KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:17462.22 km (w terenie 558.00 km; 3.20%)
Czas w ruchu:734:23
Średnia prędkość:23.78 km/h
Maksymalna prędkość:62.15 km/h
Suma podjazdów:28512 m
Maks. tętno maksymalne:170 (91 %)
Maks. tętno średnie:151 (81 %)
Suma kalorii:156943 kcal
Liczba aktywności:149
Średnio na aktywność:117.20 km i 4h 55m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
133.80 km 0.00 km teren
05:26 h 24.63 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Przerwanki. Puszcza Borecka

Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 · dodano: 20.04.2020 | Komentarze 1

Trzeci tydzień przymusowego urlopu. Co zrobić w tych popieprzonych czasach...przynajmniej pogoda nieprzerwanie mi dopisuje. 

Celem wycieczki jest wieś Przerwanki, jedno z wielu miejsc które chciałem odwiedzić, a nigdy nie było jak. Przy okazji można zaliczyć spory fragment Puszczy Boreckiej, tutaj też bywam rzadko, a szkoda bo to piękne miejsce. Ruszam przed ósmą, jest już 4 na plusie, więc idzie wytrzymać bez zimowego ubrania. Lekko wieje, choć na niektórych jeziorach widać "lusterko", niestety wiatr jest północny więc zimny. Sprawnie do Dunajka, potem Chełchy i skręcam do Puszczy, tędy (przez Mazury) nigdy nie jechałem. Teraz wiem, że kiedyś na pewno jeszcze tu wrócę, droga Mazury-Szwałk to jedna z najpiękniejszych po których w życiu jechałem. W lesie wiosna, mnóstwo przylaszczek i zawilców, sporo podmokłych terenów, ale także wyschniętych jezior. Wody w rowach i strumieniach mało, tak jak w całej Polsce. Ostoja żubrów w Wolisku zamknięta, robię sobie tylko pauzę na zrzucenie wiatrówki, zmianę rękawiczek i rozciąganie. Docieram do Jeziorowskich, piękny widok na Gołdopiwo, małe ściganko z 3CX'em i znów trzeba skręcić na leśną ścieżkę. Kawałek dalej cel mojej podróży - wieś Przerwanki, ciekawy widok na zabytkową drewnianą rybaczówkę, a potem długi odcinek chamskiego bruku. Chciałem zobaczyć jak wygląda droga wzdłuż drugiego brzegu Gołdopiwa, zobaczyłem i raczej więcej tędy nie pojadę. Znany bardzo dobrze fragment od Kruklanek do wsi Sołtmany, ale tym razem jadę prosto - do Gawlik Wielkich, tutaj też zawsze było nie po drodze. Szeroka szutrówka, ale kiepsko się na rower nadaje kopny piach, luźny ostry żwir i długie fragmenty "tarki", brrr, zaczyna mnie boleć głowa. Na osłodę fragment nowego asfaltu do Czarnówki, krótki, bo za chwilę kolejny już w tym roku incydent z pieprzonymi czworonożnymi debilami. Wyskoczyły dwa spośród drzew, z naprzeciwka dostawczak - w sumie dobrze że jechał, bo chwilę wcześniej leżałem na kierownicy - w ostatniej chwili wyhamował. Znów fragment upierdliwej tarki, znów mnie boli głowa, a na nierównościach dodatkowo odzywa się kolano. Zostało dwadzieściapięć, idzie całkiem gładko, docieram ze sporym zapasem sil, nie ma na szczęście tak jak dwa tygodnie temu, kiedy końcówki robiłem już na oparach.

Super pogoda. Przez większość trasy zero chmur, słaby wiat i puste drogi. Szkoda że do Puszczy Boreckiej mam spory kawałek, bo bywałbym tam częściej. Do Przerwanek jeszcze się wybiorę zwiedzić (jeśli się da dojechać) śluzę na Sapinie.














