KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189391.06 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.60 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
1008.00 km 0.00 km teren
40:16 h 25.03 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

BB Tour 2014

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 15

Obudziłem się jak zwykle - przed budzikiem, a że byłem spakowany i praktycznie gotowy do wyjścia czas spędziłem na spokojne śniadanie i oglądanie prognozy pogody w telewizji i internecie. Będzie padać. Front ma nas gonić, a w niedzielę nie ma szans na uniknięcie deszczu. Kupno nieprzemakalnych skarpet to dobra inwestycja, choć na razie testowana jedynie w domu w misce z wodą, nadejdzie czas aby sprawdzić jak zweryfikuje je test praktyczny. Mam także nadzieję że z kolanami nie będzie problemu, przez dwa dni piłem poczwórną dawkę FLEXIT, kilka dni brałem leki przeciwzapalne, do tego nauczony doświadczeniem wiozę ze sobą całą aptekę. Musiałoby mi nogę urwać abym nie dojechał do Ustrzyk, motywacja i determinacja JEST. Turlam się spokojnie miastem na prom, przeprawiamy się z Mariuszem, zdaję bagaż na metę i na przepak, montowanie nadajników, ostatnie siku, podpisanie listy i czekamy.





DZIEŃ 1

Jak widać stresa nie ma, waham się tylko jak się ostatecznie ubrać, jadę na długo, także z długim palcem na rękach, w ostatniej chwili zakładam jeszcze wiatrówkę. W grupie mam Jacka, Jarka (jechaliśmy ostatnie dwie sześćsetki u Roberta razem) i Radka (startowaliśmy razem u Roberta, ale razem tylko przez chwilę), reszty chłopaków nie znam. Sygnał do startu i ruszamy, na początek wyszedł Jacek i w zasadzie tempem około 30 km/h jechaliśmy za nim aż do Międzyzdrojów. Dogoniliśmy poprzednią grupę, nie wiem czy czekali (w obydwu byli zawodnicy z Grupetto), być może mieli zamknięty przejazd kolejowy. Tempo rośnie, następuje przetasowanie, grupka się rozrywa. Jedziemy około 35 km/h, nie jest źle, pomijając momenty kiedy jesteśmy filmowani, tempo skacze do góry, cześć chłopaków nie daje rady. Pytam się kolegów z Grupetto czy zwolnią trochę, ale chcą jechać szybciej więc odpuszczamy, jest nas bodajże pięciu. Jedzie się fajnie, po drodze "łykamy" ludzi którzy poodpadali z poprzednich grup, jest moc !!!. Przed Płotami na drodze stoi grupka kolarzy, wśród nich Andrzej (startował 4 grupy przed nami), okazuje się że miał wywrotkę (przed ich grupę wjechało auto z kamerą, zahamowało a on wpadł na koło przed nim). Gdzieś po drodze minęło nas auto GOOGLE STREET VIEW - może będziemy na zdjęciach :) Do punktu dojeżdżamy oddzielnie, ale stąd już ruszamy razem z Andrzejem i dwójką z Gostynia. Kolejny punkt w Drawsku, samej drogi niewiele pamiętam, za to w pamięć zapadła smaczna bułka i wizyta w sklepie, bo zamiast akumulatorków wziąłem na trasę baterie, a te padały już po 3 godzinach. Całkiem niezłe podjazdy w okolicy Drawska były, droga do Piły także bez historii, odnajdujemy punkt (widziałem że sporo ludzi miało z odnalezieniem problemy), dosyć długo tam posiedzieliśmy. Droga do pierwszego DPK trochę się dłuży, zaczynają się odzywać kolana, rozciągam się podczas jazdy i na szczęście uczucie mija. Przed punktem widać czarne chmurzysko, nie udało się nie trafić w nie i jakieś 10 minut jedziemy w małej mżawce. Na punkt docieramy już w szarówce, jest sporo ludzi. Jem obiad (niezbyt smaczny), ubrania nie zmieniam, nie zmokłem za bardzo, ubieram tylko skarpety, po telefonie do Gosi upewniam się że padać będzie na pewno. Pojawia się za to problem z piszczelą, lewą, tą samą co na Wyszehradzie, ehh 700 do celu, biorę ibuprom i wyjeżdżamy w niezmienionym składzie na pierwszą nockę.


