Info

Więcej o mnie. GG: 5934469


Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2024, Październik8 - 0
- 2024, Wrzesień17 - 0
- 2024, Sierpień6 - 0
- 2024, Lipiec9 - 0
- 2024, Czerwiec16 - 0
- 2024, Maj18 - 0
- 2024, Kwiecień25 - 0
- 2024, Marzec33 - 0
- 2024, Luty33 - 0
- 2024, Styczeń27 - 0
- 2023, Grudzień25 - 0
- 2023, Listopad25 - 0
- 2023, Październik22 - 0
- 2023, Wrzesień30 - 0
- 2023, Sierpień31 - 0
- 2023, Lipiec32 - 0
- 2023, Czerwiec32 - 0
- 2023, Maj37 - 0
- 2023, Kwiecień31 - 0
- 2023, Marzec30 - 0
- 2023, Luty30 - 0
- 2023, Styczeń29 - 0
- 2022, Grudzień27 - 0
- 2022, Listopad26 - 0
- 2022, Październik33 - 0
- 2022, Wrzesień27 - 0
- 2022, Sierpień33 - 0
- 2022, Lipiec35 - 4
- 2022, Czerwiec38 - 0
- 2022, Maj29 - 0
- 2022, Kwiecień31 - 0
- 2022, Marzec36 - 3
- 2022, Luty27 - 0
- 2022, Styczeń28 - 0
- 2021, Grudzień31 - 0
- 2021, Listopad23 - 0
- 2021, Październik33 - 0
- 2021, Wrzesień29 - 0
- 2021, Sierpień30 - 0
- 2021, Lipiec29 - 0
- 2021, Czerwiec34 - 4
- 2021, Maj35 - 2
- 2021, Kwiecień26 - 3
- 2021, Marzec37 - 0
- 2021, Luty34 - 1
- 2021, Styczeń38 - 0
- 2020, Grudzień32 - 1
- 2020, Listopad27 - 2
- 2020, Październik29 - 0
- 2020, Wrzesień25 - 0
- 2020, Sierpień23 - 4
- 2020, Lipiec35 - 2
- 2020, Czerwiec33 - 2
- 2020, Maj30 - 2
- 2020, Kwiecień32 - 10
- 2020, Marzec27 - 0
- 2020, Luty30 - 0
- 2020, Styczeń20 - 3
- 2019, Grudzień25 - 4
- 2019, Listopad36 - 4
- 2019, Październik32 - 0
- 2019, Wrzesień28 - 0
- 2019, Sierpień23 - 3
- 2019, Lipiec23 - 0
- 2019, Czerwiec24 - 3
- 2019, Maj29 - 2
- 2019, Kwiecień28 - 3
- 2019, Marzec23 - 0
- 2019, Luty34 - 0
- 2019, Styczeń34 - 5
- 2018, Grudzień29 - 2
- 2018, Listopad31 - 0
- 2018, Październik25 - 1
- 2018, Wrzesień24 - 7
- 2018, Sierpień26 - 3
- 2018, Lipiec27 - 0
- 2018, Czerwiec26 - 3
- 2018, Maj29 - 4
- 2018, Kwiecień27 - 0
- 2018, Marzec34 - 4
- 2018, Luty40 - 1
- 2018, Styczeń35 - 1
- 2017, Grudzień33 - 2
- 2017, Listopad35 - 1
- 2017, Październik26 - 0
- 2017, Wrzesień26 - 2
- 2017, Sierpień25 - 6
- 2017, Lipiec31 - 2
- 2017, Czerwiec23 - 0
- 2017, Maj28 - 4
- 2017, Kwiecień26 - 6
- 2017, Marzec30 - 1
- 2017, Luty21 - 9
- 2017, Styczeń24 - 13
- 2016, Grudzień34 - 3
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 0
- 2016, Wrzesień23 - 11
- 2016, Sierpień25 - 4
- 2016, Lipiec37 - 3
- 2016, Czerwiec24 - 12
- 2016, Maj33 - 2
- 2016, Kwiecień30 - 19
- 2016, Marzec30 - 6
- 2016, Luty30 - 0
- 2016, Styczeń30 - 15
- 2015, Grudzień33 - 4
- 2015, Listopad16 - 0
- 2015, Październik30 - 3
- 2015, Wrzesień31 - 5
- 2015, Sierpień27 - 19
- 2015, Lipiec31 - 27
- 2015, Czerwiec36 - 7
- 2015, Maj34 - 10
- 2015, Kwiecień24 - 6
- 2015, Marzec30 - 11
- 2015, Luty25 - 7
- 2015, Styczeń28 - 13
- 2014, Grudzień29 - 10
- 2014, Listopad31 - 10
- 2014, Październik25 - 11
- 2014, Wrzesień29 - 6
- 2014, Sierpień28 - 23
- 2014, Lipiec38 - 21
- 2014, Czerwiec30 - 23
- 2014, Maj35 - 8