Kategoria >100


Dane wyjazdu:
104.80 km 0.00 km teren
03:54 h 26.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Wreszcie sukces z poszukiwaniem drożdży.

Środa, 8 kwietnia 2020 · dodano: 08.04.2020 | Komentarze 0

Obudziłem się dużo wcześniej niż zamierzałem, za oknem słonko, na szczęście nie ma mrozu. Skoro już nie śpię ruszam wcześniej na poszukiwanie drożdży po okolicznych sklepach. Przy okazji odwiedzę kilka miejsc gdzie nigdy wcześniej nie byłem. Wiatru prawie nie ma, jest zdecydowanie zimniej niż wczoraj, ale wyjechałem ponad godzinę wcześniej. Zaraz za miastem łapię się za 4CX'a i przez jakieś 10 kilometrów jadę ze stałą prędkością 41 km/h. Gdy muszę się z tunelu wyłonić robi się zimno, ledwie cztery stopnie, marznę jeszcze przez kilka dobrych minut. Cztery kilometry wrednej szutrówki z małymi kamyczkami i chamską tarką, a potem piękne nowiutkie asfalty. Widać że okolica jest wybitnie rolnicza, duże zadbane gospodarstwa, na podwórzach nowe ciągniki a psy na uwięzi. Nie trzeba się z bydlakami ganiać. Augustów odpuszczam, choć po głowie chodziło zajechać na Orlen sprawdzić dostępność mitycznego płynu do dezynfekcji. Jadę na Turówkę i Grabowo, piękne asfalty, zero aut, po tym wszystkim będzie super alternatywa do jazdy DK16. Kalinowo też omijam, w planie było obejrzenie postępów prac przy budowie VB, ale jadę na Borzymy, bo tu mniejsze prawdopodobieństwo natknięcia się na patrol. Niby nie robię nic zakazanego, ale po co kusić los... W Borzymach w końcu mają drożdże i to w normalnej cenie - 4,00 za opakowanie 500g, na allegro to samo sprzedają po 8,99... Zostało niecałe 3 dyszki do domu, wiatru nadal nie ma, jest bardzo przyjemnie, nie tak ciepło jak wczoraj. Docieram bez żadnego zmęczenia, to był bardzo przyjemny wyjazd, formy żadnej nie robię, ale czuć różnicę do tego co było 2-3 tygodnie temu.

Co nie jest zabronione jest dozwolone. Jeździć rowerem można. Z domu można wyjść tylko do lekarza, kościoła, na zakupy i w ramach wolontariatu. Należy unikać kontaktów. Najbliższy kontakt miałem z pasażerami aut które mnie wyprzedzały - nikt nie zachowuje przepisowego metra odstępu, było dużo bliżej niż z ekspedientką w sklepie. Powód mojego wyjścia jest oczywisty, były to zakupy. Nigdzie nie ma napisane że mam je robić w najbliższym sklepie, nigdzie nie ma napisane że nie mogę jechać na zakupy rowerem.

Kategoria >100


Dane wyjazdu:
109.90 km 0.00 km teren
04:21 h 25.26 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Szukam dalej, ale drożdży nadal w sklepach nie ma...

