KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189281.93 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.64 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2019

Dystans całkowity:1483.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:05
Średnia prędkość:22.44 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:51.14 km i 2h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
53.90 km 0.00 km teren
02:07 h 25.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy plus

Wtorek, 21 maja 2019 · dodano: 23.05.2019 | Komentarze 0

Znów po nocnym deszczu zaczął się piękny dzionek. Tym razem całe okrążenie wokół Selmętu, na spokojnie, bo w trakcie jazdy podejmuję decyzję o wyjeździe jutrzejszym. Dokręcam trochę po mieście, bo była jeszcze chwila.

Kategoria dom/praca, >50


Dane wyjazdu:
59.10 km 0.00 km teren
02:25 h 24.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy plus

Poniedziałek, 20 maja 2019 · dodano: 21.05.2019 | Komentarze 0

Kolejny piękny poranek. Prawie dwie dychy na termometrze, powietrze przyjemne po nocnym deszczu, tylko dziś już wieje solidnie. Ruszam bez planu, jak nie wiem gdzie mi się chce to zazwyczaj wychodzi Selmęt. Tym razem nie robię okrążenia, tylko wracam tą samą drogą. 
W drodze powrotnej trafiam na solidne uderzenie i ze 3 minuty opadu gradu, szczęśliwie spędzam ten czas pod wiatą. 500 metrów dalej jest zupełnie sucho, choć zaczyna kropić.
IMG-20190520-072811723
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
83.80 km 0.00 km teren
03:47 h 22.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

regeneracja

Niedziela, 19 maja 2019 · dodano: 20.05.2019 | Komentarze 2

Umówiłem się z Tomkiem, rano kreśląc trasę. Jest 20 stopni, za ciepło się ubrałem, wiec trzeba z siebie trochę zrzucić. Przejechaliśmy wspólnie kilka kilometrów, gdy Tomek stwierdził że dopompuje sobie trochę powietrza skoro ma być większość asfaltowa. Dmuchanie skończyło się urwaniem zaworka w dętce i powrotem kolegi do domu, a ja zostałem sam. Trasa w sam raz, choć na szutrach mnie trochę wytrzęsło. Na końcówce czuję już zmęczenie, więc odpuszczam, bo przez całą drogę się nie oszczędzałem. Znowu lewe kolano czułem na początku, gdy się rozkręciło było OK

Kategoria >50


Dane wyjazdu:
214.10 km 0.00 km teren
07:41 h 27.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

wreszcie !!!

Sobota, 18 maja 2019 · dodano: 20.05.2019 | Komentarze 0

Przyznam się, że miałem sporą niechęć do dłuższych wypadów. Fakt, nie składało się też w życiu, coś tam zawsze wypadało, ale jakbym się uparł to pewnie dałoby się wcześniej wyjechać. Półtora miesiąca suszy, idealnej pogody na rower, a u mnie brak weny...zastanawiałem się nawet czy sobie całego sezonu nie odpuścić.
Muszę spróbować, choć czuję się ciągle jak przed pierwszym razem kilka lat temu. Czy dam radę? Co jak padnie kolano? A jak coś się zepsuje? Przed oczami sto scenariuszy na to że się nie uda. Plan dojazdu na zlot obmyślony dawno, ale przecież miałem mieć już w nogach jedną pięćsetkę. Trzysta trochę to kaszka z mleczkiem. Im bliżej wyjazdu tym obawy większe, do rezygnacji skłonił mnie fakt nieprzewidywalnych opadów i burz. Jechać w deszczu mogę, tym bardziej że miało być ciepło - ale jechać, siedzieć w bazie w deszczu i wracać w deszczu... Aż tak zdesperowany nie byłem. Trzeba było nakreślić plan awaryjny. Trójmiasto wariantem przez Olsztyn, Ostródę i dalej starą siódemką. 320 km.