- 2014, Kwiecień31 - 16
- 2014, Marzec27 - 18
- 2014, Luty30 - 9
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień26 - 5
- 2013, Listopad34 - 7
- 2013, Październik32 - 11
- 2013, Wrzesień29 - 10
- 2013, Sierpień40 - 5
- 2013, Lipiec18 - 10
- 2013, Czerwiec26 - 12
- 2013, Maj25 - 17
- 2013, Kwiecień25 - 21
- 2013, Marzec24 - 10
- 2013, Luty30 - 4
- 2013, Styczeń38 - 1
- 2012, Grudzień25 - 4
- 2012, Listopad29 - 0
- 2012, Październik31 - 7
- 2012, Wrzesień29 - 7
- 2012, Sierpień31 - 8
- 2012, Lipiec34 - 33
- 2012, Czerwiec35 - 20
- 2012, Maj36 - 10
- 2012, Kwiecień30 - 13
- 2012, Marzec27 - 29
- 2012, Luty42 - 39
- 2012, Styczeń42 - 20
- 2011, Grudzień28 - 5
- 2011, Listopad30 - 3
- 2011, Październik34 - 4
- 2011, Wrzesień57 - 26
- 2011, Sierpień55 - 14
- 2011, Lipiec41 - 24
- 2011, Czerwiec55 - 18
- 2011, Maj57 - 36
- 2011, Kwiecień52 - 21
- 2011, Marzec50 - 3
- 2011, Luty29 - 5
- 2011, Styczeń3 - 0
- 2010, Listopad12 - 1
- 2010, Październik32 - 0
- 2010, Wrzesień43 - 1
- 2010, Sierpień3 - 0
it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2020
Dystans całkowity: | 2244.81 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 92:17 |
Średnia prędkość: | 24.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.20 km/h |
Suma podjazdów: | 10933 m |
Suma kalorii: | 65156 kcal |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 68.02 km i 2h 47m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
199.90 km
0.00 km teren
07:55 h
25.25 km/h:
Maks. pr.:41.04 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:806 m
Kalorie: 6057 kcal
Rower:żwirek
to czego wczoraj zabrakło, szkoda że 300 i 200 to nie to samo co 500...
Piątek, 12 czerwca 2020 · dodano: 12.06.2020 | Komentarze 0
Wstaję o szóstej, choć obudziłem się wcześniej. Za oknem zachmurzone niebo, trochę mokro, ale nie tak jak wczoraj. Szybka kanapka, na spalone wczoraj słońcem przedramiona wciągam Gosiowe lekkie rękawki. Krem na twarz i kark. Na zewnątrz bardzo przyjemnie, 17 stopni, leciutki wiaterek ze wschodu. Zastanawiałem się jak kolano, bo rano czułem je trochę, ale jest w porządku, może rolowanie przed wyjazdem pomogło?Zaraz za miastem orientuję się że coś jest nie tak. Kawy nie wypiłem. Powieki się kleją. Noszkur. W pierwszym napotkanym sklepie aplikuję kofeinę z cukrem w postaci płynnej, dodatkową półlitrówkę biorę w kieszonkę. Popijam co chwilę i po jakimś czasie wracam do życia. Początek po znanych ścieżkach, za Barszczami tą samą drogą którą jechaliśmy nad Biebrzę z Gosią. Piękne asfalty, aż do wsi Huta, tutaj staję na siku i rozciąganie. Doganiam przejeżdżającego chwilę wcześniej CASE'a z przyczepą, na gównianej drodze wlecze się dwadzieścia kilka więc go wyprzedzam. Po przecięciu krajowej ósemki, wraca gładkie, a jadący za mną traktor przyspiesza. W to mi graj. Darmowa dyszka ze stałą prędkością 32 km/h, gdy mój dobroczyńca skręcił poczułem że zaczęło mocno dmuchać.
