale też dużo zupełnie nieznanych, dobrze - jest okazja zajrzeć do wiosek które nigdy nie są po drodze. Sporym utrudnieniem jest mokra ziemia, bo nad ranem była solidna burza, momentami bardzo ślisko na gliniastym podłożu. Zaliczam sam dodatkowe 2-3 kilometry, bo będąc na punkcie z żarciem zająłem się wodą i batonami zamiast podbiciem karty i musiałem wrócić. Ale tak to właśnie jest, gdy na punkt w jednym czasie przyjeżdża stado ludzi, a pchać w tłum mi się nie chce. Zaraz potem Gosia ma skurcze, wychodzi jak zawsze brak picia i jedzenia. Robimy małą przerwę na odsapnięcie i wafelka. Wiem że z szybkiej jazdy już nic nie będzie, jadąc 20 km/h po asfalcie małżonka nie jest w stanie utrzymać koła. Punkty 13 i 14 tak jak się spodziewałem (bo kiedyś tu byłem) po polnych drogach, koleinach zalanych wodą i śliskiej glinie. Momentami Gosia już prowadzi, bo nie da rady jechać. Jakoś zmęczyliśmy ten fragment, docieramy do bazy i pytam się co dalej.

Jest druga "mini" mapa do przejechania, od razu po rzuceniu na nią okiem widać że jest to leśniczówka Mleczno. Trasa znana na pamięć. Pada decyzja - jedziemy.  Szału nie ma, ale drogi porządne, więc już nie ma takiego zamulania. Zaraz po zjeździe w teren mija nas powracająca czołówka, a przed samą leśniczówką kolejna dwójka. Straty dużej nie ma. Gdyby Gosia przejechała drugą część trasy w tempie takim jak początkowo moglibyśmy myśleć o wygranej, a sami Tomkiem śmiało byśmy chłopaków objechali. Wyszło i tak nieźle, wszak nie przyjechaliśmy się tu ścigać tylko miło spędzić czas.

Po wszystkim chlup do jeziora, kiełba z ogniska, wręczenie nagród i chwila rozmów. Gosia wygrała fajny plecak, super nagroda za trud włożony na trasie.

Kategoria >50, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
561.80 km 0.00 km teren
19:36 h 28.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Podróżnika 2019

Sobota, 1 czerwca 2019 · dodano: 03.06.2019 | Komentarze 2

Ruszam w trzeciej grupie o 8.10. Zaraz po starcie formuje się czwórka, którą jedziemy jakieś 100km. Współpraca układa się, chociaż chyba jest trochę za szybko. Przez początkowe 20-30 km tradycyjny dyskomfort w lewym kolanie, potem przechodzi i do końca utrzymuje się tylko w momentach gdy za mocno przyciskam. Na niebie trochę chmur, które niestety znikają i robi się ciepło. Za ciepło. Na tablicy przy drodze pojawia się "Parczew 20" i jest dokładnie tak, jak podczas zbierania gmin z Jankiem sprzed kilku lat. Asfalty pozostawiają dużo do życzenia. Rozpieprza to jazdę na kole i dotychczasowy porządek, dodatkowo zaczyna mnie boleć głowa, brzuch i mam jadłowstręt. Ocho... skądś to pamiętam.

