KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
544.40 km 0.00 km teren
19:29 h 27.94 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Podróżnika 2018

Sobota, 9 czerwca 2018 · dodano: 12.06.2018 | Komentarze 2

Startuję z pierwszej grupy z planem: jadę swoje, a potem się pod jakiś pociąg podczepię. Od samego początku bardzo dziurawe drogi, trzeba mocno uważać, bo dziur jest tyle, że nie ma szans ich ominąć. Przede mną Olo, z każdą chwilą znika coraz dalej, za mną pustka. Na kawałku dobrej drogi Go jednak dochodzę, ale ewidentnie ma ochotę jechać sam, więc zamieniliśmy tylko słowo i pojechałem dalej. Od startu pilnuję zasady picia co 5 kilometrów, raz elektrolity, raz wodę. W Drawsku Pomorskim jadę jakoś tak dookoła, sam rysowałem ślady pomiędzy punktami kontrolnymi i coś musiało mi się źle kliknąć...Przed Złocieńcem muszę stanąć na siku, to dobrze że na pęcherz ciśnie, bo się nie odwadniam, przy okazji dokładam sudokremu na siedzenie. Słońce coraz bardziej grzeje, pocieszające jest to, że jedziemy praktycznie cały czas przez las. Zatrzymuję się na fotkę nad j. Drawsko i w tym czasie widzę kogoś z tyłu. Wcześnie. Nawet bardzo. Spodziewałem się tego dopiero gdzieś koło setnego kilometra. Podczepiam swój wagonik i jedziemy we czwórkę (521, 525, 538). Chwilę dalej z dużą prędkością mijają nas zawodnicy z czuba, chłopaki nie spawają, ja też uważam że jadą zdecydowanie za szybko (mieli średnią ponad 35km/h) Jedzie mi się bardzo dobrze, szybciej niżbym jechał sam, ale nie aż tak, że zaraz się wybzykam i będę umierał. W Połczynie SMS i wspólnie stwierdzamy, że czas poszukać sklepu, bo wypiłem już wszystko, łącznie z awaryjną półlitrówką wiezioną w kieszonce.

Zimna cola, Big Milk i dwie drożdżówki, z których jedną od razu połykam. Stojąc w kolejce porozciągałem się, z kolanami (odpukać) nic się nie dzieje. Poszło sprawnie, tylko około 10 minut. Robi się coraz goręcej, cały czas często piję, ale już sikać się nie chce. Gdy byliśmy jakieś 2 km od morza zaczęło robić się wyraźnie chłodniej. Temperatura spadła tutaj do 18 stopni, jest wręcz zimno. Stanęliśmy na chwilę podbić esemesowo PK2, gdy ruszaliśmy z tyłu został Szafar wyraźnie wyczerpany upałem. Mnie też niedługo potem dopadają jego skutki, bo gdy tylko od morza odjechaliśmy wskazówka znów wskazywała ponad 30 stopni. Rozglądam się za sklepem, jeszcze kilka łyków zostało, ale chętnie napiłbym się porządnie i butelkę wody wylał na głowę. Niestety wokół pustynia. Taka sklepowa, bo faktycznie dookoła same lasy. Oddech mam bardzo płytki, to źle wróży - muszę odpocząć. Wreszcie widzę przystanek, kolegów już wcześniej informowałem żeby na mnie nie czekali jeśli zniknę. Łykam puszkę coli wiezioną na czarną godzinę i jakieś 10 minut spędzam w pozycji leżącej. Chętnie poleżałbym dłużej, ale nie mam co pić, a do punktu żywieniowego już rzut beretem. Wyprzedza mnie Szafar, ale nie chcę się szarpać żeby go dojść, jadę swoje. W barze na stół od razu ląduje makaron z sosem, ale zanim się za niego zabrałem wypiłem ze 3 kubki coli i tyleż samo wody. Po makaronie pochłaniam jeszcze kilka kawałków arbuza i pomarańczy, pakuję prowiant na drogę i wlewam w siebie tyle wody ile tylko się dało. Zabawiłem w sumie około 25 minut, oddech wrócił do normy, nie ma co przedłużać.

Ruszam sam, Szafar został, chłopaki wyjechali dawno temu. Jestem w szoku jak wiele zdziałał odpoczynek, czuję się tak jakbym dopiero startował. Dobrze było dokąd nie trzeba było z wojewódzkiej zjechać na lokalne drogi. Takiej rzeźni nigdy nie widziałem. Droga powstała pewnie za Gierka i od tamtej pory nikt nic z nią nie zrobił. Same kratery. Nie wiem jak długi był ten odcinek, ale przekleństw padło co nie miara. W nagrodę super zjazd po równym, po czym nastawiam się na kolejną porcję dziur. Kilka minut wcześniej był tu Gavek i wspomniał o tym w relacji. Jacierpiedolę. Jak można wytyczyć maraton po czymś takim? Fullem na szerokich oponach z własnej woli nigdy bym tam nie wjechał. Przed Miastkiem kolejna wizyta w sklepie, wypijam co mi zostało, tankuję do pełna, pamiętając o odkupieniu puszki coli. Robi się chłodniej, jedzie się całkiem przyjemnie, sam się sobie dziwię, że mając trzy stówy w nogach jestem w stanie ciągle tak szybko jechać. Zapomniałem jednak o smarowaniu i niestety lekko dupę obtarłem. Teraz już za późno i ciężko będzie znaleźć sobie wygodną pozycję w siodle. Powoli zaczyna chować się słońce, mocno oślepia, a ja akurat jadę w kierunku zachodnim.