Słonka coraz więcej, jeszcze trochę przymulone, ale temperatura cały czas rośnie. Jadę przez Lipsk, tak jak ostatnio z Gosię tyle że w przeciwnym kierunku. Dmucha coraz mocniej, a ja zaczynam odczuwać oznaki wczorajszej jazdy. Kuźwa jak ciężko...DW664 w remoncie, ale widać że praca wre i wreszcie wredny odcinek od ronda w stronę granicy będzie zrobiony. Skręcam na północ, z wiatrem wcale nie jest lepiej, za to można posmakować trochę Podlaskich klimatów. Uwielbiam te rejony. Zaczyna się w końcu las - Puszcza Augustowska, na mapie widzę granicę na Wołkuszance. Chwilę dalej jest cel mojej wycieczki - rzeczne przejście graniczne Rudawka i śluza Kurzyniec. Oczywiście wszystko na głucho zamknięte. Pozostaje dokonać dokumentacji fotograficznej i wracać do domu.
O ile wiatr teraz będzie pomagał, o tyle słońce zza chmur wylazło i pokazuje na co je stać. Dobre i tyle, do tej pory nie grzało. Staję pod sklepem, tradycyjny zestaw - lodzik, cola, drożdżówka i woda do pustych już bidonów. Piękna droga do Gruszek, jadę nią tylko kawałek i odbijam w teren po trzy kolejne brakujące śluzy - Kudrynki, Tartak i Sosnówek. O dziwo przy czterech ostatnich na terenie Polski śluzach nie ma nikogo, szok. Do tej pory w tych stronach byłem tylko szosowym rowerem, a te są z szosy niedostępne. Na ostatniej z nich trafiłem nawet na śluzowania kajaków :) Wracam na asfalt, jest koło południa, ruch taki jak wczoraj przy Stańczykach. Mnóstwo rowerów a jeszcze więcej aut. Co ciekawe większość z pustymi uchwytami na dachach, ale pewnie z Augustowa te 20 km to za dużo, lepiej dupę zawieźć na miejsce siedząc w klimatyzowanym wnętrzu. Co kto lubi...W sumie lepsze to niż Seba w golfie, przynajmniej nie wyprzedzają na gazetę...
Muszę zrobić małą przerwę na dużą potrzebę, przy okazji rozciągam czworogłowe, bo niestety zaczynam odczuwać lewe kolano. Nie boli, daje tylko znać o sobie gdy mocniej przycisnę. GORĄCO !!! Na liczniku ponad trzy dychy, trochę spada gdy jakaś chmurka słonko przykryje. Przejazd przez Augustów to jakiś horror (dwa tygodnie temu było całkiem miło), rynek wygląda jak Monciak lub inne Krupówki, brrrrrrr, szybka stąd ewakuacja. Na szesnastce wreszcie spokój, w końcu jest normalny ruch, droga pomiędzy Augustowem a Ełkiem do żadnych atrakcji nie prowadzi. W Rutkach robię jeszcze jedną pauzę, wlewam w bidon wymieszane zimne piwo z zimną colą i na tym paliwie popychany już mocnym porywistym wiatrem docieram do domu.
