KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
202.80 km 2.00 km teren
07:18 h 27.78 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

prawie ideał

Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 5

Takiej pogody nie mogłem przepuścić. Jeszcze 5 dni zaległego urlopu mam na koncie, a czas zacząć w końcu trenować.

Wstałem o 4.00, jakoś sporo czasu rano zeszło, wyruszyłem o 4.36. Ciepło, koło 10 stopni i zero wiatru, czyli wszystko zgodnie z planem, no może prócz faktu że asfalty po wczorajszej burzy jeszcze nie doschły. Zaraz za miastem na drodze stoją dwa łosie, zatrzymałem się i nie wiem co robić. Stałem tak może z minutę, gotowy do odwrotu w każdej chwili (cholera wie, a jak zaatakują....?), gdy sięgnąłem po telefon aby cyknąć fotkę, uciekły do lasu. Szkoda trochę, byłby fajny obrazek, choć z drugiej strony trochę strachu się najadłem. Robi się coraz jaśniej, gaszę światło, dookoła w zagłębieniach fajnie unosi się mgła. W końcu jest. Kolejny (pewnie ze dwudziesty) świt w tym roku. Czadowe czerwone słońce na wprost mnie, dla takich obrazków warto wstawać wcześnie. 












W Żarnowie staję na przystanku, rozciągam się i po kilku minutach jadę dalej. W Augustowie na ulicach widać już spory ruch, jest przed siódmą. Kilka fotek po drodze, w tym obowiązkowo z Zygmuntem (tym razem nie jadłem z nim tradycyjnego snickersa). 




Siedem dziewcząt z "albatrosa" tyś jedyna...

Netta

Przewieź. Śluza, a dalej jezioro Studzieniczne...

... i po drugiej stronie jezioro Białe.

Super kawałek przez puszczę augustowską, jechałem nim już kilka razy i zawsze mi się podobało. Staję na chwilę zadzwonić do domu, sprawdzić czy chłopcy do szkoły wstali :) W Macharcach odbijam na Suwałki, jechałem tą drogą podczas ubiegłorocznej sześćsetki, z tym że wtedy była noc i z podziwiania widoków niestety były nici. Schodzę nad Wigry, wstyd się przyznać ale rowerem jestem tutaj pierwszy raz a zjeździłem już wszystko dookoła, trzeba by się wybrać innym rowerem i objechać jezioro dookoła.


Wigry we wsi Bryzgiel.

Wigry.

Wigry.

A tak wygląda dojście na punkt widokowy.

Po drodze kolejne spotkanie z dziką zwierzyną. Jadę przez las, kątem oka zauważam po lewej jakiś ruch między drzewami. Wzdłuż mnie biegną sarny, jadę obserwując je, po jakichś 400-500 metrach nagle skręcają w moją stronę. Udało się wyhamować, stado 7miu sztuk przebiegło z 10 metrów przede mną stukając kopytami o asfalt, uff znowu było ciepło... Dalej już bez przygód mijam Suwałki, kawałek za miastem staję przy drodze bo robi się gorąco. Nie było się gdzie schować, więc kierowcy mieli darmowy striptiz (no nie do końca, tylko klatę miałem gołą), zdejmuję nogawki, długi rękaw i buffa spod kasku. Po drodze do Filipowa spory ruch, wokół same wiatraki i żwirownie, dumnie nazywane "zakładami górniczymi", samą miejscowość mijam bez zatrzymywania bo nie miałem takiej potrzeby.



Czadowa droga do Bakałarzewa, tutaj właśnie czuję, że wszystko jest idealnie. Temperaturowo, widokowo, nawierzchniowo, zero samochodów i wieje w plecy :). Po drodze fajny podjazd, na pewno dwucyfrowy, wjeżdżam do połowy i nagle....sssssssssssssssss....noszkur....flaczor z tyłu. Stąd właśnie to "prawie" w tytule.








W dole jezioro Garbas.


ooo, już nad jeziorem :)

Zmieniam, dmucham, nawet ręce było gdzie umyć :) W Bakałarzewie zaleciałem do sklepu, ale kolejka na pół godziny, więc jadę dalej, parę łyków jeszcze zostało. Tankuję w następnej wiosce, odbijam skrótem do Olecka, tutaj mam ciąg dalszy miłego popychania po gładkim asfalcie i zerowym ruchu samochodów. Olecko bez sensacji, pierwszy raz drogą do Świętajna (fajna, na pewno zostanie uwzględniona w przyszłych planach). Drugi raz nową drogą przez las do Sajz, kawałek po piasku, bo jeszcze trochę drogi brakuje. Fotka jeziora Łaśmiady w pełnej okazałości i lecę dalej.





Zaczynam czuć zmęczenie, odzywa się kark i stopy. Końcówka na autopilocie, nie miałem już siły, ale jako że wjeżdżając do Ełku miałem przejechane 194 km, postanowiłem dokręcić...wszak dwójka z przodu ładniej wygląda :).

Zmęczony jestem strasznie, ale już podaję tego przyczynę. Postanowiłem zrobić 200 km na duuuużym minusie energetycznym. Całkowite paliwo to wafelek (264 kcal), nie licząc miodu do zielonej herbaty którą miałem w bidonie. Wyszło jakieś minus 3.000 kcal :) to i tak mniej niż ilość którą spożyłem w dwa świąteczne dni, jakoś nie mogłem się powstrzymać :) Równowaga musi być, a do optymalnej wagi startowej jeszcze trochę brakuje...

Kategoria >200



Komentarze
mxdanish
| 07:46 piątek, 25 kwietnia 2014 | linkuj No pogodę to trafiłeś idealną :) Ładna trasa, dobre zdjęcia. Super.
dater
| 19:20 środa, 23 kwietnia 2014 | linkuj Pięknie! Wkręcasz się na swoje :D
dodoelk
| 17:46 środa, 23 kwietnia 2014 | linkuj mnie te Twoje/Wasze dwusetki też w zazdrość wprowadzają :)

co do godziny to naprawdę warto bo: pusto, latem dużo chłodniej, przeważnie nie wieje i po powrocie masz jeszcze prawie cały dzień wolny...no czasem jak zombie, ale jednak ... :)
Kot
| 16:40 środa, 23 kwietnia 2014 | linkuj Piękna wycieczka! Świetne foty. No i te poranne klimaty, wyjątkowo nastrojowe. Pozazdrościłam :)
DaruS
| 14:48 środa, 23 kwietnia 2014 | linkuj 4:36 zabija, ale dla tych widoczków to chyba warto ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa epeza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]