W Szczecinku staję na Orlenie, kolejna cola, tym razem w bidon rozrabiam red speed'a, mając nadzieję że nocą nie będę zasypiał. Gdy ruszyłem spod stacji z roweru odpada lusterko. W mordę. Dobrze że tylko to, bo przy tej ilości dziur mogłyby być większe straty w sprzęcie. Ciężko się przyzwyczaić do jazdy bez, chociaż zaraz będzie ciemno, a nocą zdecydowanie rzadziej się wstecz patrzy. Długi odcinek równej jak stół krajówki, potem zjazd na Borne Sulinowo, szkoda że nocą. Staję na chwilkę wyjąć bułkę, bo coś zaczęło w brzuchu burczeć kiedy minął mnie Szafar. Widziałem po czasach na punktach że jedzie szybko i jest za mną tylko kilka minut, więc w sumie to była tylko kwestia czasu. Pytam się czy mogę się na kole trochę powieźć, sam takiego tempa nie utrzymam, a jak będę miał dość to po prostu zostanę. Jedzie się elegancko, tempo nie jest zabójcze, może uda się tak do końca dojechać...

Stajemy na Orlenie przed Wałczem, miałem ochotę na hot-doga, ale niestety nie mają. Całe szczęście mam w zapasie jeszcze drożdżówkę, którą wciągam popijając kolejną colą. Poleciało sporo czasu, jestem gotowy do dalszej jazdy, ale czekam na Janusza, aby nie jechać sam. Mamy długi fragment DK10 z praktycznie zerowym ruchem, prędkość oscyluje wokół 30 km/h, dawno nocą tak szybko nie jechałem. Tyle tylko, że to nie moja zasługa... Dojeżdża do nas Tomek, jest dużo od nas szybszy, ale postanawia dociągnąć z nami do końca. Jest szansa na bardzo dobry wynik, jeśli nadal utrzyma się tempo i nie dopadnie mnie żaden kryzys. Zaliczam tylko mega głód, zjadłem wszystko co miałem w zapasie (2 bułki, pół paczki Hitów, i ze 4 batoniki). Zaczyna się robić zimno, choć na wyświetlaczu nad drogą widniało że jest 19 stopni. Nie ma się co dziwić, na dużym zmęczeniu odczuwanie temperatury jest zupełnie inne, a jadę cały czas na krótko. Zupełnie jak nie ja... Nie ma tragedii, tyle dam radę znieść, gorzej jest z tyłkiem. Za Reczem chyba najdłuższy podjazd na całej trasie, która była pokroju pagórków takich, jakie mam pod domem. Chwilę potem wstaje słońce, ostatni fragment dziur, takich fest, jak w połowie trasy i o 5.09 dojeżdżamy na metę.

Udało się wykręcić kosmiczny wynik, dawno tak szybko nie jeździłem. Jest to oczywiście nie tylko moja zasługa, gdyby nie Szafar i chłopaki z którymi jechałem w okolicach nadmorskich wynik byłby sporo gorszy. Na trasie praktycznie bez kryzysów, raz tylko naszło mnie tradycyjne "na co mi to wszystko" u schyłku dnia. Cieszę się, że nie było żadnych dolegliwości z kolanami, bo kilka dni przed startem coś się w lewym czaiło. Na trasie ucierpiały przede wszystkim nadgarstki (gdy się tylko dało odpoczywałem na lemondce) i tyłek, ale takie są przecież uroki jazdy po dziurach. Organizacyjnie maraton jak zawsze na najwyższym poziomie, baza bardzo przyjemna, sama trasa także. Gdyby tylko nie było tyle dziur...

kilka fotek







Zaliczone gminy - 26: Dobrzany, Ińsko, Ostrowice, Połczyn-Zdrój, Tychowo, Białogard (obszar wiejski), Świeszyno, Biesiekierz, Będzino, Mielno, Sianów, Polanów, Kępice, Miastko, Bobolice, Biały Bór, Koczała, Przechlewo, Rzeczenica, Czarne, Szczecinek (obszar wiejski), Szczecinek (teren miejski), Borne Sulinowo, Tuczno, Drawno, Recz.
Kategoria >300, zawody



Komentarze
tony1974
| 21:08 poniedziałek, 18 czerwca 2018 | linkuj Gratulacje! fajna relacja i super przygoda :)
szafar
| 11:03 piątek, 15 czerwca 2018 | linkuj Dobrze się razem jechało, dzięki. Mój wykręcony czas jest o godzinę lepszy niż niz zakładałem przed startem. Dla mnie było za ciepło,ale baaaaaaardzoooooo dłuuuuugi odpoczynek na PŻ ( aż 55 minut) postawił mnie na nogi. Odcinek nocny super.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa eczon
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]