PK 1. Płoty.


peletonik


PK 2. Drawsko.

kończy się pierwszy dzień w drodze

NOCKA

Próbuję zmniejszyć ból, kombinuję jak jechać żeby było dobrze. Pomaga mocne dociśnięcie klamry w bucie i jazda z niską kadencją, co niestety odbija się na kolanach, więc jadę na przemian kręcąc wolno i szybko i oczywiście spuszczam pięty w dół rozciągając mięśnie. Jest całkiem nieźle, a gdy się wyłączę to bólu nie czuć wcale. Do Torunia jedziemy po mokrym, musiało padać tym którzy byli tu wcześniej, zaczynają się problemy z GPS, całkowicie giną satelity i to nie tylko mnie ale wszystkim jadącym w grupie. Czasem jest to pięć minut, czasem nawet i godzina. Problem jest taki że nie mam licznika przy rowerze, jedynie DAKOTĘ, rozjeżdżają mi się przejechane kilometry i czas jazdy. W Toruniu też dosyć długo zabawiliśmy, był ciepły żurek :) Na trasę wyruszamy w wielkim peletonie, coś koło 30 osób, a że koledzy wiozą się na kole zatrzymujemy się na chwilę, potem nabranie prędkości, wyprzedzamy resztę i do Włocławka jedziemy już w swoim towarzystwie. Fajny punkt, w pamięć zapadły pyszne kanapki i fakt że miałem problem z przednim hamulcem, chłopaki patrzyli, patrzyli i nic nie wydumali (potem się sam naprawił, więc musiało coś sprężynę blokować)


Włocławek

Jeśli dobrze pamiętam to właśnie za Włocławkiem zaczęło padać, a może wcześniej? Deszczu na punkcie w każdym bądź razie nie przypominam sobie. Na drodze straszna monotonia, nikt nic nie mówi, słychać tylko szum gum na asfalcie - zasypiam. Tak źle dawno już nie było, zdarza się zamykać oczy na kilka sekund. Muszę zjechać. Zatrzymujemy się gdzieś na stacji, chłopaki piją kawę, ja kładę się na beton (trawa mokra, a gość ze stacji nie pozwolił w środku), podkładam ręce pod krzyż bo ciągnie po nerkach niesamowicie i drzemię jakieś 5 minut. Od razu lepiej !!. Na punkcie w Gąbinie (486 km) korzystam z namiotu, kolejne 5-10 minut drzemki, toaleta, coś tam do jedzenia i w drogę.

DZIEŃ DRUGI

Zaczyna świtać, tutaj już na pewno zaczęło padać, całe szczęście nie mocno, pada siąpiąca upierdliwa mżawka - da się w miarę normalnie jechać. W Żyrardowie pyszne ciasto-musli, telefon do żony, potwierdza się prognoza o deszczu przez cały dzień. Koło Mszczonowa grupa nam się rozdzieliła, część zatrzymała się przed zakazem wjazdu na "50", innej drogi nie ma, poza tym tak prowadzi ślad. Jedziemy wolniej, dłuży się niesamowicie, jazda na kole nie ma sensu bo chlapie strasznie po twarzy. To chyba najgorszy fragment całej imprezy. Na punkcie w Białobrzegach kilka drożdżówek, dzwonię do Gosi żeby sprawdzić gdzie reszta grupy, czekamy. Trochę podeschliśmy, zrobiliśmy z worków na śmieci ubranka (ja włożyłem tylko folię pod nogawki na kolanach). Zanim dojechała reszta (okazało się że Danka złapała gumę), zjedli, odpoczęli minęło dobrze ponad godzina. Gdy byliśmy już gotowi do wyjazdu, ktoś mówi że 309 ma gumę...noszkur...dziwne, dojechałem normalnie. Oglądam dętkę, oponę, nic...ale wentylek ledwo ledwo siedzi...czyżby ktoś sobie jajca robił ? Nicto, zmieniam, dmucham i ruszamy. Na niebie błękit i słoneczko :) przeschliśmy momentalnie, zaraz jednak trzeba się zatrzymać aby się rozebrać. Straszny ruch na "7" przed Radomiem, na niebie kolejna chmura, oczywiście liczymy że "pójdzie bokiem". Już w mieście na poboczu łapię jakiś syf i ... kolejny flaczor. Ehh, tym razem z tyłu, nic w oponie nie znalazłem, zaczyna kropić, potem już konkretnie lać, dobrze że za chwilę był przystanek. Kilkanaście minut kolejnej przerwy, gdy zelżało ruszamy. Trochę górek za Radomiem, jedziemy "9", ruch już nie taki straszny, kilometry jakoś mijają, nawet padać przestaje :) Na drugim dużym punkcie obiad, kąpiel, przepakowuję  to co mi potrzeba na dalszą jazdę i w pięknej pogodzie wyruszamy na drugą noc nie zmrużywszy oka. 


Żyrardów.