Poniedziałek, 6 kwietnia 2020 · dodano: 06.04.2020 | Komentarze 3

Plan na dziś to Juchy, Kruklanki, Giżycko i Wydminy. Sprawdzić czy w w sklepach w okolicznych gminach są drożdże. Wyjeżdżam po 9tej, bo jest już ciepło, miało wiatru nie być, ale czuję że znacząco popycha. Będzie słabo, ale tym się na razie nie martwię, rozkoszuję się ciepłem i w miarę pustymi drogami. Szkoda że nie ma deszczu, bo od razu wiosna by wystrzeliła, a tak jest nadal, może nie szaro, ale zgniło-żółto. Po drodze jeden patrol Policji, zero zainteresowania, to dobrze, bo lepiej się nie tłumaczyć z celu wyjazdu. Wiatr się niestety rozpędza z każdą chwilą, przed Giżyckiem mam nawrotkę i zaczyna się orka. Postanawiam trochę zmienić trasę i jadę przez Kruklin prosto, mam trochę lasu (droga jest powiatowa więc się nikt nie przyczepi), ale niestety bez asfaltu, za to z mega dziurami i sporymi odcinkami piachu. Wiać pewnie wiało mniej, ale czy lepiej na tym wyszedłem to nie jestem pewien. W Wydminach także zmieniam trasę i jadę tak jak zaczynałem, tędy będzie więcej drzew. Wracam mocno przeczochrany, ale się nie oszczędzałem, przy okazji testując kolano. Jest dobrze, po drodze nic, w domu po kilku godzinach także zero dyskomfortu. Niestety nie zapowiada się, aby szybko dałoby się wybrać na coś więcej, pozostaną pewnie setki koło domu, jeśli znów czegoś więcej nie zabronią.



Kategoria >100


Dane wyjazdu:
104.90 km 0.00 km teren
03:58 h 26.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

urlop dzień 6

Sobota, 28 marca 2020 · dodano: 28.03.2020 | Komentarze 0

Oj dawno nie miałem wolnej soboty. To ostatni dzień wolnego i ostatni dzień dobrej pogody, trzeba to wykorzystać. Ruszam przed ósmą, tak jak ostatnimi dniami, tak jak wcześniej zero wiatru. Dziś zimniej na starcie, ale szybko robi się ciepło, ubrany jestem tak jak wczoraj, więc jest OK. Po drodze zauważam kilka starych cmentarzy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi, jakoś ostatnio mnie ten temat zaciekawił. Na jeziorach "lusterko", choć wiatru trochę jest, czuć to "tam" bo popycha i "z powrotem" bo zatrzymuje. Na drogach pusto, asfalty w większości dobre, tempo całkiem niezłe - bardzo przyjemna wycieczka.

Z kolanem bez zmian, na rowerze czuję tylko gdy depnę, w cywilu czuć przy wstawaniu i schodzeniu po schodach. Dorysowałem brakujące cmentarze do OSM, po drodze zauważyłem też nowy asfalt do wsi Radzie. Nigdy tam nie byłem, bo od wojewódzkiej odchodził wstrętny bruk, będzie okazja przetestować przy jakiejś wycieczce w przyszłości.






Kategoria >100


Dane wyjazdu:
140.40 km 0.00 km teren
05:48 h 24.21 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

urlop dzień 5

Piątek, 27 marca 2020 · dodano: 27.03.2020 | Komentarze 0

Trasa ułożona "pod kierunek wiatru", miałem jechać w przeciwnyą stronę, ale szarpać się na powrocie mi się nie chciało. Do zaliczenia kilka miejsc gdzie nigdy nie byłem, a zawsze chciałem. Wąsosz, Radziłów i Sojczyn Borowy.
Ruszam przed ósmą, jest zdecydowanie cieplej niż na początku tygodnia, kiedy to było jeden na plusie, dziś na dzień dobry jest sześć. Wreszcie zrzuciłem zimowe spodnie, na tyłku letnie plus nogawki i cienkie ochraniacze, na górze jesienna bluza. Wyszło idealnie. Wiatr na razie wieje w trybie zero-jedynkowym, gdy się wyłącza jest bardzo przyjemnie. Załącza się na stałe przed Szczuczynem, więc mam jakieś 20 km może nie walki, bo przesadnie mocno nie dmucha, ale lekkiego zmagania. Niestety lasów brak, za to asfalty bardzo przyzwoite. Niestety tego nie można powiedzieć o DW 668, dobre jest to że wyremontowane są odcinki przebiegające przez miejscowości. Na osłodę piękny dywan omijający DK 65 przez Sojczyn Borowy, chwilę potem niestety chamski bruk do Kanału Rudzkiego. Dalej szutrówka wzdłuż Kanału Kuwasy i kończącej swój bieg rzece Ełk, zerkam w prawo, tam gdzie prowadzi moja trasa i... błoto po osie. Garmin pokazuje następny skręt za 2,5 km, taki kawał tym gównie nie dam rady... Kuźwa. Jadę dalej szutrem, gdzieś przecież musi prowadzić. W tym momencie wychodzi przewaga dotykowej nawigacji, w 530 wymaga to sporej ekwilibrystyki. Dojeżdżam do jakiegoś gospodarstwa, witam się z właścicielem i przejeżdżam przez zagrodę trafiając z powrotem na ślad. Tutaj już znajome miejsca, piękne gładkie asfalty, wiatr w plecy, bez większego wysiłku da się stalowym kowadłem z oponami 42c lecieć ponad cztery dyszki. Najssss. Dobre kończy się na najgorszym piachu w okolicy, jest jeszcze gorzej niż kiedyś, nie da się objechać, więc pcham. Niestety odzywa się kolano, a było tak pięknie do tej pory. Zajeżdżam jeszcze do pracy ustalić co z przyszłym tygodniem i wracam do domciu.