Po pracy szybki obiad, pakowanie, kanapki na drogę, zakładam gacie, koszulkę i... za oknem grzmot. Odpalam kompa, zerkam na radar, a tam armageddon. Do Ełku burza pewnie nie dojdzie, ale od Orzysza aż po środkowe pomorze będzie się działo... Rozbieram się, idę na spacer, potem kawałek jakiegoś filmu i znowu zerkam w pogodę. Budzik na 2.30 i koło 22giej idę spać. Coś mnie obudziło, czuję się w miarę wyspany, tak że nie mogę zasnąć. O co chodzi? Zerkam na zegarek - 22.46. Czad. To się wyspałem. Nie ma sensu leżeć, wiec wstaję, ubieram się i wychodzę. Raz się żyje...

Jest 15 stopni, księżyc w pełni przyświeca, wiatru zero - super. Dobrze jedzie się mniej więcej do rejonu wczorajszych burz, tam pojawiają się mgły. Coraz gęstsze i gęstsze. Przynajmniej jest ciepło. W Mikołajkach pierwszy kryzys - a może by tak zawrócić? Wyjdzie 130, coś tam w mieście dokręcę, to może jeszcze do pracy dam radę iść. O mały włos tak bym nie zrobił, bo coś tam czuję w lewym kolanie. Jadę jednak dalej, zatrzymuję się na przystanku i zakładam na kolana zabrane z domu kawałki strech-folii. W Mrągowie kolejny kryzys, w nogach prawie setka, a ja jestem już zmęczony. Staję na rozciąganie i mus jechać dalej - aby do Olsztyna. Gdy zaczyna się eska, odbijam na serwisówki - całkiem przyjemnie się po nich jedzie, a gdy zaczyna robić się jasno wracają siły. Spać się nie chce wcale, po drodze nawet jeden raz nie ziewnąłem - takiej nocnej jazdy nie miałem nigdy. Zaczyna się robić zimno, jest też dużo bardziej mokro, tutaj musiało wczoraj wlać solidnie. Zakładam wiatrówkę, skarpetki przeciwdeszczowe i sprawdzam pogodę. Niestety idzie kolejna porcja burz. Do Gdańska raczej nie dociągnę aby w nie nie wpaść. Pozostaje Pasłęk - Elbląg lub Iława. Sprawdzam pociągi - do Iławy powinienem się wyrobić i będę miał niedługo pociąg, ale muszę przycisnąć .
To dodaje mi siły. Olsztyn pusty o tej porze więc przelatuję raz-dwa, potem fajna rowerówka, niestety nie dokończona, więc muszę wdrapać się na nasyp i przejść przez barierkę energochłonną. Wiatr zaczyna popychać wreszcie, więc i prędkość rośnie. Skręcam na Gietrzwałd, tutaj także pusto, robię tylko fotkę i kupuję w sklepie wodę. Końcówka jak zwykle nużąca, mozolne odliczanie kilometrów.
Wyrobiłem się z małym zapasem w sam raz aby kupić bilet, wypić kawę i zjeść kanapkę.

Wypruty jestem. Nie wiem jakbym się czuł jadąc nad morze, gdzie byłaby jeszcze jedna setka do przejechania. Może gdybym nie musiał gonić, jechać spokojnym tempem nie byłoby aż tak źle. Ogólnie plan wykonany, dwie stówki wpadły i co najważniejsze odzyskałem chęć jazdy i wiarę w siebie.
20190518073100

20190518051555

IMG-20190518-021404404

IMG-20190518-080536668

IMG-20190518-042310713
Kategoria >200


Dane wyjazdu:
23.10 km 0.00 km teren
00:58 h 23.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Piątek, 17 maja 2019 · dodano: 20.05.2019 | Komentarze 0