DRUGA NOC

Ciemno się robi chwilę po wyjeździe, mamy trochę większy peleton, zaczyna znowu padać...a wg prognoz miało być już sucho. Większy deszcz przeczekaliśmy na przystanku, potem faktycznie rozpogodziło się, widać gwiazdy na niebie, ale jest ZIMNO !!! PRZERAŹLIWIE ZIMNO !!!!. Teren pofałdowany, co ciekawe każdy modli się o podjazd a boi się zjeżdżać...momentami szczękam zębami przeraźliwie. Łapię kolejną gumę z tyłu (całe szczęście 50 metrów przed stacją benzynową), odnajdujemy szkiełko (może ono tam siedziało od Radomia, tylko wtedy go nie namierzyłem). Krzysiek kupuje gazetę, wkładam sobie na podbrzusze i kawałek pod wiatrówkę, dalej jest strasznie zimno. Super punkt w Nowej Dębie (800 km), ciepłe żarełko (makaron) i materac z poduszką :) Śpię pół godziny i zbieramy się w dalszą drogę.

DZIEŃ TRZECI

Ależ ciężko było się rozkręcić, świta, ale zanim słońce ogrzeje atmosferę trochę czasu mija. Przejeżdżamy Rzeszów, znowu są jakieś problemy z GPS (nie widać żadnych satelitów), zaczyna się poranny szczyt. Punkt usytuowany na wyjeździe z miasta, znowu mam kryzys, więc zamiast jeść kładę się na podłogę, odlot na kilka minut, potem drugi na trasie żurek (ten był chyba najlepszy) i wyjazd. Jedziemy razem z Jarkiem, reszta została z tyłu, potem Jarek zjeżdża na stację i znów we dwójkę gonimy, ten fragment był całkiem fajny. Kultowy punkt w Brzozowie w kole gospodyń wiejskich, trzeci żurek, ciasto i kanapka na czarną godzinę. Zaczynają się coraz dłuższe podjazdy, mi jedzie się świetnie być może za sprawą Ketonalu, który łyknąłem na punkcie, bo problem z piszczelą był już bardzo bolesny (częsta jazda na dużej kadencji), oraz kolanami. Grupa nam się porwała, część pojechała do przodu, część wlokła się strasznie z tyłu, a ja z Radkiem jakoś między nimi. Radkowi także ketonal ratuje kolano, zaczynamy jechać szybciej, fajny przejazd przez Sanok (choć straszne tam korki były), Lesko i wreszcie jesteśmy w Ustrzykach, tych Dolnych na razie...Pyszne kanapki z pasztetem no i żelek od Wojtka który jak się okazało musiał zakończyć udział w Toruniu i w międzyczasie dotarł do Ustrzyk. Z punktu ruszamy we dwójkę z Radkiem, od razu dzida, jest moc w nogach, podjazdy wchodzą elegancko. Robi się gorąco, szczególnie pod górkę, za to w dół od razu odczuwalnie ze 20 stopni mniej. Końcówka z niezłym wmordewindem, większość trasy wiatr pomagał lub wiał z boku, mozolne odliczanie kilometrów, w końcu jest META :) 1008 km w nogach, godzina 14.29


Rzeszów. Spać się da wszędzie, wszystko zależy od stopnia zmęczenia :)


Za Rzeszowem. Czekam na Jarka.


Brzozów, wyjazd z punktu.


Punkt widokowy za Lutowiskami.

PODSUMOWANIE

Gdy Pani spytała się: żurek czy bigos ? odpowiedź była oczywista, żurków zjadłem trzy po drodze. Potem piwo, wizyta na kwaterze, prysznic, cywilne ubranie, gorąca herbata z wkładką wysokoprocentową. Czekamy na kolejnych dojeżdżających, wrażenia z trasy, kolejne dwa obiady, jakieś kolejne piwo i tak minął dzień trzeci.

Spodziewałem się większego zmęczenia, faktem jest że pierścień na Mazurach to znacznie trudniejsza impreza, a tutaj jest po prostu dłuższy dystans no i druga nocka na rowerze. Jest parę rzeczy do poprawki, wiem czego mi brakowało i co można poprawić. Impreza bardzo udana, super organizacja, świetni ludzie i pomimo tego że padało dobre 10 godzin - całkiem niezła pogoda. Gdyby wiało w ryj cały czas byłoby zdecydowanie gorzej.




Tyle zarejestrowała dakota.


Potwierdzenia w książeczce.



