KATEGORIE

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dodoelk z miasta Ełk. Przejechałem 192240.84 kilometrów w tym 4539.60 w terenie. Moja średnia prędkość 20.53 km/h
Więcej o mnie. GG: 5934469


odwiedzone gminy



baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dodoelk.bikestats.pl

Archiwum bloga


it outsourcing
Dane wyjazdu:
446.20 km 0.00 km teren
18:34 h 24.03 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tak. O to chodziło. Żeby nie było lekko. Żeby bolało. Żebym miał dość

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 4

Wyjazd prawie bezpośrednio po pracy, wracam tylko zmienić rower, spakować kanapki i jedzenie na drogę.

Jadąc pociągiem wciągam wiadro paszy, przez okno widzę stalowe niebo i wyginające się od wiatru drzewa. Rozum podpowiada - po co ci to chłopie???  Wiem że będzie ciężko, zimno, być może deszczowo i na pewno wietrznie, ale muszę się z tym zmierzyć. W Górach nie będzie lekko...Plan dawno nakreślony, jeden z wyjazdów po gminy. Rzucam w eter hasło, odzywają się co prawda, z tym że z odpowiedzią przeczącą...oprócz...Janka :) Na niego zawsze można liczyć. Umawiamy się na dworcu w Białymstoku i od razu ruszamy w trasę.

Sprawny przejazd przez miasto, jedziemy głównie asfaltowymi rowerówkami (u mnie takich nigdy nie będzie...szkoda), potem krajówką. Obawiałem się dużego ruchu i taki jest, ale droga do Zabłudowa mija szybko, duże zasługi ma w tym wiatr wiejący w plecy. Po zjeździe na wojewódzką do Hajnówki wreszcie jest spokój, można pogadać. Dowiaduję się że w Czeremsze będziemy mieli pit-stop u kolegi Janka, droga mija szybko, a na niebie pojawia się coraz więcej błękitu w miejsce ciemnych chmur. Chwilę po 20-tej wiatr wyraźnie słabnie, pojawia się nawet słonko na chwilę - zapowiada się fajna nocna jazda, ale te chmury mogłyby się trzymać nie niebie, zawsze to cieplej. W Kleszczelach odbijamy po gminę Dubicze Cerkiewne (ze śladu wynika że tam nie dojechaliśmy, ale tabliczkę żeśmy minęli)  i ciśniemy do Czeremchy, super bo właśnie zrobiłem się głodny (ale i tak wafelka i snickersa po drodze spożyłem). 

Wita nas Sławek, kolega Janka jeszcze z czasów pracy w straży granicznej. Wcinamy jajecznicę (nie wiem z ilu jajek, ale było tego duuuuużo) z boczkiem, swojska wędlinka i na koniec herbatka. W międzyczasie ubieram się na noc (zakładam nawet ochraniacze na buty) i z ciężkim brzuchem wyjeżdżamy. Czasu zeszło sporo, ale było warto. Nic nas nie goni, jest mała presja czasu, bo o 17tej mam ostatni pociąg, ale powinniśmy wyrobić się na spokojnie. Droga do Siemiatycz w remoncie, ale jest dużo odcinków ze świeżo wylanym asfaltem, na niebie chmury sprawiają wrażenie jakbyśmy w górach byli. W Siemiatyczach widzimy stację, wody dużo zeszło po słonej kolacji ale jedziemy jeszcze po gminę Mielnik (ta sama sytuacja - tablica stoi wcześniej niż to z mapy wynika), zawracamy za wiaduktem kolejowym i wracamy na mijaną wcześniej stację. 

PRZERWA TECHNICZNA. Jeszcze 8 minut. Czekamy. Jest dostęp do toalety więc można skorzystać, wreszcie Pan otwiera drzwi, kupujemy wodę i ruszamy dalej, krajówką do Sokołowa. Ten fragment był chyba najprzyjemniejszy z całej wycieczki. Trochę hopek, zerowy ruch aut, świetny asfalt, jest chłodno, ale nie zimno. Z Sokołowa Podlaskiego zbaczamy z głównych dróg po gminę Jabłonna Lacka, pierwszy fragment przyzwoity, potem niestety dziury, pod koniec zaczyna być już jasno, wracamy na chwilę na krajówkę i odbijamy po Kosów Lacki. Jest zimno, niecałe 7 stopni, ale jestem odpowiednio ubrany, za to mam problem z tyłkiem. Może to przez inne spodenki, może przez zmianę smarowidła. Krótka wizyta w toalecie na stacji paliw, mijamy Bug i jedziemy w stronę Ciechanowca. W mieście wykopki, objazdem więc zwiedzamy miasteczko, całkiem ładne, jest tutaj pałac i skansen. Zbaczamy po gminę Klukowo, widziana po drodze stacja paliw w Ciechanowcu okazuje się jeszcze zamknięta, nicto jeszcze parę łyków zostało, jedziemy dalej. 