Każda kolejna setka wchodzi zdecydowanie lżej, kolano tak jak we środę nie dokuczało zupełnie podczas jazdy. Niestety czuję je po zejściu, nie boli, po prostu czuję że je mam. 









Kategoria >100


Dane wyjazdu:
123.30 km 0.00 km teren
04:45 h 25.96 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

urlop dzień 3

Środa, 25 marca 2020 · dodano: 25.03.2020 | Komentarze 0

Wyszykowałem szosę, założyłem na tył nowego gatorskin'a, bo poprzednia sztuka była już ponacinana i płaska. Tak jak wczoraj czekam aż temperatura urośnie ponad zero, tak jak wczoraj Ełckie zamarznięte. Odczuwalnie dziś sporo cieplej, choć odczyty termometru były porównywalne, wiatr nadal minimalny i kręcący się w koło. Planu brak, odnośnie dystansu także żadnych założeń, zobaczymy co będzie się działo z kolanem. Wczoraj i dziś rano porcja ugniatania bolących miejsc na piłce, jest lepiej, bo już usta nie zastygają w niemym krzyku. Teraz tylko boli. Na rowerze null, czuję tylko przy mocnym depnięciu i gdy ruszam, natomiast po zejściu dyskomfort jest cały czas. 

W Wojtelach kończy się dobry asfalt, a 15 km tłuc się po dziurach do Białej Piskiej mi się nie chciało, więc zawracam, przy okazji testując nówkę dywan przez Długochorzele. Wracam do Wiśniowa po drodze rachując kilometry, określając czy mi się chce i biorąc pod uwagę fakt iż przed 14tą muszę być z powrotem. Skręcam na Sypitki, oblatam Selmęt wokół i jadę do Ełckiego Boru na pięciokrotne wahadło po drodze do nadleśnictwa. Dość na dziś, na jutro planuję wolne, a jeśli wsiądę to tylko na jakąś rekreacyjną godzinną przejażdżkę do lasu.

Kategoria >100


Dane wyjazdu:
112.70 km 0.00 km teren
04:45 h 23.73 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

urlop dzień 2

Wtorek, 24 marca 2020 · dodano: 24.03.2020 | Komentarze 0

Czekam do ósmej, aż się zrobi trochę cieplej, bo rano było -5. Z kolanem jest lepiej niż wczoraj, zafundowałem rolowanie level hard, czyli piłka zamiast wałka. Nadal mam dwa mocno bolące miejsca, jedno wewnątrz drugie na zewnątrz uda. Przy schodzeniu po schodach nadal jednak czuję coś mniej więcej w okolicy kłykcia przyśrodkowego kości udowej. 

