KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2020

Dystans całkowity:299.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:26
Średnia prędkość:8.71 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:15.00 km i 1h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
01:30 h 11:15 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

praca z buta

Sobota, 18 stycznia 2020 · dodano: 21.01.2020 | Komentarze 0

Spacerkiem. Jest OK
Kategoria dom/praca, z buta


Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
01:35 h 11:52 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

praca z buta

Piątek, 17 stycznia 2020 · dodano: 18.01.2020 | Komentarze 0

Wczoraj druga seria zabiegów na kolano. Okazuje się że siniaki które miałem w miejscu ostatniego zabiegu to bardzo dziwna sprawa i rzadko spotykany skutek uboczny. Tym razem fala tylko na czworogłowy, do tego laser i na koniec kinesiotaping. Efekty bardzo widoczne od razu. Przed zabiegiem ból podczas delikatnego klęknięcia (z podparciem na rękach i drugim kolanie), po terapii manualnej (rozciągnięcie czworogowego) i fali uderzeniowej już trzeba było w przyklęku szukać pozycji bólowej. Po laserze i oklejeniu taśmą nie czuć nic.
Dodatkowo potwierdziło się to co także wcześniej przypuszczałem - boczne przyparcie rzepki. W zeszłym roku, a także teraz podczas jazdy rowerem, dolegliwości zdecydowanie ustępowały po manualnym przestawieniu rzepki w bok. Oczywiście pomagało to na chwilę, po kilku obrotach korby sytuacja wracała do punktu wyjścia.

Poszedłem od razu na próbę tańca, tam co prawda na pół gwizdka, bez skakania i przysiadów - czuć różnicę. Kolano zdecydowanie mniej się grzeje, nie czuć żadnych dyskomfortów, poza tym że ewidentnie kolano (rzepka) inaczej się przy każdym kroku zachowuje.

Ruszam więc do pracy z buta, sprawdzić co się będzie działo na dłuższej trasie. Tak jak wczoraj na tańcu, różnica wielka, poza tym że taśmę czuć i kolano inaczej pracuje - ZERO !!! dolegliwości. Na razie nadal odpoczynek od większego wysiłku. krioterapia, dwie doby przeciwzapalnych oraz te ćwiczenia które na kolano nie wpływają. Rower musi jeszcze kilka dni poczekać do następnej próby.
Kategoria dom/praca, z buta


Dane wyjazdu:
31.00 km 0.00 km teren
01:28 h 21.14 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy plus

Środa, 15 stycznia 2020 · dodano: 17.01.2020 | Komentarze 0

Budzę się z ciepłym kolanem i lekkim dyskomfortem, dziwne toto, poleżałem chwilę z lodem. Ruszam w końcu na test, bo chęć mam wielką, ale z drugiej strony nie chcę przedobrzyć. Jeden na plusie, spory wiatr, ale także piękne słonko.
Trzymam wysoką kadencję, zupełnie na lekko, z postanowieniem braku jakiegokolwiek wysiłku. Nie mówię że nie czuję nic, ale jest o niebo lepiej niż było dwa tygodnie temu. Momentami zapominam o kolanie, chciałbym już tak na zawsze, po głowie chodzą plany na najbliższe dni... Gdy zjeżdżam w teren niestety jest sporo gorzej, więc wracam na niezbyt równy, ale asfalt. Gdy na liczniku mam  20 km jednak coś się lekko pod rzepką pojawiło. Kolano nie jest ciepłe, nie boli, ale odczucia takie jakie były wcześniej.

