KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
501.90 km 0.00 km teren
20:55 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:czołg

Kaszubska wyprawka

Sobota, 21 kwietnia 2018 · dodano: 24.04.2018 | Komentarze 0

Dojechaliśmy w piątkowe popołudnie. Ciepło i bezwietrznie, szkoda że jutro ma być zupełnie inaczej. No cóż...dobrze że nie będzie padać. Ogarnęliśmy rowery, chwila integracji przy ognisku i około 22giej poszliśmy spać. Noc skróciła się trochę za sprawą śpiewającego za oknem słowika lub innej sikorki, człowiek przyzwyczajony do miejskiego szumu za oknem. Czekam do budzika i czas się zbierać. W kuchni tłum ludzi, czas śniadania, ciężko się do czajnika dopchać. Jeszcze tylko się ubrać, chwila odprawy na której zmarzłem tak, że wkładam przed startem jeszcze wiatrówkę.

Ruszamy równo o 8mej. Tworzy się grupa której przejechaliśmy większość trasy. Pierwsza stówka poszła gładko. Piękne okoliczności przyrody i drogi które nie pozwolą się nudzić. Popas pod sklepem w Szymbarku, dwie bułki, cola i woda, bo poszedł cały zapas zabrany ze startu. Dalej nie jest już tak różowo. Krajobrazy nadal zachwycają, ale wiatr dale popalić. Boczne podmuchy spychają, czasem trzeba jechać ze sporym przechyłem, aby w konsekwencji utrzymać pion. Widoki piękne, ślicznie wyglądają granatowe jeziora i białe grzywy fal. Oj dawno już na takim wietrze nie jeździłem. Zaczyna mnie boleć głowa, jestem zmęczony gorzej niż po ubiegłotygodniowej trzysetce. A to nawet nie 1/3 trasy... Nicto. Damy radę, trzeba w głowie podzielić trasę na mniejsze części. Postanawiamy zrobić dłuższy postój w Brusach. Zeszło sporo czasu, bo dosyć długo czekaliśmy na zamówione dania, ale dzięki temu przestała mnie boleć głowa. Jeszcze szybkie zakupy i ruszamy na najszybszą część trasy.

Do Czerska prostą drogę idealnie pokrywającą się z kierunkiem wiatru, więc wysiłku w kręcenie wkładać praktycznie nie potrzeba. Czuję się zdecydowanie lepiej z pełnym brzuchem. Po drodze widać wielkie połacie wiatrołomów - skutek nawałnic z sierpnia ubiegłego roku. Ależ to musiała być wielka siła, połamać tysiące drzew jak zapałki... To najbardziej położony na południe punkt trasy, do połówki jeszcze trochę brakuje, ale generalnie zaczynamy nad morze wracać. Jest bardziej płasko, sporo lasów, ale są też fragmenty zupełnie odsłonięte pod czołowy wiatr. Kolejny dłuższy postój na stacji w Egiertowie, już po zmroku. Wiatr się uspokoił, nadal mocno dmucha, ale nie ma już tak niebezpiecznych porywów. Ubieram się na nocną jazdę, zmieniam spodenki bo z tyłkiem mam duży problem. Coś w tym roku jest nie tak, na każdym wyjeździe zbyt szybko odczuwam dolegliwości. Nie mam ochoty na kawę, zjadam tylko bułkę i rozrabiam do bidonu proszki antynasenne.

Zamiast być lepiej jest jeszcze gorzej, nic, muszę kolejną stówkę jakoś wytrzymać. Pierwsze kilometry jeszcze jakoś idą, ale zaczyna się dziać coś z prawym kolanem. Boli z boku, coś jakby przyczep. Staram się rozciągać podczas jazdy, dwa razy na krótkich postojach po drodze i nic. Nie wiem jaka jest tego przyczyna. Zbyt dużo górek, czy za mocna jazda. W każdym bądź razie wiem, że samo nie przejdzie, a przed nami jeszcze będzie co podjeżdżać więc łykam tabletkę. Dobre jest to że na bolący tyłek także działa.

Na stacji w Pucku wkładam jeszcze jedną wkładkę i nakładam sporą warstwę smarowidła. Standardowy zestaw czyli kawa + hotdog, zmieniam też rękawiczki na cieplejsze. Zostało 109 km do mety. Jedzie się koszmarnie, nie mam już siły, do tego zaczyna mnie mulić. Do tej pory po proszkach zupełnie nie chciało mi się spać, ale zawsze zaczynałem wieczorem, więc zmęczenie było dużo mniejsze. Tym razem muszę zamknąć oczy na chwilę, 5 minut pomaga mniej więcej na godzinę jazdy. Kolano czuję co jakiś czas, do tego odzywa się także lewe. Podjazd przed Gniewinem wjeżdżam ledwo, ledwo, nie chciałem stawać w pedałach, aby mocniej kolan nie obciążać. Końcówka to typowe zamulanie, toczymy się około 20 km/h niby w grupie, ale osobno. Razem ze słońcem wzmógł się także wiatr, musiałem też zrobić drugi postój na zamknięcie oczu. Nie udało się dojechać w 24 h, spóźniliśmy się 18 minut.

Gdy obudziłem się po jakichś dwóch godzinach pierwsze co robię to sprawdzam kolana. Nie bolą przy dotyku, zginaniu i symulacji kręcenia. Uff, całe szczęście, że to tylko zmęczeniowy problem był. Wręczenie medali, kawa, pakowanie i czas się zbierać w drogę powrotną.

Pięćset to już dystans który boli, to wiedziałem przed startem. Nie spodziewałem się jednak, że ból przyjdzie tak szybko, już po 150 km czułem trudy trasy i odzywający się tyłek. Łatwo nie było, trasa pokonana, kolejne doświadczenie zdobyte.
kilka zdjęć Małgosi, kilka pożyczonych, bo po drodze swoich nie robiłem



Zaliczone gminy - 11: Główczyce, Nowa Wieś Lęborska, Lębork, Studzienice, Dziemiany, Brusy, Nowa Karczma, Przywidz, Somonino, Wejcherowo (teren miejski), Wicko.

Kategoria >300, zawody



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mjree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]