Dociągamy do Włodawy, bo wcześniej nie było żadnego sklepu i informuję kolegów, że muszę stanąć na dłużej. Big Milk, zimna cola, butelka zimnej wody wylana na głowę i kilka minut odpoczynku pozwoliły wrócić do żywych. Na niebie pojawiły się burzowe chmury, więc jest trochę cienia, nawet trochę pokropiło. Sprawnie dojeżdżamy na punkt żywieniowy, jest pyszny makaron, kawa i kolejna okazja do zdjęcia butów i chwili odpoczynku. Ruszam z Andrzejem który dojechał zaraz po nas, a moi dotychczasowi koledzy z którymi pokonałem dotychczasową trasę lekko zamarudzili. Wyprzedza nas Marcin z żoną Anną, tempo mają zacne, więc podczepiamy swój wagonik. Lajtowo było tylko przez jakąś godzinkę, bo nasza lokomotywa postanowiła zajechać do sklepu. No cóż, i tak było dużo gratisowych kilometrów, teraz trzeba trochę samemu popracować. Dojeżdżają koledzy i kolejny fragment jedziemy razem, z planem postoju na stacji w Bychawie na ubranie się  i uzupełnienie wody przed nocą. Na stację docieramy tylko z Andrzejem, tam zeszło trochę czasu i już po ciemku ruszamy na kolejny etap. 80 km do stacji w Solcu nad Wisłą. Zastanawiałem się kiedy dopadnie mnie kryzys, ale jest zadziwiająco dobrze. Sporą część tego fragmentu przegadaliśmy, więc jakoś szybko poszło, mam już przed oczami wizję gorącej kawy i hot doga. Dwudziestoczterogodzinny sklep okazuje się być zamknięty. Super. Posiedzieliśmy trochę na krawężniku, wody nam wystarczy, do kolejnej stacji jakieś 40 km. Całkiem fajny był kolejny etap, z dobrym podłożem i zacnymi hopkami, siła cały czas jest, spać się nie chce, tylko tyłek już lekko protestuje. W końcu docieramy do Góry Puławskiej, tym razem stacja otwarta,kawa jest, niestety nic na ciepło nie mają do jedzenia. Ehhh, trzeba się zadowolić chipsami bo od słodkiego mam już odruch wymiotny. Końcówka całkiem przyjemna, trochę mgiełek, klimatyczny świt (choć bez zdjęć) i chwilę po 6tej meldujemy się na mecie.

Nie było tak ciężko jak się spodziewałem, myślałem że w gorszym stanie dotrę na metę. W sumie był to sprawdzian  czy w ogóle dotrę na metę i to jak potoczą się dalsze rowerowe plany na ten rok. Jak na teraz to raczej odpuszczam GMRDP, bo z lewym kolanem ciągle jest coś nie tak, a tam ulgowej jazdy nie będzie. Kusi mnie Grunwald, ale tutaj problemem jest czas, bo oprócz roweru jest jeszcze taniec. Ciężko ciągnąć kilka zajęć na raz i na coś się muszę zdecydować. Najważniejsze że szczęśliwie udało się ukończyć, bo było kilka mniejszych i większych zdarzeń na trasie. 





Zaliczone gminy -18: Warka, Góra Kalwaria, Osieck, Pilawa, Parysów, Borowie, Miastków Kościelny, Wola Mysłowska, Fajsławice, Strzyżewice, Józefów nad Wisłą, Chotcza, Przyłęk, Janowiec, Gniewoszów, Kozienice, Głowaczów, Grabów nad Pilicą.
Kategoria >300, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
20.70 km 0.00 km teren
01:16 h 16.34 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do lasu z Gosią i Tymkiem

Środa, 29 maja 2019 · dodano: 30.05.2019 | Komentarze 0

Słońce i zimny wiatr. Super fale na jeziorze, w lesie całkiem fajnie, tylko trochę kałuż. Przyjemna przejażdżka, młodego oczywiście siłą trzeba było do ruszenia się zmusić.

IMG-20190529-175540673-BURST003

IMG-20190529-175413778-BURST002
Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
40.60 km 0.00 km teren
01:37 h 25.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

na więcej nie ma czasu

Niedziela, 26 maja 2019 · dodano: 27.05.2019 | Komentarze 0

Po południu koncert, więc dziś nic dłuższego w grę nie wchodziło. Ja stówkę spokojnie bym zrobił i potem zatańczył, ale dla Gosi byłoby za dużo na raz. Spokojna przejażdżka wokół Selmętu, na szczęście rano jeszcze mocno nie wiało...

Kategoria <50, z Gosią