W drodze powrotnej już sporo gorzej, uczucie pojawia się w końcówce po domem. Kolano robi się ciepłe jakiś czas potem, budzę się także następnego dnia rano z podwyższoną temperaturą. Rower ewidentnie potęguje dolegliwości, zastanawiam się nad przyszłością, co jest mocno dobijające, bo rower to przecież praktycznie całe moje życie.... Wiem że żeby jeździć ultra muszę po prostu jeździć, żeby wybrać się w góry muszę już się do tego przyłożyć (a tak pięknie już szły podjazdy na trenażerze), a na razie nie ma jak. Nie mam zamiaru startować po to żeby coraz bardziej niszczyć kolana, cisnąć do mety aby ukończyć, a potem miesiąc cierpieć. Niestety nadszedł już czas na płacenie za wpisowe, ogarnianie noclegów itd. Na dziś nastawiam się na starty tam gdzie się zapisałem, zapłacę to co muszę, a z czym mogę zaczekać zaczekam. W sumie wiem, że nie będę jeździł wiecznie, ten moment musi kiedyś nadejść, tylko może jeszcze nie teraz...

Kategoria <50, dom/praca


Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
00:26 h 18.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

do/z pracy

Wtorek, 14 stycznia 2020 · dodano: 17.01.2020 | Komentarze 0

Wybrałem się na spacer do pracy, ale tak jak wczoraj dziwne odczucie w kolanie. Mocno zasinione miejsce po zabiegu, ciągle mam dyskomfort, efekt fali, czy brak efektu ?. Wracam do domu, kolano ciepłe nie jest, więc chyba nie jest najgorzej. Zobaczymy co będzie na rowerze.

Postanawiam skrócić o dzień przerwę od roweru, chciałem wsiąść dopiero jutro. Nie czuję żadnych dolegliwości, dojazd z wiatrem, ale pod górkę też było trzeba podjechać. Powrót również bez żadnych nieprzyjemnych odczuć.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
01:45 h 10:30 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

praca z buta

Poniedziałek, 13 stycznia 2020 · dodano: 14.01.2020 | Komentarze 0

Zrobiłem USG, bo niestety ze względu na śrubkę w kości ramieniowej nie mogę zrobić rezonansu. Jest mały wysięk w stawie, powiększona kaletka maziowa i powiększone ciało Hoffy. Do tego potwierdzone to co już wcześniej wiedziałem czyli wytarta chrząstka. Generalnie nie ma biedy, nic co wykluczałoby na amen z jeżdżenia rowerem. Dostałem przeciwzapalne i do przemyślenia zastrzyk z kwasu hialuronowego jeśli będę chciał. Wiem że kiedyś mi pomogło, więc się nad tym zastanowię. Na razie odpoczynek, chłodzenie i kilka zabiegów fali uderzeniowej. 
Z kolanem jest OK, no ale nic nie robię, nawet do pracy jeździłem tydzień autem, czego nie znoszę. Po zabiegu stukania młotkiem z dużą częstotliwością mam trochę siniaków, ale ogólnie jest dobrze. W czasie wolnym trochę ćwiczeń na górną partię ciała, pompki, oraz to co jest mi bardzo potrzebne, czyli mięśnie brzucha. Dodatkowo pośladki, rolowanie i rozciąganie czworogłowych bez zginania nogi w kolanie.
Wczoraj mały spacer po lesie i nad jeziorem, dziś postanawiam iść spacerowym tempem do pracy i z powrotem. Coś tam odczuwam, ale jest inaczej niż ostatnio, mam nadzieję że to efekt zabiegu fali uderzeniowej.

Kategoria dom/praca, z buta


Dane wyjazdu:
8.70 km 0.00 km teren
01:18 h 8:57 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

świąteczny spacer

Środa, 8 stycznia 2020 · dodano: 08.01.2020 | Komentarze 0

W niedzielę było słabo, w zasadzie nie robiłem nic. Dłużej jednak w miejscu wysiedzieć nie mogłem, biegać nie chcę, bo skończy się tak że kolejny dzień będę z wszelkich aktywności wyłączony. Bierzemy młodego, parkujemy na Żabim Oczku i ruszamy w teren. Udała się nam pogoda w sobotę. Dziś jest lekki mróz, trochę śniegu i zmrożona gleba, zdecydowanie trudniejsze warunki. Znajdujemy punkt nad Tatarskim, miejsce bardzo znane, położone na naszej trasie biegowej. Kolejny to ten który musieliśmy odpuścić z powodu wody wokół niego, od tej strony nie było żadnych problemów z dotarciem. Kolejny to skraj lasu nad j. Tatary Małe, nawet ścieżka była i przedzierania się przez choinki było niewiele. Wracamy do torów i znajdujemy ostatni punkt, gdybyśmy w sobotę mieli z 10 minut więcej to spokojnie możnaby było go szukać, a tak przeszliśmy obok jakieś 50 metrów. 
Byliśmy gotowi do wejścia do wody, niestety jezioro zamarzło, a żadnej łopaty nie mieliśmy, do tego po spacerze byłem bardziej zmarznięty niż rozgrzany. 