Chęć spędzona, choć zdecydowanie wolałbym te dwieście przekręcić nocą. Byłoby zdecydowanie przyjemniej, chłodniej i bezwietrznie. Trasa do Rudawki leżała w szufladzie z pomysłami już jakiś czas, mogła poleżeć jeszcze trochę. Umordowałem się drugim dniem walki ze słońcem, chyba nie szybko wpadnę znów na pomysł dłuższej wycieczki przy takiej pogodzie. Póki co dość mam go dość. Odnośnie kolana nie jest źle, test schodów zarówno w górę jak i w dół wypadł pozytywnie, ale ciągle tam coś siedzi, a ja nie wiem jak to wyeliminować.












Kategoria >150
Dane wyjazdu:
281.98 km
0.00 km teren
11:58 h
23.56 km/h:
Maks. pr.:54.72 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1979 m
Kalorie: 8677 kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
Niestety pogoda pokrzyżowała plany
Czwartek, 11 czerwca 2020 · dodano: 12.06.2020 | Komentarze 0
Pogoda za oknem strasznie niestabilna. W ostatni czwartek z powodu możliwych burz z wyjazdu zrezygnowałem, następne dni to siedzenie z nosem w prognozie pogody. Byłem już strasznie nabuzowany, ale wielokrotnie widziane okienko pogodowe, po kilku godzinach było już tylko wspomnieniem. Każde kolejne przeliczenie w prognozach zmieniało się diametralnie, do tego każdy portal pokazywał co innego. Od tego wszystkiego tylko głowa boli. Jeśli nie muszę to unikam burz, dwa razy będąc na rowerze o mały włos nie skończyło się tragicznie, więcej losu kusić nie będę.Wypatrzyłem szansę na czwartek, co prawda z prawdopodobieństwem, ale po południu. Trasa ustalona, zrobiłem listę zadaszonych przystanków autobusowych i innych miejsc gdzie się można skryć, tak na wszelki wypadek. Ustalamy wyjazd pod powrotny pociąg dla Gosi, można się spokojnie wyspać, bo start dopiero koło siódmej. Noc niestety bardzo słaba, ledwie zasnąłem przyszła burza z porywistym wiatrem, nie spałem ze dwie godziny. Rano jest jeszcze bardzo mokro, w cieniu chlapie spod kół przez dobre dwie godziny od wyjazdu. Wieje lekko, początkowo ze zmiennych kierunków, czasami pomaga. Do Bakałarzewa w miarę sprawnie, choć spodziewałem się, że uda się jechać szybciej, no nic, trzeba brać to co jest aktualnie pod nogą małżonki. Do Suwałk już ciężko, zrobiło się gorąco, a wiatr się w końcu zdecydował i zaczął wiać ze wschodu. To dobrze, ale jeszcze nie teraz. Przystanek chciałem zrobić gdzieś za miastem, ale wyszło inaczej, stajemy pod sklepem gdzieś na jednym z osiedli.
Zimna cola, drożdżówka oraz chwila w cieniu i trzeba ruszyć tyłek. Bardzo lubię odcinek do Rutki, jest uroczy, ale dziś jest masakryczny ruch na drodze. Zjechała się cała Polska, jakiś dramat. Od Rutki Tartak zaczyna dmuchać w plecy, o tak, to jest dobre, ale niestety w ten sposób wiatr zupełnie nie chłodzi. Podjazd pod Rowelską Górę wchodzi super, głownie za sprawą wiatru, nie robię go na wynik, więc w połowie czekam na Małgosię. Za chwilę mamy Wiżajny, tu zaplanowaliśmy kolejny postój. Lody, zimny radler 0%, kolejna cola i woda do bidonu, ależ się nie chce z cienia wychodzić.
Na niebie sporo chmur, gdy słonko przykryją temperatura spada poniżej 30, da się żyć. Ogólnie nie lubię ciepła, zdecydowanie wolę jazdę przy 10 stopniach niż 25 lub więcej, a Gosia odczuwa to jeszcze bardziej. Widzę jak się kobieta męczy, a przed nami jeszcze szmat drogi. Trójstyk granic odpuszczamy, byliśmy tu kilka razy, kulminacja ruchu drogowego w okolicy mostów w Stańczykach. Masakra jakaś -więcej warszawiaków niż w Warszawie. Obiecuję postój w Gołdapi i jakoś się tam doturlaliśmy. Kolejna zimna cola, klimatyzowany sklep, ja się stąd nie ruszam...
