KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2020

Dystans całkowity:2073.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:87:25
Średnia prędkość:23.72 km/h
Maksymalna prędkość:59.40 km/h
Suma podjazdów:8586 m
Suma kalorii:56634 kcal
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:59.25 km i 2h 29m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
424.81 km 0.00 km teren
15:58 h 26.61 km/h:
Maks. pr.:55.44 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2592 m
Kalorie:13748 kcal

urodzinowa rundka po Warmii i Mazurach

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 05.07.2020 | Komentarze 0

Plan urodził się już jakiś czas temu, pozostało poczekać i sprawdzić jakie będą warunki. Wszak na Pierścieniu z reguły zawsze był upał, a w taką pogodę na pewno bym nie wyruszył. Kilka dni wcześniej pytam się kolegów o chęć dołączenia, ale odpowiedzi twierdzących brak, przyjdzie mi jechać samotnie. Warunki przedstawiają się całkiem niezłe, wiatr z zachodu, brak upału i burz.

Zamierzenia są takie, że jadę do Bisztynka najkrótszą drogą, tam wjeżdżam na ślad i podłączam się pod jakąś grupę. Przy okazji może spotkam kogoś znajomego, a może kogoś poznam ?. Dzień wcześniej pod plan podłącza się Gosia, ale raczej na zasadzie może pojadę/może nie. Wyjazd planuję na szóstą rano, w sam raz aby się wyspać i przynajmniej na początku trasy nie mieć wiatru w pysk.

Gdy dzwoni budzik pytam się małżonki o decyzję - brzmi "ja nie jadę", więc spokojnie zbieram się sam, startuję wg założeń, kilka minut przed szóstą. W powietrzu gęsta mgła, co ciekawe nawet nie jest nieprzyjemnie, jedynie przez okulary nic nie widać. Przejrzystość wraca gdzieś za Starymi Juchami, w Wężówce jest w końcu nowy asfalt, a wiatr na drodze do Giżycka dopiero się rozkręca. Miasto przejeżdżam inaczej niż zawsze, tym razem jadę przez centrum, zamiast drogi wzdłuż torów. Zarówno tu jak i tam jest całkiem niezły DDR, ale jadąc przez centrum trzeba pokonać dwie sygnalizacje świetlne. Sprawdziłem tę drogę i wracam do starej, która przy okazji jest chyba też krótsza.

Po skręcie na Kętrzyn rozkręca się wiatr, jakoś specjalnie nie zabija, da się jechać w miarę przyjemnie. To już chyba mój piąty w tym roku przejazd tą drogą. Kętrzyn tak jak ostatnio, przy torach, omijając DDR, ta droga jest dużo wygodniejsza. Kiedyś w końcu chciałbym zobaczyć zamek, byłem tu dziesiątki razy a nigdy nie byłem w środku, chyba trzeba się będzie wybrać kiedyś specjalnie w tym celu.

Do Reszla jeszcze nie najgorzej, staję na chwilę przy sanktuarium w Świętej Lipce, mija mnie gość na szosówce. Próbuję go gonić obserwując po drodze zabytkowe stacje drogi krzyżowej, przy jednej z nich staję zrobić zdjęcie i moje szanse na skuteczny pościg maleją do zera. Reszel też trochę inaczej niż dotychczas, odpuszczam rynek zamiast tego jadę drogą pod zamkiem. Tutaj kończy się dobre.

Następne kilometry to raczej kiepska droga, słońce które zaczęło przygrzewać i mocny wiatr z SW, za to są super widoki. Warmia jest piękna, zupełnie inna niż Mazury czy Podlasie, ale jest tutaj to coś. Przydrożne kapliczki, styl kościołów których nigdzie więcej nie ma szans zobaczyć i niepowtarzalne krajobrazy. Na pewno tu wrócę. Do Bisztynka odliczam już kilometry, bo tu zaplanowałem drugie śniadanie i dawkę kofeiny. Niestety nie jest to coś co sobie wymarzyłem, wczorajsze pączki, bez jogurtu, do tego zaczynają odzywać się jelita. Acha, nigdy problemów nie miałem z nimi podczas jazdy, a nic dziwnego wczoraj i dziś do tej pory nie jadłem.

Zerkam na monitoring, jestem tutaj dużo wcześniej niż powinienem, mam nad "koniną" jakieś 10 kilometrów przewagi. Nicto, jadę spokojnie, kiedyś mnie w końcu dojdą. To spokojnie wcale nie jest wolne, bo mam wiatr centralnie w plecy, więc i prędkość na liczniku z trzydziestu nie schodzi. Jedyne co mi się nie podoba to słońce i rosnąca temperatura. Przejechałem w ten sposób sporo kilometrów, wiedziałem że PK będzie nad jeziorem Rydzówka, staję więc w Leśniewie, chwilę przed nim na zakupy. Koledzy mijają mnie gdy zbieram się już do wyjazdu, machamy więc tylko sobie.