Znów budzę się grubo przed budzikiem. Zerkam za okno - chodniki przesychają - można zaryzykować i trochę pokręcić przed pracą. Ciepło, 14 stopni o 6tej !!! a przecież dwa dni temu w zimowej kurtce jechałem. Duża wilgoć w lesie, ale wreszcie zrobiło się prawdziwie zielono, tak soczyście.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
16.80 km 0.00 km teren
00:46 h 21.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Czwartek, 16 maja 2019 · dodano: 17.05.2019 | Komentarze 0

Obudziłem się grubo przed budzikiem, gdy już wszystko bolało trzeba było wstać. Niestety z wyjazdu nici, zdejmuję sakwę z tyłu, tę z przodu zostawiam zapakowaną. Będzie okazja sprawdzić jaka jest trakcja, czy przy skrętach nie przeszkadza i za bardo nie buja. 

Kropi od samego początku, przy Grajewskiej staję zerknąć na radar - pokazuje 17 minut do deszczu. Zawracam. Przestaje na chwilę kropić, a ja przemieszczam się bliżej firmy. Znów zaczyna mżyć, a po chwili regularnie padać, wystarczyło kilka minut żeby mnie przemoczyć. Sakwa zupełnie nie przeszkadza w jeździe, da się nawet jechać bez trzymania kierownicy.
Znów padało cały dzień i znów mi się udało na sucho wrócić.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
16.00 km 0.00 km teren
00:47 h 20.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Środa, 15 maja 2019 · dodano: 16.05.2019 | Komentarze 0

Rano tylko po mieście, bo później wstałem. Zdecydowanie cieplej, bluza z wiatrówką i nogawki wystarczyły.
Cały dzień lał deszcz, bardzo był potrzebny, ale dlaczego teraz? Kiedy wreszcie mogę na rower to nie ma warunków.

W drodze powrotnej w przerwę w opadach udało się trafiłić, po drodze zaliczając paczkomat. Odebrałem spodnie przeciwdeszczowe i sakwę na kierownicę. Można się do wyjazdu pakować, ale czy wogóle dojdzie on do skutku będzie wiadomo dopiero jutro.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
27.70 km 0.00 km teren
01:11 h 23.41 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Wtorek, 14 maja 2019 · dodano: 15.05.2019 | Komentarze 0

Miałem okazję być na zewnątrz, więc wiedziałem że na rower mus założyć zimowe ubranie. Dobrze że się sytuacja najbliższej przyszłości wyprostowała, jeden problem na głowie mniej. Teraz tylko znaleźć czas na rower trzeba, bo brakuje mi kilometrów bardzo. Zapowiada się niestety zmiana planów na rowerowy weekend, chyba tyle ile chciałem nie pokręcę, aczkolwiek nie ma co zapeszać.

Mocno nie dmucha, ale strasznie nieprzyjemnie, bo spora wilgoć dodatkowo w powietrzu po opadach. Wreszcie coś więcej spadło, chociaż ziemia nadal strasznie sucha.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
14.80 km 0.00 km teren
00:42 h 21.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Poniedziałek, 13 maja 2019 · dodano: 14.05.2019 | Komentarze 0

Rano po mieście, całkiem przyjemnie. Powrót krótki, zimno przez północny wiatr.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
01:28 h 21.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

chociaż trochę...

Niedziela, 12 maja 2019 · dodano: 13.05.2019 | Komentarze 0

Weekend spędzony na występach na Litwie. Po tańcu była zakrapiana impreza, drogę powrotną przeżyłem okropnie, więc mus był się trochę dotlenić. Warunki na szosę idealne, ale w moim stanie wolę nie ryzykować jazdy po publicznych drogach, więc ruszam do lasu. Trochę musiało wczoraj lub w nocy popadać, bo są miejsca gdzie stoi woda. Są też takie gdzie kropla nie spadła - dalej kopny piach. Jedzie mi się strasznie ciężko, jakby ktoś ręczny hamulec zaciągnął. Przejażdżka pomogła, po powrocie po porannym kacu nie było już śladu.

Kategoria <50