Kawałek za rynkiem na drogowskazie widać "Ełk", Gosia chce tam jechać, stajemy na naradę.
- Którędy to?
- No, najkrótszą drogą to będzie - Kowale, Olecko, Gąski...
- Nie, tędy na pewno nie pojadę.
Turlamy się więc dalej, a mi w głowie kiełkuje plan. Mianowicie - wracamy do domu, prysznic, porządna szama i zrzucenie niepotrzebnie wiezionego bagażu. Jest mi wszystko jedno, czy pojadę trasę Kętrzyn-Bartoszyce-Biskupiec i szesnastką do domu, czy zrobię dwa razy Ełk-Augustów. Ważny jest wynik. Małgosi kilometrowo wyjdzie to samo, wrócić do domu, czy jechać do Kętrzyna i tłuc się stamtąd pociągiem. Po minie małżonki widzę że ziarno padło na podatny grunt, niestety mamy przed sobą dobre 15 kilometrów wrednej nawierzchni.
Jeśli chodzi o mnie to czuję się świetnie, nic mi nie dolega, lewe kolano w porządku. Obawiałem się pleców, bo znów mnie coś rąbnęło kilka dni wcześniej, ale jest super. Temperatura powoli zaczyna spadać, choć jest dopiero 18ta, także wiatr powoli gaśnie.
W Kruklankach jestem w tym roku chyba szósty czy siódmy raz, ale dotychczas tylko przelotem, tym razem stajemy na lody i kolejną colę. Stąd do domu już rzut beretem, nie wiem czy za sprawą niższej temperatury, czy zbliżającej się wizji domu Gosia jedzie szybciej :) Na ostatnim postoju zerkam w prognozy, żadnych burz nie zapowiadają, ale dla wszystkiego rzucam jeszcze okiem na radar. Dzień dobry... Od Białorusi nadciąga opad wieloskalowy, z burzami na czele zmierzającymi centralnie na Ełk. Pięknie, kuźwa, pięknie. Bokiem nie pójdzie, jeśli chmura sięga od Wilna po Katowice...
Jadę i myślę co dalej. Jeśli będzie szło wolno, to zjem, przebiorę się w czyste i wyskoczę jeszcze na dwie godzinki. Energia mnie rozpiera, czuję się świetnie, chęć do jazdy wielka, a zmęczenia prawie nie ma. Srali muchy, będzie wiosna... Burzowe chmury na horyzoncie widać już w Wydminach, za Juchami są sporo bliżej, a przed samym Ełkiem na niebie zaczyna pojawiać się granat. Postanawiam jednak odpuścić, nie będę ryzykował zdrowia i życia, gdy nie muszę. Na imprezie gdy trzeba dotrzeć do celu, gdy zegarek tyka jest inaczej, jest motywacja. Teraz nic nie muszę.
Padać zaczęło jakieś pół godziny po dotarciu do domu, burza nie była tak gwałtowna jak dzień wcześniej, na szczęście .Gdyby zastała mnie w trasie nie byłoby (poza ulewnym deszczem), z nią większego problemu. Ale kto mógł to przewidzieć? Postanawiam dokręcić jutro brakujący dystans, nie będę się pałował po nocy jeżdżąc po kałużach, ruszę jutro rano po normalnie. Wiem że trzysta i dwieście to nie to samo co pięćset, ale niech się chociaż w statystykach dystans zgadza. Jak zawsze pozostaje niedosyt, niestety podjęte po drodze decyzje (takie a nie inne), sprawiły że tak się skończył ten dzień. Nie zostawię tego tak, gdy tylko pojawi się okazja i będą możliwości ruszę w trasę przejechać pół tysiaka na raz.