Gdy ruszam jest lekko ponad zero, jezioro Ełckie zamarznięte, wiatru miało nie być wcale, ale coś tam na twarzy czuć. Piękne słonko zero chmur, ale ruch na drogach spory, wczoraj było spokojniej. Nad Święckiem robię tradycyjny postój, rozciągam się i ruszam dalej, w stronę Bemowa. W jednostce widać mobilizację, porozstawiane namioty, przy wejściu namiot pełniący prawdopodobnie funkcję śluzy. Wiatr jest zmienny raz pomaga, raz przeszkadza, z podjazdami nie walczę, robię je na młynku, bo większy wysiłek w kolanie czuję. Pod kolejowym mostem robię drugie rozciąganie, to połowa zaplanowanej trasy, ale po głowie chodzi mi jej skrócenie. Chyba za dużo dołożyłem do wczorajszego dystansu, zresztą wypadałoby dać kolanom odpocząć. W głowie liczę kilometry i ostatecznie Talki i Wydminy skreślam, będzie jakieś 20 km mniej niż planowałem, ale 20 km więcej niż wczoraj. W sam raz, żeby się nie sponiewierać, a jeśli będzie dobrze to i jutro gdzieś na dłużej wyskoczyć. W Starych Juchach odwiedzam wieżę widokową, wczoraj tylko na nią spojrzałem. Na schodach czuję, trzecie rozciąganie, na rowerze jest w porządku. Zostały ostatnie dwie dyszki, docieram trochę zmęczony, forma może nie w czarnej dupie, ale szału nie ma. W sumie nic dziwnego, wszak kilometrów w nogach bardzo mało.



Kategoria >100


Dane wyjazdu:
122.80 km 0.00 km teren
05:18 h 23.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

kilka wiosek, do których wcześniej nigdy nie dotarłem, bo nie po drodze było...

Niedziela, 1 marca 2020 · dodano: 02.03.2020 | Komentarze 0

Miała być krótsza trasa z Gosią i dokrętka potem, ale Gosia ostatecznie z wyjazdu rezygnuje. Na szczęście mam w zapasie trasę ułożona kilka dni temu, w sam raz aby się z południowym mocnym wiatrem za bardzo nie namordować. Ruszam przed 8mą, jest mokro, ale + 6 i wiatr szybko robią robotę. Na odkrytym terenie do Drygał trzeba było się trochę napracować, ale wiatr nie zabijał, te 15 kilometrów spokojnie przekręciłem. Obawiałem się lewego kolana, bo coś się ostatnio znienacka odezwało, pewnie w końcu wyszło podświadome odciążanie prawego. Nie jest źle, czuję tylko gdy docisnę zbyt mocno, więc nie dociskam :)
W Drygałach kończy się asfalt i zaczynają nieznane mi do tej pory rejony. Dobrze że jest las, więc nie wieje, droga ubita, piasku niewiele, sporo słońca i cisza, SUPER. Staję na siku i rozciąganie, jest lepiej. Przejeżdżam przez Pisz i robię jeszcze dokrętkę kawałek za miasto, aby przejechać przez Wąglik. Przed wioską punkt zwrotny, odtąd będzie z wiatrem. 
Kilkukrotnie trafiam na ślady starej linii kolejowej Pisz - Orzysz, została ona zlikwidowana w 1945 roku, więc sporo już się zmieniło, ale trochę śladów jeszcze można w terenie dojrzeć. Dwa razy skręcam w stronę Śniardw, w Nowych Gutach robię krótką pauzę na szamę i drugie rozciąganie. Została ostatnia prosta, trochę ponad trzy dyszki krajówką prosto do domu. W końcówce czuję już zmęczenie, z kolanami jest OK, prawego zupełnie nie czułem, a lewe dawało tylko kilka sygnałów po drodze. Jednak po zejściu z roweru na schodach zarówno w górę jak i w dół czuć już lekki ból. 
W sumie nie powinienem chyba się porywać na długą trasę jeszcze, tylko żal było przepuścić taki piękny dzionek, bo temperatura momentami przekraczała +10.

