KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 189281.93 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.64 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
478.26 km 0.00 km teren
18:04 h 26.47 km/h:
Maks. pr.:52.92 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2575 m
Kalorie:15365 kcal

Tour de Warmia & Mazury, w najkrótszą noc w roku.

Środa, 24 czerwca 2020 · dodano: 25.06.2020 | Komentarze 2

Na pięćsetkę czaiłem się już od długiego czasu, trzy tygodnie temu byłem już do wyjazdu spakowany, ale odpuściłem ze względu na burze. Ostatnie dni również z mocno niepewną aurą, a ryzykować w taką pogodę nie będę. Kilka już miałem w życiu spotkań z porywistymi wiatrami, łamanych kilka metrów ode mnie konarów i zdmuchnięcia z drogi, losu kusić nie zamierzam więcej. Wreszcie jest możliwość, trasa ustalona już wcześniej, ale chyba trzeba będzie się do wiatru dostosować.

Ma wiać mocno z NE, czyli kierunek boczno-sprzyjający, a im szybciej skończę tym się mniej będę męczył w końcówce. No i pytanie co z kolanami? Cały czas mam z nimi problem, może nie jakiś poważny, jeździć się da, ale co będzie na dłuższym wyjeździe? Wychodzę wcześniej z pracy, wieje solidnie, ale niestety znów jest gorąco.

Start przed południem, nie cisnę jakoś specjalnie mocno, ot korzystam ze wsparcia wietrzyka. Droga do Giżycka przejechana dziesiątki razy, rzadko jestem tutaj w takich godzinach, ruch jest bardzo duży. Uspokaja się w drodze na Kętrzyn, kilometry lecą szybko, tak jak woda z bidonów, co 5 km garmin przypomina o napiciu się - świetna sprawa. W Kętrzynie tym razem inaczej, jadę wzdłuż torów omijając koszmarną drogę dla rowerów, jestem pod zamkiem, szkoda że jest komunikacyjny szczyt. Jest ciepło, ale nie ma tragedii, idzie wytrzymać. Równo na setce trafiam na otwarty sklep, zimna woda, zimna cola i jadę dalej. Droga upływa pod znakiem incydentów z autami, wszystkim się kuźwa spieszy, nie można poczekać pięciu sekund na bezpieczne warunki do wyprzedzania. Spokojniej się robi na 513, bardzo lubię tędy jeździć, droga świeżo po remoncie, a godzina już taka że sznurkiem przestali jeździć.

W bidonach wyschło, w Godkowie odwiedzam stację, pić się chce strasznie, bo ostatnie kilometry to sklepowa pustynia i trzeba było oszczędzać. Piwo, cola i tankowanie do pełna na drogę. Wreszcie powoli zaczyna spadać temperatura, przy 23 stopniach człowiek zaczyna żyć :) Mijam Pasłęk i wbijam na (chyba) najlepszą drogę dla rowerów w Polsce - starą siódemkę. Kolarzy sporo - aut zero. Wzdłuż S-ki jadę aż do Olsztynka, po drodze mam zachód słońca, Ostródę i Kanał Elbląski. Droga wygodna, ruch aut żaden, temperatura w końcu zjechała poniżej 20 stopni - super. Jedyny przykre obrazki to zamknięte przydrożne bary, efekt otwarcia nowej drogi na którą przeniósł się ruch, nieciekawie to wygląda.

W Olsztynku robię dłuższa przerwę, piję kawę, zjadam kanapkę i chwilę odpoczywam. 300 km w nogach, czuć już zmęczenie, a wiem że końcówka będzie ciężka. Jak zawsze na noc robię sobie do picia redspeed'a, mam nadzieję że tym razem też nie będzie problemów z zasypianiem, bo to moja pierwsza noc na rowerze w tym roku. Lubię ten odcinek, za dnia jest tu pięknie, sporo uroczych jeziorek i ponad sto kilometrów lasu praktycznie non stop. Nocą wygląda to inaczej. Jadę środkiem, bo jest zupełnie pusto jeśli chodzi o pojazdy mechaniczne, za to wielki ruch żywych stworzeń. Lisy, zające, pełno jeleniowatych i dzików, a to tylko to co widziałem, bo wiele więcej ruchów było poza trasą. Szelest liści i łamanych gałązek w zupełnej ciemności - wielokrotnie skakało mi ciśnienie :) 

Tak jak się spodziewałem, jedzie się ciężko, wiatru na szczęście prawie nie ma, włącza się tylko na chwilę co jakiś czas. Całe szczęście. Kilometry niestety znikają powoli, wychodzi już zmęczenie i fakt że nocka na rowerze ma swoje prawa, zawsze jedzie się wolniej niż w dzień. Jest to najkrótsza noc w roku, ciemno zrobiło się dobrze po 22-giej, około 2-giej na niebie pierwsze zorze, a po 3-ciej jest już szarówka, da się jechać bez świateł. Ostatni przystanek to Orlen w Rucianym-Nidzie, jest już jasno, na łąkach trochę mgiełek, temperatura przyzwoita. W zasadzie przez cały czas jadę w tym samym ubraniu, nie było potrzeby się przebierać, tak więc zupełnie bez potrzeby wiozę ze sobą tobołek. Ostatnie kilometry to mozolne ich odliczanie, w końcu odezwały się kolana, do tej pory było w porządku, dobrze że wieje lekko, przynajmniej tyle dobrego.

Docieram o 7mej do domu, po drodze myślałem o dekrętce do równych pięciu stówek, ale nie chce mi się. Na imprezie pojechałbym bez problemu, bo bym musiał, a tak - po co? Cieszę się że w końcu udało się przejechać to co powinienem zrobić pod koniec kwietnia, dwa miesiące temu.  Obawiałem się kolan i niestety na ostatnich kilometrach już je czułem, tak jak wcześniej, nie jest to ból, raczej dyskomfort. Utrzymuje się on także przez kilkanaście godzin po jeździe. Tak chyba ten rok będzie do końca wyglądał...

                   
Kategoria >300



Komentarze
dodoelk
| 08:22 piątek, 26 czerwca 2020 | linkuj Taki był zamysł żeby pojechać treningowo, a nie zwiedzać. Chyba trochę za mocno pojechałem początek, niby było z wiatrem, więc dobrze szło :)
wilk
| 15:13 czwartek, 25 czerwca 2020 | linkuj Kawał trasy i mocno pojechane, ledwie 1h15min postojów to już wynik, że i na maratonie można pozazdrościć ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa taros
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]