Dane wyjazdu:
25.50 km
0.00 km teren
01:09 h
22.17 km/h:
Maks. pr.:37.08 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 85 m
Kalorie: 603 kcal
Rower:żwirek
totalny niechcic (praca)
Środa, 10 czerwca 2020 · dodano: 12.06.2020 | Komentarze 0
Od tego patrzenia w prognozy już mi się niedobrze robi. Co przeliczenie to zmiana, raz pada, raz nie, weź tu coś zaplanuj... Nie wstawałem wcześniej bo miało lać solidnie z rana, poza tym jedna z opcji na dłuższy wyjazd przewidywała start wieczorem. Oczywiście jest sucho. Nie mam na nic ochoty, jadę tylko rundkę wokół Ełckiego. Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
38.00 km
0.00 km teren
01:45 h
21.71 km/h:
Maks. pr.:30.96 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 65 m
Kalorie: 806 kcal
Rower:żwirek
chociaż trochę... (praca)
Wtorek, 9 czerwca 2020 · dodano: 10.06.2020 | Komentarze 0
Pogoda strasznie niepewna, chmury nad głową wyglądają tak, jakby za chwilę miało lunąć. Zerkam w radar przed wyjściem i widzę że raczej na sucho się nie da. Już na zewnątrz, gdy do świadomości tego że zmoknę dochodzi mocny wiatr z północy postanawiam jednak odpuścić. Kręcę się po lesie, co kilka minut zerkam w telefon, niestety deszcz doszedł szybciej niż początkowo zakładałem, więc zawijam się w stronę domu.Dojazd do pracy w wersji tam i z powrotem, a potem spacerek po lesie.
Dane wyjazdu:
91.60 km
0.00 km teren
03:48 h
24.11 km/h:
Maks. pr.:43.92 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:467 m
Kalorie: 2663 kcal
Rower:żwirek
coraz więcej maków (praca)
Poniedziałek, 8 czerwca 2020 · dodano: 09.06.2020 | Komentarze 0
Znów bez planu, jakoś się nie mogę na nic zdecydować. Ruszam koło piątej, mokro po ulewnym nocnym deszczu, trzynaście na termometrze. Parujący mokry las i łąki powodują klimatyczne mgiełki, ale za to jest nieprzyjemnie. Podejmuję decyzję o zrobieniu pętelki przez Marchewki, w tym roku jeszcze jej nie jechałem. Czasu sporo, więc wydłużam o Monety, wiedziałem że jest tam nowy asfalt, ale po nim jeszcze nie miałem przyjemności. Jakiś czas temu sprawdzałem na Messtischblatt czemu w środku lasu jest piękna brukowana droga i wypatrzyłem że kiedyś była tam spora wioska (jakieś 15 domów) - Steinfelde, obecnie pochłonięta przez roślinność. Trzeba się tutaj będzie pokręcić, ale kiedy będzie sucho, bo wlało tutaj solidnie, kałuże prawie do osi. Staję się rozebrać, bo już ponad 20 stopni, ciągle wielka wilgotność, za to nadal prawie nie wieje. Czas jeszcze jest, więc Nowa Wieś i promenada na zagospodarowanie pozostałego czasu.W drodze powrotnej na myjnię, uwalony rower był masakrycznie porannym błotem.



Dane wyjazdu:
85.33 km
0.00 km teren
04:00 h
21.33 km/h:
Maks. pr.:45.72 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:573 m
Kalorie: 2463 kcal
Rower:żwirek
Ublik kolejny raz
Niedziela, 7 czerwca 2020 · dodano: 08.06.2020 | Komentarze 0
Sobota była lekko zakrapiana, ale bez przesady, więc dało się na rower wsiąść. Planów nie było, ot pokręcić się ze 3-4 godzinki i raczej w terenie niż na szosie. Po głowie chodziła Biebrza, ale ostatecznie ruszamy w przeciwną stronę - do Orzysza. Od startu jest bardzo ciepło, na horyzoncie burzowe chmury, nic to najwyżej nas trafi. Popadało trochę w okolicy Skomacka, na polnych drogach trochę kałuż, ale nie jest najgorzej. Chcąc uniknąć leśnej piaskownicy, jedziemy aż do krajówki asfaltem, cofamy się do Orzysza i wbijamy na szlak prowadzący po zwiniętych torach. W Ubliku w stronę jeziora, oglądamy pałac, bramę cmentarną i wracamy na starotorze. Tym razem schodzimy z bardzo stromego nasypu nad jezioro Zielone - już wiem czemu się tak nazywa, w słońcu ma cudny turkusowy kolor. Przepust pod nasypem jest duży, spokojnie da się kajakiem przepłynąć, ciężka wspinaczka, bo ziemia jest wilgotna i jedziemy dalej. Trasa skończy się w Konopkach Wielkich, jest tu zniszczony most, więc trzeba dostać się na dół. Pod sklepem podejmujemy decyzję o powrocie i po posileniu się lodami, colą i drożdżówką asfaltami wracamy do domu.Pogoda ciężka do jazdy, duszno, na liczniku prawie trzy dychy, niby żaden dystans, ani forsowne tempo,a jesteśmy mocno sponiewierani. A może to przez wczorajsze piwo i boczek?