Kategoria >100


Dane wyjazdu:
109.80 km 0.00 km teren
06:31 h 16.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Abentojra - Olsztynek

Sobota, 7 września 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 0

Noc słaba z powodu temperatury, a dokładniej jej braku. Była okazja przetestowania zakupionego namiotu i materacyka, ale śpiwór mam letni, taki z minimalnym komfortem w okolicy +10. Podobno ktoś widział na termometrze niecałe 3...

Cała trasa pokonana z Tomkiem i Grześkiem, może trochę ciut za wolno, ale dochodzę do wniosku, że kiedyś wychodziło mi to na dobre. Jazda poniżej możliwości. Tak też robię tym razem ze względu na kolana i jest nieźle, raz tylko coś poczułem, ale pomogło rozciąganie ścięgien za kolanem. Trasa nawigacyjnie dosyć łatwa, choć nie obyło się bez jednej poważnej wtop zakończonej pchaniem po pokrzywach, malinach i innej florze. Widokowo - średnio, terenowo - super, dużo mniejszych i większych górek. Po drodze guma z przodu po najechaniu na drewniany konar, poza tym czołg spisał się bez zarzutów. Organizacyjnie jak zawsze super.

Kategoria >100


Dane wyjazdu:
100.80 km 0.00 km teren
04:10 h 24.19 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Zawalone mosty + jeziora Patelnia i Kruklin. Niby blisko a zazwyczaj nie po drodze.

Środa, 7 sierpnia 2019 · dodano: 08.08.2019 | Komentarze 0

Na trasę miałem chrapkę w ubiegłym tygodniu, ale wstawanie o 4tej aby zdążyć przed pracą było poza zasięgiem. Może to i dobrze, bo odcinki terenowe dały mocno popalić.

Bardzo duży ruch do Woszczel, wszak wszyscy wracają z pracy, do tego sporo zagranicznych rejestracji. Od dawna chciałem sprawdzić terenowy skrót omijający Wydminy. Sprawdziłem - nigdy więcej. Przynajmniej nie na wąskich oponach, straszna piaskownica, a przecież było po deszczu. Od samego startu znów odczuwam lewe kolano, rozciągam, naciskam, przechodzi aby po chwili znów wrócić. Może zawrócić? Dobra, jadę, jak będzie gorzej to zawrócę. Zjeżdżam z asfaltu, ślad prowadzi na nasyp, ale tam jest ze 45 stopni, wdrapywać mi się nie chce, wiec zawracam i jadę pod most. Spektakularnych widoków nie ma, jest za to piękna rzeczka Sapina i drewniany mostek. Z mostami kolejowymi na trasie Giżycko-Kruklanki-Olecko wiąże się ciekawa historia. Wycofujący się Niemcy zaminowali most, ale z jakiegoś powodu go nie wysadzili. Detonatora użyli mieszkańcy aby zapobiec grabieży torów przez ruskich.
Dalej nasypem, super widok na jezioro, a raczej jeziorko Patelnia. Fajna szutrówa, tam gdzie nie ma tarki można przycisnąć. Łapię się nie tym że od jakiegoś czasu nie myślę o kolanie - przestałem je odczuwać - może musi się po prostu rozkręcić? Wreszcie asfalt, do domu niecałe 40 km. Jest pod lekki wiatr, ale to nie jest wielki problem. Problemem są spodenki z ostatniego BBT. Nie oddawałem do przeróbki, choć są lekko maławe, a teraz mocno to tyłek odczuwa.

Docieram już padnięty, bo nie miałem ze sobą zupełnie nic do jedzenia, stawać mi się nie chciało, bo i tak miałem trochę opóźnienia względem planu.
20190807162924

20190807161620

Kategoria >100