KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189281.93 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.64 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2017

Dystans całkowity:1584.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:68:31
Średnia prędkość:23.13 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:60.96 km i 2h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.70 km 0.00 km teren
00:40 h 20.55 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 19 września 2017 · dodano: 21.09.2017 | Komentarze 0

Znowu po dniu przerwy czuję rowerowy głód, nie udaje się go jednak zaspokoić ze względu na brak czasu. Promenada i po mieście. Mokro, sporo połamanych gałęzi po wczorajszych wichurach. Powrót razem z Gosią, w końcu cała Suwalska ma asfaltową rowerówkę.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
288.60 km 0.00 km teren
13:41 h 21.09 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Zażynek 2017 - Augustów

Sobota, 16 września 2017 · dodano: 18.09.2017 | Komentarze 0

Załatwiłem auto, aby mieć jak rowery dowieźć, zapłaciłem wpisowe i niestety nadal nie byłem pewien czy to był dobry pomysł. No ale przecież to Zażynek, jedna z moich ulubionych imprez, prawie pod domem, do tego 3 lub 4 pętle ze zjazdem do bazy po każdej z nich. Jeśli kolano padnie to odpuszczę, nic nikomu nie muszę udowadniać i nic na siłę robić. Gosia także od kilku dni na kolano narzeka...

Oglądam prognozy kilka dni przed startem. Deszcz, deszcz, deszcz. Mniejszy, większy, chwilowo lub całą noc. Ciekawie będzie, a to przecież nie szosa gdzie jest tylko mokro, tutaj piach wszystko oblepia i napęd rzęzić zaczyna. Pakujemy zapas suchych ubrań, nic nas nie ogranicza, to duży plus. W Augustowie jesteśmy trochę po 10tej, instalujemy się w bazie, drugie śniadanie, gadka-szmatka ze znajomymi, odprawa i chwilkę po 12tej ruszamy na pierwszą 100 km pętlę.

Jest z nami Tomek, przyjechał "na dziko" pojeździć po Puszczy Augustowskiej. Zaraz za miastem formuje się 12-to osobowy peleton, tak to można jeździć. Ciepło, w słońcu dla mnie trochę za bardzo, prawie bez wiatru - warunki do jazdy idealne. Znana trasa Płaska - Mikaszówka, potem szybką szutrówką wzdłuż Czarnej Hańczy z kilkoma kawałkami błota docieramy nad Wigry. Robimy drugi krótki postój (pierwszy gdzieś na moście nad Hańczą), rozciągam się, zjadam jakiegoś batonika i ruszamy. Średnia zacna, zazwyczaj pierwszą Zażynkową pętlę kończyliśmy w szarówce, a teraz jest 16ta !!! No ale trasa jest bardzo łatwa i szybka. W bazie zjadam dwa pączki, tankuję bidon i bodajże 15 minut potem ruszamy dalej - ubyły dwie osoby, a Tomka udało się namówić na kolejne (tym razem krótsze) kółeczko.

Dla odmiany - na południe, okrążyć jezioro Sajno. Trasa podobna jak za pierwszym razem, szybko i łatwo, choć pod koniec peleton zaczyna "pękać". Czuję się wyśmienicie, kolana nie doskwierają, zmęczenia brak. Zamiast obiecanych 50km wyszło 32..., coś się budowniczemu ostro licznik poprzestawiał...Chciałem z marszu ruszać na nocną setkę, aby uciec przed deszczem, ale właśnie dojechał makaron z sosem...hmmm...trzeba się przed nocką kaloriami naładować. Deszczowych ubrań nie zabieram, zmieniam tylko koszulkę na jesienną bluzę i wrzucam do plecaka wiatrówkę. 

Ruszamy dokładnie tak jak skończyliśmy pętlę nr. 2, tyle że w przeciwnym kierunku, robi się ciemno. W końcu. To najbardziej lubię na Zażynku. Tempo zdecydowanie siada, peleton się rozciąga, noc ma swoje prawa...do tego jest już sporo km w dobrym tempie w nogach. Ziewam co chwila, ale spać się nie chce, tylko droga zaczyna się dłużyć. Zaczynają się pierwsze wątpliwości do do trasy, coraz dłuższe przystanki aby podjąć decyzję - "tutaj - czy tam ?". Kilometrowo nadrabiamy tylko trochę za Rudawką dojeżdżając prawie nad kanał Augustowski. Tam też robimy drugi postój, a chwilę potem pojawiają się pierwsze krople z nieba. Regularna mżawka zaczyna się gdzieś koło Mikaszówki (znów tu jesteśmy, tym razem nocą), ciągnąca się w nieskończoność droga do Strzelcowizny, potem asfalt do miejsca gdzie na MRDP siedziała Gosia z Tomkiem i naleśnikami. Pada regularnie, więc stajemy się ubrać, dużo nie zdziałam wrzucając tylko wiatrówkę, która po kilku minutach i tak przemaka. Sporo asfaltu, można przyspieszyć, ale gdy się oglądam są ze mną jeszcze 3 osoby, a reszta światełek dobre 500 m z tyłu. Chwilowo przestaje padać, ale chyba tylko po to aby z kolejnej chmury dosypać grubszym strumieniem. Na dobicie dostajemy terenowe okrążenie jeziora Białego i w bazie meldujemy się trochę po pierwszej, tym razem było sporo więcej niż zakładana setka...