Zaliczone gminy: Świnoujście, Międzyzdroje, Wolin, Golczewo, Płoty, Resko, Łobez, Drawsko Pomorskie, Kalisz Pomorski, Mirosławiec, Wałcz, Szydłowo, Piła, Kaczory, Miasteczko Krajeńskie, Białośliwie, Wyrzysk, Sadki, Nakło nad Notecią, Sicienko, Białe Błota, Nowa Wieś Wielka, Bydgoszcz, Solec Kujawski, Wielka Nieszawka, Toruń, Aleksandrów Kujawski (obszar wiejski), Raciążek, Waganiec, Lubanie, Włocławek (teren miejski), Włocławek (obszar wiejski), Nowy Duninów, Łąck, Gąbin, Sanniki, Iłów, Rybno, Młodzieszyn, Sochaczew  (teren miejski), Sochaczew (obszar wiejski), Teresin, Wiskitki, Żyrardów, Radziejowice, Mszczonów, Pniewy, Grójec, Belsk Duży, Goszczyn, Promna, Białobrzegi, Stara Błotnica, Jedlińsk, Radom, Skaryszew, Iłża, Brody, Kunów, Bodzechów, Ostrowiec Świętokrzyski, Sadowie, Opatów, Lipnik, Klimontów, Koprzywnica, Łoniów, Tarnobrzeg, Baranów Sandomierski, Nowa Dęba, Majdan Królewski,Cmolas, Kolbuszowa, Głogów Małopolski, Trzebownisko, Rzeszów, Boguchwała, Czudec, Niebylec, Strzyżów, Domaradz,Jasienica Rosielna, Brzozów, Sanok (obszar wiejski), Sanok (teren miejski), Zagórz, Lesko, Olszanica, Ustrzyki Dolne, Czarna, Lutowiska.

Kategoria >300, zawody



Komentarze
czegevara
| 16:58 wtorek, 23 września 2014 | linkuj O w mordę! Przeoczyłem ten jakże "mało istotny" wpis:) Gratulacje! Ja może za rok? A potem już tylko TorTour, RAS i RAAM:) Kto wie?:)
DareckiEB
| 20:01 czwartek, 11 września 2014 | linkuj Gratulacje, szacun i w ogóle.... Fajnie masz! :) Zdrowia życzę!
4gotten
| 12:42 piątek, 5 września 2014 | linkuj Dzięki. Własnie o tych myślałem tylko nie byłem pewien czy zmieszczą się w buty kolarskie.
dodoelk
| 12:36 piątek, 5 września 2014 | linkuj dexshell model thermlite
4gotten
| 11:10 piątek, 5 września 2014 | linkuj Możesz podać jakiej firmy były te skarpetki? Właśnie tego i jakiś wodoodpornych spodenek3/4 brakuje mi do szczęścia, żeby jeździć w pełnym komforcie np na trasie BBT.
mxdanish
| 10:58 piątek, 5 września 2014 | linkuj To pomyśl dobrze bo ja się chętnie zabiorę na kilka dni :) Na kumpli z pracy liczyć nie mogę więc zazwyczaj jeżdżę sam, a w towarzystwie na bank przyjemniej :)
dodoelk
| 10:22 piątek, 5 września 2014 | linkuj tak, po raz pierwszy,

żeby na RAAM się wybrać to musiałbym chyba w totka trafić, bo normalnie pracując nie ma szans takiej sałaty uzbierać

nie próbowałem jeszcze wielodniowej jazdy, tzn takiej ze spaniem i kolejnego dnia na trasie, nie wiem jak będzie zmusić się rano do wstania i przejechania kolejnej trzysetki - tego chyba spróbuję...
mxdanish
| 09:19 piątek, 5 września 2014 | linkuj Wielkie gratulacje!! Jeśli to pierwszy raz to tym bardziej. Zaliczony kolejny próg. Następny krok? RAAM? :)
dodoelk
| 14:17 czwartek, 4 września 2014 | linkuj lewa OK, w prawej mi trochę od góry wody się nalało, wjechałem w koleinę, albo mi jakieś auto chlapnęło mocno i trochę spłynęło - na przyszłość będę jeszcze taśmą górę skarpetki owijał. w środku oczywiście trochę się spociły ale ciepło w stopy było przez cały czas.

genialny wynalazek !!!!
4gotten
| 13:32 czwartek, 4 września 2014 | linkuj Gratulacje. Jestem ciekaw jak spisały się w boju wodoszczelne skarpety?
Darecki
| 21:47 poniedziałek, 1 września 2014 | linkuj Pogratulować wypada i do miłego spotkania w sobotę na Abentojrze :-)
dodoelk
| 07:57 poniedziałek, 1 września 2014 | linkuj dobrze że tylko gumy, jeden ziomek urwał hak przerzutki - to dopiero pech
Turysta
| 19:56 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj Właśnie się zastanawiałem, jak to się stało, że dogoniłem Cię w Białobrzegach.
Teraz już wiem. Ale miałeś pecha z tymi gumami.

Pozdro
sierra
| 17:25 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj Coraz więcej z moich znajomych "robi" 1008... może i ja tego spróbuję... choć po "trzech siódemkach Mareckiego" czuję wyraźny wstręt do asfaltu... ;)
Oczywiście szczerze GRATULUJĘ !!!!!!!!!!!! :)
grigor86
| 17:18 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj O ŻESZSSSS W KUR....Ę! Pomyśl sobie bracie, że stałeś się właśnie moim autorytetem!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa emchl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]