Kolano ćmiło cały czas, jutro odpoczynek, w środę do lekarza - sądny dzień. 




Dane wyjazdu:
25.20 km 0.00 km teren
04:00 h 9:31 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Ełcka Zmarzlina 2020

Wtorek, 7 stycznia 2020 · dodano: 08.01.2020 | Komentarze 0

Ruszam tak jak każdego dnia ostatnio - pełen obaw. Dobrze nie jest, bieganie po lesie NA PEWNO kolana nie wyleczy, ale chęć mam wielką. Niech się dzieje wola nieba...
Ruszamy w sporym tłumie, postanawiam wybrać wariant dłuższy, od południa. Gosia chciała krócej - na azymut, ale jest zaznaczona droga na mapie, której nie kojarzę co prawda, ale zawsze to droga. Kreska na mapie jest, droga kiedyś może i była, ładujemy się w podmokły teren, wskutek czego nie mając jeszcze żadnego PK mam już mokro w obydwu butach. Super. Za to jest okazja posmakować tego, co nas dziś będzie czekało, czyli sporo wody i mocno nieaktualna mapa. Dobrze że chociaż główne szlaki znam na wylot. Dalej już lepiej, gdzie się da to biegniemy, kolejny punkt w bagienku znaleziony w sumie dzięki sporej liczbie innych zawodników. W ten teren pchać się nie chciałem, pamiętam z rowerowej orientacji moment gdy się o mały włos nie utopiłem razem z rowerem. Dwa z punktów powinny być bez problemu dostępne, tak się też dzieje, nawet mokro nie było. Kolejny punkt na trasie to Tatarska, odtąd jesteśmy już sami, choć co jakiś czas natykamy się jeszcze na innych zawodników. Dalej niestety kolejna wtopa, również dzięki mnie, bo Gosia chciała dobrze. Zachodzimy z nieodpowiedniej strony, ładuję się do kolana w wodę, odpuszczamy, za dużo trzeba by obchodzić, zysk niewielki, a czas goni.
Z kolanem jest nieźle, najlepiej gdy biegnę, najgorzej przy schodzeniu i w momencie gdy biec przestaję. Ciekawe co będzie potem? Na razie nie wnikam, bo po co się zamartwiać na zapas, trzeba się cieszyć tym co lubię, tym co jest tu i teraz. Pogoda jest super, sporo słońca, trzy na plusie, a dmuchającego mocno wiatru w lesie tak bardzo nie czuć.
Przeprawiamy się przez tory, obchodzimy kolejny rów melioracyjny i w miarę precyzyjnie trafiamy w punkt. Dalej na azymut, po jakichś torfowiskach, całe ubranie oblepione przyczepionymi doń kującymi nasionami. Zaczynają się fajne górki, pierwszy punkt na ambonie, potem trochę się nakręciliśmy aby znaleźć schowany w wąwozie. Musimy już wracać, kuszą te które są niedaleko, ale czasu zostało niewiele, trochę ponad godzina i nawet w linii prostej przed nami kawał drogi. Na szczęście widać że będzie sporo długich i prostych przelotów. Nie dam rady już biec cały czas, przechodzimy na marszobieg pól na pół, zaliczamy kolejne dwa punkty praktycznie przy drogach. Gdy jesteśmy przy jeziorku Tatarskim zostało pół godziny, "mało casu kruca bomba...". Mnie konkretnie odcina, nic nie jadłem po drodze, bo nie mogłem się zmusić. Wypita niedawno cola powoduje kolkę, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się szybciej niż marszem. Chowam się za żonę i tyle ile mogę podbiegam, ale szału nie ma, oddech płytki, dawno taki wypruty nie byłem. Zaliczmy ostatni punkt już na osiedlu, mówię Gosi żeby cisnęła sama, ja mam dość. Może zdążę, może nie. Cały czas zerkam na zegarek, podbiegam troszkę, w głowę wbijając "tylko do następnej latarni, tylko do końca budynku...". Wyszło całkiem nieźle - 3:59:07, czyli w zapasie prawie minuta :)