Z radarów wychodzi że około 2.00 powinna być przerwa w opadach. Przebieram się w suche, kanapka, makaron i kładę się poleżeć. Po dosłownie minucie słyszę krople bębniące o dach sali gimnastycznej, wstaję i ustalamy że idziemy w kimę do 5tej. To była dobra decyzja, bo podobno takich mocniejszych strzałów nocą było kilka, a gdy wstaliśmy mieliśmy już praktycznie suche chodniki. Czuję się dobrze, trochę bolą nadgarstki i niestety plecy. Droga znów się dłuży, poza tym super, nie pada, nie wieje, a i jest na czym oko zawiesić. Nad Rospudą nigdy jeszcze nie byłem, tutaj (w Świętym Miejscu) robimy krótką pauzę. Pierwszy raz kończę Żażynek wcale nie zmęczony, gdyby nie deszcz, można byłoby spokojnie skończyć przed świtem.

Super impreza, tak jak lubię, w kameralnym towarzystwie, bez ścigania i rywalizacji. Szkoda że termin koliduje z MPP, no ale nie można mieć wszystkiego. Start tutaj to była dobra decyzja, gdyby coś poszło nie tak, łatwo byłoby się wycofać nie pogłębiając dalej kontuzji. Dzięki temu mam kolejny test za sobą i wizję kolejnych dłuższych wyjazdów jeszcze w tym roku.




Kategoria z Gosią, >200


Dane wyjazdu:
5.20 km 0.00 km teren
00:31 h 5:57 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

piątka z rana jak śmietana

Piątek, 15 września 2017 · dodano: 18.09.2017 | Komentarze 0

Wstałem późno, bo miało padać. Nie pada, zbieram się powoli na rower, planu brak i chęci też jakoś brakuje. A może by pobiegać? Przebieram się i wychodzę. Zimny mocny wiatr, nad jeziorem harcuje że hej, w parku przy rzece dużo spokojniej. Marszobieg w stosunku 500m / 100m. Dużo lepiej niż za pierwszym razem.
Jakoś na rower wcale mi się nie chciało wskakiwać więc do pracy dołożyłem kolejne 5 km, tym razem już samego marszu.

https://www.strava.com/activities/1185130660
Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
66.20 km 0.00 km teren
02:46 h 23.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Czwartek, 14 września 2017 · dodano: 15.09.2017 | Komentarze 0

Miało wiać, więc miałem kręcić się po lesie. Jednak nocne opady i poranne dolegliwości z kręgosłupem zweryfikowały plany - trzeba się będzie z wiatrem zmierzyć. Dawno nie widziany wschód słońca, chłodno, ale w miarę komfortowo no i mokro. Ustawiam trasę aby wiało z boku i ruszam na Tamę, chwila rozciągania i wracam po drugiej stronie Selmętu. Wiało fest, ale i tak było bardzo przyjemnie. Powrót ciut dłuższy, nadal mocno wieje.

Kategoria >50, dom/praca


Dane wyjazdu:
69.60 km 0.00 km teren
02:50 h 24.56 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Środa, 13 września 2017 · dodano: 14.09.2017 | Komentarze 0

Wreszcie nie pada. Nie zrywam się jakoś przesadnie wcześnie, żadnej zaplanowanej trasy nie mam. Jak nie ma planu to Selmęt będzie w sam raz. Mokro, w lesie mgła, wiatr się rozkręca z minuty na minutę. Po pół godzinie zza chmur wychodzi słonko i robi się przyjemnie, a nawet ciepło. Wczoraj wydobyłem pasek od garmina, więc dziś założyłem na klatę i jechałem patrząc na cyferki. Aby trzymać się założeń jazdy pomiędzy 60 a 70 % trzeba było jechać trochę mocniej niż zawsze. Kolana nie protestują, czuję tylko lekkie zakwasy, ale da się chodzić i nie kuleć :) 


Kategoria >50, dom/praca


Dane wyjazdu:
12.50 km 0.00 km teren
00:35 h 21.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 12 września 2017 · dodano: 13.09.2017 | Komentarze 0

Nadal kropi, pokręciłęm się chodnikami po mieście trochę. W drodze powrotnej padało już solidnie...
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
4.00 km 0.00 km teren
00:25 h 6:15 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

od czegoś trzeba zacząć

Wtorek, 12 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 0

Już wieczorem prognoza się zmieniła i wiedziałem że z dłuższego wypadu rano nic nie będzie. 