Dane wyjazdu:
19.00 km
0.00 km teren
00:52 h
21.92 km/h:
Maks. pr.:33.48 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 53 m
Kalorie: 413 kcal
Rower:żwirek
do/z pracy
Piątek, 5 czerwca 2020 · dodano: 08.06.2020 | Komentarze 0
Standardowo na chwilę do lasu i trochę miasta. W drodze powrotnej udało się zdążyć przed deszczem. Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
93.78 km
0.00 km teren
03:12 h
29.31 km/h:
Maks. pr.:61.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:691 m
Kalorie: 3330 kcal
Rower:Focus Cayo 4.0
mocny początek na czwartkowej ustawce, a potem spacerek z Gosią
Czwartek, 4 czerwca 2020 · dodano: 05.06.2020 | Komentarze 0
Ponad 20 osób, grubo, całe wieki w grupie nie jeździłem. Wiem że będzie ogień, ale nie zamierzam się szarpać, szkoda kolan, założenie mam takie, że całość przejadę na małej tarczy z przodu. Rozgrzewka do połowy Grabnika, tam pierwsze mocniejsze depnięcie i tak na każdej górce po drodze. Trzymam się cały czas czuba, ale jadę na końcu grupy, wiem że "Hejbuty" zrobią ostateczną selekcję. Tak się tez dzieje, odpuszczam w połowie, ze 2-3 kilometry sam, potem w trójkę. Gdy czub już wraca, ja także robię nawrotkę, podczepiam się i kontynuuję tak jak wcześniej jazdę na końcu do pierwszej górki. Odpadam, kilka chwil później łapię kolejną grupę, ale tylko na chwilę, gdyż z przeciwka jedzie Gosia.Nie umawialiśmy się, ot rzuciłem że jak ma chęć to może w tę stronę wyjechać. Kolejna nawrotka, znów "Hejbuty", tym razem na spokojnie, a potem kierujemy się już w stronę Wydmin. Czuję lewe kolano, za Wężówką staję na rozciąganie i po kilku chwilach przechodzi.
Dane wyjazdu:
25.90 km
0.00 km teren
01:09 h
22.52 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek
do/z pracy
Czwartek, 4 czerwca 2020 · dodano: 05.06.2020 | Komentarze 0
Miał być dłuższy wyjazd, ale przestraszyłem się prognozy pogody wieszczącej burze na dziś. Oczywiście prognoza się zmieniła, dziś sobie w brodę pluję, trzeba było zaryzykować...Nicto, trzeba poczekać na kolejną szansę.
Lekki wiaterek, sporo bardzo niskich chmur, które pod koniec opadły tworząc mgłę. Miałem pojeździć trochę po pracy, ale postanawiam wrócić do domu, zjeść obiad i wybrać się na szosową ustawkę.
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
8.60 km
0.00 km teren
00:25 h
20.64 km/h:
Maks. pr.:28.80 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 10 m
Kalorie: 131 kcal
Rower:żwirek
do/z pracy
Środa, 3 czerwca 2020 · dodano: 04.06.2020 | Komentarze 0
Rano w mżawce, powrót ze sporym wiatrem w plecy. Kategoria dom/praca