Tak jak się obawiałem z kolanem jest słabo. Nie jest to jakiś mocny ból, ot odczuwalny dyskomfort, nasilający się przy prostowaniu i nacisku (schodzenie po schodach). Wiedziałem że lepiej nie będzie, zależy od tego co się z tym kolanem dzieje - czy to fakt stłuczenia i nadal się ciągnie, czy jednak coś padło na amen. 
Kategoria z buta, z Gosią, zawody


Dane wyjazdu:
10.40 km 0.00 km teren
01:28 h 8:27 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

praca z buta

Piątek, 3 stycznia 2020 · dodano: 07.01.2020 | Komentarze 0

Wczoraj czułem trochę podczas tańca, rano też lekko przy schodzeniu po schodach. Ale muszę sprawdzić i podjąć decyzję odnośnie sobotniej Ełckiej Zmarzliny. Szału nie ma, ale też nie boli. Będąc w lesie robię kilka podbiegów, wyszło w sumie pewnie z 1,5 km, większej różnicy nie czuć. Ogólnie było ślicznie, wschód słońca, białe od szadzi trawy i 3 napotkane po drodze łosie.
Niestety już siedząc w pracy odczuwam skutki

Kategoria dom/praca, z buta


Dane wyjazdu:
10.30 km 0.00 km teren
02:00 h 11:39 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

praca z buta

Czwartek, 2 stycznia 2020 · dodano: 03.01.2020 | Komentarze 0

Rano czuć przy zginaniu, więc odpuszczam rower nawet w opcji cztery tam i cztery nazad. W zamian godzinka z okładem spaceru, załatwiam wizytę u ortopedy na przyszłą środę. Przy chodzeniu jest OK.


Kategoria z buta


Dane wyjazdu:
41.20 km 0.00 km teren
02:15 h 18.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

Przywitanie nowego roku

Czwartek, 2 stycznia 2020 · dodano: 02.01.2020 | Komentarze 0

Trzy dni przerwy od roweru, z kolanem dobrze w normalnym życiu. Przy schodzeniu ze schodów nie czuć wcale, w tańcu także spokój, choć jakoś specjalnie się nie eksploatowałem. 
Noworoczną tradycję trzeba podtrzymać, noc krótka, głowa trochę boli, ale mam chęć na rower i spotkanie ze znajomymi. Jest ślisko, jadę z duszą na ramieniu, w pamięci mając ostatnią glebę, po której zaczęły się wszystkie problemy. Ostrożnie udało się dojechać, chwilę po starcie wjeżdżamy w teren i jest już dobrze. Na niebie sporo słońca, więc jest cieplutko, wiatr pomaga, super. Kolano niestety czuję od samego startu, bolące miejsce przemieszcza się, raz tu raz tam. Przy kamieniu granicznym w Prostkach mamy popas, koleżanka zorganizowała punkt z grzanym winem i zagrychą. Inicjatywa super, ale brak ruchu powoduje że oboje z Gosią marzniemy i postanawiamy wrócić wcześniej sami. Wiatr w lesie tak bardzo nie przeszkadza, kolano o dziwo nie dokucza bardziej, a nawet mniej.
Niestety już w domu jest słabo, ewidentnie kręcić nie mogę, inne aktywności nie działają tak źle. W sumie powinienem w ogóle ze wszystkiego zrezygnować, ale jak wtedy żyć? 


Kategoria <50, z Gosią