Zerkam za okno, tylko lekko kropi. Już od kilku dni zastanawiałem się nad powrotem do biegania, a raczej marszobiegów, kiedyś trzeba zacząć, a dziś jest na to dobry moment. Tylko co na to moje kolano?...no ale jak nie sprawdzę to się nie dowiem.
Pierwszy kilometr jakoś poszedł, założyłem pasek aby mierzyć tętno i widzę, że tak jak zawsze wbija na ponad 90% i się trzyma. Długo tak nie mogę i to mój największy problem. Zbijam do 70% maszerując i ruszam dalej. Po około 3 km odzywa się kolano, ale nie to z którym miałem ostatnio problem i z planu zrobienia piątki robi się czwórka. Może to i lepiej, mniejsze zakwasy będą.


Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
122.10 km 0.00 km teren
05:00 h 24.42 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

spacer z Żabą po Garbatych Mazurach

Niedziela, 10 września 2017 · dodano: 11.09.2017 | Komentarze 2

Wpadła nam w ręce książka "Mazury Garbate", album o pruskiej historii ziem na których przyszło nam się urodzić i mieszkać. Zainspirowani nią oboje mieliśmy chęć podjechać na północ, bo rzadko tam bywamy, a przy okazji rozejrzeć się za śladami przeszłości.

Wyjazd trochę po 7mej, od początku drętwieją mi dłonie, a Gosia ma problem z żołądkiem. Zdejmuję rękawiczki i drętwienie ustępuje, natomiast problemu żony nie udało się rozwiązać. Jest ciepło, dawno już tak fajnie nie było. W Olecku jedziemy inaczej niż główną ulicą, nie znamy tego miasta wcale, a to przecież drugie najbliższe od Ełku. Stajemy pod sklepem, małe zakupy z chwilą na ławce i ruszamy w stronę Miereniuszek. Do samej wioski nie dojeżdżamy, przy szosie widać tylko pozostałości po dawnej wąskotorówce. Zawracamy na Kowale i pojawiają się piękne krajobrazy. Drogą do Dunajka jechałem raz, ale nie przypominam sobie żeby tu było tak ładnie. Obiecuję sobie, że w przyszłym roku będę tu częściej, bo poza widokami od ostatniej tu wizyty pojawiło się sporo nowiuśkich asfaltów. Kolejna pauza w Świętajnie, po kilku łykach coli Gosia czuje się trochę lepiej, więc wracamy przez Malinówkę i Bałamutowo, spokojniejszą ale ciut dłuższą trasą.

Problemów z kolanem nie było wcale, tak samo u Gosi (też ostatnio ją boli). To super wiadomość, za tydzień dłuższy test. Ostatnimi laty wieszałem szosę na kołek po powrocie z imprezy sezonu, miałem dość asfaltów i wielką chęć na jesienny las. Teraz imprezy nie zaliczyłem, więc chcę jeszcze jeździć dopóki śnieg nie spadnie.


Kategoria >100, z Gosią


Dane wyjazdu:
30.10 km 0.00 km teren
01:14 h 24.41 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Sobota, 9 września 2017 · dodano: 11.09.2017 | Komentarze 0

Przed wyjściem zastanawiałem się jak kolano. O dziwo znowu nic. Czyżby jakaś awersja do szosówki?

Rundka wokół Regielskiego, trochę mocniejszym tempem, dokrętka na podmiejskich uliczkach.
Kategoria <50, dom/praca


Dane wyjazdu:
42.20 km 0.00 km teren
01:34 h 26.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

szosa z Tomkiem

Piątek, 8 września 2017 · dodano: 09.09.2017 | Komentarze 0

Ogarnąłem rower, powrót do starej kasety i łańcucha, dopóki jeszcze żyje trzeba dojechać. Zrobiłem dotąd jakieś 15.000 na tym zestawie i ma się całkiem nieźle :)

Dzwonię do Tomka, ma czas, więc umawiamy się na spotkanie gdzieś po drodze. Po jakimś kilometrze staję podnieść siodełko, bo coś w kolanie zaczynam czuć. Podniosłem w czołgu i czuję że jest lepiej, tutaj także trzeba coś zmienić. Cały czas czułem mały dyskomfort, szczególnie pod górkę. Sprawdzę jeszcze w niedzielę na jakimś dłuższym wyjeździe, jeśli będzie słabo, to zakończę sezon szosowy w tym roku. 
Kategoria <50