Srokowo - Węgorzewo to kolejny fragment, który jadę po raz któryś (czwarty) w tym roku, ale że go lubię nie nudzi mi się. Mijam plażę nad Mamrami (ależ bym wskoczył do wody), Węgorzewo i cisnę w stronę Gołdapi, co i rusz oglądając się za siebie. Gdy w końcu widzę grupę w lusterku, zbieram się aby złapać koło i choć kilka kilometrów pojechać wspólnie. Tak dobrze jednak nie będzie, organizm się broni wysyłając ostrzeżenia w postaci lekkich skurczy za prawe udo. Odpuszczam. To nie moja liga. Myślałem o zatrzymaniu się w Gołdapi na rynku w miejscu PK, ale ciągły problem jelitowy wymusił postój na Orlenie. To to pamiętne miejsce gdzie w 2013 leżeliśmy na trawie w dużej grupie, ależ wtedy był upał...
Kanapka, piwo, cola, woda na drogę i kwaśne żelki których zapomniałem wziąć z domu. Droga idzie całkiem nieźle, może dlatego że w końcu zjadłem coś nie słodkiego i na niebie pojawiło się trochę chmur zakrywających słońce. Warunki nie są złe, nie ma upału, ale dla mnie te 25 stopni to i tak jest zbyt dużo. Wiatr nadal mocny w większości boczny. Kolejna grupa dochodzi mnie kawałek przed trójstykiem, ale jadę z nimi tylko kilka kilometów, a szkoda, bo zaczęło się robić przyjemnie. Za chwilę koledzy skręcają na PK, ja mam wszystko czego mi potrzeba, więc odpuszczam, szkoda czasu.

Już przed wyjazdem miałem postanowienie, że jeśli nie będzie się składało to odpuszczę objazd jeziora Wiżajny, oraz kiepską drogę do Płociczna. Brzuch mnie boli coraz bardziej, pojawia się problem z siłą do jazdy, bo od dawna nic nie jadłem, mam tylko słodkie (oprócz żelków), a każdy kęs powoduje odruch wymiotny. Nigdy nie miałem takich problemów, ale wydaje mi się że to sprawa zbyt mocnej jazdy, wiele osób tego doświadczało, a mnie szczęśliwie takie doznania omijały. Dodatkowo dochodzi zbyt mało przerw, jazda solo wymaga niestety ciągłego orania, nie da się na kole kolegi odpocząć. Dociągam do Sejn, kolejna wizyta w kibelku, dwa piwa (jedno w gardło, a drugie w bidon) i zmieniam dietę z czekolady i wafelków na cebulowe czipsy. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Trasa skręca w kierunku z którego wieje wiatr, całe szczęście słońce chyli się ku zachodowi, więc z każdą chwilą jest coraz słabszy. Kiszki cały czas dokuczają, wtedy pierwszy raz pojawiają się myśli o telefonie do domu, ale jadę dalej. Jakoś się kręci. Dobrze że zapobiegawczo zabrałem ze sobą taśmę życia, bo musiałem zwiedzać las... Ehh, jeśli to się powtórzy to zadzwonię po żonę. Szczęśliwie powoli przechodzi...

Augustów mijam czym prędzej, brrr, to miasto latem nie nadaje się do przebywania tutaj, a jest sobotni wieczór przecież. Końcówka to już odliczanie kilometrów, z jednym krótkim przystaniem na zmianę okularów. Chińskie tanie fotochromy są fajne w dzień, ale nocą nie da się w nich jechać, nie rozjaśniają się do zera. Docieram na metę po 23ciej, styrany, ale na szczęście bez uszczerbków na zdrowiu. Po zejściu z roweru kolan nie czuję, tak jak to było ostatnio, ale podjąłem decyzję o zmianie kategorii SOLO na OPEN na tegorocznym BBT. Chciałem w końcu spróbować przejechać trasę samotnie, ale widzę że się po prostu zaoram.

         
 
 


Dane wyjazdu:
26.90 km 0.00 km teren
01:12 h 22.42 km/h:
Maks. pr.:33.12 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 81 m
Kalorie: 652 kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Piątek, 3 lipca 2020 · dodano: 06.07.2020 | Komentarze 0

Wreszcie wstałem bez problemu, więc był czas na małe co nie co przed pracą.

Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
40.67 km 0.00 km teren
01:59 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:211 m
Kalorie: 1113 kcal
Rower:żwirek

spacerek z Małgosią

Czwartek, 2 lipca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 0

Ruszamy na dwie godzinki. Najpierw Bunelka i Mącze, jest ciepło, ale jeszcze nie gorąco, może za sprawą mocnego wiatru. Sporo poziomek przy drodze, ale nie ma czasu stanąć i pozbierać więcej. W Nowej Wsi wjeżdżamy w Bor Ełcki, ale warunki są bardzo słabe, mnóstwo wielkich kałuż. Lipińskie odpuszczamy, tylko główne szutrowe drogi i powrót do domu.



Kategoria <50, z Gosią


Dane wyjazdu:
10.00 km 0.00 km teren
00:30 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Czwartek, 2 lipca 2020 · dodano: 03.07.2020 | Komentarze 0

Całą noc padało, szczęśliwie skończyło gdy wstawałem, dojazd tylko do pracy po mokrym. Powrót już w letnich klimatach.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
00:41 h 21.95 km/h:
Maks. pr.:39.24 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 47 m
Kalorie: 312 kcal
Rower:żwirek

do/z pracy

Środa, 1 lipca 2020 · dodano: 02.07.2020 | Komentarze 0

Znów mi się nie chciało wstawać, a jak już byłem na nogach, to nie było na nic więcej czasu.

Kategoria dom/praca