Słonko miło przyświeca, dzięki temu znika chęć snu, ale nie trwa to długo i tak jak na niebo zasnuły chmury, tak moje powieki zaczęły się zamykać. Stajemy na stacji Pronar, rozbieram się trochę (zostaje tylko wiatrówka), kupuję wodę i 4 wafelki, z których od razu zjadam 2. Mam dziś spory apetyt, chyba jest to związane z niskim tempem jazdy, bo często jest tak na wyjazdach z Gosią. Opłotkami przebijamy się do krajówki, nie mogę znaleźć sobie miejsca w siodełku, do tego muli okropnie. W Boćkach opuszczamy dobrą drogę, zostaje ostatnia setka...

Przypomina ona tę z pierścienia. Tempem jazdy i stanem dróg, no ale jest zupełnie płasko, krajobraz typowy dla Mazowsza. Piję Jankowego shoota, jest lepiej przez chwilę, tak samo jest gdy rozmawiamy, gdy jest cisza - masakra, całości dopełnia wiatr wiejący w pysk, który z każdą chwilą się wzmaga. Na niebie coraz więcej błękitu, wreszcie wychodzi słonko, niestety tym razem nie odmuliło tak jak to było zaraz po świcie. Porażka jakaś. Postanawiam zmienić taktykę. Opieram głowę na kierownicy, zamykam oczy na minutkę, a potem gonię kolegę i tak kilka razy. Gówno to daje. Spaaaaaaać !!!! Szorstkie drogi masakrują nadgarstki, kilometry stoją w miejscu, oczy się zamykają, tyłek piecze. Po drodze jeszcze dwa stopy, w Brańsku pod Biedronką i Juchnowcu po wodę (kupiłem na drogę żeby w Białymstoku już nie szukać)

Tak. O to chodziło. Żeby nie było lekko. Żeby bolało. Żebym miał dość. Bo zawsze może być jeszcze gorzej...

Końcówka, jak to końcówka. Skądś się raptem biorą siły...Janek odprowadza mnie kawałek, do miejsca skąd już wiem jak dotrzeć na dworzec bez patrzenia w mapę. Żegnamy się, ale mam nadzieję że nie na długo, bo podczas tej długiej nocy snuliśmy plany na przyszłość :) Choć tempo jazdy nie do końca mi odpowiadało, jazda z nim to czysta przyjemność. Na stacji jestem godzinę przed pociągiem, dalej jestem głodny, wrzucam w siebie wszystko co mam i dalej walczę ze snem. Nie pamiętam żebym tak długo cierpiał z tego powodu, oczy na chwilę zamykam już podczas jazdy w pociągu.

Podsumowując.
Ciężko było, nawet bardzo. Nie tylko mnie, Janek miał identyczne odczucia. Ani słońce, ani górki, ani przesadnie kiepskie drogi, a wypruty byłem gorzej niż po pierścieniu, gdybym musiał jeszcze 150 km zrobić...pewnie bym zrobił.
Smarowidło i spodnie. Xenofit to porażka jak dla mnie, wracam do sudokremu, przetestuję jeszcze gacie z BBT po poluzowaniu ściągaczy w nogawkach, ale jak do tej pory jedyne słuszne są te z DMTEX.
Lemondkę na pewno zabiorę w góry, z nadgarstkami w tym roku jest duży problem (a może się po prostu nawarstwia i już lepiej nie będzie), a na niewielkich podjazdach da się jechać na leżaku.
Po drodze nie bolało mnie nic prócz tyłka i nadgarstków, za to po odpoczynku w pociągu zacząłem czuć kolano. Pewnie za sprawą jazdy na stojąco, gdy dawałem ukojenie tyłkowi.
Wiele nauki przyniosła ta wycieczka.

Zdjęć moich tylko kilka, reszta z ręki Janka - tutaj


Gmin - 36
Zabłudów, Narew, Czyżew, Bielsk Podlaski (obszar wiejski), Bielsk Podlaski (teren miejski), Orla, Kleszczele, Dubicze Cerkiewne, Czeremcha, Milejczyce, Nurzec Stacja, Siemiatycze (obszar wiejski), Siemiatycze (teren miejski), Drohiczyn, Repki, Sokołów Podlaski (obszar wiejski), Sokołów Podlaski (teren miejski), Sabnie, Jabłonna Lacka, Sterdyń, Kosów Lacki, Nur, Boguty-Pianki, Ciechanowiec, Klukowo, Perlejewo, Grodzisk, Dziadkowice, Boćki, Brańsk(obszar wiejski), Brańsk (teren miejski), Rudka, Wyszki, Poświętne, Suraż, Juchnowiec Kościelny.

Kategoria >300



Komentarze
mxdanish
| 10:32 wtorek, 14 lipca 2015 | linkuj krejzol :)
Hipek
| 10:31 wtorek, 14 lipca 2015 | linkuj Gratulacje!
Kot
| 07:09 wtorek, 14 lipca 2015 | linkuj To pocisnąłeś!
Mariobiker1973
| 16:55 poniedziałek, 13 lipca 2015 | linkuj Piękny dystans przy takim wietrze. Gratulacje :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa otypa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]